Toczą się zajadłe dyskusje na temat katastrofy w Smoleńsku. Padają różne oskarżenia, mnożą się teorie spiskowe, widzimy winę pilota, Prezydenta, rządu czy innych Rosjan. Nie widzimy własnej. Nie chcę wypowiadać się na temat winnych spowodowania tej konkretnej katastrofy. Konsekwentnie trzymam się zdania, że od tego jest komisja ds. badania wypadków lotniczych. Chcę za to poruszyć związany z tym nieprzyjemny temat. Funkcjonowanie państwa i mentalność jego obywateli.
Gdy powstawały pierwsze organizacje plemienne, można sobie było wyobrazić plemiennego wodza, takiego kacyka, który przy pomocy grupy zbrojnych rządzi, wydaje polecenia i odpowiada za wszystko. W podobnej formie funkcjonują niektóre afrykańskie państwa jak to się ładnie mówi – upadłe. Są tam jacyś samozwańczy prezydenci czy pułkownicy z grupą żołnierzy a reszta nie działa. We współczesnej Europie tak państwo funkcjonować nie może. Do jego funkcjonowania poza prawem potrzeba istnienia i przestrzegania procedur, przyjętych zwyczajów i uznawania wiedzy i kompetencji innych ludzi działających w swoich dziedzinach. I, jak mawiają Anglicy, last but not least, obywatele. Z obserwacji poczynionych nie tylko przeze mnie wynika, że brakuje nam wszystkich tych części składowych. No bo co składa się na naszą Polskę? Wybierany w powszechnych wyborach Prezydent, głowa państwa stojąca ponad podziałami, ojciec wszystkich Polaków. Już widzę te zapienione, wykręcone wściekłością twarze po ogłoszeniu wyników wyborów. Gdy senator John McCain przegrał z Obamą wybory na prezydenta USA to publicznie powiedział „On jest moim prezydentem”. Czujecie różnicę? Inna sprawa, że śp. Lech Kaczyński nie ułatwił mu zadania meldując – już po wyborach – swemu partyjnemu bratu wykonanie zadania. Tyle o najwyższym urzędzie. Sprawa druga – procedury. Poza ustawami w różnych sytuacjach obowiązują różne procedury regulujące zachowanie się w różnych sytuacjach. Jedne – podobnie jak savoir-vivre czy protokół dyplomatyczny – służą do okazania szacunku i uniknięcia niezręcznych czy nieprzyjemnych sytuacji. Drugie służą zapewnieniu bezpieczeństwa państwa i jego organów, uniknięciu chaosu w sytuacjach nadzwyczajnych i utrzymaniu porządku. Trzecie sprawom zwykłym lecz ważnym jak choćby kolejność przestawiania wyłączników w kabinie samolotu przy lądowaniu czy w elektrowni atomowej przy próbach jak np. w Czarnobylu.
Dla odmiany zejdźmy na szczebel najniższy. Obywatele. Pytanie czy zasługują na szlachetne miano obywateli. Słowo obywatel zakłada jakąś świadomość społeczną, poczucie wspólnoty i nastawienie propaństwowe. Już brzmi zabawnie. Obawiam się, że mentalność większości moich rodaków pasuję raczej do niewolników z czasów faraonów. Niewolnik ma to do siebie, że nie uważa państwa za swoje. Państwo jawi się jako pan, którego trzeba oszukać gdy tylko się da. Prawo? Prawo jest dobre gdy coś nam gwarantuje ale tylko wtedy. Gdy prawo rozstrzyga spory nie po naszej myśli to ignorujemy je. Klinicznym przykładem jest sprawa Agnes Trawny. Polski sąd na podstawie polskiego prawa przyznał jej rację. I co? Ano różni patrioci dostali szału. Oni sądów polskich uznawać nie będą. Jeśli powszechnie podobno uważamy, że to prawo jest złe to dlaczego nie zmieniliśmy go przez 20 lat? A teraz żądamy od sądu aby ferował wyroki nie na podstawie obowiązującego prawa a na podstawie narodowości. Polak tak Niemiec nie.
Na co dzień używamy języka , w którym są słowa nie do przetłumaczenia na inne języki. Takie śliczne słowo jak załatwić. W znaczeniu w jakim używa się go w Polsce nie można go przetłumaczyć na żaden język zachodnioeuropejski. Ignorujemy przepisy na każdym kroku i jednocześnie zawalamy urzędy donosami na sąsiadów, że robią to samo co my. Gdy np. budujemy domy to nawet gdy zamówimy projekt u architekta – niejako na miarę – to i tak zbudujemy ten dom inaczej niż w tym projekcie i pozwoleniu na budowę. Dlaczego? Bo pan Kaziu doradził. Na każdym kroku lekceważymy swoje obowiązki, podważamy kompetencje innych i, co najgorsze, nie zamierzamy uznać żadnych swoich błędów. Gdy coś się dzieje to winni są inni. Rosjanie, Niemcy, Żydzi, a tu na miejscu pracodawca, który zwalnia nas z pracy dla zysku. Ten ostatni argument jest najbardziej zabawny bo wyjaśnia ile jesteśmy warci jako pracownicy.
Przy takiej mentalności i przy takich działaniach zbudowaliśmy państwo murzyńskie, swoistą Negrolandię. Wprawdzie nie ma u nas czarnych ale mentalność Tutsich i Hutu jest jak najbardziej.
Skomentuj
Komentuj jako gość