Bronisław Komorowski odrobił lekcję. Z ospałego, popełniającego gafę za gafą przeistoczył się w pełnego wigoru polityka, mówiącego zdecydowanie, z wolą pokonania rywala, nawet gdy trzeba, to za pomocą fauli (przerywanie, podnoszenie głosu na Dudę). Jego sztab dobrze przygotował zestaw ciosów. Natomiast Andrzej Duda nagle wyhamował, jakby bał się atakować.
Odpowiedzi Andrzeja Dudy były zbyt ogólnikowe. Powinien sypać danymi, jak z rękawa. Przepytywany przed I turą w TVN24 pokazał, że te dane ma w głowie i precyzyjnie je podaje, co do drugiego miejsca po przecinku.
W pierwsze odsłonie dotyczącej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Andrzej Duda całkowicie nie wykorzystał klęski polityki prezydenta Komorowskiego i rządu PO wobec Rosji. Nie przypomniał, jak igrano bezpieczeństwem Polski, grając z Putinem przeciwko prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Nie ukazał też, jak za rządów PO Polska została rozbrojona.
W drugiej odsłonie Andrzej Duda otrzymał prezent od dziennikarzy, którzy zapytali, jak zakończyć wojnę polsko-polską? Nie wykorzystał go, by przypomnieć rolę Komorowskiego, najpierw jako marszałka sejmu, a później prezydenta w rozpętaniu tej wojny, w rozpętaniu nienawiści i pogardy wobec tych, którzy ponieśli największe koszty transformacji.
Przy pytaniu o walkę z bezrobociem Komorowski podał konkret – dam 100 tys. miejsc pracy absolwentom. Duda stracił czas na wykazanie skali bezrobocia i emigracji, zamiast powiedzieć, o konieczności reindustrializacji i nacjonalizacji banków. Nie zareagował na twierdzenia Komorowskiego, że za rządów PiS-u emigrowało rocznie 600 tysięcy Polaków, a za rządów PO – 60 tysięcy rocznie, a przecież tym argumentem Komorowski już wcześniej się posługiwał. Wystarczyło przypomnieć, iż było to tuż po otwarciu granic UE dla polskich pracowników.
Gdy padło pytanie, kto jest beneficjentem 25 lat Duda ograniczył się do wskazania Komorowskiego i jego obozu, ale nie pokazał, jak wąska grupa zyskała na transformacji i czyim kosztem się wzbogaciła. Nie pokazał skali polskiego postkolonializmu: 80% banków w obcych rękach, handel – w obcych rękach, zniszczenie przemysłu, sprowadzenie Polaków we własnym kraju do roli parobków pracujących za nędzne grosze na umowach śmieciowych albo na czarno.
Duda nie odpowiedział też na wyciągnięcie sprawy SKOK-ów.
Gdy doszło do wzajemnej wymiany pytań, okazało się, że Duda miał przygotowane fatalne pytania dla rywala. Zamiast nimi pogrążyć, to pomógł Komorowskiemu zabłysnąć. No bo co to za pytanie do prezydenta o służbę zdrowia, albo pytanie o to, że w książce Komorowski wyznał, iż w PRL chciał zabić milicjanta? Komorowski znakomicie skorzystał z okazji, by przypomnieć jak premier Jarosław Kaczyński potraktował protestujące pod URM-em pielęgniarki oraz pochwalić się swoim opozycyjnym życiorysem.
Przecież długoletnia działalność polityczna Bronisława Komorowskiego dostarczyła pytań nie na 1, ale na 100 debat. Dlaczego Andrzej Duda nie zapytał o zarzuty postawione w książce Sumlińskiego o związki z WSI i Pro Civili?
W końcowym oświadczeniu Bronisław Komorowski sięgnął po wypróbowany oręż, straszenia PiS-em; stwierdził też, że nie ma nad sobą prezesa. Dlaczego Andrzej Duda nie zareagował? Wystarczyło powiedzieć, że nad nim jest tylko Pan Bóg i nie stoją za nim agenci WSI i Pro Civili.
Właściwie nie wiem, do kogo adresował swój przekaz Andrzej Duda? Bo nie do antysystemowców Kukiza. Odniosłem wrażenie, że jego celem było za wszelką cenę udowodnić, że nie należy się go bać. Wygrał więc debatę ten, kto bardziej przekonał tę grupę wyborców, która nie poszła na wybory w I turze, a gdyby poszła, to zagłosowałaby na Komorowskiego. Czy Komorowski zdołał ich na tyle przerazić Dudą i PiS-em, że ruszą do urn, czy też Duda na tyle swoją siłą spokoju, łagodnością i uśmiechem rozbroił, że uznają, iż nie ma zagrożenia i zostaną 24 maja w domu?
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość