Sprowokowany zostałem do napisania tego tekstu stwierdzeniem swego rozmówcy, że „nie da się przewidzieć co będzie za 20 lat”. Taka była reakcja na moją tezę, iż „za 20-30 lat Europa będzie islamska, nie ma sensu wierzgać, ale już dzisiaj należy oswajać się z myślą, że prawo szariatu będzie obowiązywało nie tylko w wydzielonych enklawach wielkich miast”. Za poparciem mojego przypuszczenia stoją liczby. Chodzi o liczby muzułmanów, którzy już są w Europie i przewidywania co do ich ilości za 20-30 lat.
Warto przypomnieć od kiedy problem islamskich imigrantów stał się jaskrawo widoczny, i wybił się na czołówki mediów. Otóż 31 sierpnia 2015 roku kanclerz Niemiec - Angela Merkel powiedziała słynne „Wir schaffen das”, co znaczy „Damy radę“, „Zrobimy to“. Hasło to, wygłoszone w trakcie berlińskiej konferencji prasowej, a powtarzane przez niemiecką kanclerz wielokrotnie - stało się symbolem, zaproszeniem uchodźców (a w praktyce – prawie wszystkich imigrantów) do Niemiec. Ten krok, nie konsultowany z innymi krajami, a przez wielu uważany za niezgodny z regułami obowiązującymi w Unii (czyli nielegalny!), postawił przed faktem dokonanym wszystkie kraje członkowskie, od których Niemcy zażądały później partycypowania w rozwiązywaniu tego problemu.
Na marginesie przyczynek do kuchni politycznej silnych państw:
- Najpierw obalamy rząd (jaki by on nie był) w Libii, a później niech społeczność międzynarodowa martwi się z powodu niesamowitego bałaganu jaki powstał z tego powodu – nie tylko przecież wewnątrz tego kraju…
- Najpierw zaanektujemy Krym i wesprzemy działania separatystów w Doniecku i Ługańsku, a potem możecie nas prosić o przystąpienie do rozmów na ten temat…
- Najpierw zaprosimy imigrantów do swego kraju, a potem spróbujemy tymi zaproszonymi gośćmi obdarować kraje sąsiedzkie…
Wracając do próby ustalenia ilości muzułmanów w Europie - trudno jest precyzyjne określić ich liczbę gdyż unika się badania społeczności muzułmańskiej w Europie, kierując się prawdopodobnie poprawnością polityczną (a jakże!), oraz faktem, iż wielu z imigrantów przebywa na terenie Europy nielegalnie. Pozostają dane szacunkowe. Te dane, chociaż nieprecyzyjne, niewiele różnią się między sobą w wypowiedziach wielu ekspertów. Na przykład dr Wojciech Szymborski – politolog UTP Bydgoszcz - oceniał ilość wyznawców Allaha w Europie na 30-35 mln.
Najwięcej muzułmanów w Unii Europejskiej mieszka w dwóch krajach: we Francji, gdzie stanowią 7,5 proc. (ok. 4,7 mln osób, najwięcej z z Algierii, Maroka i Tunezji) oraz w Niemczech – gdzie jest ich 4,8 proc. społeczeństwa (ok. 5,8 mln, z głównych kierunków: Kosowo, Bośnia i Hercegowina, Irak, Maroko oraz Turcja). Na trzecim miejscu jest Wielka Brytania – ok. 3 mln, zaś procentowo najwięcej muzułmanów jest w Bułgarii bo ok. 13% - czyli jeden milion.
Dla porównania w Polsce wyznawców islamu jest według różnych szacunków od 15 do 25 tys., co stanowi mniej niż 0,1 proc. ludności naszego kraju (czyli jeden promil).
Na czym należy się oprzeć szacując przyrost liczby wyznawców Proroka w Europie na najbliższe lata? Czynniki takie są trzy:
- dalszy napływ nowych imigrantów (nazywanych także „uchodźcami”, chociaż uchodźcy nie stanowią nawet 20% przybyszów) – napływ, który na pewno nie będzie zastopowany
- wzrost liczby spowodowany tzw. „humanitarnym łączeniem rodzin”, a trzeba pamiętać, że muzułmanom wolno mieć po 2-3, a nawet cztery żony (zezwala na to Koran)
- większa rozrodczość w rodzinach muzułmańskich (poziom płodności wynosi 3,1 dziecka na kobietę, u chrześcijan – 2,1)
Szacuje się, że w roku 2050 – bez dynamicznego przyrostu populacji muzułmańskiej – ludność Europy zmniejszyłaby się z aktualnego poziomu 520 milionów do 480 milionów, przy tzw. „zerowej migracji”, niemożliwej nawet do wyobrażenia po szumnym zaproszeniu imigrantów przez „Mateczkę Merkel”. Przy bardziej realnym założeniu „wysokiej migracji” szacuje się, iż ludność Europy wzrośnie do 538 milionów. Z czego (uwaga!) 75 milionów to będą wyznawcy Allacha. I przy tym scenariuszu Niemcy w roku 2050 będą posiadały najwięcej muzułmanów – ok. 17 milionów, czyli prawie 20%, co oznacza, że co piąty mieszkaniec będzie Niemcem tylko z nazwy.
Muzułmanie są młodsi niż pozostali Europejczycy. Siedem lat temu średni wiek mieszkającego w Europie muzułmanina wynosił 32 lata. Czyli osiem lat mniej niż europejska średnia (40 lat). Wyjaśnieniem tego zjawiska jest fakt, iż w rodzinach muzułmańskich rodzi się wiele dzieci i to one obniżają statystyczny wiek.
Chrześcijanie są największą grupą religijną na świecie, liczącą 2,2 mld wiernych i stanowiącą 32 proc. światowej populacji. Muzułmanie zajmują drugą pozycję - 1,6 mld wiernych (23 proc.).
Trzecią największą grupę stanowią wyznawcy hinduizmu - 1 mld (15 proc.), następnie buddyści – 500 mln (7 proc.) i Żydzi - 14 mln (0,2 proc).
„Pod względem liczby muzułmanie pozostają mniejszością w zachodnim świecie, jednak wskaźniki demograficzne świadczą o tym, że sytuacja w krótkim czasie może radykalnie się zmienić.” – pisze Canadafreepress. Wskaźniki demograficzne - czyli wysoka płodność w rodzinach muzułmańskich.
Asymilacja ludności muzułmańskiej w krajach Zachodu jest bardzo niewielka. Stworzone religijne getta robią wrażenie samowystarczalności, która nie zmusza do wyjścia poza ich obręb, gdzie byłoby się zobligowanym przynajmniej do używania języka tubylców.
Podobna sytuacja,co do braku asymilacji z rdzenną ludnością tubylczą (zachowując wszelkie proporcje), istniała przez kilkaset lat w Polsce, dokąd z całej Europy ściągali Żydzi. Na tle innych państw nasz kraj był na tyle pozytywnie postrzegany, m.in. przez swoją ogromną tolerancję dla przybyszów, że przyciągał wielkie ilości ludzi wyznania Mojżeszowego, wyganiane z innych krajów Europy. Tworzenie i zamykanie się w swoich gettach skutkowało m.in. tym, że języka polskiego (a więc języka gospodarzy) nie znało ok. 85% społeczności żydowskiej. Do życia wystarczała znajomość języka jidysz, którym posługiwano się między sobą w getcie.
Jeśli wysoki napływ imigrantów trwałby do 2050 roku, ich udział np. w społeczeństwie szwedzkim wzrósłby do 30,6 proc. A oto opinie na temat „islamizacji” Szwecji przedstawione przez ekspertów:
“Obawiam się, że to koniec dobrze zorganizowanego, spokojnego i egalitarnego społeczeństwa Szwecji, jakie znamy z przeszłości. Nie będę zdziwiony jeśli wkrótce wybuchnie tam wojna domowa. W niektórych miejscach można uznać, że już wybuchła” – ocenia ekspert ONZ ds. sytuacji kryzysowych Johan Patrik Engellau, zresztą kawaler najwyższego szwedzkiego Orderu Serafinów.
Podobnego zdania jest Magnus Ranstorp, analityk ds. terroryzmu Szwedzkiej Akademii Obrony Narodowej. “Na niektórych obszarach ekstremiści przejęli kontrolę. Zagrożone są podstawowe normy sprawiedliwości i spokoju społecznego. Policja się rozpada i jest coraz gorzej. W Szwecji mamy do czynienia z katastrofą” – napisał w raporcie.
“W części dzielnic Sztokholmu panuje bezprawie. System prawny, filar każdego państwa demokratycznego, zawala się” – stwierdza jeden z szefów policji Lars Alversjø. Portal 10News pisze, że całe wielkie obszary państwa znalazły się pod kontrolą uzbrojonych islamskich milicji i gangów.
Wysoka płodność muzułmanów skutkuje tym, że w wielu przedszkolach i szkołach większość dzieci to ich potomstwo. Na tym najniższym szczeblu samorządowym potrafią (a gwarantuje im to państwo) – korzystać z przysługującego im prawa i tym sposobem rugować z powierzchni życia istniejące tubylcze zwyczaje i obyczaje.
Islam w środku świeckiego europejskiego społeczeństwa brytyjskiego buduje religijne getta, a nawet, jak się okazuje, przejmuje niektóre państwowe instytucje.
Otóż okazało się, że radykalni muzułmanie po cichu chcieli zmienić kilka szkół państwowych w Birmingham w islamskie szkoły wyznaniowe: eliminowali niektóre tematy zajęć, (choćby teorię ewolucji), próbowali segregować uczniów. Potępiono także w jednej z tych szkół odmowę przez lokalne władze budowy pływalni z osobnymi basenami dla mężczyzn i kobiet. Taka agitacja w środku Wysp Brytyjskich wydaje się absurdalna. Ale jest faktem.
Niektóre ze szkół eliminowały nawet nauczycieli innych tradycji wyznaniowych - kadra nauczycielka stała się niemal monowyznaniowa. - Doszło do przekształcenia tych szkół w szkoły muzułmańskie w wersji ortodoksyjnej - pisze dziś londyński „The Times”.
W Wielkiej Brytanii liczebność muzułmanów regularnie uczęszczających do meczetu już dawno przewyższyła liczbę parafian Kościoła Anglikańskiego. W zeszłym roku imię Muhammed stało się najpopularniejszym imieniem wśród nowo-narodzonych dzieci, przewyższając popularnością imiona Jack i Harry.
We Francji w ciągu ostatnich kilku dekad zostało wybudowanych więcej meczetów niż kościołów katolickich, a na południu Francji meczetów już jest więcej niż kościołów. Najpopularniejszym podwójnym „francuskim” imieniem jest Muhammad-Amin, za którym plasują się według popularności Jean-Baptist, Pierre-Louis i Mohammad-Ali.
W Belgii 50% nowo-narodzonych dzieci to muzułmanie, od dawna pustoszejące kościoły są aktywnie zamieniane w meczety. Najpopularniejszym imieniem także jest Mohammed i spośród 7 topowych imion na oddziałach położniczych 6 pozycji zajmują imiona muzułmańskie.
Około 1/4 mieszkańców Amsterdamu, Rotterdamu i Marsylii stanowią muzułmanie tak jak i 1/5 mieszkańców Sztokholmu. W miastach Utrecht, Haga, Amsterdam, Rotterdam Mohammed także jest najpopularniejszym imieniem wśród dzieci.
Jeśli uwzględnić wszystkie kategorie wiekowe obywateli, to muzułmanie jeszcze stanowią mniejszość, jednak wśród dorastającego pokolenia już stanowią większość. W każdym razie nazwanie kulturową i dominującą większością rdzennych mieszkańców jest bardzo trudne.
W sondażu przeprowadzonym dla "Spiegla" 34 proc. respondentów oceniło, że kraj wszedł w fazę islamizacji.
Przedstawione dane mogą zatrważać zważywszy na siłę polityczną jaką stanowić może ta mniejszość. Wiadome jest, że w wyborach już teraz startują partie muzułmańskie, a ich pełne poparcie mogłoby doprowadzić nawet do zwycięstwa, szczególnie w samorządach lokalnych.
Reasumując: oczywiste jest, że nie da się przewidzieć wszystkiego o przyszłości, jednak ten niewielki fragmencik rzeczywistości w ogólnych zarysach może właśnie tak wyglądać jak przedstawiłem. I nie ma co się zżymać. I złorzeczyć. Taka jest nasza przyszłość. To jeszcze nie będzie przyszłość (chyba!) naszych dzieci – ale wnuki …
Wnukom już dzisiaj należy wyjaśniać, by powolutku przystosowywali się do nowej, świetlanej, islamskiej przyszłości...
Marian „Wernyhora” Zdankowski
Skomentuj
Komentuj jako gość