Kandydaci w przedterminowych wyborach na wójta Gietrzwałdu zarejestrowali podpisy poparcia. Najwięcej złożył ich Wojciech Samulowski (kandydat obozu „Wolność, Równość, Braterstwo”) – 811, następnie Jan Kasprowicz – 579, Andrzej Kowalkowski – 466, Joanna Sosnowska (kandydatka SLD) – 379, Grzegorz Jacek Pawłowski (kandydat obozu „Bóg, Honor, Ojczyzna”) – 340. Wybory 23 lipca. Kto wygra i co to oznacza dla gminy?
Obietnice Samulowskiego
Wybrałem się 27 czerwca do Gietrzwałdu na sesję Rady Gminy, by zobaczyć, jak funkcjonuje ten najważniejszy organ samorządu, a jednocześnie porozmawiać z obecnymi na sesji na temat kandydatów i ich szans. Praktycznie wszyscy moi rozmówcy przewidywali II turę wyborów. Większość sądzi, że w II turze spotkają się Wojciech Samulowski z kandydatem niezależnym Janem Kasprowiczem, od 15 lat kierownikiem Zakładu Gospodarki Komunalnej w Gietrzwałdzie. Jak to poważny konkurent niech świadczy to, iż otrzymał ofertę z obozu W. Samulowskiego objęcia wysokiej funkcji w gminie, jeśli wycofa się z wyborów. Jan Kasprowicz nie zaprzeczył, że otrzymał taką ofertę. Powiedział mi, że ma świadomość, iż kupił bilet w jedną stronę. Gdy przegra, musi pożegnać się z pracą w Gietrzwałdzie.
Gdyby ktoś nieznający gminy Gietrzwałd zawitał tam i wpadłyby mu do ręki gazety wydane przez Komitet Wyborczy Wyborców Wojciecha Samulowskiego, który jako pierwszy rozpoczął kampanię, a więc „Jednodniówka KWW Wojciecha Samulowskiego” z datą 16 czerwca i druga z 26 czerwca oraz „Gazeta Gietrzwałdzka” Teresy Samulowskiej z datą 30 czerwca uznałby, że ten kandydat ma znakomite przygotowanie i wręcz idealnie nadaje się do tej funkcji i to z wielu względów: prawnuk Andrzeja Samulowskiego, działacza polskiego i katolickiego, założyciela polskiej księgarni w Gietrzwałdzie w czasach zaboru pruskiego, współzałożyciela „Gazety Olsztyńskiej”. Wojciech Samulowski, to pierwszy wójt wybrany przez radę gminy wyłonioną w wolnych wyborach samorządowych w 1990 roku. Funkcję tę sprawował przez 2 kadencje. Następnie był wicemarszałkiem województwa, wicekanclerzem na UWM, obecnie jest dyrektorem Olsztyńskiego Parku-Naukowo Technologicznego. W „Jednodniówkach” podano imponującą liczbę ukończonych kursów oraz samorządowych staży zagranicznych. Również to co kandydat deklaruje w tych gazetach mieszkańcom gminy, podzielonej ostrymi konfliktami politycznymi i ideowymi, skłania do głosowania na niego. Czytamy tam:
„Łagodzenie konfliktu społecznego – wysłuchiwanie, jednakowe traktowanie środowisk społecznych gminy, zapraszanie do dyskusji bez dyskryminacji kogokolwiek, rzeczowa argumentacja, przekonywanie a nie narzucanie, przyjmowanie dobrych sugestii proponowanych przez oponentów – to ważne metody wygaszania powstałych w ostatnim roku konfliktu w gminie”.
Wojciech Samulowski
Ponadto kandydat deklaruje reformę „nieudolnie zorganizowanego urzędu”. Kandydat obiecuje „większą jawność decyzji i finansów”. Dlaczego większą, a nie po prostu pełną transparentność decyzji i finansów? Kandydat odbył tyle staży samorządowych na Zachodzie, więc doskonale musi wiedzieć, że jawność na Zachodzie nie jest stopniowalna, każdy dokument, każda decyzja natychmiast ląduje w internecie. Każdy mieszkaniec ma dostęp do dokumentów, umów, faktur.
Przyjmijmy, że „większa jawność”, to lapsus językowy, ale poza tym teorię zarządzania gminą kandydat ma dobrze opanowaną. Jednak, gdy przyjrzymy się praktyce, to krok po kroku zaczną nas ogarniać coraz większe wątpliwości.
Jak komuniści walczyli z Matką Bożą Gietrzwałdzką
Obóz, który reprezentuje Wojciech Samulowski zbudował następującą narrację na łamach swojego organu prasowego: w sielankowej gminie mieszkańcy żyli w zgodzie i przyjaźni, mieli swoją gazetę i teatr. I nagle ten spokój zburzył nowy mieszkaniec gminy (od 2009 roku), diabeł wcielony Bogusław Rogalski, były europoseł Ligi Polskich Rodzin, co już go dyskwalifikowało w oczach elity rządzącej od lat gminą. To on doprowadził, najpierw do obalenia dobrego wójta, wybrania nowego, z którego uczynił marionetkę w swoich rękach, dzięki temu dokonał zmiany na stanowisku dyrektora szkoły podstawowej, zawłaszczenia „Gazety Gietrzwałdzkiej” i zwolnienia cenionego dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury.
A jakie są fakty? By je zrozumieć, trzeba znać tło historyczno-polityczno-socjologiczne gminy. Trzeba wiedzieć o gwałtownym i okrutnym przerwaniu ciągłości wraz z wkroczeniem do Prus Wschodnich Armii Czerwonej w 1945 roku. Skutkiem narzucenia władzy komunistycznej nastąpiła niemal całkowita wymiana ludności. Proces ten zakończył się z wyproszeniem resztki Warmiaków do Niemiec w latach 70. i 80. XX wieku.
Od samego początku zainstalowania się władzy komunistycznej w nowym woj. olsztyńskim, władze te na celownik wzięły sanktuarium gietrzwałdzkie. Już dzisiaj wiemy, jak ogromnych sił i środków używano przez dziesiątki lat, by zniszczyć sanktuarium i sparaliżować ruch pielgrzymkowy. Ukazała się na temat książka ks. Krzysztofa Bielawnego pt. „Niezwyciężone sanktuarium maryjne w Gietrzwałdzie” oparta o dokumenty SB oraz KW i KG PZPR w Olsztynie i Gietrzwałdzie. Jak skomentowała mi historyk z IPN Renata Gieszczyńska, której książka na temat walki komunistów z sanktuariami maryjnymi na Warmii i Mazurach wkrótce się ukaże, chyba najbardziej w moc Matki Bożej wierzyli komuniści, bo tak zaciekle z Nią walczyli. Księża byli non stop poddani inwigilacji i podsłuchiwani. Nie wolno było tworzyć bazy pobytowej dla pielgrzymów. We wsi nie mógł powstać bar, w którym pielgrzymi z całej Polski mogliby się pożywić. Pątnicy byli inwigilowani i zastraszani, poddawani represjom ze strony SB i administracji. Spisywano numery rejestracyjne pojazdów. Ich właścicieli karano mandatami a w przypadku zakładowych autokarów, przeprowadzano rozmowy ostrzegacze z dyrektorami. Księża musieli na wszystko uzyskiwać zgodę, nawet na procesję z sanktuarium do cudownego źródełka! Cenzura pilnowała, by w mediach nie ukazała się żadna wzmianka o pielgrzymkach i uroczystościach kościelnych w Gietrzwałdzie. „Na porządku dziennym było dyskryminowano ludzi wierzących, pomniejszanie ich godności, a przede wszystkim łamanie sumień” - czytamy w książce ks. Bielawnego.
Komuniści w tej walce sterowali też wymianą ludności w gminie. Kwitnące gospodarstwa Warmiaków, zostawiane w latach 70. i 80., otrzymywali w nagrodę ludzie związani z reżimem komunistycznym. Toteż, gdy jeszcze w 1972 roku KG PZPR liczył 89 członków, to już w 1977 roku – 230, w tym 93 umysłowych (40%). Przemnóżmy to przez członków rodzin a da nam to ok. 20% mieszkańców gminy.
Mimo trwającej od 1945 roku walki z sanktuarium, jeszcze w 1986 roku ta walka nie została wygrana. Świadczy o tym wystąpienie I sekretarza KG PZPR na konferencji sprawozdawczo-wyborczej Wojciecha Kołakowskiego:
„Jestem daleki od złośliwości, uogólnień, ale powiem wprost, przeraża obojętność, tumiwisizm. Gdzież jest to przodowanie społeczne, gdzie jest ten intelektualny niepokój, gdzież on się przejawia w życiu społecznym naszej gminy, może w wynalazczości? Może w życiu kulturalnym? Gospodarczym? Odpowiem, ano w adorowaniu obrazów, przystrajania wsi, robieniu kapliczek w domach” - grzmiał I sekretarz.
Jego krytyka nie poszła na marne. Gdy nowa dyrektor szkoły podstawowej Bożena Reszka poprosiła w 2016 roku dzieci, by udekorowały wstążkami ogrodzenie szkoły na powitanie pielgrzymów, którzy przybywają rokrocznie we wrześniu na odpust do Gietrzwałdu, usłyszała od Rady Rodziców, że złamała świeckość szkoły i naraziła dzieci na niebezpieczeństwo.
W III RP gmina i sanktuarium to dwa odrębne światy. Obaj kandydaci obiecują zerwanie z tą „tradycją”. Jan Kasprowicz deklaruje: „wypracuję wspólnie z Radą Gminy i przedstawicielami Kościoła współpracę w organizacji obchodów 140 rocznicy Objawień Gietrzwałdzkich”, natomiast Samulowski usunięcie wieloletnich zaniedbań w infrastrukturze obsługi ruchu pielgrzymkowego, budowę ścieżki pieszo-rowerowej łączącą Olsztyn z Gietrzwałdem oraz otwarcie sanitariatów.
Kto zaczął wojnę: Rogalscy czy Kochanowscy?
Ci mieszkańcy, którzy przez te wszystkie lata „walczyli z Bogiem i człowiekiem” (cytat za ks. Bielawnym) nie rozpłynęli się. Dzisiaj pałeczkę przejęły ich dzieci. Nowy wójt Wojciech Samulowski zdobył ich akceptację z dwóch powodów. Raz, jako działacz Unii Wolności, a więc partii, która za rację swego istnienia przyjęła zagwarantowanie ludziom reżimu komunistycznego bezkarności i możliwości uwłaszczenie się na majątku narodowym (partia „grubej kreski”). Dwa, eksmitując ks. Józefa Misiaka ze świetlicy wiejskiej w Unieszewie, przy pomocy policji. Zachwycony tym ostatni szef SB w Olsztynie, a w III RP redaktor naczelny gazety SLD Wiesław Poczmański przyznał Samulowskiemu tytuł Człowieka Roku.
Po odejściu Samulowskiego z gminy w 1998 roku na wicemarszałka województwa, miejscowa elita wybierała na wójtów swoich ludzi, byłego sekretarza partii i agentów SB. Faktycznie, do 2014 roku stworzyli gminę dla siebie i pod siebie, więc czuli się w niej bardzo dobrze. Tylko, że demokracja, o którą tak teraz walczą Teresa i Wojciech Samulowscy, to nie jest „władza większości”, jak czytamy w ich gazecie. To jest władza większości przy poszanowaniu praw mniejszości. A mniejszość została w tej gminie wykluczona. Milczała zastraszona przez dziesiątki lat. Mniejszość, która głęboko identyfikuje się z katolicyzmem i polską tradycją walk o niepodległość.
Dopiero pojawienie się Bogusława Rogalskiego, człowieka niezależnego materialnie, który rzucił wyzwanie panującemu układowi władzy, ośmieliła tę mniejszość do otwartego artykułowania swoich potrzeb. Piszę „mniejszość”, gdyż „Gazeta Gietrzwałdzka” Teresy Samulowskiej podaje, iż 80% rodziców chce odwołania obecnej dyrektor szkoły podstawowej a tylko 20% jej broni.
Czy konflikt wybuchł z powodu małżeństwa Izabeli i Bogusława Rogalskich czy też z powodu małżeństwa Teresy i Adama Kochanowskich? Jak dowiedziałem się od kolegów Adama Kochanowskiego ze studiów w Kortowie, ich kolega wręcz afiszował się na uczelni się swoim ateizmem. To nastawienie dało o sobie znać, gdy w gimnazjum gietrzwałdzkim plebiscyt na patrona szkoły wygrała kandydatura ks. Adalberta Zinka. Wówczas Kochanowski zgłosił veto przeciwko umieszczeniu na tablicy dwóch literek „ks.” Tylko dzięki ogromnej cierpliwości i dyplomacji dyrektora gimnazjum Leszka Orciucha nie doszło do skandalu. Udało się przywrócić literki „ks.” na tablicy.
To veto Kochanowskiego wpisywało się w praktykę władz komunistycznych po „odzyskaniu” Warmii i Mazur. Upamiętniano to z przeszłości, co legitymizowało obecność Polski na tych ziemiach, ale przemilczając, iż działacze i nauczyciele polscy, których imiona nazwano ulice w Olsztynie, nie walczyli o Polskę komunistyczną. Przeciwnie. Andrzejowi Samulowskiemu postawiono w roku 1986 pomnik przed jego domem w Gietrzwałdzie, również szkole podstawowej nadano jego imię, jednak bez zawieszenia obok portretu jego słynnego dwuwiersza: Ojców mowy, ojców wiary, brońmy zgodnie: młody, stary”. Nawet „reaktywowano” „Gazetę Olsztyńską” jako organ partii komunistycznej, skrzętnie pomijając, iż „Gazeta Olsztyńska” była gazetą narodowo-katolicką i antykomunistyczną.
Szkoła świecka czy publiczna?
Kolejny konflikt w gminie Gietrzwałd wybuchł za sprawą żony Adama Kochanowskiego, dyrektor szkoły podstawowej, na tym samym tle – stosunku do Kościoła. Odmówiła prośbie Rady Rodziców, na której czele stała Izabela Rogalska, wydelegowania pocztu sztandarowego na uroczystą Mszę św. z okazji Święta Niepodległości. Oświadczyła, że szkoła jest „świecka” i ona będzie stać na jej straży. Tymczasem szkoła w Polsce jest publiczna i w Polsce nie ma wrogiego rozdziału między państwem i kościołem, jak we Francji. Czy Gazeta Gietrzwałdzka, która twierdzi, że walczy o demokrację w gminie, przypomniała o tym dyrektor szkoły? Nie, wzięła jej stronę. Teresa Samulowska rozpoczęła batalię przeciwko Rogalskim.
Chyba wszyscy mieszkańcy się ze mną zgodzą, że gdyby dyrektorem szkoły podstawowej był Leszek Orciuch, konflikt by nie wybuchł. Późniejsze wydarzenia już tylko były następstwem tej odmowy dyrektor Kochanowskiej.
Falstart obozu „Bóg, Honor, Ojczyzna”
Wygrana w wyborach 2014 roku Marcina Sieczkowskiego pokazała, że wykluczeni mieszkańcy poczuli, że jest szansa na przełom. Niestety, młody, niedoświadczony człowiek nie podołał temu trudnemu wyzwaniu. Przyznają to nawet prywatnie ludzie z obozu „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Zawiódł wyborców, zwłaszcza pozostawiając prawie nietknięty Urząd Gminy. Jednak, gdyby przedłużył kontrakt dyrektor Teresie Kochanowskiej i nie ruszał dyrektora GOK-u, to, jak twierdzi pełnomocnik referendystów Dariusz Janaszkiewicz i przewodniczący rady gminy Marek Nowogrodzki, mógłby być wójtem i dwie kolejne kadencje. Czyli, gdyby „było tak, jak było”.
W wojnie rozpętanej przeciwko dyrektor szkoły Bożenie Reszce nie sposób ocenić, kto jest winien? Dlatego, że od momentu przekroczenia przez nią progu szkoły została przyjęta wrogo i ze złą wolą. Nowa Rada Rodziców w zasadzie kwestionowała każdą jej decyzję. Doszło do tak groteskowej sytuacji, że przewodniczący Rady Rodziców uznał obchody w szkole Święta Niepodległości za „imprezę prywatną” dyrektorki i zażądał zapłacenia za wynajęcie budynku.
Czy Gazeta Teresy Samulowskiej odcięła się od hucpy Janaszkiewicza? Nie. Pierwszą decyzją, którą zapewne podejmą obaj kandydaci, jeśli wygrają wybory, będzie rozpisanie konkursu na nowego dyrektora szkoły - tak deklarują. Jeśli przywrócą Teresę Kochanowską doleją tylko benzyny do ognia.
Sprawa Gazety Gietrzwałdzkiej
W świetle standardów demokratycznych nie ma usprawiedliwienia dla finansowania z budżetu gminy tej gazety. Nie wolno wójtowi, burmistrzowi czy prezydentowi miasta mieć swojej tuby wydawanej za pieniądze mieszkańców. Redaktor takiej gazety nigdy nie będzie spełniał roli kontrolera władzy gminnej. Przeciwnie. To tak, jakby „Debatę” zaczął wydawać Miejski Dom Kultury w Olsztynie. Czy nasi czytelnicy to sobie wyobrażają!? Kto uwierzyłby, że nadal będziemy demaskować nieprawidłowości i krytykować za nie prezydenta Olsztyna! Wojciech Samulowski krytykuje zły stan infrastruktury w gminie, azbestowe rury wodociągowe, brak wodociągów w wielu miejscach, nie ogrodzone cmentarze, wieloletnie zaniedbania w obsłudze ruchu pielgrzymkowego. Nie da się za to obwinić odwołanego wójta, który był tylko 2 lata. To efekt dziesięcioleci. Ważniejsza bowiem była np. budowa amfiteatru, niż parkingów dla pielgrzymów czy chociażby wodociągi. Czy za poprzednich wójtów redaktorzy GG krytykowali ten stan rzeczy?
Toteż Bogusław Rogalski i Paweł Kot działali w imieniu prawa domagając się położenia kresu temu patologicznemu układowi: samozwańcza redaktor naczelna wydająca swoją gazetę za pieniądze wszystkich mieszkańców. Po cofnięciu finansowania GG przez wójta okazało się, że znaleźli się chętni sponsorzy i gazeta Teresy Samulowskiej ukazuje się nadal i to bezpłatnie! Dopiero więc teraz jest w gminie pluralizm w miejsce monopolu na prawdę.
Osobiście - na miejscu Pawła Kota - nie wydał bym gazety o tym samym tytule. Honorowym wyjściem byłoby, gdyby obie strony zrezygnowały z używania tego tytułu, wypromowanego za pieniądze wszystkich mieszkańców.
Pozostając przy mediach. Wojciech Samulowski nie odpowiedział na pytania w ankiecie „Debaty” skierowane do kandydatów na wójta. Pozostałych czworo kandydatów odpowiedziało bez wahania. Człowiek, który był wiele lat wójtem, działaczem politycznym, dyrektorem instytucji publicznych i ponownie ubiega się o stanowisko wójta, nie może uchylać się od odpowiedzi na pytania dziennikarza. Odpowiadając tylko i wyłącznie na pytania swojej żony – redaktor naczelnej GG - ośmiesza się i dyskwalifikuje.
Swoją dobrą opinię nt. GG zmienił kandydat Jan Kasprowicz. W mojej ankiecie napisał: „Bardzo cenię GG, nigdy nie odczułem, aby była nieobiektywna. Trzeba przyznać, że dotychczas trzymała fason”.
- Ci ludzie nie szanują reguł – powiedział mi, po ukazaniu się wydania gazety z 30 czerwca. – W dobrej wierze wziąłem udział w ankiecie GG (redakcja GG skopiowała pomysł Debaty – przypis mój). Prawo wyborcze mówi wyraźnie, że kandydatów podajemy w kolejności alfabetycznej. Tymczasem GG jako pierwszego umieściła Wojciecha Samulowskiego, a mnie, który na karcie wyborczej będę otwierał listę, jako ostatniego. Kto w małej sprawie ucieka się do manipulacji, ten i w dużej sprawie nie będzie się trzymał standardów demokracji.
Czy stanie się cud?
Nie wiem, czy Jan Kasprowicz jest tą osobą, która najlepiej nadaje się do roli męża opatrznościowego niosącego gałązkę oliwną walczącym obozom. Ma tę przewagę nad Wojciechem Samulowskim, że nie brał udziału w konflikcie i nie utożsamia się z żadną z jej stron. Sprawdził się jako kierownik Zakładu Gospodarki Komunalnej, skoro trzej kolejni wójtowie, tak różni, zaakceptowali go na tym stanowisku. Ma też doświadczenie samorządowe i jako jedyny kandydat, bez uciekania w „poprawność polityczną” odpowiedział na pytania w mojej ankiecie, zarówno w sprawie konfliktu w szkole, jak i w sprawie GG. Zwłaszcza jego reakcja w sprawie GG była spontaniczna „Pan żartuje, wójt miałby mieć swój organ?! Mamy wrócić do „przewodniej roli” i „Trybuny Ludu”? Po tej reakcji sądzę, że ten kandydat ma we krwi standardy samorządowe. Deklaruje sie jako człowiek dialogu i środka. Zwolennicy Wojciecha Samulowskiego robią mu czarny PR. Powiedzieli mi, że Jan Kasprowicz „musiał wystartować”, bo jak wygra Samulowski, to go zwolni, bo wie, ile Kasprowicz „ma za kołnierzem”.
Najpierw złożyli mi propozycję wysokiego stanowisko w gminie, a jak odmówiłem, nazywają „przestępcą”?! - dziwi się Jan Kasprowicz.
- Jeśli były wójt, który doskonale zna prawo, miał przez tyle lat wiedzę, iż popełniłem jakieś przestępstwo powinien był natychmiast zawiadomić o tym prokuraturę, inaczej jest współwinny – skomentował mi te plotki Jan Kasprowicz. - Albo niech to zrobi teraz, albo niech zakaże swojemu obozowi rozpowiadać brudne kłamstwa na mój temat.
Arystoteles o Gietrzwałdzie
Arystoteles powiedział, że jeśli obywatele, żyjący na tym samym terytorium nie mają wspólnego systemu wartości, to ich państwo musi się rozpaść. Od wielu lat w Polsce coraz bardziej pogłębia się przepaść pomiędzy tymi, dla których np. Żołnierze Niezłomni to bohaterowie heroiczni, a tymi, dla których Żołnierze, to przede wszystkim bandyci i degeneraci. Ten podział, jak pod mikroskopem, doskonale można obserwować w gminie Gietrzwałd.
Jakie wartości wspólne mogliby położyć w mianowniku oba walczące obozy? Chyba tylko troskę o stan infrastruktury gminy, bo tę wyrażają wszyscy, jak usłyszałem na sesji Rady Gminy. Nowy wójt, jeśli będzie chciał odegrać rolę „męża opatrznościowego” musi stworzyć przestrzeń wolności zarówno dla tych, którzy chcą świętować 1 maja i 4 czerwca, jak i dla tych, którzy świętują 1 marca i 11 Listopada.
Czy Wojciech Samulowski będzie tym, który wyleje oliwę na wzburzone fale, jak deklaruje? Mam poważne wątpliwości, gdyż głosując na niego mieszkańcy głosują też na jego żonę, osobę zacietrzewioną, współwinną rozpętania wojny w Gietrzwałdzie.
Chyba, że stanie się cud, wszak Gietrzwałd, to „gmina pełna cudów”.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość