W tygodniku w "Sieci" ukazał się felieton prof. Aleksandra Nalaskowskiego o "farbowanych lisach" czyli kandydatach do sejmu, m.in. o Pawle Kowalu, Pawle Kukizie, Marku Sawickim i o poseł z ziemi warmińsko-mazurskiej Urszuli Pasławskiej. Oto fragment dotyczący wiceprzewodniczącej PSL.
I na ludowym niebie pojawiła się, o czym donosiłem tu już kiedyś, nowa gwiazdeczka. Lady Pasławska. Empirycznie można u niej wykryć ślady logiki, ale tylko przy użyciu detektorów o wielkiej mocy. Tutaj ambitna Urszula zeszła do podziemia.
Dlatego jest dla mnie nader zrozumiałe, że PSL (nazwa tego fałszu z trudem przechodzi mi przez gardło) wystawiło jej kandydaturę na marszałka Sejmu. Wystarczająco ambitna, pozbawiona samokrytyki i pasująca do tego ugrupowania. Na tyle intelektualnie niesamodzielna, że Kosiniakowi nie zagrozi. Posłanka ta onegdaj zabłysnęła blogowym stwierdzeniem, że PiS, a szczególnie Kaczyński, to fenomeny antypolskie. No i że upominanie się u Niemców o polskie sprawy i nasze (jakże przecież niesłuszne!) pretensje do nich o II wojnę to niewdzięczność, bo za nasze reformy zapłacił niemiecki podatnik. Mój Boże, żałosne. Zdaje się, że kolejność była taka – najpierw Niemcy zrujnowali nam kraj, wymordowali inteligencję i wespół z Sowietami byli okupantami, a potem nam rzucili parę groszy w formie pożyczek czy zabawnych rent dla inwalidów wojennych. Moja mała blondyneczko, do książek i jeszcze raz do książek! A dopiero później do polityki.
A.Nalaskowski
Skomentuj
Komentuj jako gość