Miesięcznik "Debata" i Książnica Polska zapraszają na III „Debatę z Debatą”, po debacie na temat stosunków polsko-ukraińskich i polsko-niemieckich będziemy się spierać o relacje z Rosją. Debata pt. „Rosja: sąsiad czy wróg?” odbędzie się w czwartek 30 marca o 17.30 w „Książnicy Polskiej” w Olsztynie przy placu Jana Pawła II (II p.) Wprowadzeniem do debaty będą wystąpienia autorów tekstów w marcowym numerze debaty nt. stosunków polsko-rosyjskich. Red. Adam Kowalczyk będzie uzasadniał swoją tezę o konieczności związania się z Rosją. Red. Bogdan Bachmura powie, dlaczego nam z Rosją nie po drodze.
Ponadto do udziału w debacie zaprosiliśmy: prof. Selima Chazbijewicza, politologa z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, Marcina Nosala, Konsula Generalnego RP w Kaliningradzie, burmistrz Braniewa Monikę Trzcińską, Tadeusza Baryłę z Ośrodka Badań Naukowych w Olsztynie, zajmującego się od wielu lat monitoringiem mediów w Kaliningradzie, wieloletniego korespondenta „Gazety Wyborczej” w Moskwie red. Wacława Radziwinowicza, prezesa Stowarzyszenia Polska Wschód Wiesława Łubińskiego, prokuratora generalnego w stanie spoczynku, który w latach 1990-1999 nadzorował śledztwo ws. zbrodni katyńskiej Stefana Śnieżkę, mec. Lech Obarę z kancelarii Lech Obara i współpracownicy w Olsztynie, kancelaria obsługuje przedsiębiorców polskich działających na rynku rosyjskim oraz rosyjskich działających w Polsce, Zbigniewa Pietrzaka, przewodniczącego Komisji Współpracy Międzynarodowej sejmiku województwa warmińsko-mazurskiego, Artioma Bologova, prezesa Stowarzyszenia Mała Rosja w Olsztynie, Sławomira Pszennego, prezesa warmińsko-mazurskiej Endecji.
Prowadzący debatę: red. Adam Socha
Termin debaty: czwartek 30 marca o godzinie 17.30.
Miejsce: „Książnica Polska”, plac Jana Pawła II w Olsztynie, II piętro.
Zapis filmowy i tekstowy debaty ukaże się w miesięczniku „Debata” oraz na stronie debata.olsztyn.pl
Co przeszkadza normalizacji stosunków rosyjsko-polskich?
Wykład ambasadora Rosji na UWM w Olsztynie, 6 marca.
Ambasadora Rosji w Polsce Siergieja Andrejewa gościł 6 marca marszałek woj. warmińsko-mazurskiego Gustaw Marek Brzezin. Okazją do spotkania były obchody 15-lecia umowy o współpracy między Warmią i Mazurami a obwodem kaliningradzkim. Ambasador z siedziby samorządu województwa udał się na Uniwersytet Warmińsko-Mazurski, gdzie wygłosił wykład pt. Co przeszkadza normalizacji stosunków rosyjsko-polskich?
„Obecnie stosunki te są najgorsze chyba od czasu zakończenia II wojny światowej – ocenił na wstępie ambasador. - Jeszcze za poprzedniego rządu na czele z partią „Platforma Obywatelska” strona polska wiosną 2014 roku zamroziła dialog polityczny z Rosją (oznacza to, że kontakty są realizowane na szczeblu nie wyższym od zastępcy ministra), poparła wprowadzenie przez Zachód sankcji antyrosyjskich (w odpowiedzi Rosja zakazała importu produkcji rolniczej z krajów stosujących wobec nas sankcje, w tym Polski). Strona polska zrezygnowała z organizacji w 2015 r. zaplanowanych Roku kultury Rosji w Polsce i Roku kultury Polski w Rosji. Powodem takich działań posłużyły powrót Krymu do Rosji oraz oskarżenia o naszą ingerencję w konflikt na południowym wschodzie Ukrainy.
W tymże czasie stały się częstsze akty wandalizmu na radzieckich cmentarzach wojskowych i wobec pomników radzieckich żołnierzy-wyzwolicieli oraz, czego wcześniej nie było, wbrew rosyjsko-polskiej umowie międzyrządowej o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji z 1994 r., na mocy decyzji władz samorządowych za aprobatą z Warszawy w narastającym tempie ruszyła likwidacja takich pomników.
Po dojściu do władzy partii „Prawo i Sprawiedliwość” polityka Polski wobec Rosji w istocie pozostaje niezmienna, ale pojawiły się pewne szczegóły: więcej uwagi zaczęto poświęcać pretensjom wobec Rosji w związku ze śledztwem w sprawie „smoleńskiej” katastrofy lotniczej, latem 2016 r. strona polska zawiesiła bezwizowy reżim małego ruchu granicznego między obwodem Kaliningradzkim i sąsiadującymi polskimi regionami, są rozpatrywane zmiany do tzw. „ustawy dekomunizacyjnej” wedle których likwidacja pomników radzieckich żołnierzy-wyzwolicieli może nabrać masowo-przymusowego charakteru.
Wymiana handlowa między Rosją a Polską w 2016 r. była ponad dwukrotnie mniejsza w porównaniu z 2013 r. Co prawda, jest to w dużej mierze skutek nie sankcji, lecz niesprzyjającej światowej koniunktury gospodarczej, spadku cen na podstawowe towary eksportowane z Rosji – nośniki energii i surowce. Odczuwalnie zmniejszyła się intensywność humanistycznych i kulturalnych relacji.
W Polsce, jak i w wielu innych zachodnich krajach toczy się permanentna „wojna informacyjna” przeciwko Rosji: codziennie słyszymy ostre negatywne wypowiedzi polskich osób oficjalnych pod adresem naszego kraju, z reguły w polskich środkach masowego przekazu ukazują się i są emitowane materiały o Rosji prawie wyłącznie o charakterze krytycznym według zasady „o Rosji albo źle, albo nic”.
Przy tym nasi polscy partnerzy nie zgadzają się z tym, że w Polsce jest rozpowszechniona rusofobia. Zwracają uwagę na to, że w Polsce dobrze się traktuje Rosjan, lubiana jest kultura rosyjska, łatwo się znajduje wspólny język
z Rosjanami, ale rzeczywiście nie lubi się państwa rosyjskiego, z powodu którego Polacy sporo nacierpieli się w przeszłości a które i teraz podobno źle się zachowuje.
Zgadzam się z tym, że w kontaktach międzyludzkich rzeczywiście z reguły nie odczuwa się wzajemnej niechęci, wrogości między Rosjanami i Polakami, nie ma wzajemnego odtrącenia na tle narodowościowym. Moi rodacy przyjeżdżając do Polski, gdy nie znają języka polskiego, nie czytają polskich dzienników i polskiego Internetu, nie oglądają polskiej telewizji, mogą spędzić tu sporo czasu, doznać masy przyjemnych wrażeń i niczego nie wiedzieć o tym, że w politycznym, medialnym, akademickim środowiskach polskich rusofobia dominuje.
Przecież to jest fakt, że żadna z większych polskich partii politycznych nie opowiada się za zmianą polityki prowadzonej wobec Rosji przez rządy poprzedni i obecny, za normalizacją stosunków z Rosją „tu i teraz”, bez warunków wstępnych. A jeżeli to jest tak, to podobno w rzeczywistości w polskim społeczeństwie nie odczuwa się potrzeby zmiany polityki wobec Rosji. Chciałbym się mylić, ale innego objaśnienia temu, co postrzegam, nie udaje mi się póki co znaleźć.
Wybitny polski filozof, historyk i publicysta prof. Bronisław Łagowski, który często pisze na temat stosunków rosyjsko-polskich, w jednym z wywiadów w październiku 2014 r. powiedział co następuje: „W polsko-rosyjskich stosunkach nie ma realnych powodów do konfliktów. Nie ma problemów terytorialnych, nie ma problemu zakręcenia kurka. W zasadzie żadnego realnego problemu, który mógłby wzbudzać wrogość. Istnieje problem polityki historycznej, bagażu historycznego, który Polacy dźwigają, a który jest antyrosyjski”.
W dalszej części wykładu ambasador zaproponował następujące podejście do wątków historycznych w kontekście naszych obecnych stosunków:
„Po pierwsze, akceptacja jako danego, że mamy różne wizje naszej wspólnej historii, patrzymy na nią z różnych stron – nie należy usiłować narzucić innej stronie swoich poglądów; po drugie, są szczególnie wrażliwe tematy – na przykład, Katyń dla Polaków, wyzwolenie Polski przez Armię Czerwoną w latach 1944-1945, za które oddało swoje życie ponad 600 tys. radzieckich żołnierzy i oficerów – należy je traktować szczególnie delikatnie, żeby przez ostre wypowiedzi lub czyny nie wywołać bolesnej reakcji innej strony; po trzecie, wydarzenia przeszłości należy rozpatrywać w historycznym kontekście istniejących wówczas warunków i pojęć, lecz nie poddawać je sądom z pozycji przedstawień i moralności dnia dzisiejszego”.
Niestety, ubolewał ambasador: „polska polityka historyczna wobec Rosji ma charakter konfrontacyjny, pozahistoryczny, moralizatorski, jej skrajnym przejawem jest negowanie wyzwoleńczej misji Armii Czerwonej, teoria radzieckiej okupacji Polski w okresie powojennym i tocząca się „wojna przeciwko pomnikom radzieckim”. Dochodzi do absurdalnych sytuacji: w tym roku ani polskie władze, ani czołowe media 17 stycznia w ogóle nie wspomniały o 72. rocznicy wyzwolenia stolicy kraju – Warszawy, tę datę obchodziliśmy razem z nielicznymi polskimi kombatantami i aktywistami stowarzyszeń „Polska-Wschód” i „Polska-Rosja”; na uroczystościach memorialnych w byłym niemieckim obozie koncentracyjnym Auszchwitz-Birkenau w ostatnich latach w ogóle nie jest przyjęte mówienie o tym, kto właściwie ten obóz wyzwolił – przypominają o tym tylko przedstawiciele rosyjscy”.
Ludzie, którzy prowadzą „wojnę przeciwko pomnikom radzieckim” albo nie rozumieją w jakim stopniu to rujnuje stosunki rosyjsko-polskie i ich przyszłość, albo raczej świadomie chcą zablokować perspektywy ich normalizacji, „zabetonować” je w obecnym żałosnym stanie. W 2015 r. według sondaży doszło do gwałtownego pogorszenia odbioru Polski przez Rosjan – i było to związane nie z Ukrainą, nie z sankcjami, nie z NATO, lecz właśnie z tym, jak w Polsce potraktowano 70. rocznicę Zwycięstwa nad faszyzmem oraz z „wojną przeciwko pomnikom”. Tego nie ma w żadnym innym kraju: w 2015 i 2016 rr. w całym świecie odnotowano 79 przypadków wandalizmu na radzieckich grobach wojennych i wobec pomników żołnierzy radzieckich, spośród nich 51 w Polsce, przy tym większość – właśnie na cmentarzach. W żadnym innym kraju państwo nie promuje kampanii likwidacji pomników poległych żołnierzy-wyzwolicieli, nie są łamane w taki otwarty sposób dwustronne porozumienia w dziedzinie memorialnej przy powoływaniu się na to, że przez 20 lat były interpretowane nieprawidłowo, a teraz trzeba je odczytywać inaczej.
Jesteśmy przekonani: to jest znakiem braku woli politycznej do budowania normalnych stosunków z Rosją – podkreślił ambasador.
Niedawno jeden z czołowych rosyjskich politologów Fedor Lukyanov w wywiadzie dla wersji polskojęzycznej rosyjskiego portalu „Sputnik” powiedział, że jeżeli historia i dalej będzie „konstrukcją nośną” polskiego podejścia do stosunków z Rosją, to te stosunki nie mają przyszłości.
Zgadzam się z tym – historię należy rzeczywiście pozostawić historykom. Przy okazji powiem, że nie podoba mi się również słynna formuła „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”: jak pokazuje praktyka po tym nieuchronnie na nowo zaczynają się wyjaśnienia kto komu i za co wybacza, a znaczy, kto wobec kogo i w czym się zawinił i tak bez końca.
Rosyjski historyk Alexey Miller bardzo słusznie zauważył, że „przeprosiny to nie droga do pojednania, lecz utrwalenie w stanie winnego”.
Zacytuję tu też prof. Łagowskiego: „Mądra postawa wobec przeszłości polega na tym, że to, co się stało, jest już nieodwracalne, i należy odpowiednio się do tego zachować”. O historii na tym kończę.
Nie chciałbym dzisiaj również wiele mówić o śledztwie w sprawie „smoleńskiej” katastrofy lotniczej – w ciągu ostatnich lat, zdaje się, udzielałem na ten temat wszelkich możliwych do pomyślenia wyjaśnień, można je znaleźć w moich wywiadach, które również są dostępne na stronie internetowej Ambasady. Powiem tylko, że w naszym przekonaniu i ta kwestia nie powinna zachmurzać naszych stosunków, w konfliktowym zaś stanie przez długie lata jest ona wyłącznie sztucznie podtrzymywana – mówił o tym na konferencji prasowej w grudniu ubiegłego roku Prezydent Rosji Władimir Putin.
Kiedy mowa dotyczy perspektyw normalizacji relacji Rosji z Zachodem, w tym z Polską, nasi oponenci wysuwają wobec nas pretensje i żądania związane
z Krymem i konfliktem na południowym wschodzie Ukrainy.
Wychodzimy z założenia, że te kwestie nie mają bezpośredniego odniesienia do stosunków rosyjsko-polskich, nie ma sensu je łączyć między sobą.
W sprawie Ukrainy ambasador zapowiedział, że Rosja „nie będzie iść na ustępstwa kosztem własnych interesów. (…). O Krymie w ogóle nie ma mowy – powrócił on do rodzimej rosyjskiej przystani na zawsze”. Co zaś się tyczy spełnienia mińskich porozumień – blokuje to Kijów: nie ma ani ustawy o szczególnym statusie Donbasu, ani odpowiednich zmian w Konstytucji, ani amnestii. Lepiej więc aby zachodni protektorzy władz ukraińskich wpłynęli na nie. Kiedy rosyjskiemu Ministrowi spraw zagranicznych Siergiejowi Ławrowowi na konferencji monachijskiej w lutym br. znów zaczęto mówić o sankcjach w powiązaniu z porozumieniami mińskimi, on odpowiedział: „To my nie zniesiemy sankcji wobec Unii Europejskiej, póki te porozumienia nie zostaną spełnione”.
Następnie ambasador odrzucił, jako absurdalne oskarżanie Rosji o prowadzenie wojny informacyjnej, o cyberataki, wpływanie na wybory w USA, a obecnie we Francji i Niemczech. Ambasador zauważył, że Zachód popada w sprzeczność, z jednej strony uważa Rosję za państwo słabe, za „stację benzynową”, a z drugiej strony przypisuje jej potężne wpływy w całym globalnym świecie.
Ambasador stwierdził, że przez lata całe „Zachód zawsze dominował, dzięki atrakcyjności stylu życia relatywnie wolnych i bogatych społeczeństw zachodnich”. Ale zdaniem ambasadora, to się skończyło. „Obecne zachodnie wartości to nie są wartości tradycyjne, lecz coś nowego, „postchrześcijańskie” (permisywność, absolutyzacja liberalnych podejść do życia człowieka), sprzeczne z naszym przedstawieniem. A polityka demokracji przemienia się w import migracji”.
Zdaniem ambasadora Rosja „stanęła na słusznej stronie historii” – i Zachód przeszedł do panicznej obrony przed „propagandą rosyjską” i „hakerami rosyjskimi”.
„Po co są te paranoidalne obliczenia, ile czasu potrzebuje rosyjskie wojsko, żeby zająć kraje nadbałtyckie lub Polskę? - zapytał ambasador. - Po co te lęki na temat tego, że Rosja zakręci Europie ropę naftową i gaz? Czy nie jest wstyd uczestniczyć w tym niewybrednym farsie?”
Zdaniem ambasadora „główny nurt” informayjny w Polsce i na Zachodzie nie tylko przedstawia Rosję jako „imperium zła”, lecz „poddaje szykanowaniu każdego, kto występuję nawet nie za normalizację stosunków z Rosją, lecz chociażby po prostu proponuje wysłuchanie jej argumentów. Takich ludzi zwyczajnie się piętnuje „agentami Kremla”, „piątą kolumną Putina”, „pożytecznymi idiotami” itd.
Jakże więc Rosja i Polska może znormalizować stosunki? - zapytał na koniec ambasador i odpowiedział: - Zgadzam się
z prof. Łagowskim: w tym celu żadnych przeszkód nie do pokonania między nami nie ma – oby była wola polityczna, a jej właśnie na tę chwilę po stronie polskiej brak.
Receptę na normalizację podaje, zdaniem ambasadora profesor Uniwersytetu Warszawskiego Stanisław Bielenia: „Dla pojednania konieczny jest dialog, życzliwe podejście, tolerancja, normalizacja, i poza tym spokój psychologiczny. Potrzebne są po pierwsze wzajemna wstrzemięźliwość, samoograniczenie w wypowiedzeniu własnego zdania, gotowość do myślenia nie w kategoriach pretensji do siebie nawzajem, lecz obopólnej korzyści; po drugie zbliżenia na poziomie społecznym, rezygnacja z demonizacji innej strony; po trzecie ukształtowanie wspólnych interesów i wartości”.
Ambasador się pod tymi warunkami podpisuje. „Kolej na naszych polskich partnerów – wybór należy do nic” - zakończył swój wykład.
Po wystąpieniu ambasadora w wypełnionej studentami i gośćmi auli zapadła cisza. Mimo zachęt ze strony prowadzącej spotkanie, nikt nie zadał pytania. Dopiero po wyjściu ambasadora z wykładu dziennikarze zapytali, czy obecność ambasadora w lutym, bez uprzedzenia strony polskiej, pod usuniętym pomnikiem gen. Czerniachowskiego w Pieniężnie, nie była z jego strony prowokacją? Ambasador odpowiedział, że nie miał żadnego zamiaru nikogo prowokować; dla niego była to ceremonia upamiętnienia bohatera.
(pw)
Skomentuj
Komentuj jako gość