"Czy uznajemy podmiotowość ludzi a więc i ich prawo do samookreślenia? Czy może człowiek jest tylko przedmiotem i jego osobiste odczucia nie mają tu nic do rzeczy? Czy, np. może ktoś głośno powiedzieć: Ja czuję się Ślązakiem, Niemcem, Żydem albo Eskimosem? Czy też to koś inny (kto?) powie, że to nie on o tym decyduje?"- pisze Adam Kowalczyk
Siedzą sobie rodacy na Wileńszczyznie i oczekują uznania ich odrębności narodowej na co Litwini nie bardzo chcą przystać. Dla nas, Polaków w Polsce, oczywiste jest, że należy im się przynajmniej jakaś forma autonomii. Wielu jest też takich, którzy uważają Wilno za polskie miasto i najchętniej przyłączyliby je do Polski. Na poparcie swoich oczekiwań przywołujemy argumenty historyczne, etniczne czy ekonomiczne. Nie zamierzam tu ich podważać.
Nie muszę dodawać, że dyskutanci odrzucają wszelkie posądzenia o egoizm narodowy i mentalność Kalego. Okazało się, że los zesłał nam okazję do sprawdzenia czy jesteśmy w stanie dać innym to czego sami od innych oczekujemy. Kilka lat temu powstał Ruch Autonomii Śląska. Do tej pory było o nim cicho bo nikt nie traktował go poważnie. Po ostatnich wyborach samorządowych okazało się, że bez niego na Śląsku rządzić trudno. Nagle postulaty autonomii nabrały mocy. Rodzi się pytanie czy możemy je zignorować? A może po prostu przyznać Ślązakom autonomię? Nie byłoby to pierwszy raz. Dziś już mało kto w Polsce wie, że przed II wojną światową województwo śląskie miało szeroką autonomię. Począwszy od roku 1920, a w praktyce od 1922, obowiązywał na Śląsku Statut Organiczny regulujący ustrój Śląska. Śląsk posiadał własny Sejm Śląski, własny Skarb Śląski itd. Do kompetencji władz lokalnych należały wszelkie sprawy z wyjątkiem polityki zagranicznej i obronności ale już policja i żandarmeria tak. Ze spraw drażliwych zastrzeżone było używanie języka polskiego i niemieckiego przez wszystkie urzędy i służby cywilne na terenie województwa. Jako ciekawostkę można podać fakt, że w 1931 roku Śląsk zaciągnął pożyczkę w USA bez pośrednictwa rządu RP. Ten stan rzeczy utrzymał się do 8 października 1939 roku kiedy to Adolf Hitler swoim dekretem zlikwidował województwo śląskie i wcielił je bezpośrednio do Niemiec. Ponieważ trudno wymagać żebyśmy uznawali dekrety okupacyjnych władz III Rzeszy za własne więc formalnie rzecz biorąc stan prawny z roku 1922 utrzymał się aż do wyzwolenia. Ponieważ kto jak kto, ale komuniści wszelkiej samodzielności szczerze nienawidzą, więc od razu po objęciu władzy zlikwidowali autonomię. Tak im się śpieszyło, że nie poczekali na zakończenie wojny i już 6 maja 1945 roku Krajowa Rada Narodowa swoim dekretem zniosła Statut Organiczny odbierając Ślązakom autonomię. Tyle historii.
A teraz musimy sobie odpowiedzieć na kilka ważnych pytań. Czy uznajemy podmiotowość ludzi a więc i ich prawo do samookreślenia? Czy może człowiek jest tylko przedmiotem i jego osobiste odczucia nie mają tu nic do rzeczy? Czy, np. może ktoś głośno powiedzieć: Ja czuję się Ślązakiem, Niemcem, Żydem albo Eskimosem? Czy też to koś inny (kto?) powie, że to nie on o tym decyduje? A co będzie jeśli duża grupa obywateli, np. połowa powie, że my uważamy się za Rosjan? Albo za Ukraińców? Czy mamy prawo im tego zabronić? Zwłaszcza jeśli tam gdzie mieszkają to mieszkają „od zawsze”?
Adam Kowalczyk
Skomentuj
Komentuj jako gość