Za 9 mln złotych Urząd Miasta w Olsztynie niszczy zrekultywowane składowisko odpadów w Łęgajnach! W poniedziałek 10 czerwca pojechałem na wysypisko, żeby zrobić zdjęcia urządzenia do pozyskiwania biometanu. Ku memu zdumieniu na miejscu zastałem pracujące spychacze i koparkę, która niszczyła zieleń i zrywała warstwę ziemi pokrywającą składowisko.
Media lokalne 18 kwietnia doniosły radośnie o uroczystości podpisania w Olsztynie przez 8 samorządów umowy na rekultywację składowisk odpadów w Długiej, Kotle, Dywitach, Adamowie, Zełwągach, Medynach, Kierwinach i Łęgajnach. Spółka ze Świdnicy, która wygrała przetarg ma wykonać prace za 20 milionów złotych. Gmina Olsztyn zapłaci 9 mln zł.
Prezes firmy ze Świdnicy, która wygrała przetarg Henryk Karpiński zapowiada, że w ciągu roku śmieci zostaną odizolowane i pokryte grubą warstwą ziemi, tworząc sztuczne pagórki, na których można zrobić ścieżki rowerowe, pola golfowe itd.
Jednak, to co ujrzałem 10 czerwca na składowisku w Łęgajnach wygląda na teren zrekultywowany. Przez taki rozumiem teren, na którym ułożono warstwę izolacyjną, w tym iły i glinę (pod składowiskiem jest 22 metrowa warstwa gliny), nasypanie ziemi i zazielenienie. Składowisko w Łęgajnach z jednej strony zostało zalesione wierzbą energetyczną, która gęsto wyrosła, a na pozostałej powierzchni wyrosła bujnie zieleń i drzewa samosiejki.
Teraz spychacze niszczą to co już zrobiła natura, zrywają ziemię i warstwę izolującą. Aby nie narazić się spółce duńskiej, której gmina Olsztyn za grosze oddała eksploatację biometanu ze składowiska, po zerwaniu warstwy izolującej i przed nałożeniem nowej zostanie ułożona instalacja nawadniająca składowisko (bez wilgoci ustają procesy fermentacyjne i ustaje produkcja biometanu; spółka duńska miała zagrozić, że jeśli tak się stanie zażąda od gminy Olsztyn wypłacenia różnicy pomiędzy obecnym zyskiem a zmniejszonym na skutek odizolowania składowiska od wody opadowej. Do tematu tej skandalicznej umowy gminy Olsztyn ze spółką duńską powrócę po urlopie, pod koniec czerwca).
Przypomnę, że spółka komunalna ZGOK w 2007 r nie usunęła usterek w funkcjonowaniu składowiska odpadów komunalnych obok Łęgajn zaleconych przez ochronę środowiska. Zamiast dokonać napraw, które kosztowałyby kilka tysięcy złotych (uszkodzony jeden piezometr), ratusz wyłączył z eksploatacji składowisko z dniem 1 maja 2007.
Nasze odpady pojechały do spółki USKOM w Mławie, oczywiście kosztem naszych portfeli. Ceny podskoczyły z ok. 2 zł do ok. 10-13 zł od osoby. Jak obliczył prezes SM „Pojezierze” w ten sposób wytransferowano z Olsztyna do spółki w Mławie 90 mln zł.
Dzisiaj Olsztyn nie ma składowiska - jako jedyne miasto powiatowe na WiM, nie ma zakładu utylizacji odpadów (wszystkie rejony na WiM już takie zakłady mają lub kończą ich budowę, ostatnio stało się to w Spytkowie pod Giżyckiem, wcześniej zakłady uruchomił związek gmin ostródzko-iławskich w Rudnej pod Ostródą i związek gmin w Ełku).
A od 1 lipca olsztyński ratusz podnosi nam podatek od śmieci. W podatku zapłacimy m.in. za tzw rekultywację składowiska w Łęgajnach.
Wysyłam link do tego tekstu i zdjęć z wysypiska w Łęgajnach do WFOŚiGW, ministerstwa środowiska, posłów opozycyjnych Jerzego Szmita, Tadeusza Iwińskiego i Tomasza Makowskiego z WiM z pytaniem, czy to co widzą, to rekultywacja czy GOLENIA FINANSÓW PUBLICZNYCH?
Adam Socha
Natychmiast odpowiedział poseł Tadeusz Iwiński:
spychacz niszczy zieleń i zrywa ziemię
zwałowana przez spychacz góra ziemi, po prawej
pracujący spychacz
pracująca koparka
na prawo od słupa pracuje spychacz
droga na kopiec
widok z kopca, w środku pracująca koparka
zerwana darń przez spychacz
Skomentuj
Komentuj jako gość