O decyzji wojewody Artura Chojeckiego poinformowała rzecznik prasowa Bożenna Ulewicz. Zgodnie z procedurą wojewoda uzyskał zgodę generalnego konserwatora zabytków Magdaleny Gawin. Wojewoda wystąpił o odwołanie w związku z zatrzymaniem Barbary Z. przez CBA i przedstawieniem jej przez prokuraturę zarzutu przyjęcia korzyści majątkowej.
Jak informowała Prokuratura Okręgowa w Olsztynie, wojewódzka konserwator zabytków jest podejrzana o przyjęcie obrazu o nieustalonej jeszcze wartości. Barbara Z. nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień. Po przesłuchaniu została zwolniona do domu, nie zastosowano wobec niej tzw. środków zapobiegawczych. Zarzut przedstawiono również Barbarze K.-N. (prowadzącej działalność gospodarczą związaną z konserwacją dzieł sztuki), która - według śledczych - miała wręczyć urzędniczce obraz.
Wojewódzka konserwator zabytków Barbara Z. od piątku przebywa na zwolnieniu lekarskim.
Prokurator zaapelował o zgłaszanie się osób, które były zmuszone do korupcji. Jeśli zgłoszą ten fakt same, unikną odpowiedzialności. Jak informuje rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie już pierwsze osoby odpowiedziały na apel.
KOMENTARZ
Barbara Z. zaczynała i kończy swoją karierę na stanowisku wojewódzkiego konserwatora bardzo głośno. Zaczynała w 2004 roku urządzając siedzący protest na schodku do olsztyńskiej katedry. Sprzeciwiła się, jako miejska konserwator wymianie tego wytartego przez stopy wiernych schodka na nowy. SLD to bardzo się spodobało i awansował Barbarę Z. na wojewódzkiego konserwatora. Barbara Z. była znakomitym socjotechnikiem, potrafiła wkupić się w łaski kolejnym ekipom, do tego stopnia, że nawet odzyskała zaufanie proboszcza parafii św. Jakuba, od wojny z którym zaczynała karierę.
Odwołanie Barbary Z. wywołało ogromne uczucie ulgi w części środowiska właścicieli zabytków, architektów, przedsiębiorców budowlanych i konserwatorów. Od lat skarżyli się na nierówne traktowanie inwestorów. Jedni mogli zrobić z zabytkiem, co tylko chcieli (ostatni głośny przykład, to budynek pokoszarowy przy Marka Kotańskiego w Olsztynie - na wizualizacji - zakupiony przez Total-Pack, w którym właścicielka wybiła otwory okienne tam, gdzie ich nigdy nie było, protest w sprawie niszczenia tego zabytku złożył prezes Stowarzyszenia „Sadyba” Krzysztof Worobiec). Inni właściciele przechodzili „ścieżkę zdrowia”, np. jako anegdotę środowisko powtarzało odpowiedź konserwator na podanie właścicielki stodoły, która chciała zaadaptować ją na dom, że ma zachować „artykulację okien i drzwi”. Dziwnym zbiegiem okoliczności właściciel zabytku unikał problemu, jeśli zlecał projekt określonemu architektowi czy remont pewnemu przedsiębiorcy budowlanemu, te nazwiska stale się powtarzały.
Również w środowisku konserwatorów był podział. Właściciel zabytku unikał problemu, jeśli przyjmował sugestię, komu ma zlecić badania.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość