Tomasz Danilecki, rzecznik prasowy dyrektora Oddziału IPN wrzucił na forum zapis mojej rozmowy z C.Kuklo. Materiał ten nie jest wywiadem z dyrektorem i dlatego nie został przeze mnie opublikowany. Nie byłem w stanie przeprowadzić wywiadu, gdyż dyrektor Kuklo wyznaczył mi tylko 1 godzinę na spotkanie.
W tak krótkim czasie musiałem zdążyć poruszyć kilkanaście zagadnień. Praktycznie po każdej wykrętnej odpowiedzi Kuklo musiałbym ripostować i demaskować przekłamania mojego rozmówcy.
Musiałbym po każdej niemal odpowiedzi dopisywać sprostowanie. Np. pytam dyrektora o naczelnika Biura Edukcji Publicznej IPN w Białymstoku Jana Jerzego Milewskiego, w PRL I sekretarza POP w filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku. Co na to odpowiada dyrektor Kuklo? Cytuję:
„Dyrektor: - Pan dr Jan Jerzy Milewski nigdy nie był sekretarzem Komitetu Uczelnianego”.
Natomiast w wywiadzie „Kuriera Porannego”z J.J. Milewskim czytamy: „Od dawna zbierały się nad nim czarne chmury. O jego odwołaniu mówiło się odkąd władze przejął PiS. Środowiska prawicowe nie mogły mu zapomnieć, że był szefem POP (Podstawowej Organizacji Partyjnej) na białostockiej filii Uniwersytetu Warszawskiego, choć przyznają, że niegroźnym i „szybko go zdjęli”. – Byłem do połowy 81 roku. Nigdy nie ukrywałem mojej przeszłości – mówi dr Milewski” .
W tej samej rozmowie dyr. Kuklo wmawiał mi, że J.J.Milewski nie był naczelnikiem Biura Edukcji Publicznej IPN w Białymstoku, a tylko kierownikiem referatu. Dopiero w wersji rozmowy zredagowanej przez siebie napisał prawdę, że był naczelnikiem w latach 2002-2006.
I tak musiałbym komentować wypowiedzi dyrektora Kuklo zdanie po zdaniu... Byłem o tej metodzie prowadzenia rozmów, jak i redagowania pism służbowych przez dyrektora Kuklo uprzedzony przez pracowników. Polega ona na tym, że dyrektor Kuklo nie kłamie, on mówi tylko pół prawdy. Np. we wniosku o zwolnienie Katarzyny Ż. wysłanym do centrali IPN napisano, że wnoszą o zgodę na zwolnienie pracownicy z powodu wynoszenia przez nią „dokumentów”. Dyrektor Biura Udostępniania Archiwów bez wahania podpisał zgodę, bo przez dokumenty zrozumiał teczki SB. Pracownik, który by takie dokumenty wynosił z IPN nie tylko powinien być dyscyplinarnie zwolniony, ale o takim fakcie powinna zostać powiadomiona prokuratura.
Tutaj nic takiego nie nastąpiło, gdyż nie chodziło o „dokumenty”, tylko o prywatne mejle, które właściciel firmy meblarskiej przesyłał do Wiesława P., przed ogłoszeniem zapytania o meble. Mejle zawierały dane, które znalazły się następnie w SIWZ i dzięki temu ta firma otrzymała zamówienie na meble do oddziału.
Katarzyna Ż. ich nie wyniosła tylko przekazała pracownikowi Krzysztofowi Sadowskiemu, a ten zawiadomił organy kontroli i ścigania. Ale o tym już we wniosku o zwolnienie nie było ani słowa. Czyli jak w dowcipach o Radiu Erewań, prawie się zgadza, ale niezupełnie. Gdybym wdał się w ripostowanie i demaskowanie tych „prawd” wygłaszanych w rozmowie ze mną przez dyr. Kuklo, choćby w tej jednej kwestii, nie byłbym w stanie uzyskać stanowiska dyrektora we wszystkich interesujących mnie kwestiach. Te krętactwa i manipulacje dyrektora zdemaskowałem w tekście, który ukazał się w "Debacie".
Rzecznik twierdzi, że mój tekst w „Debacie” zawiera „nieautoryzowane wypowiedzi prof. Kuklo”. Otóż oświadczam, że zawarte w tekście wypowiedzi Cezarego Kuklo są wiernie spisane z dokonanego przeze mnie nagrania rozmowy. Jeśli zdaniem rzecznika zmieniłem te wypowiedzi, to przysługuje jego pryncypałowi prawo do sprostowania. To co zamieścił na Forum pan Tomasz Danilecki nie jest wiernym zapisem odpowiedzi Cezarego Kukli, Odpowiedzi te zostały przeredagowane przez dyrektora i w tym kształcie odesłane.
Przewidziałem, że jeśli nie będę dysponował nagraniem wypowiedzi dyrektora, to będę długo czekał na tzw. autoryzację. Pan Danilecki odesłał mi przeredagowany zapis rozmowy dopiero po ukazaniu się tekstu w „Debacie”. Wysłał też list, że na odpowiedzi na pytania, wysłane mailem i zadane w trybie Ustawy o dostępie do informacji publicznej, otrzymam dopiero 6 kwietnia. To gra na zwłokę, żeby uniemożliwić mi opublikowanie w wydaniu marcowym „Debaty” drugiej części tekstu.
Ten czas jest też potrzebny dyrektorowi do zmontowania działań obronnych. Właśnie dostałem maila, że w Oddziale powstała „inicjatywa oddolna pracowników” zredagowania listu, w którym wezmą w obronę swojego pryncypała. Te metody znam na pamięć. Niemal po każdym moim tekście ich bohaterowie uruchamiają takie „oddolne inicjatywy”. Współczuje pracownikom, bo o podpisy pod takimi „spontanicznym listem załogi” zgłaszać się będą ich zwierzchnicy, więc odmowa może oznaczać wpisanie na „czarną listę”. Niestety, pracownicy IPN nie mogą należeć do związku zawodowego (art. 11 ust. 3 i 6 ustawy o IPN), więc ich możliwości obrony są mocno ograniczone. To zresztą kuriozalne ograniczenie praw pracowniczych naruszające Konstytucję RP (nawet policjanci mają związek zawowody). Dziwię się, że jeszcze nie zostało to zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość