Mówią w Rynie, że bogaty i wpływowy może wszystko. Może kupić sobie zamek. A gdy chce mieć dostęp do jeziora może np. wygonić „małego" restauratora, który właśnie taki dostęp ma.
To, że „mały" ma knajpkę i przyjmuje żeglarzy, że z trudem to wszystko zbudował i miał stałych klientów – nieważne. Trzeba to wszystko odebrać, faceta zgnoić. Jak? Są różne sposoby. Na przykład można odciąć drogę do posesji. A nawet do kilku naraz budując parkową dróżkę i blokując dojazd pachołkami. Straż Pożarna nie dojedzie? No, to nie dojedzie. Strażacy powinni zaprotestować? Powinni. Ale się boją. Ryńska władza tkwi w portfelu pana na zamku.
Budowla wiekowa i imponująca, ale nie znaczy to, że jej właściciel powinien dyktować miejscowej władzy co ma robić. A zresztą, co to za władza, która nie dba równo o wszystkich obywateli. Burmistrz Rynu najwyraźniej już się zasiedział. Wybierany jest od kilku kadencji. Powinien być wdzięczny wyborcom i powinien być sprawiedliwy.
Restaurator pisze odwołania, na które mu nikt nawet nie odpowiada. No, więc zwraca się do prasy. Zobaczymy, czy to coś pomoże.
*
Warmia-Mazury cud natury. Wszystko prawda. Ale czasem, choćby nawet nie wiem jak by się chciało, to nie ma cudów – z zimnej wody ciepła nie będzie. W powiecie Lidzbark Warmiński szykuje się nie lada afera. Pogłówkowano tu ongiś i jeden mądry człowiek oznajmił, że prawdopodobnie na tym terenie są znakomite źródła termalne. No, ale jak się o tym przekonać, badania, wiercenia drogo kosztują – zaczęli narzekać radni. Chłopina przypomniał sobie jednak, że ongiś poszukiwali tu ropy i gazu. Zostały wiec odwierty w ziemi. I okazało się, że tą samą drogą można skontrolować, czy są w ziemi wody termalne. Zrobiono więc badania super tanio (około 200 tys. złotych), wezwano wybitnego specjalistę z Austrii. Facet był rzeczywiście dobry i rzetelny. Wyliczył gdzie, jakie wody są i jaka temperatura tychże termalnych wód. Okazało się, że najsłuszniej byłoby inwestycję zrealizować w Ornecie. Pięknym miasteczku, zwanym Perłą Warmii, któremu przydałaby się ta inwestycja bardzo.
W Ornecie woda ciepła z ziemi buchałaby w temperaturze ponad 50 stopni. Natomiast w Lidzbarku Warmińskim, pobliskim miasteczku powiatowym – a jakże – ciepłe wody z ziemi wychodziłyby na powierzchnię zaledwie w temperaturze ponad 20 stopni? Tak czy owak myśl techniczna, badawcza i logika wskazywały na to by zainwestować w Ornecie. Ale władze Ornety słabsze są niż powiatowe. Zakręcono, zachachmęcono i rzekomo na granicy dopuszczanej przepisami zdecydowano, że około 100 mln złotych pójdzie na Lidzbark.
Oburzeni mieszkańcy dwóch miast Lidzbarka i Ornety krytycznie oceniają swawolny wyczyn beztroskich samorządowców, zastanawiając się nad logiką całej bzdurnej inwestycji. Guzik będzie z tej inwestycji. 100 milionów wyrzucone dosłownie w błoto. Opowiada się teraz społeczeństwu dyrdymały, że woda będzie... podgrzewana. Podgrzewanie wód termalnych – tego jeszcze chyba nigdzie nie ma w świecie, ale w Lidzbarku Warmińskim znaleźli podobno nawet chętnego do podgrzewania. Będzie za to dostawał niemałe sumy. Zresztą, kto to wie jak to wszystko jest rozgrywane. Podobno to nawet ten sam pan, który rządzi Rynem. Może by jakaś rzetelna agencja to wszystko sprawdziła. Mamy takich służb w Polsce kilkanaście. Zdaje się, że nie mają co robić, bo kłócą się między sobą. Na Warmię przecież niedaleko. I ładnie tam bardzo.
* *
Żeby nie tylko narzekać – trochę zachwytów. Pisanie o pięknej tutejszej przyrodzie to już nudne i komunały. Podziw należy się ludziom, którzy tu jeszcze wytrwali, bo pracy coraz mniej. A jeśli nawet jest – to za nędzne grosze. Szacunek także tym wszystkim, którzy – jak np. w Pieniężnie – zarządzają państwowym groszem. Tak wspaniale wyposażonej biblioteki miejskiej, jak w tym właśnie miasteczku, dawno już nie widziałem. Niestety mieszkają tu rodziny, które już od trzech pokoleń pracy nie mają. To byli pracownicy PGR-ów.
Słyszę, że obywatel Balcerowicz relaksuje się na swojej daczy gdzieś tam niedaleko, w okolicy Barczewa (miejscowość ta znana jest – bo tu właśnie znajduje się więzienie, w którym trzymano m. in. zbrodniarza gauleitera Kocha). Być może, byli pracownicy Państwowych Gospodarstw Rolnych, którzy zamieszkują okolicę nie wiedzą, jakiego mają sąsiada.
W Pieniężnie klepią biedę. Pocieszające, że tutaj jednak zrobiono wiele dla utrzymania przy życiu zabytków, których niewiele pozostało po „wyzwolicielach" ze Wschodu. W latach 70. ktoś wpadł na pomysł, aby postawić tu pomnik rosyjskiemu generałowi, oprawcy polskich żołnierzy Armii Krajowej. Obecne władze z powodzeniem czynią starania o likwidację tego kompromitującego miejsca.
Miejscowy ratusz (po wojnie zniszczony podobnie jak prawie cała starówka) już się nie wali, ma nowy dach, rynny, dobudowano zniszczone ściany. W pobliżu wysoko w niebo bije wieża po kościele ewangelickim. Resztę budowli wywieziono niegdyś do Warszawy, cegły poszły na odbudowę stolicy. Może by więc teraz Warszawa oddała to, co zabrała, bo kościół w centrum miasta był kiedyś piękny. Podobnie, jak i pozostałe zabytki Pieniężna, które na szczęście są pieczołowicie chronione.
Warmia – Mazury cud natury – pojedźcie to się przekonacie. Tutaj czeka się na inwestorów. Oby przybyli.
STEFAN TRUSZCZYŃSKI
PS. Obserwacja z ulicy... Olsztyński piękny rynek. Starsza pani potknęła się i upadła. Natychmiast podbiega jakiś pan i pomaga jej się podnieść.
– Och, bardzo dziękuję. Jakże się odwdzięczę...
– Nie trzeba, wystarczy że zagłosuje pani na Platformę Obywatelską.
– Proszę pana, ja upadłam na d***, a nie na głowę!
ST
Tekst opublikowany na łamach miesięcznika SDP „Bez Wierszówki", nr. 7-8/2015
Skomentuj
Komentuj jako gość