Mieszkańcy Nidzicy nie zgodzili się podczas konsultacji społecznych na zmianę nazw ulic upamiętniających Marcelego Nowotkę, Pawła Findera i innych działaczy komunistycznych. O dekomunizację patronów z czasów PRL wnioskowała rada miejska.
Nidziccy radni podjęli uchwałę, która miała rozpocząć procedurę zmiany nazw ulic upamiętniających Marcelego Nowotkę, Juliana Marchlewskiego, Pawła Findera i gen. Karola Świerczewskiego. Ostateczną decyzję w tej sprawie uzależnili jednak od opinii, jaką wyrażą mieszkańcy podczas prowadzonych w tym tygodniu konsultacji społecznych.
Jak poinformował burmistrz Jacek Kosmala, większość osób uczestniczących w tych spotkaniach była przeciwna zmianom nazw ulic, przy których mieszkają. "Zaprosiliśmy wybitnych historyków, żeby wyjaśnili, kim byli działacze komunistyczni, ale mieszkańcy nie bardzo chcieli nas słuchać. Nawet padło takie stwierdzenie, że "wy macie swoją historię, my swoją" - powiedział.
Ten mieszkaniec Nidzicy bardzo lubi nazwę Marceli Nowotko, gdyż jest "melodyjna i łatwo wpada w ucho".
Za zmianą nazwy ul. Świerczewskiego zagłosował tylko jeden mieszkaniec, pozostałych 45 było przeciwnych. W przypadku pozostałych ulic różnice były mniejsze, ale większość głosujących opowiedziała się za pozostawieniem starych patronów.
Zdaniem burmistrza o takim wyniku zdecydowało przede wszystkim przyzwyczajenie mieszkańców do dotychczasowych nazw i obawa przed kosztami zmiany adresów. Konieczna byłaby wymiana dowodów osobistych, która nie wymaga żadnych opłat ze strony mieszkańców. Koszty wiązałyby się natomiast z wymianą dowodów rejestracyjnych i praw jazdy oraz ew. wpisami w księdze wieczystej przy zmianie własności nieruchomości.
Radni PiS nie przekonali mieszkańców do pozbycia się komunistycznych patronów ulic.
"Radzie miasta i mnie zależy, żeby zmienić te nazwy, ale jako burmistrz muszę uszanować decyzję mieszkańców" - mówił Kosmala. Zapowiedział natomiast, że nidzicki samorząd będzie starał się prowadzić edukację historyczną mieszkańców za pośrednictwem lokalnych mediów, na lekcjach w szkołach i podczas spotkań organizowanych na osiedlach. Jak mówił, ma nadzieję, że za jakiś czas przyniesie to efekty.
Według Renaty Gieszczyńskiej z olsztyńskiego IPN, nazwy ulic "narzucone w poprzednim ustroju" i będące wyrazem hołdu dla komunistycznych działaczy przetrwały po 1989 r. w większości miast Warmii i Mazur, mimo, że prawo zakazuje gloryfikacji systemów totalitarnych.
"Potrzebne jest rozwiązanie ogólnokrajowe, wprowadzające odpowiednią ustawą konieczność dokonania zmian takich nazw. Jednocześnie przydałaby się pomoc, choćby osobom starszym, w pokryciu kosztów wymiany dokumentów, wymaganej przy zmianie adresów" - oceniła.
Prace nad senackim projektem ustawy mającej usunąć nazwy ulic i placów z czasów PRL, propagujące komunizm i inny ustrój totalitarny, były prowadzone w Sejmie ubiegłej kadencji. Według szacunków historyków IPN, w Polsce jest nadal ok. 1,3 tys. obiektów publicznych o takich nazwach.
Ciekawe, że podobny problem mają władze Ukrainy. Ukraiński parklament przyjął ustawę dekomunizacyjną i na jej mocy wszystkie nazwy komunistycznych bohaterów ulic oraz pomniki Leninów itp. mają zniknąć. Jednak mieszkańcy są oburzeni, dowiedzieliśmy się z audycji redakcji ukraińskiej Radia Olsztyn.
Oto jej fragment:
Na Ukrainie przyjęto ustawę o dekomunizacji. Polega ona na tym, że mają być zmienione wszystkie nazwy miast, wsi, ulic, placów z takich, które gloryfikują komunizm. Czy łatwo wcielić w życie tę ustawę? O tym opowiadała w studiu ZIK gość, Natalia Sokołenko, współzałożycielka reanimacyjnego pakietu reform:
- Dobry wieczór, Natalio!
- Dobry wieczór.
- Pytanie jest takie: czy były takie organa lokalne, które bojkotowały przeprowadzenie dyskusji społecznych?
- Tak, oczywiście. Najbardziej jaskrawy wypadek to Charków, gdy Kernes za pomocą pracowników budżetówki starał się sfałszować po prostu dyskusję, czyli – tak jak przedstawialiśmy to w radiu publicznym – odbywało się to tak: ogłaszana jest dyskusja społeczna. Trzy godziny przed (dyskusją) przywożą pracowników budżetowych, wszystkich lekarzy, nauczycieli do tego pomieszczenia, gdzie miała się odbywać dyskusja społeczna na temat przemianowania. Ludzie siedzą, między sobą rozmawiają, niezadowoleni, poniżeni, każdy człowiek ma swoją godność – że ich to spędzono, w ten jesienny dzień, nie wiadomo co mówić. Oni w ogóle nie wiedzą o co chodzi – i starali się w taki sposób udowodnić, że ci z budżetówki są przeciwko przemianowaniu ulicy Dzierżyńskiego na coś innego. I niby że to nie ku czci „Żelaznego Feliksa”, a ku czci ekologa Dzierżyńskiego.
Jest śmieszna historia w obwodzie odeskim. Tam jest miasto Kotowsk, oczywiście, nazwana na cześć czerwonego dowódcy Kotowskiego, to teraz, żeby oszukać ludzi, czy samych siebie, nie wiem, władze lokalne mówią, że to na cześć korków, na cześć kota – Kotowsk. Potem, gdy im powiedziano, że to całkiem śmieszne, to znaleźli jakiegoś miejscowego działacza o nazwisku Kotow, że niby to ku jego czci. Ale to wszystko jest niepoważne, tu władza ma to „docisnąć”. Jeśli władza nie wywiązuje się, to zgodnie z prawem dalej może tę sprawę rozstrzygać Rada Najwyższa, władze obwodowe, jednoosobowo lider obwodu może to przemianować.
- Ale po co te takie „masowe” protesty? Po co Kernes spędza tu budżetówkę, po co to wszystko?
- No, to jest typowy populizm. On wie, że ludziom może się to podobać, dlatego że gdy te ulice otrzymywały nazwy Lenina, Stalina i tak dale, ci ludzie byli piękni i młodzi i kobiety tych mężczyzn kochały i takie jest powiązanie bezpośrednie: „Ulica Lenina, jestem piękny i młody, kochają mnie dziewczęta”. I Kernes doskonale o tym wie i tym punktuje. I zresztą było to widać podczas wyborów lokalnych, gdy kandydaci, w tym i od partii prodemokratycznych, na spotkaniach z wyborcami – starszymi wyborcami, bo na wybory u nas chodzą głównie ludzie starsi – obiecywali: „Nie,nie, my niczego nie będziemy przemianowywać”. Jak tylko zakończyła się ta historia z wyborami, chwała Bogu, przyszła odpowiedzialność polityczna i ludzie, ci nowo wybrani deputowani miejscowych rad, dosłownie pierwszymi swoimi decyzjami zaczęli przemianowywać swoje miasta, ulice i w taki sposób zaczęli wykonywać ustawę o dekomunizacji.
Rzecz w tym, że to nie jest temat do dyskusji – przemianowywać, czy nie przemianowywać. To jest ustawa, którą po prostu trzeba wykonać.
Skomentuj
Komentuj jako gość