Mój telefon rozdzwonił się po tym, jak Radio Olsztyn 5 grudnia wyemitowało wypowiedź Władysławy Winiarskiej, a następnie 7 grudnia przeprowadziło z nią wywiad w „Porannych pytaniach”, jako sygnatariuszką „Apelu kobiet Solidarności Walczącej”. Apel był protestem wobec Strajku Kobiet, które „rujnują wywalczoną wolność, bezczeszczą symbole religijne i narodowe”. Dzwonili do mnie oburzeni weterani olsztyńskiej „Solidarności”.
Oburzeni nie Apelem, bo ten też popierali, ale z tego powodu, że Władysława Winiarska, ich zdaniem, nigdy nie miała nic wspólnego z SW Kornela Morawieckiego i do tej pory znana była jedynie z „afery Procyka”, jako główna księgowa SM „Pojezierze”.
Represjonowani w stanie wojennym prosili mnie, żebym wyjaśnił, kto dał Władysławie Winiarskiej prawo występowania pod bohaterskim szyldem SW, oraz dlaczego otrzymała status kombatanta, a więc i prawo do świadczenia pieniężnego w wysokości 402 zł miesięcznie, mimo że wcześniej jej wniosek do Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych negatywnie zaopiniowała Wojewódzka Rada Konsultacyjna ds. Działaczy Opozycji Antykomunistycznej oraz Osób Represjonowanych z Powodów Politycznych w Olsztynie?
O Władysławie Winiarskiej stało się pierwszy raz głośno w całej Polsce po aresztowaniu, w 2005 roku, prezesa SM „Pojezierze” Zenona Procyka, w związku zarzutami wysuniętymi przez Lidię Staroń, późniejszą senator, m.in. fałszowania wyborów w spółdzielni oraz niegospodarności przy budowie i sprzedaży mieszkań (część z nich mieli dostać olsztyńscy sędziowie i prokuratorzy, po okazyjnej cenie). Sąd ostatecznie oczyścił Procyka z zarzutów i przyznał, tytułem odszkodowania i zadośćuczynienia, za 8 miesięcy aresztu, kwotę niemal 2 mln złotych. (Senator Staroń zapowiada złożenie rewizji nadzwyczajnej). W tej aferze jedynie główna księgowa spółdzielni Władysława Winiarska została skazana prawomocnym wyrokiem na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu, za przejęcie mieszkania, z którego spółdzielnia eksmitowała kobietę w 9 miesiącu ciąży, z 6 dzieci.
Moje śledztwo rozpocząłem od telefonu do Władysławy Winiarskiej, z którą jestem na „ty”, gdyż przez krótki czas wspólnie pracowaliśmy w Zarządzie Regionu „S” w Olsztynie, po 1989 roku. Ja przez rok redagowałem biuletyn związku „Rezonans”, a Władka została zatrudniona jako główna księgowa i pracowała do 1998 roku, by następnie przejść do SM „Pojezierze”.
- Dzwonię do Ciebie, bo wydzwaniają do mnie weterani „S” z Olsztyna, oburzeni po Twoim występie w Radio Olsztyn, jako działaczki Solidarności Walczącej. Mówią, że w Olsztynie, ale i w regionie nie było nikogo w organizacji Kornela Morawieckiego. Kwestionują też Twoją działalność w podziemnej Solidarności i nie rozumieją, dlaczego Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych przyznał Tobie status kombatanta, mimo że Rada Konsultacyjna przy wojewodzie wydała negatywną opinię?
- A kto kwestionuje?! - zapytała wzburzona Władka.
- Stefan Śnieżko, Danuta Gulko, Wojciech Ciesielski, Władysław Kałudziński…, no długo mógłbym wymieniać. - odpowiedziałem. - Głównie ci, którzy byli internowani, później nadal represjonowani za działalność w podziemiu.
- A co robił Władek Kałudziński w stanie wojennym, oprócz tego, że został internowany, wyszedł i co, z kim miał kontakt?
*
(Władysław Kałudziński, mechanik w olsztyńskim „Polmozbycie” i szeregowy członek „S”. Po wprowadzeniu stanu wojennego zaczął kolportować ulotki. Internowany za to 2 maja 1982 roku. Ciężko pobity w ośrodku internowania w Kwidzynie 18 sierpnia 1982 roku. Uszkodzenie ciała spowodowało u niego trwałe inwalidztwo. Oskarżony o napaść na funkcjonariuszy więziennych, w sfingowanym procesie skazany na 1 roku pozbawienia wolności i grzywnę. Wyszedł z więzienia 23.05.1983r. na mocy amnestii. Po wyjściu kontynuował działalność opozycyjną, kolportował prasę podziemną. Na pogrzebie studenta Marcina Antonowicza 6 listopada 1985 roku jedynie on i Ryszard Kułakowski zgodzili się nieść wieniec od „Solidarności”. Inni odmówili. Również nikt nie chciał trzymać transparentu z napisem „Boże błogosław Solidarność” podczas Mszy w kościele Serca Jezusowego, w rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych. Wypadło na Kałudzińskiego i Sławomira Olka. Po wyjściu z kościoła zostali aresztowani. Kolegium wymierzyło Kałudzińskiemu karę grzywny 50 tys. zł, nawiązki 40 tys. zł i 2250 zł kosztów sądowych – przypis za IPN)
*
- Przecież doskonale wiesz, że z osobami internowanymi nie chcieliśmy mieć, po ich wyjściu, do czynienia, bo żeśmy się bali, czy nie zdradzili podczas internowania? - kontynuowała Władka. - Co miał ze mną wspólnego Śnieżko, a ja ze Śnieżką? (Wiceprokurator Prokuratury Rejonowej w Olsztynie, odwołany z funkcji za to, że był doradcą prawnym Zarządu Regionu "S" w Olsztynie. Internowany. Wyszedł 17.12.1982. Po wyjściu nie zaprzestał działalności, kilkakrotnie aresztowany – przypis A.Socha).
- Dali się internować i na tym ich wkład się skończył. Oni siedzieli, a myśmy zbierali pieniądze, żeby ich ratować. Nie mają zielonego pojęcia, co się działo w Olsztynie, po ich zamknięciu – Władka była mocno zdenerwowana.
- Zapytaj Kałudzińskiego, czy wie, że u ks. Żołnierkiewicza (proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Olsztynie, kapelan „S”, zmarł 25 października 2013 r. – przypis A.Socha) był punkt przekazywania ulotek i informacji? Czy, jak wyszli, drukowali i roznosili ulotki? Jedni, żeby wyjść z więzienia podpisali cyrograf, a inni dostali bilet w jedną stronę jak Stanisław Mackiewicz (czł. Zarządu Regionu „S”, wyszedł z internowania w marcu 1981 r., wyemigrował do USA 12 stycznia 1983r. - przypis A.,Socha). Wojtek Ciesielski opowiada pierdoły, że o mnie nie słyszał, jak on był w komisji zakładowej na uczelni, a ja pracowałam w Banku Gospodarki Żywnościowej, to skąd miał o mnie słyszeć? (W.Ciesielski, współzałożyciel „S” w woj. olsztyńskim i NZS w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie, inspirator strajku studentów WSP w 1981 roku, w stanie wojennym dwukrotnie internowany – przypis A.Socha).
- Kałudziński mówi że mnie nie pamięta, jak tysiące ludzi mnie pamięta. Jak on może kwestionować moich świadków? Kto tych kandydatów wysunął do tej Rady Konsultacyjnej? Ludzie mają olbrzymi żal do tej Rady, dlaczego tam nie ma nikogo z terenu Tylko między siebie rozdzielają ordery, nawet żona Kałudzińskiego dostała odznaczenie. Ja się pytam, za co? - mówiła rozgoryczona Władka.
- No to opowiedz, co Ty robiłaś w stanie wojennym? - zaproponowałem.
- Zapytaj w IPN-ie, tam są wszystkie dokumenty – odparła Władka.
