- W Olsztynie dużo bardziej brutalne rozgrywki odbywają się w PiS-ie oraz pomiędzy PiS-em a Porozumieniem niż w Wałbrzychu – skomentował mi „wałbrzyskie taśmy” jeden z olsztyńskich działaczy PiS-u. - Różnica jest tylko taka, że nikt ich nie nagrywa, albo ma nagrania i to jest jego polisa ubezpieczeniowa.
Po tym, jak jeden z działaczy PiS-u z Wałbrzycha udostępnił lokalnej tv Dami nagraną przez siebie rozmowę z „kolegami partyjnymi”, Prezes PiS Jarosław Kaczyński rozwiązał całą organizację PiS w Wałbrzychu oraz wykluczył z partii wszystkich członków PiS w tym mieście (na wniosek Pełnomocnika Okręgowego Michała Dworczyka).
Wałbrzych. Brutalne rozgrywki wewnątrz PiS.
- Wszyscy jesteśmy tak samo pazerni jak ci w PO czy SLD. Mamy tylko różnych szefów - taki fragment rozmów dolnośląskich działaczy PiS opublikowała wałbrzyska telewizja Dami. W strukturach partii na Dolnym Śląsku kotłuje się od miesięcy.
Początek konfliktu w wałbrzyskich strukturach Prawa i Sprawiedliwości datowany jest na ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego, gdy mandat europosła uzyskała Anna Zalewska - dotąd rządząca wałbrzyskim PiS-em. Jako że Zalewska wyjechała do Brukseli, to szefem regionu został Michał Dworczyk.
Dworczyk na co dzień zajęty jest jednak pracą w kancelarii premiera, więc wyznaczył swojego przedstawiciela - Kamila Zielińskiego, ówczesnego wicewojewodę dolnośląskiego. Ta decyzja nie spodobała się wybranym działaczom. Część z nich nawet napisała specjalną petycję do prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
"Życie ci niemiłe?"
Jedną z osób, które złożyły podpis pod petycją przeciwko Zielińskiemu, był Radosław Łoziński, który pewnego dnia został wezwany do gabinetu Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej Invest Park Development. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", to spółka, do której trafiają lokalni politycy PiS.
W trakcie nagranej rozmowy Bartłomiej Grzegorczyk (były doradca wicewojewody) i Janusz Czyż (ojczym Kamila Zielińskiego) próbowali nakłonić Radosława Łozińskiego, by ten wycofał się z podpisanej petycji.
- Czego ty człowieku, k..., od nas oczekujesz? Prowokujesz - mówi Czyż na nagraniu opublikowanym przez telewizję Dami. - Jak to prowokuję? - pyta Łoziński.
- Ja doceniam, że jesteś odważny k... chłop i nie spier... jak reszta, ale nie prowokuj tam, gdzie cię nie potrzeba, bo, k..., człowieku, zniszczą cię. Do czego ci to potrzebne? (...) Nie działaj przeciwko, stań sobie, k..., stań sobie grzecznie z boku. Podpisałeś petycję, k..., a po co? Do czego? 10 osób was podpisze na 100? (...) i później do kogo się będą przypie... - mówi.
W trakcie rozmowy Janusz Czyż stwierdza, że nominacja Kamila Zielińskiego otrzymała akceptację Jarosława Kaczyńskiego i żadna petycja niczego nie zmieni. - Czuję się oszukany przez ciebie, bo nie na to liczyliśmy, stąd moje zaproszenie. (...) Życie ci niemiłe? - pyta z kolei Grzegorczyk.
- To było rozpatrywane od samej góry, k..., od samej góry. I powiedziane jest tak: masz robić tak, by było dobrze. I tyle. I nikt nam tu nie wejdzie - ani pani marszałek, a panią europoseł będziemy tylko zapraszać i nie będzie mogła mieszać (...) - stwierdza Czyż.
"Jesteśmy tak samo pazerni jak ci w PO czy SLD"
Podczas rozmowy Czyż określa siebie mianem zwolennika Jarosława Kaczyńskiego, a nie Prawa i Sprawiedliwości. - Ja zawsze stałem z boku PiS i zawsze mi się to nie podobało. Mówiłem o tych ludziach, co wszyscy wiedzą, że tacy sami ludzie jesteśmy jak ci w PO czy SLD. Niczym się nie różnimy i każdy jest k... pazerny, każdy by coś chciał, tylko różnimy się szefami, którzy, k…, mają jakieś tam wiesz… - mówi Czyż.
- Bo Kaczyński to jest dla mnie wzór i tyle. Ja jestem "kaczystą", nie PiS-owcem, ale z uwagi na to, że trzeba było, to się zapisałem do tego PiS, tak jak i reszta. Jest w nas trochę siły teraz - dodaje.
Radosław Łoziński przekazał nagrane rozmowy telewizji Dami. Dziennikarze "Gazety Wyborczej" skontaktowali się też z Kamilem Zielińskim, którego dotyczy rozmowa. - Nie jestem się w stanie do tego odnieść – stwierdza.
Sobolewski: „Nagrane osoby mają błędne pojęcie polityki i służby Polsce”.
- Będzie powołana komisja, która wyjaśni "taśmy wałbrzyskie" - zapowiedział szef Komitetu Wykonawczego PiS i dodał: - Po „taśmach wałbrzyskich” PiS zareagowało błyskawicznie i panowie, którzy mają błędne pojęcie polityki i służby Polsce, już nie są w Prawie i Sprawiedliwości; będzie powołana specjalna komisja, by zbadać działalność tych osób.
(żródło: TV Dami, TVN24, wyborcza.pl, rp.pl)
KOMENTARZ
Zajmuję się polityką kilka dziesiątków lat i „taśmy wałbrzyskie” nie zrobiły na mnie najmniejszego wrażenia. Rozmowy w tym stylu, a nawet dużo, dużo gorsze toczyły się w każdej partii rządzącej i będą się toczyć nadal. Afera robi się tylko wówczas, gdy ktoś kogoś nagra, jak kelnerzy wcześniej nagrali polityków PO w „Przyjaciele i Sowa”.
W Olsztynie, tak jak w Wałbrzychu, od kilku lat oglądamy walkę o stołki w Warmińsko-Mazurskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Gdyby wówczas wiceprezes Małgorzata Sobieska zu Schwarzenberg nagrywała rozmowy ze swoim szefem partyjnym Michałem Wypijem, to mielibyśmy „taśmy olsztyńskie”. Wcześniej, za władzy PO i PSL opisywałem „cyrki” w Strefie, jak prezesowi Wojciechowi Goljatowi Platforma wcisnęła na wiceprezesa młodzieńca bez żadnego doświadczenia zawodowego (dzisiaj jego klony z partii Porozumienie objęły stanowiska w OHP i PARP).
Ale nawet to co powiedziała mi Sobieska zu Schwarzenberg w wywiadzie (TUTAJ) powinna była wywołać reakcje „góry”. Tymczasem nie było żadnej reakcji. Przeciwnie. Lukratywne stołki dostali młodzi ludzie z partii Porozumienie, bez żadnego doświadczenia zawodowego. Ale czym się różnią od swego „guru” Jarosława Gowina, filozofa z wykształcenia, który zna się na wszystkim?
Na naszym rodzimym podwórku też przed laty mieliśmy list do prezesa Jarosława Kaczyńskiego Tadeusza Poźniaka ze skargą „na błędne pojęcie polityki i służby Polsce” w wykonaniu Jerzego Szmita. Poźniak zebrał pod listem sporo podpisów. Nie doczekał się odpowiedzi i wówczas szereg osób odeszło z PiS-u. Prezes Szmit wyciągnął z tego wniosek, że nie musi się w olsztyńskim grajdole z nikim liczyć, wycinał więc każdego, kto zagrażał jego pozycji.
Dzisiaj PiS w Olsztynie jest całkowicie wyjałowiony. Z kolei Porozumienie Gowina, to partia młodych karierowiczów, którzy skorzystali z okazji. Ale tak jest i w innych „Wałbrzychach” i „Olsztynach”, tak jest w każdej partii „wodzowskiej” i klientelistycznej. Takie partie pozbawione mechanizmu demokratycznej selekcji kadr, skazane są na ludzi biernych, miernych, ale wiernych.
Na dobrą sprawę taką decyzję prezes Jarosław Kaczyński musiałby podjąć wobec prawie każdej organizacji miejskiej. Ale to równałoby się rozwiązaniu całej partii.
"Zjednoczona Prawica bez ideowców, w pełni zdominowana przez pragmatyków, przegra szybciej, niż myślicie" - zauważył ostatnio Michał Karnowski w komentarzu do krytyki Bronisława Komorowskiego pod adresem rządzącej partii. - Obóz polityczny zdominowany w pełni przez „pragmatyków” staje się maszyną z pozoru sprawniejszą, w rzeczywistości tak uwikłaną, po kolana tkwiącą w kisielu, że niezdolną do jakiejkolwiek ofensywy politycznej. A każdy jej element z osobna nie umie już postawić wartości wspólnej ponad egoistyczny interes. W systemie demokratycznym zwykle oznacza to koniec możliwości skutecznego uprawiania polityki. Co jeszcze ważniejsze, przy pierwszym poważnym wstrząsie pragmatycy zwiewają z pokładu. Jest jasne, że bez nich nie da się rządzić. Ale nie mogą stać się czynnikiem dominującym".
W takim Olsztynie czy innym Kętrzynie mamy już tylko do czynienia z "walką w kisielu"
Adam Socha
Na zdjęciu (fotomontaż): od lewej:
Prezes Zarządu Okręgu olsztyńskiego PiS Jerzy Szmit, członek rady nadzorczej Banku Gospodarstwa Krajowego,
Piotr Duliszewski z partii Porozumienie, niedawno został komendantem wojewódzkim OHP w Olsztynie ("wygryzł" Dariusza Rudnika), do dzisiaj nie odpowiedział na moje pytania dotyczące wykształcenia i doświadczenia zawodowego.
Dalej Adam Rudzewicz, działacz partii Porozumienie, członek rady nadzorczej Banku Gospodarstwa Krajowego,
Dalej poseł Porozumienia i szef tej partii na Warmię i Mazury Michał Wypij,
NN,
Marcin Czyża, partia Porozumienie, najpierw był wiceprezesem WMSSE, gdzie sam wystąpił o podwyżkę dla siebie (zarabiał ok. 13,5 tys. zł), następnie awansował na wiceprezesa Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) - pensja 29 tys. zł. Zdaniem członka Rady Nadzorczej WMSSE złamał on przepisy o zakazie podejmowania działalności konkurencyjnej przez pół roku. Do dzisiaj nie uzyskałem odpowiedzi, czy wraz z pensją wiceprezesa PARP pobierał przez pół roku comiesięczne wynagrodzenie wiceprezesa Strefy?
Dariusz Rudnik (prawy, dolny róg), szef Komitetu Miejskiego PiS, pełnomocnik wojewody ds. społeczeństwa obywatelskiego, członek Rady Programowej Radia Olsztyn, radny wojewódzki PiS, niedawno stracił stanowisko komendanta wojewódzkiego OHP.
Skomentuj
Komentuj jako gość