Gdy czytamy dzisiaj o aktach bestialstwa rosyjskich żołdaków w Ukrainie, niczym się one nie różnią od opisu bestialstwa niemieckich żołdaków. Opisała je Agnieszka Cybała w książce „Kobiety‘44” o losie kobiet w Powstaniu Warszawskim.
- Kobiety w armii powstańczej najczęściej pełniły funkcje łączniczek, sanitariuszek, lekarek, kucharek, kolporterek prasy czy peżetek. Te ostatnie należały do struktury Pomoc Żołnierzowi działającej w ramach Biura Informacji i Propagandy. Prowadziły gospody żołnierskie, które miały dawać powstańcom namiastkę domu, a także kuchnie i stołówki. Wiele artystek występowało na powstańczej scenie, ale w szpitalach proszono je, by opowiedziały coś wesołego. Ich uśmiech, żart czy piosenka często musiały zastępować środki znieczulające - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Agnieszka Cubała.
- Swoistym symbolem tragedii, która dotknęła tysiące kobiet, jest Zieleniak – wcześniej targowisko, a podczas powstania punkt zborny, do którego Niemcy spędzali ludność cywilną Warszawy. To miejsce masowych gwałtów dokonywanych głównie przez żołnierzy RONA (Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii Ludowej – przyp. red.). W innych dzielnicach dopuszczali się ich najczęściej żołnierze Dirlewangera, rekrutowani głównie spośród kryminalistów. Ich zbrodnie były wyjątkowo okrutne. Nastoletnie dziewczynki często pytały szeptem nieco starsze koleżanki, czy "to" nie jest gorsze niż śmierć - mówi Agnieszka Cybała.
Najbardziej koszmarne były noce. Pijani ronowcy chodzili między ludźmi, świecąc im latarkami po oczach i depcząc siedzących, w tym dzieci. Jeśli zobaczyli jakąś młoda kobietę, wyciągali ją z tłumu, by później bestialsko zgwałcić.
W ciągu dnia żołdacy zaciągali kobiety do szkoły przy ul. Grójeckiej 93. Tam były gwałcone i nierzadko zabijane. Chcąc chronić najmłodsze dziewczęta, ukrywano je pod kocami czy płaszczami, na których siadali inni ludzie.
- Kobiety, które zdobyły się na opowiedzenia o tym, co je spotkało na Zieleniaku, mówiły, że wstydzą się doznanej krzywdy. Podkreślały, by nie wierzyć, że tam ktoś mógł uniknąć gwałtu. Mówiła: "każda z nas musiała przez to przejść. To było powszechne. To było normalne" - ze smutkiem podsumowuje Cubała.
We wspomnieniach Mathiasa Schenka, belgijskiego żołnierza służącego w niemieckim Wehrmachcie, znalazły się drastyczne opisy zbrodni dokonywanych przez dirlewangerowców:
"Za każdym razem, kiedy szturmowaliśmy piwnicę, a były w niej kobiety, dirlewangerowcy je gwałcili. Często kilku tę samą, szybko, nie wypuszczając broni z rąk. Wtedy, po jakiejś walce wręcz, trząsłem się pod ścianą, nie mogłem się uspokoić, wpadli ludzie Dirlewangera. Jeden wziął kobietę. Była ładna, młoda. Nie krzyczała. Gwałcił ją, przyciskając mocno jej głowę do stołu. W drugiej ręce miał bagnet. Najpierw rozciął jej bluzkę. Potem jedno cięcie, od brzucha po szyję. Krew chlusnęła..."
Takich wspomnień można znaleźć wiele. Kobiety były bite, okaleczane, grupowo gwałcone i wieszane na oknach lub balkonach, przeważnie nago. Jeńców oblewano benzyną i palono żywcem, pastwiono się też nad niemowlętami na oczach ich matek. Oprawcy przebijali dopiero co narodzone dzieci bagnetami, wyrzucali je przez okna, ciskali w płomienie albo rozbijali ich główki o ściany budynków. Nierzadko Niemcy rozcinali brzuchy ciężarnych, zabijali dzieci, a matkom pozwalali się wykrwawić na śmierć.
Ukraina, Niemcy i Rosja 2022 rok
Kto sądzi, że Niemcy długoterminowo zmienią swoje spojrzenie na Rosję i podejście do niej, powinien koniecznie przeczytać wynurzenia polityka Partii Zielonych w Dzienniku Gazecie Prawnej.
W związku z wojną na Ukrainie minister transportu Badenii-Wirtembergii Winfried Hermann z partii Zielonych uważa, że zbyt jednostronnie postrzegane są role Rosji i Zachodu. Jego zdaniem nie tylko Rosja jest "wojownicza" i "zła", a interwencje USA przyniosły wiele zniszczeń zamiast pokoju i demokracji.
Od końca Związku Radzieckiego Rosja prowadzi brutalne wojny z naruszeniem prawa międzynarodowego, z udowodnionymi zbrodniami wojennymi w rzekomych strefach interesów Rosji, na przykład w Czeczenii, Gruzji i Syrii - kontynuował Hermann. Jednak USA - wspierane przez poszczególne państwa NATO, takie jak Francja, Wielka Brytania i Niemcy - w tym samym okresie interweniowały "ze skoncentrowaną siłą militarną i częściowo także z naruszeniem prawa międzynarodowego w Iraku, Jugosławii, Kosowie, Afganistanie itd.".
Hermann skrytykował również "niewykorzystane szanse na pokój" od upadku Związku Radzieckiego i Układu Warszawskiego. Szansa na nową "architekturę bezpieczeństwa z kontrolą broni i rozbrojeniem, która uwzględnia także interesy byłych państw radzieckich i Rosji" została zaprzepaszczona na rzecz ekspansji NATO na wschód.
Polecam też wywiad w Wyborczej z Klausem Bachmannem, niemieckim dziennikarzem, publicystą, historykiem, politologiem. Obecnie wykładowcą Uniwersytetu SWPS w Warszawie:
"Jestem też za tym, aby zostawić Nord Stream 2 i uruchomić go właśnie wtedy: by wspierać demokratyczną Rosję. Po co wtedy tanie, bezzwrotne kredyty, jak po upadku ZSRR, i „pomoc rozwojowa"? Niech nowa Rosja sama sobie zarabia walutę.
A jeśli rozmontujemy NS2, to będzie znak, również dla Rosjan, że uważamy, że Rosja nigdy nie będzie demokratyczna, nigdy nie będzie obliczalna, nawet jeśli Putin ustąpi albo umrze.
Czyli wierzy pan w demokratyzację Rosji?
– Nie uważam, że jakiś naród jest niedemokratyczny z natury. Pogląd, że „Rosjanie nigdy się nie zmienią", że „cała historia i kultura Rosji jest przesiąknięta faszyzmem" albo że „Rosjanie zamordyzm mają we krwi", to poglądy niemal rasistowskie, podobnie jak to, że „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki". Demokratyzacja i budowanie państwa z zewnątrz ostatnio nie miały dobrej koniunktury".
Bachmann radzi Ukrainie rezygnację z Krymu i Donbasu:
"Ja to mówię od wielu lat, nie tylko w tym kontekście i nie tylko o Donbasie. Uważam, że jeśli coś jest nie do odzyskania, to trzeba z tego szybko zrezygnować, inaczej tylko ogranicza nasze pole manewru"
(sa)
Zdjęcie: Mieszkańcy opuszczają stolicę po kapitulacji powstania warszawskiego
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Skomentuj
Komentuj jako gość