- Szkopuł w tym, że historycy, którzy badali dzieje olsztyńskiej „Solidarności” nie znaleźli w archiwach najmniejszej wzmianki na Twój temat. Również w książce Zenona Złakowskiego „Soildarność olsztyńska w latach 1980-89” ani razu nie pada Twoje nazwisko. Ja przez 2 lata realizowałem dźwiękową historię Solidarności olsztyńskiej na antenie Radia Olsztyn, przeprowadziłem dziesiątki wywiadów z weteranami „Solidarności” i historykami. Ani razy nie padło Twoje nazwisko?!
Opowieść Władysławy Winiarskiej o jej działalności opozycyjnej w PRL
- Moja działalność opozycyjna zaczęła się już w 1976 roku w Technikum Rachunkowości Rolnej w Tuławkach pod Olsztynem Jako uczennica na spotkaniach z rolnikami ostrzegałam przed kolektywizacją (pochodzę z rodziny rolniczej).
*
Kolektywizacja rolnictwa rozpoczęła się w od decyzji KC PPR w 1948 roku. W 1956 roku Władysław Gomułka oficjalnie uznał prywatne rolnictwo w Polsce, a okres dekady Edwarda Gierka 1970-80 to najlepszy czas dla indywidualnych rolników w PRL – przypis A.Socha.
*
Po szkole podjęłam na krótko pracę w Olsztynie w spółdzielni ”Mewa, a od 1979 roku pracowałam w Banku Gospodarki Żywnościowej przy obecnej Al. Piłsudskiego, w sąsiedztwie gmachu KW PZPR.
- W roku 1980 powołaliśmy w banku „S”, było nas z 10-12 osób, same kobiety. Pierwszą przewodniczącą była Ewa Piekarska, potem Alina Kostyk. Do powołania związku zainspirował nas Wiesław Brycki (kierowca z Zakładu Transportu Mięsnego w Olsztynie, członek Komisji Interwencji MKZ „S” w Olsztynie, wyszedł z internowania w marcu 1982r, w 1988 roku, z upoważnienia Lecha Wałęsy reaktywował działalność "S" w Olsztynie – przypis A.Socha). Na zebraniu założycielskim był Stanisław Mackiewicz (technik mechanik ze „Spomaszu”, wiceprzewodniczący MKZ „S”, wyszedł z internowania w marcu 1982 roku, wyemigrował do USA w styczniu 1983 roku – przypis A.Socha).
- Po 13 grudnia w banku nikt nie został internowany. Ja i Zofia Daniszewska nawiązałyśmy kontakt z panem Lechem Śmiglewskim, poprzez Ninę, która z nim pracowała. Najściślej współpracowałam z Zosią Daniszewską i panem Śmiglewskim. (przewodniczący KZ „S” w Metalowej Spółdzielni Inwalidów im. F. Nowowiejskiego w Barczewie, od roku 1990 zatrudniony w Zarządzie Regionu „S” w Olsztynie, obecnie na emeryturze – przypis A.Socha). On nam pomagał, przekazywał informacje, uczył, jak organizować nielegalne spotkania. Uczestniczył w spotkaniach w mieszkaniu u pani Malinowskiej z PBK i u pani Daniszewskiej. Spotkania odbywały się raz w miesiącu, aż do 1989 roku. Na spotkaniach pojawiały się ulotki, zbierało się składki i przekazywało Lenie Cynalewskiej (przewodnicząca Komisji Pomocy w Zarządzie Regionu „S”, w stanie wojennym zbierała pieniądze dla rodzin internowanych, zmarła 3 stycznia 2014 roku – przypis A.Socha).
Ulotki dawali nam pan Jan Maluchnik (członek „S” w OZOS-ie, przewodniczący KZ "S" w OZOS-ie po 1989 roku) i Sasin (Wiesław Sasin zorganizował w stanie wojennym sieć kolportażu ulotek w OZOS-ie – przypis A.Socha).
- W banku była hala maszyn, maszynistki pisały tam wyciągi bankowe. Dawaliśmy te ulotki do przepisywania Marii (nazwiska nie pamiętam), potem została zwolniona. Było 20-30 sztuk ulotek. Następnie ulotki były wkładane do korespondencji bankowej kierowanej do zakładów pracy, tam gdzie poprzednio były KZ „S” i odbierały je kasjerki. Miałyśmy też książkę o Katyniu, którą Zofia Daniszewska dostała od siostry z Anglii. Maszynistki przepisywały po 2-3 kartki tej książki.
- Po wyjściu z internowania Bryckiego i Mackiewicza, odnowiłam z nimi kontakty. Odtworzono struktury „Solidarności”. Naszym zadaniem było obserwowanie jakie samochody przyjeżdżają do KW PZPR, czy ktoś ze związkowców tam przyjedzie, bo okna banku wychodziły na ten gmach. To zlecił nam Stanisław Mackiewicz. My z Zosią chodziłyśmy do KW do bufetu i zostawiałyśmy ulotki tam i w toalecie. Ulotki roznosiłyśmy też po ulicach i sklepach. Kilka razy z Zofią Daniszewską wykonywałyśmy napisy na ścianach i murach.
- Ulotki odbierałam też z Leszkiem Śmigielskim. Jego samochodem podjeżdżaliśmy pod drukarnię, która mieściła się u Gierczaka (Andrzej Gierczak, przewodniczący KZ „S” PKP w Olsztynie, członek ZR „S”, internowany do marca 1982 roku, następnie był członkiem "Tajnego Kolejowego Komitetu Koordynacyjnego Obszaru Północnego NSZZ Solidarność", za co został 10.05.1983 roku tymczasowo aresztowany, w 1988 roku oskarżony o gromadzenie nielegalnych wydawnictw, za co dostał karę 50 tys. złotych grzywny – przypis A.Socha).
- U Gierczaka zawsze byliśmy w nocy, to było w 1983-84 roku. Wchodziło się obok jego budynku, uchylało z tyłu drzwi, wrzucałam paczkę z papierem maszynowym, kalką, tuszem. Wynosiłyśmy to z Zosią nielegalnie z banku. Z drukarni Gierczaka odbierałam paczki z ulotkami. Do środka drukarni nie wchodziłam, tylko w drzwiach była wymiana paczek. Te ulotki razem, z panem Śmiglewskim zanosiliśmy do ks. Żołnierkiewicza. Byłam u księdza dwa razy w miesiącu.
- Ulotki z Gdańska, Warszawy i Katowic przywoził też maszynista Michał Kwiatkowski (Zastępca przewodniczącego KZ „S” PKP w Olsztynie, przywoził ulotki w 1980 roku z MKS w Gdańsku. Zaprzestał po rozmowie ostrzegawczej w dyrekcji – przypis A.Socha).
- Odbiór ulotek od Michała zorganizował pan Brycki. Mówił, który to pociąg i raz na 3 miesiące odbierałam te ulotki wraz z Zofią Daniszewską. Przekazywałam te ulotki Janowi Maluchnikowi z OZOS-u na spotkaniach, chyba było w latach stanu wojennego z trzysta takich nielegalnych spotkań – ciągnie opowieść Władka.
- Jeszcze woziłam ulotki do Szczytna, do pana Jana Millera, jeździłam z Daniszewską. Pana Millera znałam z Zarządu Regionu.
- Z powodu działalności w „S” nie dostawałyśmy w banku awansów i nagród, ja nie dostałam zgody na studia zaoczne. Trzy razy byłam przesłuchana. W domu rewizji nie miałam.
Adam Jerzy Socha (Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.)
Tekst ukazał się w grudniowym miesięczniku "Debata". Czy Władysława Winiarska mówi prawdę i trzeba będzie na nowo pisać historię olsztyńskiej „Solidarności”? Czy świadkowie (Wiesław Brycki, Stanisław Mackiewicz, Lech Śmiglewski, Andrzej Gierczak, Tadeusz Poźniak, Jan Maluchnik i Zofia Daniszewska potwierdzą jej słowa? O tym dowiedzą się Państwo w II części, w styczniowej "Debacie".
Zdjęcie: snapschot ze strony radioolsztyn.pl, na zdjęciu red. Marek Lewiński przeprowadza wywiad w "Porannych pytaniach" Radia Olsztyn z Władysławą Winiarską, jako członkinią stowarzyszenia Solidarności Walczącej
Skomentuj
Komentuj jako gość