Szanowny Panie Profesorze, ma Pan rację pisząc, iż język argumentacji użyty w tekście Wolnych Jezioran nie jest językiem „Deb@ty”. Zdecydowałem się jednak na publikację nadesłanego tekstu, by uświadomić Panu i Pana kolegom z KOD-u, jaką burzę siejecie swoimi tekstami i zachowaniami podczas demonstracji. Zgadzam się bowiem całkowicie z Wolnymi Jezioranami, iż trafnie odczytali tekst pana Jacka Parola, jako wezwanie do obalenia legalnie wybranych władz Rzeczpospolitej Polski.
Twierdzi Pan, że zdanie: „Będziemy dążyć do delegitymizacji etycznej i politycznej formacji PiS, jako zagrożenia i wroga demokracji w Polsce i w Europie” nie jest wezwaniem do wojny domowej. Bardzo wysoko cenię Pana inteligencję, by uwierzyć, że nie rozumie Pan, jaki cel stawia przed KOD-em pan Jacek Parol. Taka „delegitymizacja”, przy nadal ogromnym poparciu, jakim cieszy się rząd PiS w sondażach, możliwa jest tylko poprzez wywołanie rozruchów i sprowokowanie krwawych starć. Właśnie tym tekstem Wolnych Jezioran chciałem Panu i pana kolegom uświadomić, jaki stan emocji wywołują Wasze manifesty polityczne i plany, po drugiej stronie.
Pan Jacek Parol wyciągnął tylko wnioski z pańskich diagnoz. Cytuję Pana słowa:
„Po raz pierwszy od 25 lat demokracja i wolność słowa w Polsce są zagrożone. Nie można stać obojętnie, mimo że to ryzykowne. Ale jeśli teraz będziemy milczeć to jutro czeka nas rozlew krwi...”
„Niemcy w 1933 roku byli narodem kulturalnym, wykształconym, o wielkich zasługach cywilizacyjnych... a mimo to sami wybrali Hitlera i uczestniczyli w Nocy Kryształowej. Najwyraźniej nasza noc kryształowa jest już blisko, cały czas do niej systematycznie brniemy...”.
Porównanie wyboru większości Polaków w 2015 roku do wyboru NSDP i Hitlera w 1933 roku uważam za skandal! Z naukowca stał się Pan skrajnie populistycznym i niebezpiecznym politykiem. Komu chce Pan wmówić, że „Po raz pierwszy od 25 lat demokracja i wolność słowa w Polsce są zagrożone”? Chce Pan powiedzieć, że media publiczne i komercyjne nie były podporządkowane interesom olsztyńskiej sitwy z PO, PSL i SLD? Mnie, który jest żywym dowodem, jak wyglądała „wolność słowa” pod rządami tych partii w Olsztynie. Mnie, który tyle razy z rozkazu polityków tych partii traciłem w Olsztynie pracę i musiałem emigrować? Mnie, któremu w publicznym Radiu Olsztyn odebrano możliwość wykonywania zawodu dziennikarskiego, redukując do roli technicznej obsługi portalu radia i robienia zdjęć gościom w audycjach, które mogą prowadzić moi koledzy, tylko nie ja. Nie dając mi możliwości wykonywania zawodu dziennikarskiego jednocześnie cofnięto zgodę na moje publikacje w „Debacie”. Wywołało to protesty społeczne. Jakoś wówczas nie widziałem nikogo z obecnych obrońców „demokracji i wolności słowa”, którzy przyszli niedawno pod Radio Olsztyn SA i TVP Olsztyn. Kogo broniliście, demonstrując i paląc znicze pod TVP Olsztyn? Dyrektora, który przyjął z rąk prezydenta miasta funkcję w radzie nadzorczej spółki komunalnej? Ten redaktor jest dla was gwarantem wolności słowa?!
Nie zauważył Pan, że w Olsztynie od wielu lat „wolność słowa” w „Gazecie Olsztyńskiej” i lokalnej „Wyborczej” była i jest opłacana ogłoszeniami przez rządzących Urzędem Miasta, Urzędem Marszałkowskim, Urzędem Wojewódzkim oraz instytucjami państwowymi? Drukowane raz w tygodniu felietony Bogdana Bachmury i Adama Kowalczyka okazały się dla właściciela „Gazety Olsztyńskiej” zbyt niecenzuralne i już dawno zniknęły z łamów tej gazety. Nie zauważył Pan, że o pewnych sprawach, niewygodnych dla rządzącej sitwy te media milczały? Były one ujawniane tylko i wyłącznie w niszowych portalach: express.olsztyn, wolnejeziorany.pl. naszlidzbark.pl czy debata.olsztyn.pl. Dziennikarze tych mediów, prawdziwie obywatelskich płacili za to wysoką cenę, ścigani przez prokuraturę i stawiani przed sądami.
Piszę do Pana, jako dziennikarz, którego nie może Pan oskarżyć, iż jest propagandystą PiS-u. Świadczy o tym pozwanie mnie do sądu za tekst „Wojna o przywództwo w olsztyńskim PiS-ie” przez wiceprezes warmińsko-mazurskiej struktury PiS, poseł Iwonę Arent.
Również nie akceptuję wielu decyzji nowej władzy. Jednak do głowy mi nie przyszło, by w prezesie Jarosławie Kaczyńskim zobaczyć Hitlera, a w PiS-ie – NSDAP. Takie porównania mogą czynić tylko ci, którzy za wszelką cenę dążą do obalenia legalnie wybranej władzy w państwie. Poprzedni rząd PO+PSL uważałem za rząd ludzi cynicznych, nastawionych tylko i wyłącznie na czerpanie z władzy własnych korzyści, a system, który stworzyli za oligarchiczno-mafijny. Demokracja dla PO, PSL i SLD była tylko dekoracją, za którą mogli rabować i łamać prawo przy milczeniu mediów rządowych i komercyjnych. Media te dążyły do całkowitego unicestwienia opozycji i zapewnienie władzy swoim chlebodawcom po wsze czasy. Gdzie byli wówczas KOD-owcy? Czy wyszli na ulice, gdy przemysł pogardy „wolnych mediów” doprowadził do mordu na Marku Rosiaku?!
Rząd PO i PSL codziennie łamał i deptał zasady demokratycznego państwa prawnego, mimo to do głowy mi nie przyszło, żeby nawoływać do obalenia tej oligarchicznej władzy siłą.
Natomiast Pan i pana koledzy, powołując KOD, wsparty przez PO i Nowoczesną otwarcie nawołujecie do rozlewu krwi! Trudno o dobitniejsze potwierdzenie tej żądzy krwi, jak wpisy na profilu KOD-u wyrażających żal, iż prezydent Andrzej Duda nie zginął w wypadku samochodowym.
Jak Pan sobie wyobraża rozpisanie wcześniejszych wyborów? Pójdziecie na Wiejską i w Aleje Ujazdowskie, złożycie list z żądaniem rozwiązania Sejmu i podania się rządu pani Beaty Szydło do dymisji, a Sejm oraz rząd potulnie wykona Wasze polecenie? Możecie to osiągnąć tylko prowokując zajścia uliczne, w których będą ranni i zabici, zajmując siłą gmachy urzędów państwowych.
Szanowny Panie Profesorze! Jeśli gdzieś demokracja jest zagrożona, to na Pana podwórku, na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. W mojej ocenie data 2 marca 2016 roku zapisze się w historii UWM, jako śmierć demokracji uniwersyteckiej. Tego bowiem dnia mijał termin rejestrowania się kandydatów na rektora UWM. Okazało się, że zarejestrował się TYLKO JEDEN KANDYDAT, urzędujący rektor.
Na 600 profesorów i doktorów habilitowanych i 1500 doktorów nie znalazł się nikt odważny, by stanąć w szranki z urzędującym rektorem i przedstawić swoją wizję olsztyńskiej universitas. Jedyne, na co odważyła się jakaś grupa pracowników, to wysłanie anonimowej skargi do ministra nauki i szkolnictwa wyższego na uchwałę Senatu UWM praktycznie uniemożliwiającą przeprowadzenie demokratycznych wyborów rektora.
Zdobył Pan mój szacunek, jako jedyny z pracowników UWM publicznie zabierając głos w sprawie wyczynów Piotra Obarka i stając w obronie prof. Małgorzaty Chomicz. Miałem nadzieję, że również poprze Pan inicjatywę ruchu Obywatele Nauki powstałą na Uniwersytecie Warszawskim. Podpisało się pod nią 5 tysięcy naukowców. Nie wiem, czy ktoś z UWM ją podpisał? W ich wezwaniu do sanacji uniwersytetów czytamy m.in.
„Winne jest też środowisko naukowe: sfrustrowane, zatomizowane, rzucone w wir rynkowej rywalizacji, zdeprawowane niedostatkiem dóbr (etatów, pieniędzy), o które rywalizuje, nie przebierając w środkach. W środowisku źle jest również z etyką – toleruje się plagiaty, kolesiostwo, konformizm, ustawiane konkursy, przymyka oko na konflikty interesów, kumulowanie funkcji... Nie twierdzimy, że ludzi łamiących zasady przyzwoitości jest w polskiej nauce więcej niż wśród lekarzy czy policjantów. Jednak środowiskom naukowym – pretendującym do roli opiniotwórczej i odpowiedzialnych za kształcenie kolejnych pokoleń obywateli – trzeba stawiać najwyższe wymagania etyczne. Samokrytycznie stwierdzamy, że nasze środowisko rozbudowało system solidarności korporacyjnej pozwalający na tolerowanie osób, które winny być stygmatyzowane, a są chronione”.
Czy Pana zdaniem te patologiczne zjawiska nie dotyczą UWM? Czy UWM może być „wzorem dla kraju, ale i dla Europy”, jak ujął to w wywiadzie dla Radia Olsztyn 9 marca rektor prof. Ryszard Górecki?
„Od jakości nauki i uniwersytetów bezpośrednio zależy dobrobyt i poziom cywilizacyjnego rozwoju Polski w ciągu nadchodzących dekad” - czytamy w odezwie Obywateli Nauki. Również poziom demokracji, Panie Profesorze. Porównywanie Jarosława Kaczyńskiego do Hitlera a PiS do NSDAP, to żadna odwaga. Prawdziwej odwagi wymaga rzucenie wyzwania patologiom, które zamieniają uniwersytet w cuchnące szambo. Hic et nunc, Panie Profesorze!
Adam Socha
PS. Przepraszam, że musiał Pan czekać na moją odpowiedź. Byłem chory.
Skomentuj
Komentuj jako gość