Czy Trump przyłączył się do Partii Wojny?
- Szczegóły
- Opublikowano: wtorek, 18 kwiecień 2017 12:37
- Patrick J. Buchanan
Zgodnie z wcześniejszą obietnicą po raz kolejny zamieszczam głos zza oceanu. Skoro polski minister SZ Waszczykowski zadeklarował chęć udziału wojsk polskich w wojnie domowej w Syrii, może warto wiedzieć co o tej wojnie myślą sami Amerykanie.
Adam Kowalczyk
Czy Trump przyłączył się do Partii Wojny?
Patrick J. Buchanan
Poprzez wystrzelenie pięciu tuzinów pocisków manewrujących Tomahawk na polu bitwy, nasz „Najpierw Ameryka” prezydent być może wplątał nas w następną wojnę na Bliskim Wschodzie, w wojnę w której nasi rodacy nie chcą walczyć.
Jak dotąd Baszszar al-Asad nie wygląda na przestraszonego. Ignorując ataki, buntowniczo powrócił do bombardowania rebeliantów z tej samej bazy lotniczej Sharyat, która została zbombardowana przez amerykańskie rakiety.
Trump „nie poprzestanie na tym”, ostrzegł ambasador przy ONZ Nikki Haley w niedzielę. ”Jeśli on potrzebuje dostać więcej, dostanie”.
Jeśli Trump nie spełni swoich gróźb, oklaskujący go teraz jastrzębie, zaczną go wyśmiewać tak jak Obamę.
Lecz jeśli on bije w bębny wojenne Johna McCaina, Lindseya Grahama i Marco Rubia i rozkaże zniszczyć syryjskie siły powietrzne, my możemy znaleźć się w wojnie nie tylko z ISIS i Al-Ka’idą, lecz też z Syrią, Rosją, Iranem i Hezbollahem.
Wojna w Syrii może pochłonąć prezydenturę Trumpa.
Czy jesteśmy na to gotowi? Jak możemy wygrać taką wojnę bez powołania wielkiej armii i posłania jej na Bliski Wschód?
Następny problem: atak Trumpa był niezgodny z konstytucją. Asad nie zaatakował nas ani nam nie groził, i Kongres, jedyny uprawniony do zatwierdzenia wojny z Syrią, nigdy tego nie zrobił.
W rzeczywistości Kongres odmówił prezydentowi Obamie na to zgody w 2013 roku.
Co sobie Trump myślał? Tu jest jego uzasadnienie strategiczne:
„Kiedy zabiłeś niewinne dzieci - maleńkie dzieci – gazem chemicznym… to przekracza wiele, wiele linii, poza czerwoną linią. Więc powiem ci, ten wczorajszy atak na dzieci zrobił na mnie wielkie wrażenie… moje nastawienie do Syrii i Asada zmieniło się bardzo.”
Dwa dni później, Trump był ciągle rozemocjonowany: „Śliczne małe dzieci zostały okrutnie zamordowane w tym barbarzyńskim ataku. Żadne Boże dziecko nigdy nie powinno cierpieć takiego horroru.”
Teraz ten atak był okropieństwem, zbrodnią wojenną, i zdjęcia jego małych ofiar rozdzierają serca. Ale 400 tys. ludzi zginęło w wojnie domowej w Syrii, wśród nich tysiące dzieci i niemowląt.
Czy były one zabite przez siły Asada? Z pewnością, lecz także przez amerykańskie, rosyjskie, izraelskie i tureckie samoloty i drony – i przez Kurdów, Irańczyków, Hezbollah, Al-Kaidę, ISIS, rebeliantów wspieranych przez Stany Zjednoczone i milicję szyicką.
Asad zwalcza powstańców i dżihadystów, którzy mogą zmasakrować jego alawickich braci i syryjskich chrześcijan tak jak zmasakrowali ich w Egipcie w czasie Niedzieli Palmowej. Dlaczego Asad jest bardziej odpowiedzialny za wszystkie te ofiary w Syrii niż ci walczący żeby go obalić i zabić?
Czy jesteśmy pewni, że Asad osobiście wydał rozkaz zaatakowania gazem cywilów?
To nie ma sensu. Dlaczego miałby Asad, który wygrywa wojnę i miał powiedziane, że Stany Zjednoczone już nie żądają jego usunięcia, rozkazać użycie gazu paralityczno-drgawkowego przeciwko dzieciom, mając pewność rozpalenia amerykańskiej wściekłości, bez żadnej militarnej korzyści?
Podobnie jak atak gazowy w 2013, który był prowokacją w celu wpędzenia Ameryki na oślep w syryjską wojnę domową.
I, jak w większości wojen, pierwsze strzały wywołały głośną owację. Ale jeśli prezydent rzucił się z neokonami i Partią Wojny, i my też jesteśmy strącani w bliskowschodni wir, Trump powinien wiedzieć, że wielu z nas, którzy pomogli mu w nominacji i wyborze – żeby trzymał nas daleko od niepotrzebnych wojen – może go już nie popierać.
My nie mamy żadnych żywotnych interesów w Syrii. To jest sprawa tych co uważają, że warto za to umierać.
Dla ISIS jest to marzenie o kalifacie. Dla Al-Kaidy jest to wyrzucenie krzyżowców z Dar al-Islam. Turkom, jak zwykle, chodzi o Kurdów.
Dla Asada jest to wojna o przetrwanie jego i jego reżimu. Dla Putina jest to sprawa utrzymania pozycji Rosji jako mocarstwa i niedopuszczenia do utraty jego ostatniej bazy na Morzu Śródziemnym. Iranowi chodzi o zabezpieczenie lądowego połączenia z jego szyickim sojusznikiem Hezbollahem. Dla Hezbollahu jest to sprawa niedopuszczenia od odcięcia od świata szyickiego i izolacji w Libanie.
Ponieważ każdy ma życiowe interesy w Syrii, wszyscy zainwestowali w ten konflikt więcej krwi niż my.
A jeśli pójdziemy na wojnę w Syrii o co będziemy walczyli?
O nowy porządek świata? Demokrację? Rozdział religii i państwa? Różnorodność? Wolność słowa dla muzułmańskich heretyków? Prawa LGBT?
W 2013 roku wielka ogólnonarodowa koalicja zebrała się razem żeby zmusić Kongres do odmówienia Barackowi Obamie zgody na posłanie nas na wojnę do Syrii.
Znowu jesteśmy na tej barykadzie. Poświąteczne starcie w Kongresie dotyczy tej samej kwestii: Czy prezydent ma prawo do wciągnięcia nas w wojnę przeciwko Asadowi i jego sojusznikom w Syrii?
Jeżeli, po Afganistanie, Iraku, Libii i Jemenie, nie chcemy udziału Ameryki w jeszcze jednej bliskowschodniej wojnie, trzeba zatrzymać się zanim Partia Wojny nas w to wciągnie. Czas na to jest teraz.
Patrick J. Buchanan http://buchanan.org/blog/
tłum. Adam Kowalczyk
Facet robi show aby uciec do Brukseli?