„Panowie! Następnym razem, jak dojdzie do władzy Kaczyński, Korwin, albo ktoś taki, zacznie "odzyskiwać" sądy i uczelnie, tropić "układ" w waszych instytucjach, brać was w kamasze, zmuszać wasze środowisko do uległości i serwilizmu, opluskwiać i szczuć na was CBA - otóż nie liczcie wtedy na mnie. Ani na sprzątaczki. Ani w ogóle na jakąkolwiek solidarność społeczną. Ludzie zachowają się dokładnie tak samo jak wy teraz - odwrócą się plecami. To wy wyznaczacie takie standardy moralne w Polsce".
Na kogo już PeO nie może liczyć? Na Grzegorza Sroczyńskiego dziennikarza „GW". Co tak wyprowadziło Sroczyńskiego z równowagi? Historia wyzyskiwanych sprzątaczek zatrudnionych do sprzątania Uniwersytu im. Adama Mickiewicza i poznańskiego sądu okręgowego. Dostawały pensje pomniejszone o 100, 200 zł, musiały przynosić własne mopy i myć klozety samą wodą. Następnie firma przestała płacić w ogóle, kobiety pracowały za darmo jeszcze dwa miesiące. Oto jak wyglądała ich praca
"Pracujemy na dwie zmiany, pierwsza zaczyna się rano o 4, a nocna o godz. 18. Część osób kończy zmianę ranną i idzie pracować dalej w innym budynku na uniwersytecie. Za pracę w nocy przysługuje dodatek, nigdy go jednak nie dostałyśmy".
"Pracuję jeszcze w drugim miejscu. Jak wracam z rannej zmiany, zjem coś i wychodzę do następnej pracy. Pracuję siedem dni w tygodniu, z tą różnicą, że w weekendy chodzę tylko do jednej pracy".
"Jak spędzają panie wolny czas?" - pada pytanie. "Jeśli mam wolną chwilę, śpię".
Kobiety zwróciły się o pomoc do rektora uniwersytetu i prezesa sądu, ale obie te, jedne z najważniejszych instytucji w państwie odpowiedziały, że to nie ich sprawa, bo nie zatrudniają sprzątaczek, tylko podpisały umowę z firmą zewnętrzną. Kanclerz uczelni na kłopoty swoich koleżanek z pracy w oficjalnym piśmie odpowiedział tak: "Jestem szczególnie wyczulony na wszelkie przejawy krzywdzenia pracowników. Nie jest jednak prawdą, że te osoby są pracownikami UAM".
Wiceprezes sądu Sawiński odpowiedział w podobnym duchu: "Sąd nie pozostaje ze sprzątaczkami w żadnym stosunku prawnym".
Dziennikarz w „Dużym Formacie" z 11 września komentuje to zachowanie sędziów i rektora tak:
Czy aby na pewno, panowie, nie pozostajecie ze sprzątaczkami "w żadnym stosunku"? Nic was z nimi nie łączy? Naprawdę? Pomyślmy... Sprzątaczki są zatrudniane przez oszusta na umowach śmieciowych, bo UAM i sąd okręgowy wybrały firmę oferującą za sprzątanie najniższe stawki. Te niskie stawki oszust może oferować, bo z góry wie, że będzie ucinać kobietom co miesiąc po dwie, trzy stówki, nie zapłaci dodatków, zatrudni na śmieciówkach. Dzięki niskim stawkom zaproponowanym przez oszusta rektor Marciniak i sędzia Sawiński mają oszczędności w budżetach kierowanych przez siebie instytucji, nie robią długów, wszyscy ich chwalą za gospodarność, ministerstwo się nie czepia, zostają skwitowani na następną kadencję i nadal mogą być rektorami i prezesami sądów. Innymi słowy: część swojego awansu zawodowego i miłego życia obaj panowie zawdzięczają sprzątaczkom, które godzą się pracować za kiepskie stawki na umowach śmieciowych. Gdyby sędzia Sawiński i rektor Marciniak zechcieli zatrudniać sprzątaczki uczciwie, musieliby wystąpić do swoich szefów o nieco większy budżet, zrobić dym w ministerstwie o kilka etatów, być może komuś się narazić. Albo zaoszczędzić pieniądze na jakichś miłych wydatkach typu służbowy laptop czy auto. Oczywiście dałoby się to zrobić, ale trzeba by mieć nieco inną hierarchię wartości"
Chętnie czytam „Duży Format", bo tego dodatku „GW" jakby nie obejmowała cenzura polityczna redaktorów głównego wydania i ukazują się w nim opisy polskiej rzeczywistości całkowicie zaprzeczające oficjalnej linii propagandowej gazety Adama Michnika, wg której mamy najlepszy państwo i najwspanialszy rząd od 1000 lat, zwłaszcza, że to ten rząd utrzymuje „GW" przy życiu wpompowując w koncern miliony złotych w postaci ogłoszeń. Jedynie w DF widzą, że 2 miliony Polaków było zmuszone emigrować, bo były tak wyzyskiwane w kraju jak te sprzątaczki, których marzeniem jest pensja 1000 zł.
Jeszcze jeden wstrząsający cytat z DF z 21 sierpnia z artykułu „Nauka idzie w las czyli o marnowaniu polskich wynalazków". Robert Bałdyga, który jako jeden z 6 studentów Politechniki Białostockiej skonstruował najlepszego na świecie łazika marsjańskiego uważa, że „polska innowacyjna technologi kończy się na produkcji jogurtów i mielonki. - Nawet głupich telewizorów nie produkujemy, tylko składamy - mówi. - Rządzący zachęcają nas do studiowania na politechnice. Tylko że ludzie po politechnice też nie mają pracy, bo nie rozwija się wysoka technologia. Moi koledzy wyjeżdżają za granicę - do Anglii, USA. A część z tych, którzy budowali ze mną łazika, pojechali teraz pod Londyn, na plantację selera. Będą udoskonalać maszynę do odcinania natki od korzenia".
Nie wiem, czy Kaczyński jest w stanie powstrzymać dalsze niszczenie państwa. Ale wiem, że czytelnicy „GW" nie mogą udawać, że nie wiedzieli, że ich „najlepszy rząd od 1000 lat", oczywiście po rządzie Mazowieckiego zamienił państwo w „kamieni kupę".
Adam Socha
na zdj. marsjański łazik studentów PB, screenshot
Skomentuj
Komentuj jako gość