Przed Sądem Rejonowym w Olsztynie rozpoczął się proces z powództwa byłej dyrektor szkoły podstawowej w Gietrzwałdzie Bożeny Reszki o odszkodowanie za bezprawne odwołanie z funkcji. Wójt Jan Kasprowicz zarzucił jej konflikt z nauczycielami i rodzicami, rażący brak wiedzy i umiejętności organizacyjnych oraz nieprzygotowanie szkoły do nowego roku szkolnego. W sumie zarzuty liczą 36 stron.
Bożena Reszka odnosząc się w sądzie do tych zarzutów, stwierdziła, że są bezpodstawne, nieprawdziwe i zmyślone, a wójt Jan Kasprowicz ją odwołał tylko dlatego, gdyż taką obietnicę złożył w kampanii wyborczej i chciał się przypodobać grupie, która doprowadziła w gminie do odwołania poprzedniego wójta. Tą obietnicą podsycił ataki na nią części nauczycieli i rodziców.
W środę 28 listopada sąd przesłuchał 12 świadków, w piątek 30 listopada i 13 lutego zostaną przesłuchani kolejni świadkowie (w sumie 40, głównie powołani przez pozwaną gminę). Wkrótce zamieścimy relację z procesu. Obecnie zamieszczamy artykuł Bożeny Reszki.
KONIEC WIEŃCZY DZIEŁO
W Szkole Podstawowej w Gietrzwałdzie im. Andrzeja Samulowskiego, który jest autorem zdania: „Ojców mowy, ojców wiary brońmy zgodnie młody stary” widnieje taki oto napis: „Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca”, czyli inaczej: „koniec wieńczy dzieło”. Autorami tych sentencji są starożytni mędrcy – może Sokrates, może Owidiusz, a może ktoś inny, w każdym razie na pewno nie patron szkoły Andrzej Samulowski.
Z pamiętnika dyrektorki
We wrześniu 2016 roku w wymienionej szkole pojawiły się flagi w trzech barwach: biało-czerwonej, biało-niebieskiej i biało-żółtej. Nowa dyrektorka chcąc uczcić doroczny odpust w Gietrzwałdzie, tuż przed wielkim Jubileuszem 140-lecia Objawień, poleciła wywiesić flagi. Nauczycielka religii przystroiła kawałek płotu wzdłuż drogi do kościoła. Zdawało się niektórym (naiwnym), że to normalne, w całej Polsce jest taki zwyczaj, że ludzie dekorują drogi, budynki, krzyże, kapliczki, płoty z okazji odpustu, przyjazdu biskupa, różnych rocznic i świąt. Ale nie w Gietrzwałdzie…, skąd „Niepodległość wyszła”, w Gietrzwałdzie jest inaczej: Pan Bóg jest tylko w kościele, Matka Boża w Sanktuarium i raz w roku na błoniach niedaleko źródełka. I po co to zmieniać?
I co z tego wynikło ?
Określona grupa osób zapałała świętym oburzeniem. Posypały się skargi na dyrektorkę, że wywiesiła „kościelne flagi”, gdyż jak niektórzy uważają i próbują udowadniać innym, szkoła jest świecka. W efekcie „kościelne flagi” ukradziono (żeby nie było – flagi narodowe zostały), a gietrzwałdzka policja, oczywiście, nie znalazła złodzieja. Ach, jeszcze na 1 września nie pozwoliła powiesić flagi Unii, która z okazji stulecia wisi na budynku gimnazjum. Coś kiepsko z historią u niektórych, w 1918 roku nie byliśmy jeszcze w Unii Europejskiej, a wolność wywalczyliśmy sobie sami. Natomiast wieszanie flagi niebieskiej z okazji napaści Niemiec na Polskę w dniu 1 września, to jakby Żołnierzom Września rzucić w twarz: po coście walczyli, bylibyśmy w Unii Europejskiej już w 1939 roku. A co, Francja źle wyszła na kolaborowaniu z Niemcami? Tylko, że dla Polaka z krwi i kości liczy się i Bóg, i Honor, i Ojczyzna.
Następnie, na dwa lata przed Wielkim Stuleciem, dyrektorka tejże samej szkoły wywiesiła flagi narodowe (tylko narodowe!) na cześć Żołnierzy Września – wszystkich, tych broniących Ojczyzny od Zachodu i od Wschodu. Uroczyście zawieszono flagę państwową, uczniowie mieli przyjść ubrani na galowo (co było powodem następnej awantury pod kryptonimem „białe bluzki”), a jedna klasa ubrana w granatowe berety z Orłem w koronie wniosła na plac apelowy długą biało-czerwoną flagę. Tego było za wiele. W sukurs zagrożonej wolności, demokracji, zagrożonym prawom obywatela - „chłopa i robotnika”, a także zagrożonym prawom dziecka, przeciw dyskryminacji rasowej itp. itd. wystąpiły poczytne gazety oraz portale internetowe i sam prezes ZNP Sławomir B. wypowiedział pamiętne słowa o „łamaniu kręgosłupów dzieciom w Gietrzwałdzie”. No, we Wrześni też dzieci strajkowały, jak im zabroniono mówić pacierza po polsku. A tu jakaś flaga i jakieś militarne berety i w ogóle taki „militarny patriotyzm”, jakby nie można było wygrać wojny, np. grając w kółko i krzyżyk.
Potem były „prywatne” obchody Święta Niepodległości w szkole, za co pan Dariusz J., przewodniczący Rady Rodziców, domagał się od dyrektorki zapłaty za wynajęcie pomieszczeń szkoły. Chyba mało kto w Gietrzwałdzie myślał wówczas w perspektywie dwóch lat, że będzie stulecie i że zawsze obchodziliśmy i będziemy obchodzić to święto z należytym szacunkiem i bardzo hucznie. Nie wiem, czy panu Dariuszowi J. wiadomym jest, że w tym roku we wszystkich szkołach, jak Polska długa i szeroka, z okazji Święta Niepodległości ma być śpiewany Hymn Narodowy – cztery zwrotki, w dniu 9 listopada o godz. 11.11. Może czujny pan D. J. znowu uznał to za prywatę.
Potem, podobno, katechetka pobiła ucznia, o czym „wiarygodnie” zaświadczyła zawsze ta sama grupa nauczycieli, m.in., przedszkolanka pracująca w budynku oddalonym od szkoły o ponad 500 m. No cóż, może w klasie była kamera, a w przedszkolu monitor. Nawiasem mówiąc rzeczona przedszkolanka wyjątkowo zjadliwie często występowała przeciwko nietolerowanym przez siebie osobom.
Aż w końcu do gietrzwałdzkiego GOK-u przybył nowy dyrektor. Tego już było za wiele. Zwłaszcza, że miał głowę pełną pomysłów i zapał do pracy. I nie wiadomo po co czegoś szukał w księgowości i nawet się doszukał, ale kogo to obchodzi. A czołowa artystka gietrzwałdzkiej sceny straciła swój teatr.
Za to wszystko zapłacił ówczesny wójt.
Idźmy za ciosem – teraz przyszła kolej na dyrektorkę. Jak twierdził pan Dariusz J.: „odwołaliśmy wójta, odwołamy i panią”. No i miał rację człowiek, bo przecież w jedności siła.
W kolejnych demokratycznych wyborach Wójta Gminy Gietrzwałd zwyciężył pan Jan K., który zna się na wszystkim, a najbardziej na oświacie. Już na początku swojej kariery oznajmił, że bardzo dobrze zna prawo oświatowe – cztery wówczas całkiem nowe ustawy, każda ponad 300 stron i całe mnóstwo rozporządzeń – gratulacje!
Z taką znajomością prawa trudno było nie dopatrzyć się „rażących błędów” i „zaniedbań” w pracy dyrektorki Bożeny R. , które „stanowiły zagrożenie dla interesu publicznego, prowadziły do destabilizacji funkcjonowania szkoły”. Jako powód odwołania dyrektora ZSP wskazano „zaniedbywanie obowiązków”, „naruszanie praw gwarantujących uczniom wolność od przemocy”, „brak umiejętności…” (wszelkich), „niedopełniania obowiązków…” (wszelkich), „rażące zaniedbania”, „dyskryminację” (wszystkiego co się rusza), „brak kompetencji…” (wszelkich), „szkalowanie…” (wszystkich), „zastraszanie…”, „działania niezgodne z prawem”, „dezorganizacja w zakresie organizacji…”, „utrudnianie…” i całe mnóstwo karygodnych, „rażących” i zatrważająco niebezpiecznych działań.
I dziwić może fakt, że w na 36 stronach rozpamiętywania błędów dyrektorki, nie znalazły miejsca takie fakty - „rażące zaniedbania”, jak dziurawy dach na budynku szkolnym, zarzucony papierami strych, zalane wodą piwnice, zagracone pomieszczenia szkolne, katastrofalny stan budynku przedszkola, a w tym wszystkim dobudowana piękna winda (mówiono o 150 tys. zł), która służyła do… wożenia wiadra z wodą dla osób sprzątających w szkole. Nawiasem mówiąc, przybudówka nowa, a już zaciekająca wodą. No i ten grzyb w klasie, przez który to jedna z nauczycielek nie mogła zajść w ciążę. Panie Wójcie, czemu Pan tego nie napisał?
Niezła musiała być ta nowa dyrektorka, która w ciągu jednego roku najpierw podziurawiła dach, a potem chyba chciała go łatać papierami skrzętnie przechowywanymi tam przez poprzedników od końca lat siedemdziesiątych, razem z zatrudnionym na ćwierć etatu panem Heńkiem, którego w szkole nikt nie widział, co „wiarygodnie” potwierdziła grupa zawsze tych samych osób. Ponadto urządziła "pieczarkarnię" (wyhodowała grzyba), wylewała wodę do piwnicy i zniszczyła budynek przedszkola – czyste tornado, no i jeszcze chodziła i wyłączała nauczycielom światło, ciągle gasło dopóki ktoś nie wymienił bezpiecznika, bo konserwator się na tym nie znał, bo był kierowcą, jak twierdził. No i jeszcze zdążyła (chyba w nocy z 31 sierpnia na 1 września 2016 r., czyli zanim zaczęła pracę w ZSP w Gietrzwałdzie) wyprowadzić pieniądze dzieci z SKO. I jaka cwana, złożyła zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie, chociaż gietrzwałdzka policja i tak nie znalazła sprawczyni, ponieważ ukrywała się, jak napisał Komendant Miejskiej Policji w Olsztynie. To całkiem, jak ostatni Polski Partyzant - 30 wiosek mu pomagało.
A ten dyrektor GOK, to okazał się być faszystą. Jakie on urządzał prezentacje, wystawy, spotkania! I sąd uznał, że mieli rację ci, co go tak nazwali. No bo tylko faszysta mógł doszukać się tego, czego się doszukał, „normalny” człowiek niczego by nie zauważył.
I jeszcze na koniec dyrektorka naraziła finanse gminy na straty – ponad 300 tys. złotych, które pan wójt wraz ze skarbnikiem próbowali zaoszczędzić. Tylko nie wiem, jak? Może sami chcieli uczyć jako wolontariusze. Albo nauczyciele, którzy tak walczyli o nadgodziny w końcu zgodzili się pracować społecznie. Przecież walczyli o nadgodziny, a nie o pieniądze. A ona zatrudniła nowych nauczycieli. A tak przy okazji, to chciałbym wiedzieć, jak wyliczono te 300 tys. złotych. Proszę się przygotować, bo zapytam o to w sądzie! I żeby mi się władza nie skompromitowała, że liczyć nie umie! Podobnie jak skompromitowała się w sądzie „dyrektorka” pani J. D., która nie znała podstawowych zapisów ustawy – Karta Nauczyciela.
A pan skarbnik, stróż gminnego skarbca (odchodzący i przychodzący, jak „uciekająca panna młoda”) niech dobrze pilnuje pieniędzy, żeby wystarczyło … .
Jeszcze jedna zbrodnia doskonała, dyrektorka sporządziła dwa arkusze organizacji pracy szkoły, nieźle musiała namieszać skoro znający świetnie prawo oświatowe wójt, nie mógł się połapać. Dlatego może kazał włamać się do gabinetu Bożeny R., szukał dowodów zbrodni. O przepraszam, nie kazał się włamywać, ale wejść przez zamknięte zamkiem antywłamaniowym drzwi. I znowu muszę przeprosić, to nie wójt polecił zniszczyć zamek w drzwiach gabinetu dyrektora. Sprawiedliwy sąd potwierdził, że pani p.o. dyrektora wydawała polecenia. To nic, że w protokole był zapis „na polecenie wójta”, sąd wie lepiej, nie musi posiłkować się dowodami.
I na tym koniec wspomnień. A co teraz?
Dyrektorem Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Gietrzwałdzie jest pan Leszek O., a dyrektorem Gimnazjum… jego żona (podobno nikt nie chciał się zgodzić). Przedszkole urządzono w budynku gimnazjum (bardzo dobrze), ale dlaczego swego czasu ówczesny dyrektor gimnazjum wyśmiewał dyrektorkę SP za ten dobry pomysł, który zresztą nie był jej pomysłem, tylko Wójta pana Marcina Sieczkowskiego. Ona tylko zabiegała o kontynuację jego sensownych planów.
Przepraszam, że jeszcze raz wrócę do przeszłości, ale pierwsze spotkanie „osób z towarzystwa” przeciwko nowej dyrektorce ZSP w okolicach września – października 2016 r. odbyło się w budynku gimnazjum. Chyba ówczesny dyrektor Leszek O. wiedział, o co chodzi, a może i nie wiedział? Następnego dnia po odwołaniu dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury Jacka A., p. o. dyrektora GOK został dyrektor gimnazjum pan Leszek O. Reprezentował GOK w sądzie przeciwko poprzedniemu dyrektorowi. Zawarli ugodę. Żeby nie było, funkcję tę pełnił społecznie, tak można było przeczytać w Internecie. Jak się okazało pan Jacek A. został odwołany z funkcji dyrektora GOK, między innymi, za to, że…Uwaga!!!... Za mało promował Objawienia w Gietrzwałdzie. No, to słusznie mu się należało.
Taka porządna gmina. Prawie nikt nie wywiesił flagi na 140- lecie, nikt nie zrobił żadnej dekoracji, na kościele wisiały aż trzy flagi, a na budynku Urzędu Gminy ani jednej, podobnie było z budynkiem GOK-u, w którym już nie było Jacka A. oraz budynkami szkół. Tak było. No ale to pan Jacek A. za mało promował Objawienia. Swoją drogą, gdy w Gietrzwałdzie przebywał Pan Andrzej Duda Prezydent RP też nie widziałam flagi na budynku Urzędu Gminy. A może ją zdjęła nowa sekretarka wójta w ramach małego sabotażu, gdyż to ona na jednym z zebrań w szkole powiedziała: „nie życzę sobie, aby pani mówiła dobrze o prezydencie”.
…wszystko mi się pomieszało, bo już nie wiem kto i co promował, kto się włamywał, kto „rażąco” zaniedbywał wszystko i wszystkich, kto oszczędzał pieniądze, a kto kradł, kto złapał złodzieja, a kto wypuścił, kto wieszał, a kto zdejmował itd. itd., czyli „co czynisz, … patrz na koniec”.
A na koniec – gratulacje!!!
W dniu 14 października 2018 r. Pani Grażyna Dulczewska – wyjątkowo zasłużony pedagog – otrzymała Medal Komisji Edukacji Narodowej. Ten sam medal otrzymała Pani Katarzyna Gryczon .
Pan Jacek Ciesielski otrzymał w placówce, w której obecnie pracuje Nagrodę Dyrektora.
Wyjaśniam, że Medal Komisji Edukacji Narodowej jest przyznawany za udokumentowane szczególne osiągnięcia w pracy na rzecz oświaty. Wnioski były składane jeszcze w 2017 roku. Medale przyznaje Minister Edukacji Narodowej.
Jeszcze raz gratuluję, wiedziałam kogo zatrudniam – najlepszych, czyli „koniec wieńczy dzieło”.
Bożena Reszka
P.S. Dla tych, co wiedzą, o co chodzi, bo wstyd o tym mówić.
Karta Nauczyciela
Art. 15. Przy nadawaniu stopnia nauczyciela mianowanego nauczyciel składa ślubowanie, potwierdzając je podpisem, według następującej roty:
Ślubuję rzetelnie pełnić mą powinność nauczyciela wychowawcy i opiekuna młodzieży, dążyć do pełni rozwoju osobowości ucznia i własnej, kształcić i wychowywać młode pokolenie w duchu umiłowania Ojczyzny, tradycji narodowych, poszanowania Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.
Skomentuj
Komentuj jako gość