Od chwili rozpadu ZSRR polska polityka zagraniczna kładzie nacisk na wspieranie państwa postsowieckich, powstałych lub odtworzonych na gruzach imperium radzieckiego. Brak własnej tradycji profesjonalnej dyplomacji i kierowanie się w polityce emocjami zamiast roztropnością powoduje, że ciągle żywe są u nas zrodzone w XIX wieku koncepcje mesjanistyczne czy prometeistyczne. Widocznym tego przejawem jest ciągłe wracanie do idei Giedroycia w postaci Międzymorza czy, ostatnio, Trójmorza. Ciągle nam się zdaje, że jesteśmy w stanie w jakiś sposób zorganizować kraje Europy Środkowo-Wschodniej pod nasze wyobrażenia polityczne i gospodarcze. W przeszłości silna Polska była atrakcyjna dla zacofanego wschodu i stąd możliwe było, nie bez poważnych okresowych zaburzeń, kontrolowanie obszaru od Litwy poprzez Białoruś i Ukrainę aż do Mołdawii. Wtedy jednak dwa główne państwa zdolne do likwidacji naszej państwowości, zwyczajnie były zbyt słabe by nam realnie zaszkodzić. Czasy się jednak zmieniły. Od połowy XVIII wieku naszą nocną marą jest sojusz wpierw prusko- potem niemiecko-rosyjski. W tej chwili każde z tych państw ma potencjał wielokrotnie przewyższający nasz i siłą rzeczy nasza atrakcyjność jako potencjalnego lidera regionu zanikła. Jednocześnie nie przyjmujemy do wiadomości, że co najmniej kilkakrotnie powstanie tego sojuszu sami prowokowaliśmy na naszą zgubę a w czasie Powstania Styczniowego nawet na nieszczęście całej Europy.
Paradoksalne jest, że po dwu i półwiecznym ograniczeniu suwerenności a nawet długotrwałą utratą własnego państwa nie potrafimy zrozumieć podstawowych zasad polityki zagranicznej. Jedna to jest taka, że stosunki z sąsiadami powinniśmy mieć lepsze niż oni mają między sobą. Wtedy nie dogadają się między sobą naszym kosztem. Druga to jest taka, że jeżeli tracimy możliwość takiego lawirowania to powinniśmy zaprzyjaźnić się z jednym z tych wrogów. I to raczej z tym silniejszym bo słabszy zawsze może ulec pokusie ubicia interesu naszym kosztem jak np. nasz sojusznik Prusy w 1792 roku kiedy to zamiast przystąpić do wojny przeciwko Rosji wystąpiły do Rosji z propozycją rozbioru Polski.
Teraz sytuacja jest podobna. Jesteśmy skonfliktowani z Rosją i, żeby było zabawniej, prowokujemy zatarg z Niemcami występując o reparacje wojenne nie mając najmniejszej nawet szansy na ich otrzymanie. Dlaczego akurat teraz to robimy Bóg jeden raczy wiedzieć.
Kolejną zasadą jest by nie opierać swojego bezpieczeństwa na, jak to nazwał Mackiewicz, egzotycznych sojuszach. A my mając po bokach Rosję i Niemcy za głównego sojusznika wybraliśmy sobie Stany Zjednoczone. Pozornie słusznie – to mocarstwo światowe. Pytanie tylko czy ma możliwość bezpośredniej obrony naszego terytorium w razie ataku i, last but not least, czy ma w tym interes. W wojnie konwencjonalnej takich np. Rosjan, nie powstrzymają przed zajęciem naszego terytorium. Musieliby tu trzymać z pół miliona żołnierzy. Mogą reagować tylko bronią nuklearną. Czy Stany Zjednoczone mają interes ryzykować pełnoskalową wojnę nuklearną w mocarstwem jądrowym w obronie Polski? Stracić mogą wtedy wszystko a co zyskać?
Sojusz z USA ma za to jeszcze jedną, ciemną stronę. Ceną jest postępująca wasalizacja Polski. Proces ten posuwa się i jak na razie w zamian nie otrzymaliśmy nawet zwolnienia od wiz. Jak dalece musimy zwasalizować się w stosunku do USA żeby uzyskać realne gwarancje bezpieczeństwa? Obecna sytuacja prowadzi wprost do zamiany naszego kraju z podmiotu polityki międzynarodowej w obszar wyjściowy do działań militarnych przeciwko Rosji. Używana jest ładniejsza nazwa – wschodnia flanka NATO ale w rzeczywistości tak to wygląda. Oczywiście nie bezpośrednio przez USA tylko siłami lokalnych frajerów co zabezpiecza Stany Zjednoczone przed bezpośrednim starciem i wszelkimi konsekwencjami tego stanu rzeczy. W taką rolę dała się wmanewrować Gruzja w 2008 roku i kilka lat później Ukraina ze znanymi nam skutkami. W obu tych krajach swoją rolę odegrał niejaki Saakaszwili – obecnie ścigany listami gończymi i w Gruzji i na Ukrainie. Aktualnie przebywa w Polsce...
Próba polityki polegającej na działaniach w ramach Grupy Wyszehradzkiej też nie wyszła. Idea ma sens po to by bronić w ramach Unii interesów nowych państw przeciwko starym członkom ale skrajne rozbieżności w podejściu do Rosji neutralizują tę grupę. Tym bardziej, że taka polityka dość skutecznie może ograniczyć wpływy gospodarcze Niemiec co musi spotkać się i spotyka z ich zakulisowym przeciwdziałaniami. Amerykanie nawet to popierają ale jako obszar blokujący Rosję co z kolei nie podoba się nie tylko Rosji i Niemcom bo uzależniona od eksportu niemiecka gospodarka wymaga pełnej kontroli gospodarczej tego regionu jako bazy wyjścia dalej na wschód.
Co więc z polityką wschodnią? Poza Rosją głównymi podmiotami są Litwa, Białoruś i Ukraina. Litwę można spokojnie pominąć bo tempo jej wyludniania jest takie, że niedługo problemem będzie znalezienie chętnych do zaludnienie tego terytorium. Jest to kraj, który nikogo nie może napaść ani przed nikim się obronić. Istnieje tylko dlatego, że sąsiedzi mieli kaprys by się na to zgodzić. Być może trzeba będzie w międzyczasie dać prztyczka w nos władzom Litwy żeby zmusić je do zmiany sposobu traktowania mniejszości polskiej. Ten kraj nie przetrwa jeżeli z kimś się nie połączy w ramach jakiejś unii. Jedynym takim krajem jest Polska ale to wymagałoby zasadniczej zmiany sposobu myślenia litewskich elit. Nic nie wskazuje na to żeby to było możliwe.
Drugim sąsiadem jest Białoruś. Ta z kolei ma się zaskakująco dobrze. Pomimo małej tradycji państwowej i dość licznych mniejszości narodowych kraj jest stabilny i nie ma w nim konfliktów wewnętrznych. W naszym interesie leży popieranie Białorusi jako bufora pomiędzy nami a Rosją bez wnikania w to kto tam rządzi. Jeśli nawet prezydent Łukszenka ogłosi się synem boga Ra to należy z kamienną twarzą przyjąć to do wiadomości i utrzymywać poprawne stosunki z tak wysoko umocowanym przywódcą. Dlaczego my popieramy ruchy narodowe mogące zburzyć spokój w tym kraju to ja swoim rozumem pojąć nie mogę. Przecież jedynym realnym efektem może być przejęcie przez Rosję bezpośredniej kontroli.
Ukraina. Tu problem jest największy. Jedyne co jest pewne to, że Ukraina spełnia definicje państwa upadłego. Władze nie kontrolują całego terytorium a i w pozostałej części funkcjonują wielotysięczne organizacje zbrojne nie kontrolowane przez rząd. Możliwe są różne scenariusze z dalszym rozpadem Ukrainy włącznie. Musimy monitorować sytuację ze względu choćby na możliwą fale uchodźców, która dołączy dwumilionowej rzeszy Ukraińców już przybyłych do Polski. Na razie nie jest to jeszcze wielki problem ale po przekroczeniu masy krytycznej i związanym z tym pogorszeniem warunków życia łatwo może dojść do utraty kontroli nad sytuacją. Generalnie nie powinny nas obchodzić wydarzenia na lewobrzeżnej Ukrainie. Na sytuację na wschód od Dniepru wpływu nie mamy i mieć nie możemy. Należy więc dać sobie spokój i politykę zostawić innym ograniczając się do współpracy gospodarczej.
Rozpadu Ukrainy wykluczyć nie można. Powstrzymać tego procesu nie możemy. Nie leży to wprawdzie w naszym interesie ale należy być na niego przygotowanym. W tym przypadku obszarem szczególnej troski jest Galicja. Dotychczasowa polityka, nie tylko nasza, doprowadziła do powrotu nacjonalistów jako istotnego czynnika. Rzecz nie tyle w ich nacjonalizmie bo mają do niego prawo, lecz w odwoływaniu się do idei i tradycji ugrupowań, które w przeszłości dopuściły się ludobójstwa Polaków. Niezależnie od tego czy będzie to samodzielne państwo powstałe na gruzach Ukrainy czy autonomiczny region, będziemy mieli do czynienia obszarem nam wrogim, podatnym z tego powodu na prowokacje ze strony czynników zewnętrznych mających interes w osłabianiu Polski. Niekoniecznie musi to być Rosja. Równie dobrze mogą to być np. Niemcy w sytuacji zbytniej emancypacji ekonomicznej Polski od Niemiec.
Nie należy tu myśleć o możliwości powrotu Lwowa z Galicją do Polski. W internecie pełno jest rojeń na ten temat ale te czasy minęły bezpowrotnie. Żeby tak było musieliby tego chcieć mieszkańcy. A co sądzą na ten temat Ukraińcy to proponuję zapytać pierwszego napotkanego Ukraińca. Poza tym, takie przyłączenie spowodowałoby cofnięcie ekonomiczne Polski o wiele lat wstecz i trwały chaos w nie tylko w Galicji ale i w całej południowo-wschodniej Polsce. Bajecznie bogate w porównaniu z nami Niemcy do dzisiaj nie poradziły sobie z podniesieniem ekonomicznym obszarów byłego NRD. Tym bardziej my nie podołamy.
Co zatem możemy? Obserwować i wyjść z roli pouczającego wszystkich mądrali na spokojnego, życzliwego obserwatora i arbitra w sprawach ukraińskich. Niezależnie od wszystkiego handlować z każdą Ukrainą jaka ona będzie w przyszłości. W jednej tylko sprawie musimy być konsekwentni. Nie wolno nam tolerować ukraińskiego nacjonalizmu w antypolskim wydaniu. Ukraińcy muszą wiedzieć, że na hodowaniu nienawiści do Polski i Polaków wiele nie zbudują.
Wpływ na sytuację na Ukrainie mamy niewielki ale musimy dążyć do tego żeby naszym sąsiadem było państwo stabilne zdolne zapewnić bezpieczeństwo i godziwe życie swoim obywatelom. W przeciwnym razem sami będziemy mieli kłopoty.
Adam Kowalczyk
Adam Kowalczyk
Co z naszą polityką zagraniczną?
- Szczegóły
- Adam Kowalczyk

Komentarze (27)
-
Gość - SZARY
Odnośnik bezpośredniAż dziw bierze, że Deb@ta nie broni Dmitryia K. (rosyjskiego naukowca wydalonego z Polski). To przecież szkodzi polskim interesom, świadczy o rusofobii no i dodatkowo ta zbieżność poglądów w sprawie demontażu sowieckich pomników i usilnym kreowaniu pozytywnego wizerunku Rosji, do czegoś zobowiązuje. Swego czasu w obronę wzięty został M.Piskorski lider partii Zmiana, że zarzuty wyssane z palca - zamiast spokojnie poczekać na wyrok (ale niecierpliwi w sprawie MP są też bardzo redaktorzy z GW). Sąd po raz kolejny przedłużył mu areszt i nawet Europejski Trybunał Praw Człowieka odrzucił skargę obrońców- tych prawdziwych nie z Deb@ty- (co prawda znów się kłania nasz wymiar sprawiedliwości - ponad rok w areszcie, bez aktu oskarżenia).
https://www.o2.pl/artykul/rosyjski-naukowiec-wydalony-z-polski-wedlug-abw-inicjowal-elementy-wojny-hybrydowej-6175953098066049a0 Lubię -
Rzeczywiście podejrzane… Nie broni go, jak przystało na szpiega Rosja, nie broni go Deb@ta, jak przystało na Dekalog. Niestety, czasy nastały takie, że PiS potrzebuje mieć wroga wewnątrz i na zewnątrz a NATO na zewnątrz i dlatego następuje wzmocnienie i nakierowanie na właściwego. PO (niemiecki kolaborant), Zmiana (wtyka za rosyjskie pieniądze) i rosyjski naukowiec (jak Ruski to niech się tłumaczy, czego szuka w tym ciemnogrodzie) to dla polskiej polityki modelowa sytuacja. Jeszcze tylko jakiś „bomber” jest potrzebny, ale podobno już „siedzi”. Ciekaw jestem, jaka „prawda” po tych faktach pozostanie. Czy uda się ją ustalić, bo to ostatnio coraz trudniej, czy da się ją bez kłamstw przedstawić społeczeństwu i czy polityka, nawet ta „ochrzczona”, stanie się „dziewicą”, czy nadal będzie prostytutką?
0 Lubię -
O ile dobrze zrozumiałem- szpiedzy i agenci wpływu nie istnieją, zwłaszcza rosyjscy. Wymysł ochrzczonych.
0 Lubię -
-
Nie może tak się zdarzyć, żebyś dobrze zrozumiał. Rozumiesz jak Ci aktualnie wygodnie. Wyciągasz wnioski, jak wojskowy broń – by zabić… Nawet widzę, gdzie jest „pies pogrzebany”:
Olsztyński WSPoint przygotowywał do walki, ale na czas pokoju nie miał w zapasie ani inteligencji, ani żadnych innowacyjnych pomysłów. I właśnie tak przeważnie „turlają” się jej absolwenci, z którymi się zetknąłem. Z pewnością nie dotyczy to wszystkich, ale tendencja jest widoczna.0 Lubię -
Gość - Adam Kowalczyk
Odnośnik bezpośredniA niby czemu Debata ma bronić Rosjanina, który zachowuje się dziwnie.
Rosjanin wypowiadający się dobrze o Rosji, spotykający się ludźmi, w tym historykami i dziennikarzami, piszącymi o Rosji pozytywne rzeczy i jeszcze gadający, że do Rosji warto jeździć jest postacią podejrzaną.
Powinien brać przykład z polskich celebrytów i polityków jeżdżących za granicę po to by Polsce i Polakom d... obrabiać, domagających się interwencji przeciwko własnemu rządowi i zachęcających rodaków do opuszczenia ojczyzny.
A jak jeszcze ten wywrotowiec powie, że kocha własną ojczyznę to trzeba będzie go zastrzelić żeby tej zarazy nie rozpowszechniał w Polsce.0 Lubię -
ci dobrzy historycy i dziennikarze tylko słuchali? Brali też granty za to żeby mówić to, co chce kochający swój kraj Rosjanin np.o likwidacji sowieckich pomników.
0 Lubię -
Gość - Gość
Odnośnik bezpośredniPrzede wszystkim, „Dobry Pan”, bo mógł zamknąć, mógł zamknąć i wydalić tych, co słuchali, rozumieli i wódkę z nim pili… Dobry Pan okazał się również miłosierny i przebaczający, ale nie obiecał, że zawsze tak będzie. No chyba, że, jak w tym bolszewickim kawale, są to ci, co się nie lenili i pierwsi donieśli. Wszyscy! Oтдельно! Wychowanie inteligencji w stylu „dobrej zmiany” jednak działa… Mam niejakie poważanie dla takiej decyzji, bo Miczurinów ci u nas dostatek… i sochą ani dyszlem wskazywał nie będę.
0 Lubię -
Gość - Gość
Odnośnik bezpośredniW tym jakby dokonanym „fakcie” brakuje mi dwóch podstawowych rzeczy. Po pierwsze, zaufania dla naukowców, którzy przeważnie pieprzą głupoty, ale czasem coś dobrego z tego wynika i czyni postęp. Być może polscy naukowcy mają kompleks z dawnych czasów, że nikt tak dobrze nie zna się na marksizmie i polityce partii jak towarzysze za wschodniej granicy. To niech się do cholery uczą od Ruskich, bo to jak znalazł – za miesiąc, dwa – może się przydać. Ktoś w końcu powinien rozumieć politykę PiSu i suwerenowi tłumaczyć, bo ten przestaje cokolwiek rozumieć. Po drugie, faceta szybko rozpracowano i pewnie chciano go przejąć, albo przynajmniej zrobić podwójnym agentem. Facet zorientowawszy się - „zaciął” się. Znaczy się, że spalono sobie źródło możliwej informacji. Przecież słuchacza (to wyższa ranga od dawnego TW) chętnego do współpracy można było podesłać, ale w tej sytuacji „źródło” przestało dawać czystą informację i lepiej go wywalić, ale to dla wszystkich służb jest porażką. W „hybrydzie” chodzi o odwrócenie uwagi, więc wiele zagadnień można było sobie przez to darować i skupić się na tym, czego facet nie porusza. Wywiad sowiecki i rosyjski jest raczej rozpracowany a rozwijane są tylko detale. Reszta nihil novi.
0 Lubię
Skomentuj
Komentuj jako gość