Po kilku godzinach posiedzenia, w czwartek 16 kwietnia, Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Olsztynie w składzie Radosław Pietruszkiewicz, Magdalena Heleniak i Maja Rybińska stwierdziło, że nie może podjąć decyzji w sprawie dotyczącej pozwoleń na prowadzenie budowy elektrowni wiatrowych w Lekitach koło Jezioran. Skłąd kolegium stwierdził, że nie dysponuje pełną dokumentacji. W związku z tym SKO wystąpi do burmistrza Jezioran o uzupełnienie brakujących pism.
Zaskoczenia nie kryła, oczekująca na werdykt w gmachu SKO przy ul. Kajki, przewodnicząca Stowarzyszenia "Siedliska Warmińskie" Danuta Kozłowska.
- Przecież jeszcze niedawno pani Wiceprezes SKO Anna Barkowska zapewniała Naczelny Sąd Administracyjny, że już w 2011 roku SKO wszechstronnie, dogłębnie i skrupulatnie zbadało sprawę, a gdy zarzuciliśmy jej kłamstwo pozwała nas do sądu - powiedziała "Deb@cie". - A teraz, po czterech latach, okazuje się, że SKO nie dysponuje wystarczającą wiedzą, aby wydać merytoryczną decyzję. I tak oto SKO po raz kolejny udowodniło, że pani Wiceprezes opowiadała w NSA duby smalone, a nasz zarzut był prawdziwy.
Przewodnicząca Danuta Kozłowska podejrzewa, że SKO chce dać czas inwestorowi na postawienie dwóch elektrowni wiatrowych na Świętej Górze w Lekitach. Uświadamia, że Stowarzyszenie nie walczy tylko w swojej sprawie. Jeśli powstaną elektrownie wiatrowe w Lekitach, to wkrótce cała Warmia zostanie zastawiona wiatrakami, skutecznie niszcząc jej walory turystyczne. Danuta Kozłowska twierdzi, iż biznesmen Romanowski już na swojej działce pod Bisztynkiem gromadzi elementy elektrowni wiatrowych, zwożone ze szrotu w Niemczech.
Z protokołów posiedzenia składu SKO wynika, że pan Radosław Pietruszkiewicz nie jest już członkiem składu orzekającego w tej sprawie. Sowarzyszenie na konferencji prasowej 15 kwietnia podniosło, iż jest on pracownikiem kancelarii prawnej należącej do Marcina Adamczyka, który w 2011 roku był w składzie orzekającym w tej sprawie. W protokole brak informacji na temat przyczyn jego wyłączenia. My o to nie wnosiliśmy, o czym poinformowaliśmy na konferencji pani Poseł Lidii Staroń. - Czyżby więc pan Pietruszkiewicz sam uznał, że nie powinien rozpatrywać sprawy, którą zajmował się pan Marcin Adamczyk, zatrudniający pana Pietruszkiewicza w swojej kancelarii prawnej? - pyta Danuta Kozłowska. - I zajmował się nią tak rzetelnie, że zawiadomienie o tej jego rzetelności trafiło już do olsztyńskiej prokuratury. Ciekawe dlaczego do wymiany przewodniczącego doszło dopiero po upublicznieniu tych informacji na Wolnych Jezioranach i w „Debacie"? Wcześniej wszystko było cacy i stawiamy dolary przeciwko orzechom, że gdyby nie konferencja pani Poseł Staroń i Stowarzyszenia Siedliska Warmińskie, pan Pietruszkiewicz nie zostałby wyłączony z tej sprawy.
Traz składowi orzekającemu przewodniczy pani Alicja Lupa-Szeliga. W protokole rozprawy nie ma ani jednej wzmianki, jakich informacji potrzebuje jeszcze SKO, żeby wydać decyzję w tej sprawie. W protokole znajduje się tylko lakoniczna notatka: „wystąpić do organu o wyjaśnienia".
- W związku z tym należy zapytać - jakich dodatkowych wyjaśnień potrzebuje pani Lupa-Szeliga od tajemniczego organu, skoro wszystko ma w aktach? - pyta Danuta Kozłowska. - Odpowiedź jest prosta. Pani Lupa-Szeliga żadnych wyjaśnień nie potrzebuje. Pani Lupa-Szeliga zagrała właśnie w grę pt. przedłużamy w nieskończoność postępowanie wykorzystując art. 35 § 5 Kodeksu postępowania administracyjnego, który mówi: „Do terminów określonych w przepisach poprzedzających nie wlicza się terminów przewidzianych w przepisach prawa dla dokonania określonych czynności, okresów zawieszenia postępowania oraz okresów opóźnień spowodowanych z winy strony albo z przyczyn niezależnych od organu".
"Innymi słowy, SKO nie ma obowiązku załatwienia sprawy w terminie przewidzianym przez Kodeks postępowania administracyjnego, dowodząc, że potrzebuje dodatkowych wyjaśnień od „organu", a czas, jaki zajmie uzyskiwanie owych wyjaśnień, jest od niej niezależny. A co będzie, jeśli uzyskane wyjaśnienia pani Lupa-Szeliga uzna za niewystarczające? Zafunduje nam kolejne odroczenie rozstrzygnięcia?
I teraz pytanie zasadnicze – komu pani Lupa-Szeliga zrobiła dobrze takim rozstrzygnięciem? Oczywiście, panu Brejcie, który będzie usiłował wybudować wiatraki, podczas gdy pani Lupa-Szeliga będzie molestowała bliżej nieokreślony organ o udzielenie jej wyjaśnień w sprawie, którą SKO zajmuje się już ponad cztery lata. Fajnie jest! - komentują WOLNE JEZIORANY".
Przypomnijmy, że Stowarzyszenie „Siedliska Warmińskie" zapowiedziało na środowej konferencji prasowej 15 kwietnia u poseł Lidii Staroń, złożenie zawiadomienia do Prokuratury Okręgowej w Olsztynie o możliwości popełnienia przestępstwa przez członków Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Olsztynie, polegającego na poświadczeniu nieprawdy, w celu zalegalizowania pozwolenia na budowę farmy wiatrowej na Świętej Górze w Lekitach pod Jezioranami.
Stowarzyszenie wraz z mieszkańcami Lekit od 3 lat walczy o niedopuszczenie do tej inwestycji, w urzędach, przed sądami i pełniąc non stop dyżury na drodze dojazdowej do Świętej Góry. W czwartek 16 kwietnia SKO miało wydać ostateczną decyzję w sprawie tej inwestycji.
Zdaniem Stowarzyszenia „Siedliska Warmińskie" i mieszkańców wsi Lekity pozwolenie na budowę farmy wiatrowej jest nieważne, gdyż zostało wydane z poważnym naruszeniem prawa. Bowiem ówczesny burmistrz Jezioran, Maciej Leszczyński uznał elektrownie wiatrowe za cel publiczny. Natomiast inwestor Marek Brejta o to w ogóle nie występował, a jedynie wnosił o wydanie decyzji o warunkach zabudowy. Zgodnie z ustawą "Ustalenie lokalizacji inwestycji celu publicznego następuje na wniosek inwestora". Tu takiego wniosku NIGDY nie było, a być nie mogło, gdyż niedopuszczalne jest wydanie decyzji o ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego dla elektrowni wiatrowych. Innymi słowy: elektrownie wiatrowe nie są inwestycjami celu publicznego.
Od 3 lat Stowarzyszenie i mieszkańcy walczą o to, by zaczęło obowiązywać prawo. Jak dotąd, zarówno urzędy, jak i Samorządowe Kolegium Odwoławcze stały po stronie inwestora i nie chciały wyeliminować z obrotu prawnego bezprawnej decyzji. Zmusiło to mieszkańców Lekit do fizycznego blokowania rozpoczęcie realizacji tej niezgodnej z prawem inwestycji (na zdjęciu). Są za to bici przez inwestora i jego ludzi, pacyfikowani przez policję, a ostatnio wiceprezes SKO, Anna Barkowska, pozwała ich do sądu, oskarżając o naruszenie dóbr osobistych.
Mimo wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, który jednoznacznie stwierdził, że instalacje do produkcji prądu nie są celem publicznym, SKO w Olsztynie w składzie Bogusława Dobkowska, Marcin Adamczyk i Piotr Chybicki odmówiło stwierdzenia nieważności decyzji Burmistrza Jezioran, twierdząc jakoby inwestor wystąpił do Burmistrza Jezioran z wnioskiem o ustalenie lokalizacji inwestycji celu publicznego dla elektrowni wiatrowej - wyjaśniała na konferencji prasowej Danuta Kozłowska. - W rzeczywistości inwestor nigdy takiego wniosku nie złożył i takie postępowanie nigdy nie zostało wszczęte. To dlatego Stowarzyszenie zarzuca SKO poświadczenie nieprawdy.
Prezes Stowarzyszenia "Siedliska Warmińskie" Danuta Kozłowska zwróciła też uwagę na to, iż uczyniły to osoby aspirujące do wysokich funkcji publicznych, czyli Marcin Adamczyk, który w wyborach samorządowych kandydował na urząd Prezydenta Olsztyna z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz osoba, pełniąca obecnie funkcję szczególnego zaufania publicznego, czyli Piotr Chybicki, który jest sędzią Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Olsztynie.
Kolejnym etapem walki SKO o utrzymanie w obrocie prawnym decyzji Burmistrza Jezioran były dwuletnie starania tej instytucji o niedopuszczenie do ponownego rozpatrzenia sprawy.
- Co więcej – mówi Danuta Kozłowska, - skład orzekający pod przewodnictwem Anny Barkowskiej zwlekał pięć miesięcy z przygotowaniem uzasadnienia blokując tym samym drogę Stowarzyszeniu do złożenia skargi w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym. W czasie tych pięciu miesięcy zaszło kolejne wydarzenie brzemienne w skutki – inwestor otrzymał pozwolenie na budowę w oparciu o decyzję Burmistrza Jezioran, o której unieważnienie walczy Stowarzyszenie Siedliska Warmińskie.
Wyrokiem z dnia 30 października 2014 roku Naczelny Sąd Administracyjny przyznał rację Stowarzyszeniu i nakazał Samorządowemu Kolegium Odwoławczemu ponowne rozpatrzenie sprawy.
Decyzją z dnia 27 lutego 2015 roku olsztyńskie SKO po raz kolejny odmówiło stwierdzenia nieważności decyzji Burmistrza Jezioran. Tym razem skład orzekający rozpoznawał sprawę pod przewodnictwem byłego prezesa tej instytucji Bogdana Muzyczuka. W uzasadnieniu do tej decyzji SKO przyznało, że w decyzji z 2011 roku znalazło się nieprawdziwe twierdzenie, jakoby inwestor składał wniosek o ustalenie lokalizacji dla inwestycji celu publicznego, ale odmówiło stwierdzenia jej nieważności, gdyż od dostarczenia tej decyzji stronom minęło już 12 miesięcy.
Stowarzyszenie kwestionuje tę decyzję SKO.
Na czwartkowej rozprawie w SKO miała zapaść ostateczna decyzja w tej sprawie. Członkiem składu orzekającego jest Radosław Pietruszkiewicz, czyli pracownik kancelarii prawnej należącej do Marcina Adamczyka, który w 2011 roku był w składzie orzekającym w tej sprawie.
- Rodzi to nasze wątpliwości, co do bezstronności pana Pietruszkiewicza – mówi Danuta Kozłowska. - Należy przy tym pamiętać, że jeśli SKO ostatecznie odmówi stwierdzenia nieważności decyzji Burmistrza Jezioran, Stowarzyszenie czeka walka o jej wyeliminowanie z obrotu prawnego na drodze sądowej, która może potrwać nawet dwa lata. W tym czasie inwestor będzie dysponował prawomocnym postanowieniem na budowę i będzie usiłował – tak jak to czynił do tej pory – wybudować w Lekitach wiatraki za wszelką cenę. Roczny przychód z tej inwestycji może wynieść nawet milion czterysta tysięcy złotych, więc dla inwestora jest to gra o bardzo duże pieniądze. W swoich działaniach posunął się on nawet do kupienia - za kwotę 50 tysięcy złotych – przychylności osoby, która (będąc stroną postępowania) sprzeciwiała się tej inwestycji na drodze administracyjno-prawnej.
Natomiast 28 marca o 8.30 w sali 331 Sądu Okręgowego w Olsztynie odbędzie się rozprawa z powództwa wiceprezes SKO Anny Barkowskiej przeciwko Stowarzyszeniu o naruszenie dóbr osobistych. Zdaniem wiceprezes doszło do tego na skutek artykułów publikowanych przez Stowarzyszenie na stronie www.wolnejeziorany.pl. W artykułach tych stowarzyszenie zarzuciło wiceprezes stronniczość podczas rozprawy przed NSA. Wiceprezes SKO Anna Barkowska miała utrzymywać, zdaniem Stowarzyszenia, w skardze kasacyjnej oraz podczas rozprawy w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, że skład orzekający SKO, który wydał decyzję w 2011 roku, przeanalizował wszystkie aspekty tej sprawy i dlatego też nie należy jej ponownie rozpatrywać. Artykuł został zilustrowany zdjęciem wiceprezes Anny Barkowskiej w rozmowie z inwestorem Markiem Brejtą podczas przerwy w rozprawie. Członkowie Stowarzyszenia mieli słyszeć, iż wiceprezes pociesza inwestora, że nie wszystko jeszcze stracone. Dlatego w artykule padło pytanie, czy mamy tu do czynienia z niekompetencją, czy też z korupcją?
Po tej rozprawie Stowarzyszenie złożyło skargę na Annę Barkowską do Rzecznika Dyscyplinarnego Okręgowej Izby Radców Prawnych w Olsztynie, lecz ten nie dopatrzył się stronniczości swojego członka przed NSA.
Adam Socha
Film z konferencji prasowej Stowarzyszenia u poseł Lidii Staroń:
Skomentuj
Komentuj jako gość