Pan Marszałek Jacek Protas jest mistrzem autoreklamy. Jeszcze niedawno mogliśmy go obserwować jako głównodowodzącego akcją pod nazwą „Mazury – Cud Natury”. Nasz region, co prawda, nie wygrał, ale za to pan Marszałek miał okazję do pokazywania swojego uśmiechu i prężenia muskułów w mediach i na salonach. (na zdj. żwirownia w Zerbuniu)
Niedługo potem o panu Marszałku rozpisywała się prasa niemiecka. Niestety, nierozumiejący koncepcji pana Marszałka dziennikarze wyśmiewali się z pomysłu budowy „zimnych term” w Lidzbarku, ale przynajmniej pan Marszałek zyskał sławę międzynarodową, co zapewne zapisał sobie na plus w myśl zasady „nieważne, czy mówią dobrze, czy źle, ważne, żeby nazwiska nie przekręcali.”
Kolejny chwyt autopromocyjny pana Marszałka, czyli pomysł uwiecznienia swojego nazwiska na dzwonie katedralnym, został dostrzeżony przez media regionalne i ogólnopolskie, a także zaowocował powstaniem piosenki, której bohaterem jest dzielny Sir Protas – osobnik, który „nie bał wcale sławy się, ani też zaszczytnych ról”.
W związku z tak żywiołową reakcją społeczeństwa pan Marszałek postanowił nieco spuścić z tonu i oświadczył, że na dzwonie uwiecznić się nie pozwoli, czego bardzo żałujemy, bo w ten sposób zaprzepaszczona została szansa na promocję naszego regionu pod hasłem „A nasz pan Marszałek bimba na wszystko”.
Po akcji „Dzwon Protasa” zastanawialiśmy się, jaką to kolejną sztuczkę autopromycyjną wykona pan Marszałek, który – jak wiadomo – długo w spokoju nie usiedzi. I oto w grudniu zeszłego roku pan Marszałek Protas postanowił pokazać się w roli męża opatrznościowego, który z bólem serca patrzy na degradację swojego ukochanego Cudu Natury.
Pan Marszałek zakasał rękawy i … wystosował apel do samorządowców i szeroko pojętego społeczeństwa, w którym sprzeciwił się masowemu stawianiu na Warmii i Mazurach farm wiatrowych, gdyż „stanowi to zagrożenie dla unikalnego w skali europejskiej bogactwa ziemi, jezior i lasów”. Pan Marszałek stwierdził też, że „jesteśmy blisko roztrwonienia dóbr natury naszego regionu z powodu niekontrolowanej i bezplanowej ekspansji tych inwestycji".
To był dopiero szok! Czyżby Sir Protas zaczął w końcu słuchać społeczników od lat walczących o powstrzymanie przekształcenia Warmii i Mazur w region przemysłowy? Byli tacy, którzy w to uwierzyli. A my postanowiliśmy poczekać. No i doczekaliśmy się. Dzielny Sir Protas właśnie pokazał nam, że apel apelem, ale interes interesem i Cud Natury należy wykończyć – najlepiej kompleksowo i raz na zawsze.
Co takiego zrobił pan Marszałek? Jednym dokumentem, jednym podpisem uzgadniającym projekt studium dla gminy Dźwierzuty, pan Marszałek skazał na zagładę Łąki Dymerskie, jezioro Szczepankowskie, 130 hektarów lasu oraz Główny Zbiornik Wód Podziemnych „Olsztyn 213” - jedyny zbiornik wody pitnej dla Olsztyna i trzech powiatów. A do kompletu pan Marszałek uznał, że nie widzi przeszkód, żeby trzy czwarte tej gminy przeznaczyć pod… przemysłowe turbiny wiatrowe. Oczywiście, w odległości 500 metrów od domów.
To jest dopiero sztuka! Zaapelować o ochronę „unikalnego w skali europejskiej bogactwa ziemi, jezior i lasów”, żeby po chwili skazać to „unikalne bogactwo” na zagładę!
O sprawie pisaliśmy już w artykule pt. „Olsztyn w przededniu katastrofy ekologicznej”.
http://wolnejeziorany.pl/tablica-ogloszen/84-olsztyn-w-przededniu-katastrofy-ekologicznej.html
W artykule zastanawialiśmy się, czy szaleńcze plany zniszczenia Łąk Dymerskich i zanieczyszczenia zbiornika Olsztyn 213 powstrzyma białostocki RDOŚ odmawiając wydania decyzji środowiskowej. Dziś już znamy odpowiedź – NIE! Białostocki RDOŚ nie zamierza przeszkadzać panu Szewczykowi w jego biznesowych zamierzeniach. Białostocki RDOŚ zaaprobował pomysł 170-hektarowej kopalni żwiru na użytku ekologicznym w miejscu najsłabszej izolacji zbiornika wody pitnej dla setek tysięcy ludzi!
Planów pana Szewczyka nie zamierza również powstrzymywać olsztyński RDOŚ uzgadniający projekt studium. Wręcz przeciwnie - olsztyński RDOŚ idzie jeszcze dalej i aprobuje studium, w którym ta kopalnia rozrosła się do 270 hektarów!
Ale jedna, nawet tak gigantyczna kopalnia to za mało. Należy definitywnie rozprawić się z Cudem Natury! I dlatego olsztyński RDOŚ zgadza się, żeby trzy-czwarte gminy Dźwierzuty zamienić na obszar przemysłowy o nazwie strefa rolniczo-gospodarcza. W tej strefie studium dopuszcza wszelkiego rodzaju obiekty i instalacje przemysłowe, przy czym plany na dziś, oprócz 270-hektarowej kopalni Gisiel obejmują również: 40-hektarową kopalnię w Raszągu, biogazownię o mocy 13 MW, fermę kurzą dla miliona sztuk drobiu, zakład przeróbki jaj i zakład produkcji pasz. Ale to jeszcze nie wszystko – okazuje się, że sąsiedztwo Łąk Dymerskich będzie idealnym miejscem do pobudowania zakładu betoniarskiego, a cały ten kompleks górniczo-przemysłowy otoczy się wiatrakami.
Co na to pan Marszałek? Oto jego decyzja: YES, YES, YES! Załatwmy ten Cud Natury raz na zawsze! Zróbmy tu kopalnie, betoniarnie i pobudujmy wiatraki! Nie chcieli mojego nazwiska na dzwonie, to ja im teraz pokażę! Jak się napiją zatrutej wody i jak im zafunduję na drodze 500 ciężarówek dziennie przez 25 lat, to będą się mieli z pyszna. Jezioro Szczepankowskie zniknie – i bardzo dobrze! Nie będą się tu plątać jacyś turyści z wędkami, na których – co prawda – zarabia społeczność lokalna, ale na których nie zarabiam JA, Dzielny Sir Protas, Mistrz Apelu o Ratowanie „unikalnego w skali europejskiej bogactwa ziemi, jezior i lasów”. Oto, nasi Drodzy Czytelnicy, prawdziwe oblicze Marszałka Dzwona!
Panie Marszałku, czy ma Pan świadomość, że oprócz przyzwolenia na bezpowrotną dewastację przyrodniczą regionu oraz zatrucie wody dla Olsztyna, zgodził się Pan również na to, że ludzie mieszkający we wsiach Augustowo i Rutkowo zostaną odcięci od świata 6-metrowymi nasypami stanowiącymi obwałowanie kopalni, umiejscowionymi w bezpośrednim sąsiedztwie ich domów? Czy ma Pan świadomość, że odebrał Pan majątek życia osobom prowadzącym ośrodek wypoczynkowy nad Jeziorem Szczepanowskim? Czy ma Pan świadomość, że w dokumencie, który Pan uzgodnił, nie przewidziano za to żadnych odszkodowań? Czy to Pana w ogóle obchodzi?
Zapewne zapytacie nas, Drodzy Czytelnicy, co to ma wspólnego z Jezioranami. Już odpowiadamy.
Po pierwsze – niedługo, dzięki decyzjom Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i pana Marszałka będziemy gotować zupę na wodzie, którą pan Szewczyk wykorzysta uprzednio do płukania wydobytego kruszywa, i którą zanieczyści paliwo składowane na terenie kopalni.
Po drugie – jeśli RDOŚ i pan Marszałek uzgadniają takie studium dla gminy Dźwierzuty, to kto powstrzyma naszego pana Burmistrza przed zafundowaniem nam gminy kopalniano-kurnikowo-wiatrakowej?
Po trzecie – już wkrótce na drodze do Szczytna wszyscy będziemy lawirować wśród setek wielotonowych pojazdów obsługujących Dźwierzucki Okręg Przemysłowy, a emisja zanieczyszczeń z tylu ciężarówek zamieni cały nasz region, do tej pory nazywany Zielonymi Płucami Polski, w drugi Śląsk.
Ciekawi nas, czy pan Marszałek w ogóle zastanowił się nad konsekwencjami swojego postępowania? Obawiamy się, że tego nie zrobił, ponieważ obserwując poczynania pana Marszałka dochodzimy, niestety, do wniosku, że jest on klasycznym przykładem osoby, której motto brzmi: „Po co mi mózg, skoro zasiadam na urzędzie”.
(Tekst przesłany nam przez portal www.wolnejeziorany.pl)
Skomentuj
Komentuj jako gość