Rada Nadzorcza Zakładu Gospodarki Odpadami Komunalnymi Sp. z o.o. w Olsztynie ogłosiła 14 grudnia konkurs na stanowisko Prezesa Zarządu Zakładu Gospodarki Odpadami Komunalnymi Sp. z o.o. w Olsztynie. Rok przed końcem kadencji obecnego szefa spółki Marka Bryszewskiego, który kierował ZGOK-iem od 2018 roku. Odchodzi na żądanie 31 gmin, którzy całkowicie stracili do niego zaufanie. Stał za nim prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz, ale musiał w końcu ulec, gdyż inaczej gminy nie przyjęłyby nowych, wyższych stawek za odbiór odpadów i ZGOK musiałby ogłosić upadłość.
Z pracy w spółce zrezygnował też wiceprezes, pan Michał Lubieniecki, który będzie pracował w ZGOK-u do końca roku. To Lubieniecki odpowiadał za produkcję, a jak mówili związkowcy, nie miał o niej pojęcia. Obecna zmiana kierownictwa ZGOK-u będzie czwarta od otwarcia zakładu w 2015 roku.
CZYTAJ PONIŻEJ REPORTAŻ Z PIKIETY "SOLIDARNOŚCI" POD BRAMĄ ZGOK-U
Przed bramą ZGOK-u w Tracku, podczas pikiety „Solidarności” (we wtorek 6 października), popierającej żądania płacowe załogi zakładu unieszkodliwiania odpadów, doszło do spotkania trzech stron: prezesa ZGOKu Marka Bryszewskiego, robotników zrzeszonych w „S” reprezentowanych przez przewodniczącego KZ Mirosława Protaziuka i 4 burmistrzów, którzy w imieniu 31 z 37 gmin-wspólników ZGOK-u, domagają się dymisji prezesa (przeciwny jest Olsztyn i 5 gmin).
Rozmowie tych trzech stron towarzyszył hałas trąbek i skandowanie haseł. W tle była ogromna hałda odpadów piętrząca się przed halą rozładunkową. Bywałem w ZGOKu wielokrotnie, od czasu otwarcia w 2015 roku, ale dotąd odpady zawsze mieściły się w magazynie odbioru.
SPÓR ZBIOROWY
„S” ZGOKu weszła w spór zbiorowy z pracodawcą w listopadzie 2019 roku. W sierpniu 2020 roku doszło do negocjacji z udziałem mediatora z ministerstwa rodziny, pracy i polityki społecznej. Spisano protokół rozbieżności, w którym czytamy, że związkowcy domagają się 10 proc. dodatku za pracę w szkodliwych warunkach liczona od najniższej pensji krajowej za co najmniej 4 godziny pracy, podwyżki o 350 zł dla wszystkich pracowników oraz podwyżki o złotówkę za każdą godzinę przepracowaną na drugiej i trzeciej zmianie.
Prezes Marek Bryszewski odrzucił te żądania a winą obciążył Gminy-Wspólników spółki ZGOK, które nie przyjęły proponowananych przez Zarząd cen za przyjęcie odpadów.
„Ponadto w związku z wnioskiem Wspólników o odwołanie Prezesa z funkcji, m.in. z powodu przyznania 150 zł podwyżki – czytamy w Protokole Rozbieżności, - do czasu rozstrzygnięcia tego wniosku Prezes nie powinien podejmować wiążących decyzji w zakresie wynagrodzeń”.
Odpowiedzią KZ „S” było zorganizowanie, zgodnie z ustawą, referendum w sprawie ogłoszenia strajku. Z protokołu: głosowały 124 osoby, za strajkiem opowiedziało się 61,29%. Stąd „S” ogłosiła na 6 października 2-godzinne pogotowie strajkowe.
Prezes ZGOKu uznał wynik referendum i legalność protestu, ale kwestionuje go szef OPZZ ZGOKu, zarazem szef ochrony zakładu Wojciech Ostaszewski (OPZZ zrzesza głównie pracowników biurowca). W rozmowie ze mną stwierdził, że urna była byle jak zaklejona, przenoszona, a nawet jest świadek, który widział, że była otwierana przed zakończeniem głosowania. Poinformował też, że OPZZ nie popiera strajku z uwagi na „kondycję ekonomiczną zakładu”.
Szef „S” Mirosław Protaziuk zna te oskarżenia i chce je zgłosić do prokuratury za zniesławienie członków komisji. „Urna była zaklejona, opieczętowana i podpisana przez 3 członków komisji, do komisji wybrałem najuczciwszych ludzi – tłumaczy Protaziuk. - Był obserwator z zewnątrz i stwierdził, że referendum zostało przeprowadzone wzorowo. Szef OPZZ też głosował i po oddaniu głosu nie zgłosił żadnych zastrzeżeń, dopiero zaczął oskarżać i robić z członka komisji pana Wacława oszusta, gdy okazało się że większość załogi opowiada się za strajkiem”.
NIE SEGREGUJĄ – ŹLE, SEGREGUJĄ – JESZCZE GORZEJ
Przed 13.00, godziną rozpoczęcia akcji protestacyjnej, w ZGOKu pojawili się dziennikarze z olsztyńskich mediów, poza Wyborczą Olsztyn, która jako jedyna słowem nie wspomniała o strajku 6 października i jego przyczynach. Za to „Gazeta Olsztyńska” straszyła mieszkańców: „Góra śmieci piętrzy się przed halą ZGOK. Oby ulice Olsztyna nie wyglądały, jak plac przed halą!” Zamieściła też obszerny wywiad z prezesem Markiem Bryszewskim. Zapewnił w nim, że „stoi po stronie pracowników” i prosił, żeby podczas strajku zapytać, „czy protest jest wymierzony w niego?” Zapowiedział, że jeśli tak jest, to „poda się do dymisji”.
Prezes nawiązał tym do zarzutów przewodniczącego KZ „S” Protaziuka, na portalu debata.olsztyn.pl., że zakład „nie ma gospodarza”, ludzie pracują w ciężkich warunkach, w pyle i hałasie, na modernizację niedawno wybudowanego zakładu wydano kolejne miliony, a wydajność spadła i pracownicy obawiają się upadku zadłużonego zakładu.
W dniu protestu przewodniczący Protaziuk poinformował media, że chce dać jeszcze jedną szansę zarządowi spółki i zamiast 2-godzinnego pogotowia strajkowego, odbędzie się tylko pikieta przed bramą zakładu.
Przed wejściem do biurowca spotkałem prezesa Marka Bryszewskiego. Zapytałem, z czego wynikają problemy spółki?
Prezes ZGOK Marek Bryszewski
„Za 2019 rok, po raz pierwszy w historii spółki osiągnęliśmy wynik dodatni na działalności operacyjnej ok. 1 mln zł – tłumaczy prezes. - Niestety, ten rok będzie gorszy. Mamy poważny problem z powodu znacznego spadku wolumenu odpadów zmieszanych, a w to miejsce wzrosła ilość odpadów segregowanych, co na pierwszy rzut oka jest rzeczą pozytywną, ale za odpady zmieszane gminy płaciły nam 465 zł za tonę, a z selektywnej zbiórki – 1 złoty za tonę”.
„Mieszkańcy segregują, ale jest wiele do zrobienia jeśli chodzi o jakość tej zbiórki, bo np. tylko 40% tworzyw sztucznych nadaje się do sprzedaży – dodaje prezes i przypomina. - Za właściwą zbiórkę selektywną odpowiadają gminy, a nie ZGOK”.
A ja pamiętam, jak w 2018 roku na sesji Rady Miasta Olsztyna prezes Bryszewski uzasadniając radnym, dlaczego spółka musi podwyższyć stawki za odbiór odpadów, oświadczył: „Jeśli mieszkańcy nie chcą podwyżek opłat, to muszą segregować odpady, wówczas za tonę tworzyw sztucznych zapłacą tylko 1 złoty, a nie 465 zł, jak za zmieszane”.
Zapytałem też prezesa, czy wydane środki na modernizację dały spodziewany efekt, czyli wzrost wydajności z 95 tys. ton na 130 tys. ton odpadów, a jeśli tak, to skąd ta góra odpadów przed halą?
„Modernizacja miała zacząć się na początku 2019 roku, niestety z powodu COVIDu zaczęła się na początku maja – tłumaczył prezes. - Terminowe jej zakończenie to 15 listopada”.
„CZYSTE MIASTO, GODNA PŁACA, BEZPIECZNA PRACA”.
Hałas trąbek związkowców obwieścił początek pikiety. Uczestniczą w niej głównie związkowcy z Michelina, Zarząd Regionu „S” reprezentuje wiceprzewodniczący Krzysztof Krzyżaniak. Pytają Protaziuka, czy mają blokować wjazd? „Nie blokujemy – odpowiada. - Teraz grupa pracowników będzie szła do pracy na II zmianę i wychodzą ludzie z I zmiany, i przyłączą się do nas. Cieszę się, że o tak dobrych pracowników mogę walczyć”.
Pikieta "Solidarności" przed bramą ZGOK-u
Pojawia się grupa pracowników po I zmianie z hasłem „CZYSTE MIASTO, GODNA PŁACA, BEZPIECZNA PRACA”. Pracownica, którą pytam, ile zarabia, jest przestraszona, ale uspokajam ją, że rozmowa jest anonimowa.
W żółtej kamizelce szef KZ "S" ZGOK-u Mirosław Protaziuk
„Zarabiam 2750 zł brutto plus nadgodzinny – odpowiada. - Pobory nie są adekwatne w stosunku do warunków pracy, jest zapylenie, hałas”. (Średnia w ZGOK-u w 2019 roku wynosiła 4 tys. zł, wynika ze sprawozdania spółki – przypis A.Socha). Odważniejszy jest stojący obok pracownik. „Piąty rok pracuję i mam 2800 zł brutto. Stoję przy taśmie i głowię się, co ja jutro żonie dam na zakupy, na opłaty? Prezes odmawia nam dodatku szkodliwego, bo mówi, że zapylenia nie ma, a podczas pomiarów puszczają na taśmę mokre odpady, a nie wysuszone z komór - mówi. - Wiem do czego się przyjąłem, że będzie tu śmierdzieć, ale żeby nie było szkodliwego dodatku? Tutaj już sam wjazd na teren, to już szkodzi zdrowiu. To nie fair, powinni nas trochę uszanować, a traktują nas, jak jakieś przedmiotki”.
Pytam, jak wygląda modernizacja zakładu? „Poprzednio na zmianie opróżniałem całą komorę z wysuszonymi odpadami, a nawet zaczynałem kolejną – tłumaczy operator ładowarki. - W zeszłym roku zamontowano nową maszynę i wydajność spadła o połowę. Moim zdaniem jest źle skonstruowana, często się zapycha i są awarie. Jedynie co się poprawiło, to jest mniejsze zapylenie”.
Przed bramę, do protestujących przyszedł prezes Bryszewski. „Opór prezesa przed daniem szkodliwego wynika z tego, że tutaj są dwa zakłady – tłumaczy przewodniczący „S” Protaziuk, pokazuje ręką na biurowiec. - Tu jest jeden zakład - kieruje rękę na hale produkcyjne - a tu drugi, a szkodliwe by przysługiwało tylko robotnikom. Tu nigdy nie było integracji między tymi zakładami, panie prezesie…”
Prezes Marek Bryszewski: Na następny rok w naszym planie finansowym również zapiszemy kwotę podwyżki, ale musimy wyważyć interes naszych pracowników i interes gmin na bramie. Bo na bramie za przyjęcie odpadów na koniec dnia tak naprawdę płacą mieszkańcy. To są oba bardzo istotne interesy społeczna, które musimy wyważyć. Natomiast mam nadzieję, zapisać w planie finansowym godną podwyżkę. Nie chcę teraz mówić, jaka to będzie kwota, natomiast chcę zapytać pracowników w referendum, czy chcą dodatku szkodliwego, czy pewnej kwoty do wynagrodzenia.
Przewodniczący „S”: Panie prezesie, czy ma pan na myśli ludzi z produkcji?
Prezes: Tak, tylko tych, którzy manualnie pracują przy odpadach.
Przewodniczący „S”: Obiecanki, jak co roku, a kończy się na ochłapkach.
Prezes: Sorry, to było zapisane 3 miesiące temu w Protokole Rozbieżności (dzwoni do biura, prosi o przyniesienie Protokołu).
Przewodniczący „S”: W Protokole mowa była, że OPZZ też się musi zgodzić, a OPZZ to biurowiec.
Związkowiec z Michelin: Dlaczego nie da pan ludziom tych podwyżek? Pan powinien być jak ojciec rodziny, dbać o nią!
Prezes: A co ja mogę? Chyba tylko zebrać kolegów prezesów z takich zakładów w kraju i pojechać do Warszawy też protestować.
BURMISTRZOWIE – OCZEKUJEMY DYMISJI PREZESA
Do protestujących dociera 4 burmistrzów, Pasymia Cezary Łachmański, Dobrego Miasta Jarosław Kowalski, Mrągowa dr. hab. Stanisław Bułajewski i wiceburmistrz Bartoszyc Krzysztof Hećman.
Burmistrzowie, od prawiej Krzysztof Hećman i Cezary Łachmański
Burmistrz Dobrego Miasta Jarosław Kowalski: Jeśli mówicie o zarzutach pod adresem prezesa, to my dokładnie mamy podobne zarzuty, wyrażaliśmy je wielokrotnie i oczekujemy jego dymisji. Jesteśmy na etapie rozmów z prezydentem Olsztyna i mam nadzieję, że uda się tę sprawę rozwiązać łagodnie. Natomiast nie będziemy przebierać w środkach, jeśli nie będzie z samorządami normalnej, rzeczowej współpracy, opartej na uczciwych zasadach.
Związkowiec z Michelin: Dlaczego są takie wysokie podwyżki za odbiór odpadów dla mieszkańców, może nam pan to wyjaśni?
Burmistrz J.Kowalski: Jako radny 4 kadencji, a teraz burmistrz Dobrego Miasta mogę tylko powiedzieć: nie wiem i nie rozumiem.
Związkowiec z Michelin: Skoro pan nie rozumie, to dlaczego takie podwyżki za odbiór odpadów wprowadza?
Burmistrz J.Kowalski: Proponowane były jeszcze wyższe, niż uchwaliliśmy.
(Na Zgromadzeniu Wspólników 1 października przyjęto w miejsce dotychczasowej stawki 489 zł za tonę odpadów zmieszanych, stawkę 525 zł, a za odpady posegregowane podniesiono z 1 zł na 50 zł za tonę – przypis A.Socha).
Burmistrz Pasymia Cezary Łachmański: Ustawa o gospodarce odpadami nie jest najszczęśliwsza. Np. nie możemy obciążyć właścicieli nieruchomości rekreacyjnych rzeczywistą kwotą. U nas wychodzi ok. 400 zł, a możemy maksymalnie obciążyć kwota 169 zł. Tę różnicę muszą zapłacić pozostali mieszkańcy gminy. Zgłaszaliśmy to ministrowi. Wnosiliśmy też, żeby to producenci płacili za opakowania, jak jest na całym świecie. Nie wprowadzono tego. Przyjechaliśmy tutaj dzisiaj, bo na Walnym 1 października dowiedzieliśmy się, że planujecie strajk. Przyjechaliśmy Was wysłuchać, co was boli? Ze strony prezesa mamy jakieś informacje, one nie do końca są dla nas wiarygodne i dlatego mamy rozbieżne zdanie z zarządem spółki. Pan pyta, dlaczego zgodziliśmy się na podwyżki za odbiór odpadów? Po to, żeby zakład funkcjonował, bo on jest dobrem nie tylko Olsztyna, ale 36 gmin-wspólników. Nie możemy pozwolić, żeby upadł. Dla was to są miejsca pracy, a dla nas to miejsce, gdzie chcemy zagospodarować nasze odpady. Chcemy się od Was dowiedzieć, czy to co wprowadza prezes, daje pozytywne efekty?
Prezes (zwraca się do burmistrzów): Żeby panowie nie ulegli złudzeniu. Proszę podnieść rękę do góry, kto tutaj jest pracownikiem ZGOKu?
(Podnoszą się 2 ręce, w tym przewodniczącego Solidarności. Grupa pracowników wróciła do pracy, gdy tylko przed brama pojawił się prezes).
Związkowiec z Michelin: Pracownicy ZGOKu jak pana zobaczyli, to uciekli, bo się obawiali represji. Nigdy na pikiecie protestacyjnej nie ma pracowników firmy, tego się nie praktykuje. Proszę nie manipulować burmistrzami i mediami!
Przewodniczący „S” M.Protaziuk: Panie prezesie, proszenie o listę pracowników, kto weźmie udział w strajku jest niepoważne. Było referendum strajkowe i większość głosowała „za”.
(Po chwili przewodniczący "S" sprowadził z hali grupę kobiet, które zbiły się w gromadkę, jak kurczęta przed atakiem drapieżnika, od lewej prezes ZGOK Marek Bryszewski, w środku szef KZ "S" Mirosław Protaziuk i burmistrz Pasymia Cezarfy Łachmański, z tyłu pracownice ZGOK-u).
KOSZT DODATKU SZKODLIWEGO MNIEJSZY OD KOSZTU BIURA I RADY NADZORCZEJ
Burmistrz Jarosław Kowalski: Dlaczego strajkujecie?
Przewodniczący „S”: Bo prezes załatwia z Wami podwyżki na odbiór odpadów na bramie i wmawia Wam, że potrzebuje na pensje dla pracowników, a tak naprawdę, to z tych podwyżek my dostajemy ochłapek, 150, zamiast 350 zł. Dla nas najważniejszy jest dodatek szkodliwy, przed którym prezes się broni, moim zdaniem dlatego, że dostaną go pracownicy fizyczni, a nie biurowi. Biuro zawsze walczy o procentową podwyżkę, bo przy dwu-trzykrotnie wyższych poborach, dostaną dużo, dużo więcej od robotników.
Burmistrz J. Kowalski: Przewodniczący „S” mówi o szkodliwym dodatku, ale prezes mówi nam, że po inwestycjach modernizacyjnych, szkodliwe czynniki zostały zniwelowane?!
Przewodniczący „S”: Ja jestem po nocnej zmianie. Pokażę panu zdjęcie wykonane w hali o 4.10 rano. Tak wyglądała posadzka hali (pokazuje zdjęcie z grubą warstwą pyłu).
Wiceburmistrz Bartoszyc Krzysztof Hećman: Jeśli prezes chce od kogoś wyrzeczeń, od mieszkańców wyższych opłat, to niech da przykład i zacznie od siebie, skoro jest kryzys, jest pandemia. Niech zaproponuje ograniczenie kosztów zarządu, rady nadzorczej. My nie wiemy na czym stoimy. Tu zostały zaangażowane środki europejskie i duże pieniądze samorządów. Chcemy znać perspektywę na wiele lat naprzód, a nie tylko od podwyżki do podwyżki za odpady. Prezes przedstawił nam w planie 30% podwyżki wynagrodzeń dla zarządu. Zapytajcie prezesa, ile zarabia?
A.Socha: Panie prezesie, ile pan zarabia?
Prezes: Brutto 18 tys. zł.
A.Socha: Bez dodatków?
Prezes: Plus roczna premia za realizację planu do 30%.
Wiceburmistrz Bartoszyc: To dwukrotnie więcej niż prezydent Olsztyna, czy to normalne?
Burmistrz Dobrego Miasta: Wniosłem na Walnym o obniżkę kosztów zarządu, likwidację stanowiska wiceprezesa, którego za poprzedniego zarządu nie było (jest nim Michał Lubieniecki – przypis A.Socha), redukcję rady nadzorczej z 6 do 3 członków.
(ZGOK zatrudniał na koniec 2019 roku 178 pracowników. Jak obliczyłem, koszt dodatku szkodliwego dla 99 pracowników produkcyjnych to maksymalnie ok. 309 tys. zł rocznie. Koszt zarządu i administracji za 2019 rok to 438 tys. zł (42 osoby tj. ok. 24% załogi), koszt 6 członków Rady Nadzorczej to 109 tys. zł. Razem administracja i RN to 547 tys. zł).
MIESZKAŃCY 36 GMIN SĄ ZAKŁADNIKAMI PREZYDENTA OLSZTYNA
Mężczyzna w bluzie Michelina (ostro do burmistrzów): Po co tu przyjechaliście, to jest sprawa pomiędzy związkiem i prezesem a nie burmistrzami.
Burmistrz Dobrego Miasta: Co Ty człowieku chrzanisz, kto cię nastawił? To są nasi pracownicy, ja się za nich czuję odpowiedzialny!
Burmistrz Mrągowa: Od wielu miesięcy 30 gmin-udziałowców powtarza, że nie ma zaufania do tego, co proponuje prezes. Nie możemy się zgodzić, żeby pieniądze, które zakład dostanie z uchwalonych 1 października podwyżek, trafiły w ręce tego prezesa. Musi być człowiek, któremu będziemy ufać. Statut mamy taki, że wymaga 75% udziałów do przyjęcia uchwały. Prezydent Olsztyna ma 52% udziałów, więc nic nie zrobi bez naszej zgody, a my nic nie zrobimy bez zgody Olsztyna, więc jeździmy, rozmawiamy szukamy porozumienia.
Wiceburmistrz Bartoszyc: Finał będzie taki, prezes wróci do Płocka, skąd pochodzi, ta góra odpadów będzie jeszcze większa i z tym problemem zostaną mieszkańcy 37 gmin.
Burmistrz Pasymia: Poprzedni prezes słuchał naszych argumentów. Obecny nasze propozycje zracjonalizowania wydatków, kosztów, ignoruje. Zakład wybudowany w 2015 roku już po 2 latach musiał być modernizowany, urządzenia nie funkcjonują prawidłowo i trzeba pompować kolejne miliony. Ja tego nie rozumiem. Pytałem prezesa: dlaczego modernizujemy zakład, zwiększamy moce przerobowe, skoro strumień odpadów zmieszanych się zmniejsza? Nie widzę, że wychodzimy z impasu. Przestałem wierzyć w mgliste obietnice prezesa.
Burmistrz Dobrego Miasta: Okazuje się, że im więcej mieszkańcy segregują, tym, wywołują większe problemy zakładu, bo zarząd spółki nie potrafi znaleźć odbiorców na segregowane.
Związkowiec z MPECu: Olsztyn buduje spalarnię i potrzebuje odpadów do spalania. Jak mieszkańcy będą segregować, to nie będzie czym palić i MPEC będzie wysokie kary płacił właścicielom spalarni za brak paliwa. Spalarnia będzie żyła kosztem mieszkańców.
Burmistrz Bartoszyc: 36 gmin zostało wprowadzonych do spółki ZGOK w interesie Olsztyna i i ich mieszkańcy stali się dzisiaj zakładnikami dwóch osób: prezydenta Grzymowicza i prezesa Bryszewskiego, tak jak i pracownicy.
Burmistrz Dobrego Miasta: To porąbana firma, ona nigdy nie powinna była powstać w takim kształcie. Ktoś buduje drogę, żeby po niej jeździć, a nie po to żeby zbudować, a ZGOK zbudowano, żeby zbudować.
Burmistrz Bartoszyc (zdenerwowany): Panie prezesie, pana drwiące uśmieszki są nie na miejscu. Jesteśmy wręcz zobowiązani do współpracy z Wami, bo jesteśmy udziałowcami, tu jest kapitał naszych mieszkańców. Jakąkolwiek stratę spółki, muszą pokryć mieszkańcy, ale trzeba działać w sposób uczciwy, transparentny i na zasadzie wzajemnego zaufania.
Burmistrz Mrągowa: Na początku roku była mowa, że na koniec roku będzie 3 mln złotych strat, 2 miesiące temu, że 5 mln, a na Walnym 1 października dowiadujemy, że 9,5 mln! Za chwilę będziemy rozmawiać o kolejnych podwyżkach opłat za odbiór odpadów.
Burmistrz Dobrego Miasta: 90% gmin mówi prezydentowi Olsztyna, że prezes jest niekompetentny, a Piotr Grzymowicz ma 52% udziałów i mówi, że jest kompetentny. I rób co chcesz!
Burmistrz Bartoszyc: W spółkach samorządowych ważna jest umiejętność godzenia różnych interesów. W związku z tym musi być zaufanie wzajemne. A my po kilku spotkaniach straciliśmy zaufanie do prezesa. Dlaczego prezydent Grzymowicz tego nie rozumie? Trzeba ten pat przerwać.
Przewodniczący „S”: Nam prezes tłumaczy, że to Wy, burmistrzowie blokujecie podwyżki dla załogi
Burmistrz Dobrego Miasta: Skrajne, bezczelne kłamstwo!
Burmistrz Bartoszyc: 20 lat pracuję w samorządzie, byłem wiele lat burmistrzem Kętrzyna. Niech pan pokaże prezesa spółki komunalnej, który dwa razy tyle zarabia co burmistrz czy prezydent miasta. O co tu chodzi?
Dziennikarz GO St. Kryściński: Udziałowcy, którzy namawiają do strajku...
Burmistrz Dobrego Miasta: Co pan wygaduje?! Dziennikarzu, pan przegina pałę! Na jakiej podstawie pan tak twierdzi? My przyszliśmy do swojej firmy.
Dziennikarz GO Stanisław Kryściński: To dlaczego jest ten strajk?
Przewodniczący „S”: Bo prezes nie dotrzymuje umów, nie chce dać dodatku szkodliwego, ludzie pracują tu ciężko i ten dodatek ludziom się należy.
Dziennikarz GO St. Kryściński: Czy to jest strajk przeciwko prezesowi, bo prezes powiedział mi, że jeśli pracownicy tak powiedzą, to on poda się do dymisji.
Przewodniczący „S”: Nie, to nie jest strajk przeciwko prezesowi. Powoływanie i odwoływanie prezesa, to nie jest rola związku.
Dochodzi 15.00. Plac przed brama opustoszał. Burmistrzowie postanawiają, że wystąpią do Rady Nadzorczej ZGOKu o zorganizowanie spotkania z radą i związkowcami, bez prezesa. Przewodniczący „S” obawia się, że ciężko im będzie coś się od ludzi dowiedzieć, bo są zastraszeni. Burmistrzowie zapewniają, że nie dopuszczą, żeby ktokolwiek z uczestników dzisiejszego protestu oraz planowanego spotkania był represjonowany.
Adam Socha (relacja i zdjęcia)
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? (KOMENTARZ)
O tym, że prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz wybrał zły model gospodarki odpadami, który będzie coraz głębiej drenował kieszenie mieszkańców, piszę od wielu lat. Pierwszy raz zająłem się tym tematem też po tym, jak załoga ZGOKu zagroziła strajkiem w maju 2009 roku, z powodu niskich płac. Wówczas był to tylko zakład Olsztyna.
Jednak prezydentowi Grzymowiczowi udało się zwabić w sidła 36 gmin i uzyskać środki unijne na budowę nowego zakładu. Powstał on w 2015 roku za 157 mln złotych. Został ogłoszony przez prezesa-budowniczego Adama Sierzputowskiego najnowocześniejszym i jedynym takim zakładem w Polsce, wykorzystujący technologię biosuszenia. Zakład miał produkować z odpadów doskonałej jakości paliwo alternatywne tzw. RDF, które wkrótce trafi do planowanej przez Olsztyn spalarni. Do tego czasu RDF będzie sprzedawany cementowniom. Zakład był całkowitym zaprzeczeniem modelu gospodarki odpadami, zalecanym przez UE, opartego na maksymalizacji odzysku surowców. Spalanie odpadów nie jest bowiem ich odzyskiem.
Po uruchomieniu zakładu szybko okazało się, że ten zakład to „składak”, jak nazwał go jeden z ekspertów. Urządzenia często się psuły, halę wypełniał gęsty pył unoszący się z wysuszonych na popiół odpadów, wyciągi natychmiast się zatkały i przestały działać, i w tych warunkach musieli pracować sortowacze. Twórcy tłumaczyli to tym, że zakład był obliczony na przerób 95 tys. ton odpadów, a trafia do niego dużo więcej. W 2016 roku ZGOK przyjął ok. 150 tys. ton, w tym 132 tys. ton odpadów zmieszanych (87%) i 11,5 tys. ton posegregowanych (7% ogółu odpadów).
Z tego do zagospodarowania zakładom zewnętrznym oddano ok. 109 tys. ton odpadów, czyli ZGOK był w stanie samodzielnie zagospodarować tylko 41 tys. ton odpadów (27%).
Okazało się też, że zakład nie wytwarza wysokiej jakości RDFu i za jego przyjęcie cementownie kazały sobie słono płacić – wówczas 440 zł za tonę. Te koszty funkcjonowania zakładu natychmiast przełożyły się na wysokość podatku śmieciowego. Reakcją było „wyparowanie” kilkunastu tysięcy mieszkańców Olsztyna. Za nich muszą płacić pozostali mieszkańcy. Wobec tego od 1 stycznia 2021 roku będziemy płacić od zużytej wody.
Od 2018 roku ZGOKiem kieruje trzeci z kolei prezes Marek Bryszewski. W sprawozdaniu spółki za 2019 rok, czytamy:
„OCENA DZIAŁALNOŚCI JEDNOSTKI Rok 2019 był czwartym pełnym okresem funkcjonowania Zakładu Gospodarki Odpadami Komunalnymi Sp. z o.o. z siedzibą w Olsztynie. W roku tym Spółce udało się trwale wyeliminować problem nadmiernego zapylania, a następnie przywrócić sprawność techniczną instalacji odpowiadająca normalnemu zużycie po czterech latach prawidłowej eksploatacji. W wyniku powyższych działań w instalacji własnej przetworzony został wolumen ponad 100 tys. Mg odpadów zmieszanych (…). Dzięki przywróceniu sprawności technicznej instalacji oraz uruchomieniu mobilnego zestawu rozdrabniająco-przesiewającego (MZRP), ZGOK w roku 2019 przetworzył łącznie ponad 107,5 tys. Mg odpadów zmieszanych, podczas gdy w roku 2018 r. jedynie 78,3 tys. Mg. Powyższe skutkowało znacznym ograniczeniem wywozu nieprzetworzonych odpadów zmieszanych do innych instalacji, który w 2019 roku wyniósł jedynie 16,2 tys. Mg, podczas gdy w roku 2018 wyniósł 54 tys. Mg.
Możliwość dokończenia realizacji Projektu modernizacji instalacji, dla którego Spółka w 2019 roku, skutkować ma zaspokojeniem wszystkich modernizacyjnych i rozwojowych potrzeb ZUOK na najbliższe trzy lata dzielące domknięcie systemu gospodarki odpadami komunalnymi w Gminach Macierzystych ZGOK”.
(Spółka przeznaczyła na modernizację 12,3 mln zł, z tego pozyskała dofinansowanie 8, 3 mln zł z Regionalnego Programu Operacyjnego, gminy muszą dołożyć prawie 3 mln zł – przypis A.Socha).
Po optymistycznie zakończonym roku 2019, obecnie spółce grozi upadłość. Prezes ZGOKu w tej chwili mówi o stracie na koniec roku w wysokości 9,5 mln złotych, ale może być ona jeszcze wyższa. Winę za ten stan rzeczy składa na Gminy, które nie przyjęły proponowanych podwyżek za odbiór odpadów. Gminy (31 na 27) straciły zaufanie do prezesa i żądają jego odwołania. Nie zgadza się na to prezydent Olsztyna (52% udziałów). Załoga domaga się podwyżek i grozi strajkiem. Pat trwa.
Prezydent Olsztyna obiecuje, że wszystkie problemy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozwiąże wybudowanie w Olsztynie spalarni za 650 mln złotych. Jej otwarcie planowane jest na 2023 rok.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość