"Kościół [...] winien mieć jednak zawsze i wszędzie prawdziwą swobodę w głoszeniu wiary, w uczeniu swojej nauki społecznej, w spełnianiu nieskrępowanie wśród ludzi swego zadania, a także wydawaniu oceny moralnej nawet w kwestiach dotyczących spraw politycznych. Stąd księża nie uczestnicząc bezpośrednio w kampanii wyborczej, nie kandydując do sejmu i senatu, muszą jednocześnie ostrzegać wiernych przed wyborem tych kandydatów, którzy jawnie głoszą zasady sprzeczne z chrześcijańską moralnością"- pisze ks. Jan Rosłan
Przeważająca większość polskiego społeczeństwa uznaje się za katolików, choć czy wskazania Kościoła dotyczące życia społecznego są w naszym kraju realizowane? Jaka będzie frekwencja w najbliższych wyborach parlamentarnych? Czy przynajmniej połowa uprawnionych do głosowania pójdzie do lokali wyborczych? Faktycznie według nauki Kościoła katolickiego głosowanie w wyborach demokratycznych jest tyleż przywilejem co i obowiązkiem. Jasno stwierdza to Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym („Gaudium et spes”) Soboru Watykańskiego II: „Niech wszyscy obywatele pamiętają o swoim prawie i obowiązku brania udziału w wolnych wyborach na pożytek dobra wspólnego”.
Konstytucja ta wypowiada się w sposób ogólny o udziale Kościoła w życiu politycznym i społecznym, szczególnie jej treść powinna być dziś znana. Pomoże to w odrzuceniu ataków zarzucających Kościołowi współuczestnictwo w życiu politycznym. Kościół zachęca wiernych do brania udziału w wyborach i ponoszenia w ten sposób odpowiedzialności za przyszły parlament. „Gaudium et spes”wyraźnie stwierdza o obowiązku brania udziału, ale w wolnych wyborach. Stąd od razu można odrzucić zarzut dlaczego Kościół w Polsce milczał, gdy zbliżały się karykaturalne wybory do sejmu w czasach PRL-u.
Dla wielu polityków byłoby bardzo wygodne, aby Kościół milczał w sprawach politycznych. Gdy wypowiada swe oceny, kierując się zawsze racjami moralnymi, pojawiają się zarzuty o politycznym zaangażowaniu Kościoła. Kościół uznaje autonomiczność państwa i wspólnoty wyznaniowej, ale jednocześnie winien mieć jednak zawsze i wszędzie prawdziwą swobodę w głoszeniu wiary, w uczeniu swojej nauki społecznej, w spełnianiu nieskrępowanie wśród ludzi swego zadania, a także wydawaniu oceny moralnej nawet w kwestiach dotyczących spraw politycznych. Stąd księża nie uczestnicząc bezpośrednio w kampanii wyborczej, nie kandydując do sejmu i senatu, muszą jednocześnie ostrzegać wiernych przed wyborem tych kandydatów, którzy jawnie głoszą zasady sprzeczne z chrześcijańską moralnością. Wiadomym jest, że część kandydatów optuje za przywróceniem prawa do aborcji. Gdy więc księża będą ostrzegać, że głosowanie na tych kandydatów jest opowiedzeniem się przeciwko wartościom chrześcijańskim, przeciwko wspólnemu dobru, to na pewno z ust Magdaleny Środy popłyną słowa oskarżenia Kościoła katolickiego o branie udziału w kampanii wyborczej. Ale temu nie trzeba się dziwić. To po prostu będzie świadczyć o nieznajomości o katolickiej nauki społecznej.
Pamiętajmy: „Kościół, który z racji swojego zadania i kompetencji w żaden sposób nie utożsamia się ze wspólnotą polityczną, ani nie wiąże się z żadnym systemem politycznym, jest zarazem znakiem i zabezpieczeniem transcendentnego charakteru osoby ludzkiej. Wspólnota polityczna i Kościół są w swoich dziedzinach niezależne i autonomiczne”. Jednocześnie bardzo ważnym jest „by jasno rozróżniano to co czynią wierni, czy to poszczególni, czy to stowarzyszeni, we własnym imieniu jako obywatele kierujący się głosem sumienia obywatelskiego, od tego co czynią wraz ze swoimi pasterzami w imieniu Kościoła” – czytamy w Konstytucji duszpasterskiej. Trzeba stąd jasno wytłumaczyć wiernym, że może być wiele ugrupowań politycznych, do których przynależą katolicy, jednak prowadzą oni działalność polityczną wyłącznie we własnym imieniu. Pasterze Kościoła w Polsce nie dali i nie dadzą żadnej partii politycznej upoważnienia do reprezentowania Kościoła na forum politycznym. Kościół bowiem bezpośrednio nigdy nie prowadzi działalności politycznej, jest wspólnotą szerszą, mającą inne, nie horyzontalne, lecz soteriologiczne cele. Działalność ziemska ma być tylko pomocą w prowadzeniu ludzi do zbawienia. Trzeba przypominać słowa Chrystusa, że Jego królestwo nie jest z tego świata.
Jednak, gdy na polskiej scenie politycznej występują ugrupowania sprzeciwiające się humanistycznym wartościom, czasami mające wpisane w swą ideologię ateistyczny światopogląd i prowadzenie walki z religią, wtedy Kościół może i powinien udzielić moralnego wsparcia tym partiom i stowarzyszeniom, które na forum publicznym i parlamentarnym kierują się w swej działalności dobrem wspólnym i wartościami wypływającymi z chrześcijańskiego etosu. Oczywiście, na pewno wypowiedzenie się z aksjologicznego punktu widzenia o programach poszczególnych partii spowoduje zarzut uprawiania propagandy wyborczej szczególnie przez tych, którzy zostaną osądzeni. Ale Kościół musi mieć odwagę jasnego artykułowania swych zasad. Nie można milczeć, gdy na scenie politycznej zaczynają pojawiać się ludzie, którzy ośmieszają Ewangelię, praktyki religijne i zasady moralne. Nie można też milczeć, gdy pojawiają się przywódcy, którzy jawnie głoszą anarchistyczne hasła, ograniczanie swobód religijnych i obywatelskich. Kościół nie identyfikując się z żadnym systemem politycznym, jednocześnie doświadczony przez wieki istnieniem w przeróżnych formach sprawowania władzy świeckiej, zawsze musi bronić człowieka krzywdzonego, słabego i zhańbionego. Obojętnie kto sprawuje władzę, gdy czyni zło, gwałci przykazania, odbiera ludziom duchową czy fizyczną wolność, wtedy Kościół nie może milczeć, choć ceną zabrania głosu jest nie tylko oskarżenie go o polityczną działalność, ale nawet doczesne represje.
W dzisiejszych czasach, gdy tylu ludzi jest zrezygnowanych i zagubionych, gdy odzywają się tęsknoty za sprawowaniem władzy autokratycznej, trzeba przypominać wiernym o potrzebie zaangażowania się w działalność polityczną, której celem ma być przekształcenie społeczeństwa we wspólnotę państwową kierującą się ewangelicznymi prawami, szanującą wolność obywatela, przestrzegającą zasady tolerancji i miłości bliźniego. Działalność polityczna, do której predystynowani są wybrani, wymaga wielu wyrzeczeń, nie może wypływać z chęci czerpania własnych korzyści przekładanych nad dobrem społecznym. Ale obdarzeni zdolnościami katolicy nie powinni odmawiać współuczestnictwa w sprawowaniu władzy, choć potoczna opinia widzi u polityków negatywne cechy. Trzeba umieć przekonać i uświadomić, że podjęcie się udziału w pracach każdego organu ustawodawczego czy wykonawczego nakłada na katolika szczególne zadanie odpowiedzialności nie tylko indywidualnej, ale i społecznej. Każde sprzeniewierzenie się dobru wspólnemu, kierowanie się chęcią bogacenia lub osiągnięcia innych osobistych korzyści przez radnego, posła czy senatora katolika, przynosi odium całej wspólnocie wyznaniowej. O tej prawdzie czasami zapominają niektórzy, starając się jednocześnie o usilne poparcie hierarchii kościelnej w trakcie kampanii wyborczej.
Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym przypomina o współodpowiedzialności katolików także za ziemską rzeczywistość społeczną, w której przecież człowiek kształtuje i rozwija swoją wiarę. Dziś zagrażają nam postawy introwertyczne i kwietystyczne. „Wszyscy chrześcijanie niech odczuwają swoje szczególne i sobie właściwe powołanie we wspólnocie politycznej, na mocy której winni świecić przykładem, sumiennie spełniać obowiązki i służyć dobru wspólnemu, pokazując czynem, jak da się pogodzić władza z wolnością, inicjatywa jednostkowa z organiczną więzią i wymogami całego ciała społecznego, pożyteczna jedność z owocną rozmaitością. W porządkowaniu spraw doczesnych niech biorą pod uwagę słuszne, choć różniące się między sobą poglądy i niech szanują obywateli także stowarzyszonych, którzy uczciwie tych opinii bronią”. Sądzę, że wielu katolików może sobie wypominać grzech zaniedbania, gdy w sejmie toczyła się batalia o prawną ochroną życia poczętego, to jakże wielu milczało, gdy w sposób paszkwilancki wyśmiewano posłów i senatorów walczących o te podstawowe, ewangeliczne prawo.
Przez blisko 60 lat katolicy w Polsce stanowili pod względem politycznym społeczeństwo drugiej kategorii. Reprezentowani byli w organach przedstawicielskich władzy jedynie w wymiarze jednostkowym i to zawsze przez osoby, które przynależały do stowarzyszeń czy ugrupowań akceptowanych przez socjalistyczną władzę i w jakimś stopniu z nią współpracującymi. Stąd nie zostały wykształcone elity polityczne działaczy katolickich. Partie i ugrupowania polityczne o prawicowej orientacji, deklarujące w programach chrześcijańskie kryteria wartości w życiu społecznym niestety są ze sobą skłócone. Jest to w jakimś stopniu pokłosie duchowe socjalistycznego sposobu sprawowania władzy, kiedy to nawet licencjonowane katolickie ugrupowania były skłócone i dzielone, aby łatwiej było nimi manipulować.
Biskupi polscy po wojnie 3 kwietnia 1946 roku skierowali Orędzie Episkopatu Polski w sprawie wyborów do Sejmu, gdzie wprost stwierdzili: „Katolicy mają obowiązek zarówno obywatelski jak i narodowy wziąć udział w wyborach”. Po transformacji ustrojowej w roku 1989 biskupi także zachęcali do udziału w wyborach, a w roku 1993 podczas Konferencji Episkopatu, która odbywała się w Olsztynie skierowali do wiernych kolejny list „w sprawie wyborów do parlamentu”. Podkreślali w nim, że nareszcie odbywają się w pełni wolne wybory do sejmu i senatu. „W systemie demokratycznym każdy jest odpowiedzialny za kształt i oblicze wszystkich instytucji demokratycznych, jak: rząd, parlament, samorządy. Doświadczyliśmy, że w podejmowaniu ważnych decyzji liczy się nawet jeden głos. (…) Każdy obywatel jest zobowiązany uczestniczyć w wyborach, czyli decydować o kształcie dobra wspólnego, w którym realizuje się integralne dobro każdego człowieka. Jest to tym bardziej obowiązkiem każdego człowieka wierzącego. Nie można być bowiem dobrym katolikiem nie będąc dobrym obywatelem. Nieuczestniczenie w wyborach jest brakiem odpowiedzialności za dobro wspólne narodu i społeczeństwa i stanowi poważny grzech zaniedbania”.
Jakie powinny być kryteria wyboru kandydatów do parlamentu? Biskupi napisali to wprost: „katolicy nie mogą wybierać takich kandydatów lub opowiadać się za takimi programami, które są wrogie dobru narodu, społeczeństwa i państwa, niezgodne z zasadami moralności chrześcijańskiej, ludzi szukających własnych zysków i korzyści, uwikłanych w afery, korupcje i malwersacje. Doświadczyliśmy bowiem, że pośród wybranych byli tacy, którzy nie spełnili pokładanego w nich zaufania na miarę otrzymanego społecznego mandatu”. Biskup Tadeusz Pieronek ostatnio zasłynął wypowiedzią, że można być dobrym katolikiem będąc w SLD. Chciałoby się zapytać, czy dobry katolik popiera aborcję? Bo przecież ostatnim rzutem na taśmę klub SLD przedłożył w sejmie projekt ustawy dopuszczającej faktycznie aborcję na życzenie. Projekt został odrzucony. Kodeks Prawa Kanonicznego wprost mówi, że osoby przyczyniające się do aborcji zaciągają karę kościelną, tak samo jak osoby do niej namawiające. Czyżby bp Pieronek nie znał Kodeksu Prawa Kanonicznego, choć przecież jest profesorem prawa kanonicznego? Czy katolik powinien głosować na SLD, partię walczącą z Kościołem, mająca w programie antyrodzinne ustawy, bo taką jest wprowadzenie związków partnerskich na równych prawach z małżeństwem, w tym związków jednopłciowych. Podobny program ma Ruch Palikota, na listach którego znalazły się głównie osoby z antychrześcijańskiej i antykatolickiej partii „Racja” założonej przez ex-księdza. Katolik nigdy na te partie swego głosu oddać nie powinien, jeżeli jest świadomym i odpowiedzialnym członkiem Kościoła.
Jan Paweł II w roku 1993 w przemówieniu do polskich biskupów stwierdził: „Kościół nie jest partią polityczną i nie identyfikuje się z żadną partią polityczną. Jest ponadpartyjny, otwarty na wszystkich ludzi. Żadna partia polityczna nie ma prawa reprezentować Kościoła”. Jednocześnie przypomniał o obowiązku brania udziału katolików w polityce, aby bronili najsłabszych, dbali o dobro wspólne. „Zarzuty pod adresem polityki nie usprawiedliwiają sceptycyzmu i nieobecności katolików w sprawach publicznych. Jest to ich prawo, ale także ich obowiązek sumienia, jest to również zadanie wynikające z ich powołania. Opcje polityczne katolików – trzeba to mocno podkreślić, winny być zgodne z ewangelicznym systemem wartości”. – wskazywał Jan Paweł II w roku 1993, w roku wyborów parlamentarnych.
Przesłanie Jana Pawła II z roku 1993, jak też list polskich biskupów w sprawie wyborów z tego samego roku, są dalej aktualne. A chciałoby się powiedzieć wprost: katolicy obudźcie się! Zajmijcie się polityką i wyborami, bo tak nakazuje nie tylko Kościół, ale i obywatelska powinność.
ks. Jan Rosłan
Skomentuj
Komentuj jako gość