W ostatniej części zbadamy drugi wątek z opowieści Władysławy Winiarskiej i Zofii Daniszewskiej, przyjaciółek z BGŻ. Panie twierdzą, że Winiarska odbierała w stanie wojennym ulotki od ks. Juliana Żołnierkiewicza. Następnie przynosiła je do BGŻ. W tym miejscu opowieści obu pań nieco się różnią.
Daniszewska twierdzi, że następnie ulotki przepisywała przez kalki maszynistka Maria. W opowieści Winiarskiej ulotki były powielane w banku na powielaczu lub kserowane. Następnie zanosiły je do bufetu KW PZPR, do którego chodziły na śniadania oraz zostawiały w toalecie budynku partii, a także rozrzucały po ulicach Olsztyna i w sklepach.
Część ulotek miała Winiarska przekazywać po mszach w kościele NSPJ Janowi Maluchnikowi z OZOS-u. Takich spotkań miało być trzysta. Ale ulotki panie miały także wkładać do wyciągów bankowych wysyłanych do zakładów, których konta prowadził BGŻ oraz wieszać na tablicy ogłoszeń!
CZY śp. ks. JULIAN ŻOŁNIERKIEWICZ KOLPORTOWAŁ PRASĘ PODZIEMNĄ?
Twierdzenie, iż ks. Żołnierkiewicz prowadził kolportaż wydawnictw podziemnych negują wszyscy, którzy zajmowali się drukiem i kolportażem w stanie wojennym oraz historycy. Gdyby tak było, to po co Winiarska miałaby odbierać ulotki od księdza, by zaraz po Mszy przekazywać je Maluchnikowi? Przecież wszyscy działacze od razu po Mszy szliby na plebanię, by zaopatrzyć się w „bibułę”. Każdy, kto pamięta realia stanu wojennego wie, że to absurd. SB taki punkt kolportażu natychmiast by zlikwidowała, a księdza aresztowała. Ks. Żołnierkiewicz był pod stałą obserwacją SB.
Odwołam się jeszcze do książki Andrzeja Kopiczko i śp. Juliana Żołnierkiewicza pt. „Dzieje kościoła i parafii NSPJ w Olsztynie. 1903-2003”. Czytamy tam, że „Po ogłoszeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku odbywały się nieformalne spotkania w domu parafialnym ze związkowcami, organizowano pomoc materialną dla internowanych i ich rodzin”. Proboszcz parafii, kapelan olsztyńskiej „S” organizował pomoc dla rodzin internowanych a nie kolportaż ulotek. W każdą drugą niedzielę miesiąca o godz. 17.00 odprawiana była w NSPJ Msza za Ojczyznę. Od siebie dodam, że oprócz związkowców udział w niej brali esbecy i ich konfidenci, toteż próba przekazywania sobie w kościele czy po Mszy ulotek i pism podziemnych nie uszłaby ich uwadze.
Jak naprawdę wyglądał kolportaż i kto go prowadził wiemy dzisiaj dokładnie. Architekt Tadeusz Adamski, który jako pierwszy wraz z Kazimierzem Wośkiem zaraz po ogłoszeniu stanu wojennego uruchomił w Olsztynie druk „Rezonansu”, nigdy nie przekazywał go z ręki do ręki. Zorganizował na mieście kilka tzw „martwych skrzynek”, m.in. w dziupli drzewa w Parku Miejskim, w których umieszczano pismo. Przychodzili po niego kolporterzy i po zostawionym znaku wiedzieli, czy skrzynka jest pełna. Dzięki temu SB nie mogła namierzyć miejsc, w których odbywał się druk, mimo że od razu wiedzieli, kto zaraz po 13 grudnia wznowił wydawanie „Rezonansu” od swojej konfidentki, sekretarki ZR „S” Jadwigi Borkowskiej. Borkowska bezbłędnie podała Kazimierza Wośka i Janusza Śliwińskiego, pracowników ZR „S”. Jedynie drukarnia w gospodarstwie państwa Szuliów w Gutkowie założona przez Bogdana Bachmurę wpadła w kwietniu 1983 roku przez donos. Natomiast SB szybko ustalała i aresztowała kolejne grupy kolporterów w olsztyńskich zakładach pracy. W każdym zakładzie SB miała co najmniej 2 konfidentów.
CZY W BGŻ POWIELANO ULOTKI?
Co do możliwości powielania czy też kserowania w banku ulotek w stanie wojennym, poprosiłem o opinię Jerzego Zadrogę, który przez 20 lat pracował w Oddziale NBP w Olsztynie (w gmachu NBP pomieszczenia wynajmował BGŻ). Zadroga zatrudnił się w NBP przed stanem wojennym. Po 1989 roku był delegatem olsztyńskich banków do Zarządu Regionu „S”. Zadroga kojarzy Winiarską z bankowego korytarza, ale nigdy nie słyszał o jej działalności związkowej, nigdy nie otrzymał ani od niej, ani od nikogo innego w banku żadnej ulotki. Gdyby takie ulotki pojawiły się w banku, zwłaszcza na tablicy ogłoszeń, musiałaby wzbudzić natychmiastową reakcję dyrekcji.
- Hala maszyn z urządzeniami kopiującymi była stanie wojennym pod ścisłym nadzorem – tłumaczy mi Zadroga ówczesne bankowe realia. - Wejść mogła tam tylko osoba uprawniona i była rozliczana z każdej kartki. Pamiętaj, że w bankach była straż pod bronią.
O opinię w kwestii kolportażu ulotek poprzez dołączanie ich do wyciągów bankowych poprosiłem Danutę Gulko, absolwentkę SGPiS, która w latach 1976-83 była kierowniczką działu finansowego w OZGrafie. W stanie wojennym wyniosła z drukarni czcionki i farbę, które posłużyły do druku biuletynu „S”. Przed drugą rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych zorganizowała wraz z innymi działaczami „S” kolportaż ulotek na terenie OZGrafu, wzywających do udziału 31 sierpnia 1982 roku do pochodu ulicami Olsztyna. SB natychmiast dowiedziała się o ulotkach i dokonała rewizji w szafkach pracowniczych, zatrzymała osoby, u których znaleziono ulotki i w ten sposób ustaliła organizatorów. Danuta Gulko została skazana na 3,5 roku więzienia, Irena Michalska i Roman Brysiak na 3 lata, a Barbara Nowak, Janina Sidor i Halina Pietkiewicz zostały internowane,
- Wyciągi bankowe trafiały do sekretariatu, tak jak cała korespondencja – tłumaczy Gulko obieg dokumentów w zakładach pracy. - Tam otwierała je sekretarka i dekretowała. Gdyby zobaczyła ulotki, natychmiast zawiadomiłaby dyrektora. Załóżmy jednak, że najpierw Cenzura (w stanie wojennym listy przechodziły kontrolę), a następnie sekretarka, by tych ulotek nie zauważyła i wyciągi trafiłby do mnie na biurko. Potraktowałabym to jako esbecką prowokację i natychmiast pokazała sekretarce dyrektora, bo nikt w taki sposób nie kolportował ulotek. Na drugi dzień esbecja już by była w banku, z którego te ulotki wyszły. A już wywieszanie ulotek na zakładowej tablicy ogłoszeń, to jakaś totalna bzdura! Natychmiast w takim zakładzie pojawiłaby się esbecja.
- Pani Daniszewska twierdzi, że przepisywały ulotki na maszynach w banku – relacjonuję.
- To brzmi niepoważnie – ocenia Danuta Gulko. - Nikt nie pisał ulotek na służbowej maszynie. SB szybko by ustaliła, na jakiej to maszynie, w jakim zakładzie pisano ulotkę. Każdy, kto działał w podziemiu o tym wiedział, że SB ma kopie czcionek z każdej służbowej maszyny do pisania. Każda maszyna miała swoje unikalne czcionki, które były rozpoznawalne jak linie papilarne. Dlatego my pisaliśmy ulotki na prywatnej, zdezelowanej maszynie, którą zdobyła śp. Baśka Nowak.
- Pani Winiarska twierdzi, że kontaktowała się z śp. Grażyną Langowską? - relacjonuję dalej (śp. Grażyna Langowska, polonistka, członkini Prezydium ZR „S”, skazana na 1,5 roku, później wyrok zmieniono na 9 miesięcy w zawieszeniu, za sporządzenie 13 XII 1981 roku ulotki-protestu przeciwko ogłoszeniu stanu wojennego, kolportowanej w Olsztynie. Po wyjściu z aresztu kolporterka prasy podziemnej, m.in. „Rezonansu”, uczestniczka nieformalnych spotkań działaczy opozycji).
- To jest niemożliwe, gdyż ja po wyjściu z więzienia niemal u Grażyny mieszkałam i nigdy tam nie zjawiła się taka osoba – odpowiada Danuta Gulko. - Działałam w kolportażu do końca i nigdy nie słyszałam o paniach Winiarskiej i Daniszewskiej. Opozycja w Olsztynie była bardzo wąska, każdy się o każdego otarł.
- Pierwszy raz spotkałam się z Winiarską w 1989 roku, kiedy odtwarzaliśmy Zarząd Regionu „S” – tłumaczy Gulko. - Jeździliśmy z Wieśkiem Bryckim i Andrzejem Smolińskim po przedsiębiorstwach zakładać komisje „S”. Ja byłam skarbnikiem. Powiedziałam im, że nie mogę jeździć i rozmawiać z dyrektorami, i jednocześnie prowadzić kasę. Trzeba zatrudnić księgową. I wtedy Smoliński przyprowadził Winiarską. To, że ta pani nie prowadziła w latach 80. działalności, nie mam żadnej wątpliwości. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek w Zarządzie Regionu po 1989 roku była mowa o działalności tej osoby w stanie wojennym. Po zatrudnieniu jej w Zarządzie też tylko zajmowała się księgowością, niczym więcej.
CZY JAN MALUCHNIK ODBIERAŁ ULOTKI OD WINIARSKIEJ?
Przejdźmy do osoby Jana Maluchnika z OZOS-u. Winiarska powiedziała, że ulotki miała otrzymywać od Jana Maluchnika i Wiesława Sasina z OZOS-u, natomiast Radzie Konsultacyjnej, że to ona przekazywała ulotki Maluchnikowi z trzysta razy!
Jan Maluchnik to emerytowany pracownik OZOS-u. W żadnych relacjach dotyczących stanu wojennego nie pojawia się jego nazwisko, jako kolportera. Nie wspominał o nim śp. Wiesław Sasin, który w OZOS-ie zorganizował zbiórkę pieniędzy na internowanych i kolportaż pism podziemnych. Najpierw odbierał pisma od nauczyciela z Lamkowa Bogdana Kłosińskiego, później od „pani z ul. Polnej” (nie była to Winiarska, ona mieszkała w innej części Olsztyna), następnie od Sławomira Olka i Bogdana Bachmury. Pisma umieszczał w OZOS-ie w hydrantach i stamtąd odbierali je kolporterzy, rozprowadzając ulotki po szafkach pracowniczych na swoich wydziałach. W 1983 roku Sasin wpadł w ręce SB. Wcześniej, bo w 1982 roku, wpadli inni pracownicy OZOS-u, Piotr Bączyk, Andrzej Stefański i Jerzy Raczkowski.
Również Andrzej Smoliński z OZOS-u (przewodniczący KZ „S” OZOS-u po reaktywacji związku w 1989 roku, a następnie w latach 90. przewodniczący ZR „S” w Olsztynie), który w stanie wojennym organizował zbiórkę pieniędzy na internowanych i zajmował się kolportażem, nigdy nie zetknął się z Maluchnikiem.
Jan Maluchnik w rozmowie ze mną powiedział, iż odebrał „ze dwa razy” ulotki w stanie wojennym od Winiarskiej i Daniszewskiej. - W stanie wojennym spotkaliśmy się po Mszy w kościele Serca Jezusowego. One też należały do tej parafii, bo ja wtedy mieszkałem na Kościuszki. One zawsze były razem. Wtedy ja nie znałem ich nazwisk. One brały te ulotki od Andrzeja Gierczaka, to były ulotki z Gdańska i Katowic. Przekazałem je przewodniczącemu koła wydziałowego na wydziale mechanicznym śp. Mirosławowi Matyńce. Wziąłem od nich te ulotki może z dwa razy, bo miałem przez te ulotki problem. Zdjęli mnie z listy na przydział mieszkania. Chodziłem do komisarza na rozmowę i mnie przywrócił.
Jan Maluchnik nie ubiegał się o status kombatanta.
Mirosław Matyńka nie żyje. Jak napisałem w II części drukarnia miała działać w domu Andrzeja Gierczaka od 1987 roku, a nie w stanie wojennym. Andrzej Gierczak zaprzecza, by zajmował się kolportażem wydawnictw podziemnych i do 1989 roku nie wiedział o istnieniu Winiarskiej. Winiarska i Daniszewska raz twierdzą, że ulotki miały od Gierczaka, raz, że od maszynisty Michała Kwiatkowskiego, a raz, że od ks. Juliana Żołnierkiewicza.
Zapytałem jeszcze Annę Niszczak o Jana Maluchnika, skazaną na więzienie za współudział w organizacji strajku w OZOS-ie 13 grudnia 1981 roku. Po wyjściu kontynuowała działalność podziemną, w tym kolporterską.
- Nigdy nie słyszałam o Janku Maluchniku, że coś robił w stanie wojennym – mówi Niszczak. - Po 1989 roku uczestniczyłam w dziesiątkach uroczystości związanych ze stanem wojennym. Nigdy we wspomnieniach nie padło jego nazwisko. Uczestniczyłam też wielokrotnie w wyborach do KZ „S w OZOS-ie i do Zarządu Regionu „S”. Startujący do funkcji kandydaci podkreślali swoją działalność podziemną, jeśli taką prowadzili. Jan Maluchnik nigdy takiej działalności nie podawał.
Także w wydanej w 2020 roku książce pt. „Solidarność w OZOS „Stomil”/Michelin w latach 1980-2020”, autor Kazimierz Wosiek charakteryzując Jana Maluchnika, jako kandydata na przewodniczącego KZ „S” w wyborach w 1991 roku, napisał jedynie: „W Solidarności od 1980 roku, w ostatnich 2 latach członek KZ. Nie należał do żadnych partii politycznych”.
CO ROBIŁ W STANIE WOJENNYM śp. STANISŁAW MACKIEWICZ?
W czwartek 7 stycznia 2021 roku pożegnaliśmy na cmentarzu przy ul. Poprzecznej w Olsztynie Stanisława Mackiewicza, zmarłego 23 grudnia 2020 roku wiceprzewodniczącego ZR „S” z 1981 roku. Żegnała go garstka pozostałych przy życiu weteranów „S”. Wśród nich nie było Władysławy Winiarskiej. Staszek Mackiewicz był jej ważnym świadkiem. W pierwszym oświadczeniu z 12 września 2017 roku napisał: „W. Winiarska w stanie wojennym kontaktowała się ze mną i kolportowała ulotki”. Kolejne oświadczenie z datą 30 listopada 2018 roku, jest znacznie obszerniejsze. Czytamy w nim:
„Była mi znana od 13 grudnia 1981 do 4 czerwca 1989 jako osoba prowadząca działalność w opozycji antykomunistycznej. Kontaktowała się z Bryckim, Maluchnikiem, Cynalewską, Langowską, Śmiglewskim i Mackiewiczem. Zaangażowana w pomoc rodzinom internowanych Kolportowała pisma do Szczytna i Dobrego Miasta oraz obserwowała budynek KW PZPR. Winiarska organizowała nielegalne zebrania raz w miesiącu u Daniszewskiej i Malinowskiej, i w kościele Serca Jezusowego. Na zebraniach przekazywała ustalenia jakie zapadły podczas zebrań Tymczasowego Zarządu Regionu „S” w Olsztynie, którego Mackiewicz był członkiem”.
O Wiesławie Bryckim, Lechu Śmiglewskim napisałem w II części. Śmiglewski całkowicie zaprzeczył słowom Winiarskiej. Nie żyją, Lena Cynalewska, która w latach 80. była skarbnikiem podziemnej „S” oraz Grażyna Langowska. Natomiast żyją Danuta Gulko i Anna Niszczak, które po wyjściu z więzienia ściśle współpracowały z Grażyną i Ryszardem Langowskimi i stanowczo twierdzą, że nie była im znana Władysława Winiarska.
Stanisław Mackiewicz został internowany 13 grudnia, wyszedł w marcu 1982 roku i 12 stycznia 1983 roku wyemigrował do USA. Nie był członkiem TZR „S” w stanie wojennym. Powrócił do Olsztyna dopiero po 2010 roku. Zmarł 23 grudnia 2020 roku. Na szczęście pozostawił po sobie 3 artykuły wspomnieniowe. Jedno ukazało się książce Zenona Złakowskiego wydanej w 2020 roku, pt. „Solidarność olsztyńska w latach 1980-1989. Wspomnienia”, i dwa w „Debacie” (pierwsze ukazało się w grudniu 2016 roku, a drugie w sierpniu 2017 roku). Ani słowem nie wspomina w nich o podjęciu działalności po wyjściu z internowania, nie mówiąc o kontakcie z Winiarską i Daniszewską. W „Debacie” z grudnia 2016 roku napisał:
„Opuściłem Zakład Karny w Iławie 29 kwietnia 1982 roku. 30 kwietnia musiałem stawić się w KW MO w Olsztynie. Przed budynkiem uzbrojeni milicjanci strzegący wejścia do niebieskiego raju. Przywitał mnie znajomy porucznik z ZK w Iławie. Informacja o stanie wojennym, zawieszeniu działalności związkowej itp. W następnym dniu mam stawić się w zakładzie pracy tj. SPOMASZU w gabinecie dyr. Jerzego Chrzanowskiego (stary komuch, innych już nie było). Ogólna informacja o stanie wojennym, zarządzającym zakładem komisarzem wojskowym. Podobne nauki jak udzielane przez SB. Dyrektor ostrzegł, że nie powinienem kontaktować się z załogą, bo będę miał kłopoty i nie powinienem opuszczać biurowca. Czyli co? Więzienie w zakładzie. Otrzymuję następne wezwanie do stawienia się w KW MO w sprawie urzędowej. Esbek przedstawił się jako kapitan. Poprosiłem o nazwisko. Odpowiedział: i tak ci to nic nie da (miał rację). Zaczęły się konkretne groźby pod adresem rodziny i mojej. Powiedział między innymi: my wiemy jakim samochodem jeździsz, do jakiej szkoły uczęszcza twoja córka, a o wypadek nietrudno. Prowokująco rzucił we mnie moim dowodem osobistym. Zachowałem spokój. Za moim krzesłem stał rosły milicjant.
Obyło się bez pałowania. Mam stawić się w KW MO za dwa tygodnie. Wita mnie znajomy porucznik z Iławy. Szyba odblaskowa w ścianie. Chyba drugie piętro. Podchodzi do okna. Pokazuje spacerujących więźniów w pasiakach. Ostrzegł, że jeżeli podejmę działalność związkową będę spacerował tak jak oni. W pasiaku, ale z kryminalnym wyrokiem, nie jako internowany. Pomimo to spotykam się w zakładzie z kolegami z ,,Solidarności”. Następnego dnia esbecy przyjeżdżają do zakładu. Sekretarka dzwoni do mnie, że mam się zgłosić do dyrektora. Masz wizytę „kolesiów” – mówi. Biorę od szefa służbową przepustkę na wszelki wypadek (cholera wie dokąd mnie wywiozą). Zawieźli mnie do KW MO. Znowu siedzę. Profilaktyczne rozmowy o niczym. Ciągła inwigilacja, zmiękczanie pacjenta, zastraszenie i policyjny nadzór”.
Jak taki człowiek, inwigilowany na każdym kroku, mógł zainicjować jakieś działania w podziemiu? Ci, którzy takie działania podjęli unikali z działaczami, którzy wyszli z internowania jakichkolwiek kontaktów, mając świadomość, że są śledzeni. Mackiewicz był po wyjściu zaszczuty. Nie tylko on. Działacze „S” w b. woj. olsztyńskim byli najbardziej prześladowani. Świadczy o tym najwyższy odsetek w kraju internowanych i represjonowanych w stanie wojennym w stosunku do liczby członków związku. Płk Kazimierz Dudek, szef KW MO w Olsztynie w pełni zasłużył na szlify generalskie w 1987 roku i na policyjną asystę honorową na pogrzebie w 2012 roku za rządów PO, PSL.
Represje wobec działaczy „S” nie ustały po ich wyjściu z internowania. Wielu członków ZR „S” nie wytrzymało prześladowań i emigrowało. Stanisław Mackiewicz był jednym, z pierwszych, wyemigrował z rodziną do USA. Do 1985 roku płk Dudek praktycznie rozbił opozycję w Olsztynie, kolporterzy w zakładach pracy zostali rozpracowani i skazani. Ostatnim zrywem opozycji był 6 listopada 1985 roku pogrzeb studenta Marcina Antonowicza, którego znaleziono nieprzytomnego na ulicy, po tym jak zatrzymał go patrol ZOMO. Pogrzeb zgromadził kilkanaście tysięcy osób. Jedynie panie Winiarska i Daniszewska, jeśli im wierzyć, bez przeszkód od stanu wojennego do okrągłego stołu nieprzerwanie kolportowały pisma podziemne, nawet w budynku KW PZPR i nie zwróciły tym na siebie uwagi SB, którą stawiało na nogi pojawienie się w Olsztynie każdej ulotki.
TADEUSZ POŹNIAK NIE PODPISAŁ
Tadeusz Poźniak, to jedyny świadek, który nie uległ presji Winiarskiej i niczego jej nie podpisał. Był współzałożycielem i członkiem Komisji Uczelnianej „S” w ART, delegatem na I WZD „S”. Aresztowany 27 stycznia 1982 i skazany na 2,5 roku więzienia za organizację druku i kolportażu protestu przeciwko stanowi wojennemu. Zwolniony 14 marca 1983 roku. Wyemigrował do USA w czerwcu 1984 roku. Powrócił w 1995 roku.
- Pani Winiarska starała się o uwiarygodnienie jej działalności w Solidarności podziemnej – przekazał mi Poźniak. - Mówiła, że pracowała w ZR „S”, w zielonym wieżowcu na Dąbrowszczaków. Ona ma taki uprzejmy sposób wymuszania. „No przecież mnie pamiętasz, ja roznosiłam „Rezonans”. Ja jej w ogóle nie pamiętałem, ale skonsultowałem się jeszcze z historykami i odmówiłem tej pani podpisania oświadczenia.
ŚWIADEK „PAN JAN MILLER”
Do Jana Millera ze Szczytna miała Winiarska w stanie wojennym wozić ulotki pociągiem wraz z Zofią Daniszewską. Ciekawe, że Radzie Konsultacyjnej mówiła o nim „per pan”, gdy to jej brat. „A co to, wszyscy muszą o tym wiedzieć?!” – odparła, gdy zapytałem ją dlaczego ten fakt ukryła przed Radą.
- W stanie wojennym Władka dawała mi ulotki, rozrzucałem je na poczcie i w zakładzie, w którym pracowałem, w Fermie Lisów w Wiartlu pod Szczytnem – powiedział mi Jan Miller. - To się wydało i straciłem w 1982 roku pracę. Nie podali, że z tego powodu. Po tym, to już nie kolportowałem, bo byłem obserwowany.
Jan Miller w rozmowie ze mną stwierdził, że był członkiem MKZ „S” w Szczytnie w 1980 roku. W IPN jest kompletna teczka SB Operacyjnego Rozpracowania MKZ w Szczytnie, o kryptonimie „Enklawa”. Wymienione są nazwiska wszystkich działaczy funkcyjnych, jednak nie figuruje wśród nich Jan Miller. Niestety, prawie wszystkie te osoby już nie żyją. Z żyjących dotarłem do Wiesławy Enerlich, przewodniczącej KZ „S” w Lenpolu i Zbigniewa Maczana, organizatora „S” w „Unitrze-Unimie”, internowanym do 26 lutego 1982 roku. Nazwisko Jana Millera nic im nie mówi. Również historycy nie znaleźli żadnej wzmianki na jego temat.
ANDRZEJ SMOLIŃSKI: „To była moja sąsiadka”
Jedyną pewną, niepodważalną informacją na temat Władysławy Winiarskiej jest to, że 1 listopada 1989 roku została zatrudniona w Zarządzie Regionu „S” w Olsztynie, jako księgowa na ½ etatu i pracowała do 1997 roku. Następnie przeszła do SM „Pojezierze”. Do Zarządu Regionu przyprowadził ją wiceprzewodniczący Andrzej Smoliński, działacz „S” z OZOS-u. Zapytałem Andrzeja, skąd znał Winiarską?
- Była moją sąsiadką na Kolonii Mazurskiej, przez korytarz – wspomina Smoliński. - Młoda dziewczyna po szkole ekonomicznej, pracowała w BGŻ. Skarbnik Danka Gulko odchodziła z Zarządu, więc na jej miejsce potrzebowaliśmy księgowej – wyjaśnił Smoliński. - A że pracowała w banku, więc zapytałem, czy chciałaby u nas pracować? Zgodziła się. To wszystko.
- Czy słyszałeś, by w stanie wojennym prowadziła podziemną działalność?
- Wiem, o co ci chodzi. Ktoś mnie też o to pytał rok, czy 2 lata temu, ale ja już ci odpowiedziałem na to pytanie. Nic o niej więcej nie wiedziałem, poza tym, że była moją sąsiadką. Gdybym coś więcej wiedział na jej temat, to bym więcej powiedział. Znalazła się w Solidarności, bo ją zatrudniłem jako księgową. Według mojej wiedzy, to „S” w BGŻ powstała w okolicach 1992 roku, ale tam tylko kilka osób się zapisało. Zofia Daniszewska z tego banku często do Zarządu Regionu przychodziła, bo była w Komisji Rewizyjnej, ale to były lata 90. Czy ciebie to nie zastanowiło, że Winiarska nie powołała mnie na świadka?
- Oczywiście, że zastanowiło – odparłem.
- Bo ja nie mógłbym potwierdzić, że jej dawałem ulotki, czy ona mnie, bo tego nie było – podsumował Smoliński.
Czy WINIARSKA BYŁA W SOLIDARNOŚCI WALCZĄCEJ?
Jak to było z działalnością Władysławy Zofii Winiarskiej w „Solidarności Walczącej” Kornela Morawieckiego. Wszystko zaczęło się od wypowiedzi Winiarskiej dla Radia Olsztyn 5 grudnia i następnie wywiadu z nią 7 grudnia 2020 roku, jako sygnatariuszką „Protestu działaczek SW wobec Strajku Kobiet”. W tytule na stronie internetowej radia przedstawiono ją jako „działaczkę Solidarności Walczącej”. Dopiero w tekście napisano, że jest członkiem Stowarzyszenia „SW”.
Jak wyjaśniła mi Winiarska, najpierw została członkiem partii śp. Kornela Morawieckiego „Wolni i Solidarni”. Do partii wciągnąć miał ją jej brat Jan Miller (Miller potwierdził). Kornel powołał tę partię w 2016 roku, po tym, jak posłanka Małgorzata Zwiercan dokonała tzw. głosowania na dwie ręce, za co została usunięta z klubu Kukiz’15. Za nią z klubu odszedł też Kornel. Gorączkowo próbował założyć struktury w całej Polsce i brał do partii, kogo popadnie. Partia przestała istnieć wraz z jego śmiercią 30 września 2019 roku. - Wówczas zapisałam się do Stowarzyszenia „SW” – wyjaśnia Winiarska.
Rzecznik Stowarzyszenia, wybitny naukowiec i współtwórca „SW” we Wrocławiu prof. dr hab. Andrzej Kisielewicz poinformował mnie, że „Pani Winiarska nie jest członkiem Stowarzyszenia”. - Złożyła wniosek o przyjęcie – mówi prof. Kisielewicz. - Napisała w nim, że brała udział w demonstracjach, organizowała zebrania związkowców, żadnego konkretu, który można by zweryfikować oraz, że podziela ideały SW. Nic poza tym, co sama napisała, o niej nie wiemy. Wniosek nie został jeszcze rozpatrzony, więc pani Winiarska nie może przedstawiać się w mediach jako członkini Stowarzyszenia. Bycie członkiem stowarzyszenia nie znaczy, że ktoś działał w SW. My nikomu nie wystawiamy takich zaświadczeń.
PODSUMOWANIE
Władysława Winiarska od czasu odejścia z pracy w ZR „S” w 1997 roku nie przejawiała żadnego zainteresowania „S”. Dlatego przewodniczącą Koła Grodzkiego „S” w Olsztynie Annę Niszczak zaskoczył jej akces w 2018 roku. Również Wojciech Ciesielski, współzałożyciel „S” w woj. olsztyńskim, który jest na każdej uroczystości związanej z „S” i je dokumentuje mówi mi, że pojawiła się na rocznicy 13 grudnia dopiero w 2020 roku, na placu Solidarności. Przyszła ze swoją koleżanką Anną Bukowską, sekretarką olsztyńskiego PiS-u. - Bukowska zaatakowała mnie – mówi Ciesielski, członek Rady Konsultacyjnej przy wojewodzie, która negatywnie zaopiniowała wniosek Winiarskiej. - Pytała, czemu „czepiam się Władki?!”
- To w jaki sposób uzyskała status kombatanta, legitymację i znaczek za zasługi dla niepodległości i na kogo teraz się kreuje napawa mnie obrzydzeniem – skomentował Marek Jaskuła, członek Rady Konsultacyjnej. - Pal diabli 400 złotych od podatników. To bym przełknął, gdyby sobie cicho siedziała i konsumowała, ale wyrobiwszy sobie papiery zaczęła kreować się na gwiazdę podziemia. Nie chciałbym, żeby tacy ludzie jak ona, pisali nam historię.
Ta kreacja Władysławy Winiarskiej trwa nadal. Niedawno złożyła wniosek wraz z Zofią Daniszewską o odznaczenie „Medalem 100-lecia Niepodległości”. Złożyły do Kapituły dwa prawie identyczne wnioski, z tymi, które złożyły do Urzędu ds. Kombatantów, jednak Kapituła odrzuciła wnioski uznając za opisane bohaterskie czyny pań w stanie wojennym za niewiarygodne – poinformowała mnie przewodnicząca Kapituły Anna Niszczak.
Dlaczego Urząd ds. Kombatantów ten sam wniosek uznał za wiarygodny?
Władysława Winiarska podała aż 10 świadków i stworzyła narrację, z której wynika, że była czołową opozycjonistką w Olsztynie, działającą nieprzerwanie od stanu wojennego do 1989 roku, na wielu frontach i z kilkoma grupami i to bez żadnej wpadki. „Po co pani tylu świadków?” - zwróciła jej nawet uwagę młoda pani inspektor z Urzędu ds. Kombatantów. - Wystarczyło trzech”. Tak zrobił kierowca z Transportu Zakładu Mięsnego w Olsztynie Wiesław Dela. Napisał, że roznosił ulotki w Zakładach Mięsnych a potwierdzili mu to dwaj inni kierowcy z tej samej firmy, w tym Wiesław Brycki, i to Urzędowi wystarczyło, mimo że Rada Konsultacyjna przy wojewodzie wydała opinię negatywną.
Pracownicy Urzędu nie zajmują się weryfikacją prawdziwości oświadczeń podpisanych przez świadków (chyba nie mają takich możliwości?). Przewodniczącym Rady do Spraw Działaczy Opozycji Antykomunistycznej oraz Osób Represjonowanych z Powodów Politycznych był do swojej śmierci Kornel Morawiecki, w Radzie zasiada też dwóch działaczy Solidarności Walczącej: Małgorzata Zwiercan i Andrzej Kołodziej. Przypuszczam, że Władysława Winiarska jeżdżąc do Warszawy na spotkania organizacyjne ostatniej partii Kornela „Wolni i Solidarni”, mogła poskarżyć się na działaczy olsztyńskiej „S”, którzy blokują jej wniosek o przyznanie statusu kombatantki, a Kornel uwierzył w jej opowieść i interweniował w Urzędzie...
Do tej pory do Urzędu ds. Kombatantów wpłynęło 17.234 wnioski. Około 1.100 spraw zostało skierowanych do zaopiniowania do rad konsultacyjnych. Rady wydały 410 opinii negatywnych, w tym Rada z Województwa Warmińsko-Mazurskiego – 13. Status kombatanta posiada 13.155 osób, w tym 289 z Województwa Warmińsko-Mazurskiego.
Adam Socha
Tekst dedykuję śp. Józefie Mielnik oraz innym działaczom podziemnej „S” w Olsztynie, którzy naprawdę działali i za to zapłacili złamaniem karier i życia osobistego.
Korzystałem m.in. z książek: Renata Gieszczyńska „Region Warmińsko-Mazurski” w: NSZZ „S” 1980-89, t.5 Polska środkowo-wschodnia pod red. Łukasza Kamińskiego i Grzegorza Waligóry, IPN, Warszawa 2010. Renata Gieszczyńska „Strajk w OZGRafie 1981”, IPN Olsztyn 2011. Witold Gieszczyński „Od narodzin Solidarności do Trzeciej Rzeczpospolitej, Wydawnictwo UWM, Olsztyn 2011. Anna Górska-Klepacka „SB na tropach olsztyńskiej Solidarności”. Stowarzyszenie Pro Patria, Olsztyn 2007. Zenon Złakowski „Solidarność olsztyńska w latach 1980-89. Opisanie faktów” i tom „Wspomnienia” działaczy olsztyńskiej „S”. Instytut Północny w Olsztynie, 2020 rok. Dominik Krysiak „Rezonans 1982-89. Pismo Regionu Warmińsko-Mazurskiego Solidarność Olsztyn”. IPN Olsztyn 2011 rok. Olsztyńska Solidarność 1980-81”. IPN 2008. Olsztyński Czerwiec 1989” IPN Olsztyn 2009. „Marcin Antonowicz 1966-1955” IPN 2010 oraz Encyklopedii Solidarności i katalogu IPN osób rozpracowywanych.'
Skomentuj
Komentuj jako gość