Minister spraw wewnętrznych przyjęła dymisję komendanta wojewódzkiego policji w Olsztynie nadinsp. Józefa Gdańskiego. Przypomnijmy, że osoby represjonowane w stanie wojennym domagały się dymisji komendanta już 3 lata temu.
Do dymisji doszło dopiero po skandalu jaki wybuchł w związku z ujawnieniem, iż policjanci wydziału kryminalnego miejskiej policji w Olsztynie, stosowali tortury wobec zatrzymanego za posiadanie marihuany studenta. By wymusić od niego informacje, od kogo kupił narkotyk policjanci razili go paralizatorem, potraktowali gazem, bili i kopali po całym ciele. Przesłuchanie trwało 6 godzin. Jego krzyki słychać było w całej komendzie. Inni policjanci ograniczyli się tylko do zaglądania do pokoju, skąd dochodziły krzyki i radzeniu studentowi, by się przyznał. Gdy pobity ujawnił, co przeszedł, doszło do zatrzymania 4 funkcjonariuszy, 3 z nich przyznało się do winy, czwarty przyznał się częściowo. Wydział został rozwiązany.
Najpierw do dymisji podał się szef miejskiej policji Andrzej Góźdź. W poniedziałek 27 kwietnia uczynił to komendant wojewódzki policji nadinsp. Józef Gdański. Odwołany komendant wydał Oświadczenie. Czytamy w nim m.in.
„ostatnie wydarzenia w olsztyńskiej komendzie miejskiej mocno zachwiały wizerunkiem warmińsko-mazurskiej policji. Dla mnie - policjanta z ponad 30-letnim stażem – nie do zaakceptowania są zachowania funkcjonariuszy, którzy zamiast być dla każdego obywatela gwarantem prawa, stają z nim w sprzeczności i depczą rotę ślubowania. Zdeptano moje wartości. Jednak jako przełożony wszystkich policjantów w regionie czuję się odpowiedzialny za tę sytuację".
Przypomnijmy, że już po 1 września 2012 roku 37 osób represjonowanych w stanie wojennym i 9 organizacji kombatanckich uznało, iż komendant Józef Gdański podeptał podstawowe wartości świata cywilizowanego, przyznając asystę honorową na pogrzebie generała Kazimierza Dudka, człowieka, który poświęcił całe swoje życie na walkę o to, żebyśmy w wolnej ojczyźnie nie żyli. Był ostatnim komendantem MO i SB w Olsztynie. Tego człowieka komendant Gdański, absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej MO w Szczytnie rocznik 1981 roku, uczcił salwą honorową.
Gdy Bogdan Bachmura ujawnił ten fakt, 37 osób internowanych, aresztowanych i skazanych w stanie wojennym złożyło na ręce bezpośredniego zwierzchnika komendanta - wojewody Mariana Podziewskiego (PSL) protest i wotum nieufności wobec Józefa Gdańskiego. Wojewoda w rozmowie z Bogdanem Bachmurą stwierdził wówczas, że „ta sprawa go nie epatuje", a współpraca z komendantem Gdańskim układa mu się wzorowo. Więzieni i prześladowani przez gen. Dudka wystosowali list do ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Jacka Cichockiego, domagając się dymisji komendanta Gdańskiego, który twierdził, że moralnie i prawnie postąpił słusznie. Dopiero po zorganizowaniu demonstracji w Święto Niepodległości 2012 roku (na zdjęciu) i po wielu miesiącach oczekiwania, minister przyznał, iż komendant nie miał prawa przyznać asysty honorowej, ale go nie zdymisjonował.
Później mieliśmy do czynienia z wieloma przykładami, świadczącymi o tym, że komendant Gdański reprezentuje instytucjonalną i kadrową ciągłość Milicji Obywatelskiej i Policji. Tak, jak MO służyła za tarczę i miecz władzy komunistycznej, tak policja służy obecnej władzy, a nie obywatelom. Komendant Gdański nastał po linczu we Włodowie. Jednak bardzo krótko trwało złudzenie, iż uzdrowi olsztyńską policję. Stało się inaczej – tylko utrwalił patologiczny jej stan.
