Poniedziałkową emisję filmu o Wojciechu Jaruzelskim pt. „Towarzysz generał” w TVP 1 usiłowały zablokować Teresa Torańska i Maria Zmarz-Koczanowicz z powodu wykorzystania kilku ujęć z „Nocy generała” ich autorstwa. Obydwie panie zapomniały, że właścicielem wspomnianego filmu jest TVP, więc ich protest okazał się bezskuteczny. Zaproszony do studia TVP 1 Wojciech Jaruzelski nie przyszedł a wysłał jedynie list. Czytaj komentarz Tomasza Terlikowskiego
„Towarzysz generał” autorstwa Grzegorza Brauna i Roberta Kaczmarka został wyemitowany kilka tygodni temu w TVP Historia ( film został zrealizowany na zamówienie tego kanału). Jego emisja przeszła właściwie bez echa – nie było fali krytyki, nikt nie nawoływał do zakazu emisji. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy okazało się, że film zostanie wyemitowany w TVP 1 w porze najlepszej oglądalności. Na pomoc generałowi Jaruzelskiemu ruszyła „Gazeta Wyborcza” publikując list Teresy Torańskiej i Marii Zmarz- Koczanowicz do władz TVP. Z odsieczą ruszył także Paweł Wroński ze swoim komentarzem „Generał samo zło?”, gdzie napisał: "Generał z filmu to czyste zło w mundurze z szamerunkami. Druga strona nie jest odpytana, ba, w całym filmie nie wypowiada się nikt, kto mając krytyczny stosunek do Jaruzelskiego, odpowiedziałby na podstawowe dla historyka pytanie - dlaczego. Jakie były motywacje Jaruzelskiego? W jakich realiach działał, jakie miał pole manewru? [...] Autor filmu Grzegorz Braun do niedawna specjalizował się w tropieniu i zwalczaniu tajnych współpracowników. W filmie pojawiają się m.in.: Sławomir Cenckiewicz, Piotr Gontarczyk, autorzy słynnego dzieła "SB a Lech Wałęsa". O tym, jaki powinien być polski patriotyzm, naucza Polaków amerykański konserwatywny politolog John Lenczowski" Wroński potępił Lecha Kowalskiego, autora biografii Jaruzelskiego "Generał ze skazą". " Przedstawiony jest w filmie jako "biograf" i "historyk". Gdy mówi o generałach LWP, że były to same miernoty, aż chce się dodać, że jako podwładny Jaruzelskiego w pionie politycznym LWP dosłużył się tylko stopnia pułkownika"- pisze publicysta Wyborczej. Skąd nagłe potępienie pułkownika komunistcznego, który poszedł w inną stronę niż jego towarzysze? Chyba według michnikowszczyzny nawrócenie się z poglądów komunistycznych jest passe.
Po filmie w studiu dyskusję z publicystami poprowadził Rafał Ziemkiewicz, który nie dał ją sprowadzić do poziomu „pyskówki”, co usiłował zrobić Wojciech Mazowiecki. W agresywnym tonie zaczął od tego, że film nie powinien się ukazać „w PiS-owskiej telewizji” czyli w TVP ( w czasie, gdy wypowiadał te słowa w TVP 2 Tomasz Lis spijał słowa z ust premiera Donalda Tuska w swoim programie). Jacek Żakowski zarzucał filmowi jednostronność i brak obiektywizmu – odmienne zdanie zaprezentowali Łukasz Warzecha i Piotr Zaremba. Podkreślali, że po raz pierwszy ktoś pokazał prawdziwą historię generała Jaruzelskiego od samego początku jego kariery. Film Kaczmarka i Brauna odbrązowił powszechny obraz Jaruzelskiego - lukrowany przekaz na temat generała ukształtowany przez „Gazetę Wyborczą” i związane z nią środowisko. Oczywiście Mazowiecki, który w pluciu "poprawnym politycznie" jadem dorównał chyba już Stefanowi Niesiołowskiemu zdążył w dyskusji potępić program "Teraz my!" za styl w jakim dziennikarze odpytywali generała. Jest to bardzo znamienne zachowanie, bowiem każdy kto oglądał program Sekielskiego i Morozowskiego sprzed paru tygodni, widział jak delikatnie obchodzono się z komunistycznym rezydentem Polski. Mazowiecki, który w swojej śmieszności spadł poniżej słynnego michnikowego "Odpieprz się od generała", bez przerwy zwracał uwagę, że autorzy "pisowskiego" filmu nie pokazali niuansów i kontekstu w działaniach Jaruzelskiego. Niuanse takie zapewne według Mazowieckiego pokazał Tomasz Lis, który podczas tournee Jaruzelskiego po mediach na rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, tak "obiektywnie" traktował generała w swoim programie, że ten nie omieszkał nazwać go "arystokracją dziennikarstwa". Film Brauna i Kaczmarka na szczęście zrywa z wizerunkiem generała stworzonym przez michnikowszczyzne. Mazowiecki z Żakowskim uderzali w dyskusji w ten sam ton: "A co miał niby Jaruzelski zrobić?" Rację ma Tomasz Terlikowski pisząc: " odpowiedź jest niezwykle prosta w tym czasie Wojciech Jaruzelski, gdyby był polskim patriotą nie musiałby podejmować takich decyzji, bo nie znajdowałby się na takim stanowisku. Są bowiem takie momenty, gdy jedynym, co może zrobić uczciwy człowiek jest odmowa brania udziału w pewnych działaniach. Rezygnacja z kariery"
Piotr Zaremba przypomniał, że w 1970 roku, gdy Jaruzelski był szefem armii a wojsko masakrowało ludzi na Wybrzeżu, w Polsce kolportowano plotkę, że Jaruzelski przebywa w areszcie domowym, co było wierutną bzdurą. Najbardziej uderzająca w dyskusji była reakcja Wojciecha Mazowieckiego odnośnie służby Jaruzelskiego w zbrodniczej, całkowicie kontrolowanej przez Sowietów Informacji Wojskowej i czystek antysemickich w Wojsku Polskim wykonywanych przez Jaruzelskiego. Mazowiecki kpił: „ilu było zwolnionych w ramach czystek antysemickich żydowskich oficerów?”. Chyba rozumowanie Mazowieckiego nie wymaga komentarza, Sam Jaruzelski, wbrew faktom, utrzymuje, że usunięto wtedy z wojska około stu oficerów, a nie, jak podano w filmie, tysiąc. Jednak tylko 17 zwolniono dyscyplinarnie i nie było wśród nich żadnego z pracowników Sztabu Generalnego, którego on był szefem. Generał przyznał natomiast, że podpisywał rozkazy o przeniesieniu na emeryturę oficerów pochodzenia żydowskiego, którzy osiągnęli wymagany wiek. Jaruzelski w PR I dodał, że nie był sowieckim sługusem ( jak nazwał go w filmie Władimir Bukowski) oraz powtórzył komunistczne brednie, że po układzie w Jałcie tylko Związek Radziecki gwarantował zachodnie granice Polski.
Dobrze się stało, że „Towarzysz generał” został wyemitowany w porze, gdy mogło go zobaczyć wiele osób, podobnie jak dyskusję po filmie, podczas której ani Jackowi Żakowskiemu ani Wojciechowi Mazowieckiemu nie udało się zdeprecjonować autorów filmu, występujących w nim historyków i samego filmu. Jednak najistotniejsze było to, że jeden z najważniejszych filmów ostatniego 20-lecia został pokazany w publicznej telewizji.
Generał kontratakuje
Autorzy filmu nie mogą mnie obrazić - stwierdził w „Sygnałach Dnia” generał Wojciech Jaruzelski. Zaatakował twórców filmu "Towarzysz generał" i historyka Lecha Kowalskiego. Rozmowa w radiowej „Jedynce” dotyczyła wczoraj wyemitowanego w TVP filmu "Towarzysz Generał" rzucającego nowe światło na biografię generała.
W audycji radiowej generał Jaruzelski przeszedł do kontrataku. Obiecał swoim „towarzyszom broni i pracy”, że szczegółowo, punkt po punkcie, opisze zarzuty do autorów filmu. Na falach „Jedynki” komunista napiętnował Lecha Kowalskiego z Historycznego Instytutu Wojskowego, który wystąpił w filmie. Jaruzelski w emocjach stwierdził, że to były oficer polityczny, który dokonał paskudnej wolty.
Generał przytaczał na swoją obronę, że ma za sobą 5 lat badania jego czynów z PRL przez komisję odpowiedzialności konstytucyjnej sejmu, 10 lat procesu, który zbliża się do końca. - Nie ma najmniejszego śladu, że kazałem strzelać - stwierdził Jaruzelski. Powiedział, że czułby odpowiedzialność moralną nawet, jeśliby milicjant kogoś bezpodstawnie uderzył pałką.
Jednocześnie Jaruzelski powiedział, że nie czuje się odpowiedzialny na przykład za czystki w 1967 .r w Ludowym Wojsku Polskim, które objęły oficerów pochodzenia żydowskiego bądź mających za żony Żydówki, choć był wówczas szefem sztabu generalnego i podpisywał rozkazy degradujące oficerów. Na swoje usprawiedliwienie powiedział, że nie był wtedy ministrem. Dodał, że podpisywał rozkazy pozbawiania stopni oficerów pochodzenia żydowskiego, ale tylko tych, którzy służyli od 1945 r. i byli już na emeryturze. To, co podpisywał, było czystą formalnością.
Jaruzelski nie czuje się też winny zarzucanych mu czynów związanych z krwawym tłumieniem strajków w grudniu 1970 r. W filmie autorzy wykazują, że tylko on mógł wydać rozkaz, by użyto broni przeciwko robotnikom. Generał stwierdził jednak, że toczy się proces, w którym przesłuchano 1000 świadków i żaden nie potwierdza, że to on wydał taki rozkaz.
- Jakim prawem jeden, czy drugi dziennikarz feruje wyroki, które ma wydać sąd – atakował Jaruzelski.
Generał odniósł się też do słów dysydenta i pisarza Władimira Bukowskiego, który powiedział, że Jaruzelski jest zwyczajnym sługą i sowieckim lokajem. Komunista stwierdził, że to słowa obraźliwe dla zesłańca syberyjskiego. Ale dodał, że Związek Radziecki był po 1945 r. jedynym gwarantem polskiej granicy zachodniej, która była kwestionowana do 1990 r.
Zdaniem generała, gdyby Polska nie miała ustroju ludowego, a taki jak II Rzeczpospolitej, byłaby państwem kadłubowym, nie tylko bez Wilna i Lwowa, ale i bez Wrocławia i Szczecina. Gość „Sygnałów Dnia” dziwił się, dlaczego Polacy obrażają samych siebie, nie tylko Jaruzelskiego. Są przecież powody do satysfakcji, skoro, jak stwierdził, sPolska Ludowa była inna niż pozostałe państwa bloku i zapewniała swoim obywatelom więcej swobód.
Linię obrony Jaruzelskiego podpiera też wypowiedź z 1 marca 1982 Leonida Breżniewa, którą zacytował w radiowym studio: "Jeśli komuniści nie postawiliby tamy kontrrewolucji, to losy Polski i stabilność w Europie i Świecie byłyby zagrożone”. Jaruzelski stwierdził, że osłabienie „Solidarności” w grudniu 1981 r. umożliwiło, chcąc nie chcąc, wspólne obrady przy Okrągłym Stole.
www.niezalezna.pl/ Łukasz Adamski
Czytaj komentarz Tomasza Terlikowskiego:
Walka o mit założycielski
Obrońcy Wojciecha Jaruzelskiego (gienerała z rosyjska, bo stopnia generalskiego w polskim wojsku ten człowiek powinien być pozbawiony najpóźniej w 1991 roku) spod znaku "Gazety Wyborczej" (i intelektualnych przybudówek) wcale nie bronią gienerała, ale wiarygodności własnej wizji przemian roku 1989 i fundamentów III Rzeczpospolitej. Powiedzenie prawdy (tak, jednostronnej i brutalnej) o Jaruzelskim wymusza bowiem uznanie, że nie był on w stanie samodzielnie zdecydować się na scenariusz przemian w Polsce, a polecenie musiało przyjść z góry.
Tomasz Terlikowski
Skomentuj
Komentuj jako gość