Przeczytałem właśnie drobną informację z Egiptu. Z badań przeprowadzonych przez Pew Research Center wynika, że 62% Egipcjan uważa, że prawo powinno być oparte na Koranie a tylko 27% jest temu przeciwne. I, muszę to przyznać, imponuje mi to.
W dobie dzisiejszego gadania o neutralności światopoglądowej państwa, o potrzebie wstrzymania się z demonstrowania swojej wiary bo podobno narusza to uczucia innych, wydaje się to być anachronizmem. Ale dla mnie jest dowodem na to, że są jeszcze społeczeństwa dla których sfera ducha jest ważniejsza od pełnej miski. Oni w coś wierzą! I gdy o tym myślę to nieodmiennie budzi się we mnie tęsknota za Europą wypraw krzyżowych. Europa rozwiniętego średniowiecza była Europą ducha przede wszystkim, a nie tylko mamony. Ludźmi targały emocje ale w pozornym chaosie było tym ludziom drogie pojęcie ordo, porządku, który istnieje we wszechświecie. Światem nie gardzono, bo świat jest jak schody, to szereg stopni, które prowadzą do Boga. Wspaniała dla mnie i cudowna jest jedność ówczesnej Europy. Nie jedność polityczna zadekretowana odgórnie i tłamsząca wszelkie regionalne różnice. Jedność duchowa. Jedność, która opierała się na ponadnarodowej wspólnocie istniejącej pomimo wewnętrznych, europejskich waśni. Wyrażało się to w pojęciu Corpus Christianorum – społeczności chrześcijańskiej. Wspólna wiara w jednego Boga, oparcie systemu społecznego i prawnego na Dekalogu dawało rozdrobnionej Europie wielką siłę duchową, dawało siłę woli i zdolność wytrwania. Grzechy były wielkie, ale też i wielkie było poczucie winy oraz potrzeby odkupienia czyli coś co kompletnie zanikło w świecie współczesnym. System prawny i moralny wynikający ze wspólnej wiary powodował, że utrzymanie porządku i przestrzegania prawa absorbowało zupełnie znikome siły. Aparat represji, tak charakterystyczny dla współczesnego państwa, właściwie nie istniał. System feudalny powodował przeniesienie tych obowiązków na wasali coraz niższego szczebla, których podległość suzerenowi była wyłącznie pośrednia i raczej umowna. Cały ten system nie mógłby działać gdyby poddani odrzucili wspólne wartości i nie chcieli w nim uczestniczyć. A już na pewno państwo feudalne opierające się na dotrzymaniu przysięgi lennej przez wasala, nie mogłoby istnieć gdyby wasale słowa tego nie dotrzymywali. Podstawą było dotrzymanie złożonej przysięgi.
A sprawy materialne były ważne ale nie najważniejsze. Bo czy człowiek ogarnięty wyłącznie potrzebą wzbogacenia się zastawiłby własne księstwo po to by opłacić koszty udziału w wyprawie do Ziemi Świętej. W wyprawie trwającej kilka lat, gdy trzeba było zapewnić jakiś wikt prowadzonym przez siebie krzyżowcom? Jaką siłę mieli w sobie ci ludzie, jaką wiarę w słuszność sprawy i jaką odwagę. Bez wspólnej religii, bez Boga nie byłoby to możliwe.
Podobnie jest dzisiaj. Gdyby teraz znalazło się w Europie jakieś średnie państwo oparte w systemie prawnym i moralnym na religii. Państwo, w którym podniesiono by wysoko Krzyż, świat by się zmienił. Takie państwo przeorałoby Europę wzdłuż i wszerz i nikt nie byłby wstanie mu się przeciwstawić.
Taka Europa i taka Polska mi się marzy. Europa Templariuszy, Joannitów i Krzyżaków, Europa przepojona duchem wypraw krzyżowych.
Adam Kowalczyk
Skomentuj
Komentuj jako gość