Jeszcze bardziej drastycznie i tragicznie, niż maltretowanie studenta wyraziło się to w wielokrotnej odmowie osztyńskiej policji, na przestrzeni wielu miesięcy, odwiezienia schizofrenika-paranoika-mordercy do szpitala psychiatrycznego. Aż chory psychicznie zamordował po raz drugi, 23 stycznia tego roku, tym razem swoją sąsiadkę, kamieicyprzy 11 Listopada.
Już po tym obaj komendanci powinni byli wylecieć ze stołków.
Po drodze mieliśmy aż nadto przykładów, iż olsztyńska policja pod komendą Józefa Gdańskiego, to zbrojne ramię władzy wymierzone w obywateli, którzy tej władzy się narażą. Wymieńmy kilka z nich. Groteskowa sprawa sądowa wytoczona przez olsztyńską policję artyście Jackowi Adamasowi, za happening – zawieszenie tablicy na budynku, w którym biuro poselskie ma poseł SLD Tadeusz Iwiński, z napisem „Tow. Tadeusz Iwiński. KW PZPR". Policja nie żałowała paliwa i czasu, by pojechać do wsi, w której mieszka artysta, na wizję lokalną i spisanie protokółu.
Już nie groteskowe było wysłanie oddziału ZOMO – pardon – prewencji, w celu spacyfikowania pod osłoną nocy, protestujących na polnej drodze mieszkańców wsi Lekity przeciwko nielegalnej budowie elektrowni wiatrowej na tzw. Świętej Górze. I zupełna bierność policji wobec napaści inwestora i jego ludzi na protestujących.
Policja popisała się również gorliwością w obronie pomnika-kata żołnierzy AK i ludności suwalszczyzny – gen. Czerniachowskiego. Policja 4 maja 2014 roku zatrzymała wracającego z pikiety pod pomnikiem redaktora naczelnego portalu express.olsztyn Piotra Niczyperowicza. Zrewidowała bagażnik jego auta. Mimo, że nie odezwał się ani słowem, oskarżono go o znieważenie funkcjonariuszki na służbie. Jednocześnie policja wezwała na przesłuchania wszystkich radnych Pieniężna w ramach śledztwa w sprawie „znieważenia pomnika".
Już tylko na marginesie dodajmy korespondencję SMS-ową pomiędzy posłem od Palikota Wojciechem Penkalskim, byłym kryminalistą a komendantem Gdańskim, po tym, jak drogówka zatrzymała go, gdy jechał jak szaleniec (nie pierwszy raz zresztą) i jak – po zatrzymaniu – groził, że „wy....bie policjantów z pracy".
Penkalski:
„To jest karygodne. Sam kompletnie się nie odzywałem. Dałem dokumenty i to wszystko. Bez słów wulgarnych i obraźliwych. Proszę o pomoc w celu szczegółowego zbadania sprawy. Przekroczyłem prędkość i nic więcej. To są niedopuszczalne metody, kalumnie. Pozdrawiam.
Komendant Gdański:
Tak będzie zrobione.
Penkalski:
Czy policjant wniósł zawiadomienie przeciwko mojej osobie w sprawie znieważenia? Media piszą, że on domaga się...
Gdański:
Nie, tylko formalny meldunek do komendy głównej. Takie są policyjne przepisy dotyczące parlamentarzystów".
Na to, jacy ludzie rządzili i rządzą KWP w Olsztynie światło rzucił też, trwający przed Sądem Rejonowym w Olsztynie proces karny o zniesławienie, wytoczony przez zastępcę komendanta wojewódzkiego Adama Kalla, wyrzuconemu z pracy cywilnemu pracownikowi pionu logistyki KWP w Olsztynie Stanisławowi Olsztynowi. Został on zwolniony za to, że napisał List Otwarty do Jerzego Dziewulskiego, Komendanta Głównego Policji i do Komendanta Wojewódzkiego Policji w Olsztynie. Stanisław Olsztyn napisał w nim, że „przysłany z Warszawy z KGP Adam Kall zaczął urzędowanie od zafundowania sobie i swoim kolegom z kierownictwa po telewizorze 49 calowym i po ekspresie do kawy!" Za te słowa Kall oskarżył go o zniesławienie.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość