Kolega Melchiora zdenerwował się po obejrzeniu filmu USA C'mon C'mon (Dawaj, Dawaj), który dostał nagrodę Złotej Żaby. Koncept filmu bazuje na tym, że postanowiono oddać głos nieletnim, czasami bardzo nieletnim, w takim oto celu, aby odnaleźć zagubioną mądrość życiową, uratować tą drogą sfiksowaną ludzkość. Albowiem, proszę ja Was, "dzieci wiedzą lepiej".
Jak ratować fotkę, która wyszła średnio, tak sobie albo wręcz byle jak ? Proste: wrzucamy do oprogramowania opcję "black&white", albo jeszcze lepiej "sepia" i już mamy pogłębione dzieło, dzieło sugerujące nadzwyczajną wrażliwość autora, podkreślające subtelność jego gustu oraz niebanalny sposób postrzegania świata. Dokładnie ten chwyt zastosowali twórcy "C'mon, c'mon", filmu gruntownie banalnego, a co grosza, nudnego jak album rodzinny sąsiadów.
Od czasów upowszechnienia techicolor, czyli od jakichś stu lat, robienie filmów czarnobiałych stanowi rodzaj wyzwania. Jest to jednak wyzwanie w typie hippisowskim, czyli pozbawione ryzyka oraz kosztów. Monochromatycznych filmów robi się na pęczki - "Mank", "Disaster Artist", "Celebrity" itd. - czasami postny charakter wizji nawet miewa uzasadnienie ("Ida"). Ale po kiego diabła pakować monochrom do sztampowej produkcji familijnej ? Ano, albowiem, proszę ja Was, "C'mon, c'mon" jest to kino z przesłaniem. I już tylko to sprawia, że człowiek zaczyna rozglądać się za ostrym narzędziem.
Koncept filmu bazuje na tym, że postanowiono oddać głos nieletnim, czasami bardzo nieletnim, w takim oto celu, aby odnaleźć zagubioną mądrość życiową, uratować tą drogą sfiksowaną ludzkość. Albowiem, proszę ja Was, "dzieci wiedzą lepiej".
Slogan ów, użyty w roli tytułu trójkowej audycji, zaopatrzony został w dość oczywiste mrugnięcie oka. Wszyscy wiedzą, że to żart, stąd bez żadnych uprzedzeń słucha się czarownych bredni opowiadanych przez brzdące; można by nawet powiedzieć, że są one "słodkie". Jedną z zalet audycji jest to, że trwa ona krótką chwilę, dosłownie parę minut, nie ma więc szans na zamęczenie odbiorcy. Zabawnie jest bowiem posłuchać radosnych niedorzeczności opowiadanych przez milusińskich, ale tylko przez moment. Potem lepiej, jak dzieci opuszczają dorosłych i pójdą pobawić się do siebie.
Miarą dobrego smaku autorki (pani Katarzyna Stoparczyk) jest fakt, że jej audycja pozostawia coś w rodzaju niedosytu. A to już mistrzostwo. Kicz objawia się przesytem: namolnie długie wstawki nieletnich mądrości nicują "C'mon, c'mon" z częstotliwością nie pozostawiającą wątpliwości, że twórca filmu uważa je za ważne. Że są one istotą "przesłania". Rzecz w tym, że wszystkie owe monologi są właśnie bez znaczenia. Dziecięce bredzenie pozostanie tylko bredzeniem, nawet jeśli ukaże się je w sepii, na wielkim, hollywoodzkim ekranie, w towarzystwie zdobywcy Oscara (pan Joaquin Phoenix).
Jeden tylko przykład. Na podchwytliwe pytanie reportera - "czym zajmują się dorośli ?" - rezolutna nastolatka odpala: "spłacają kredyty studenckie". (U nas byłyby to raczej kredyty hipoteczne). Wagę, doniosłość owej wypowiedzi podkreślono opatulając ją w kilkunastosekundowe milczenie; język filmowy mało zna bardziej dosadnych chwytów. Że niby takie mądre, odkrywcze, trafne. Bezlitośnie obnażające małość naszego świata.
I to jest właśnie pełna, stuprocentowa realizacja definicji kiczu, intelektualnego i artystycznego. Bo niby co miałoby wynikać z owej sentencji ? Jest oczywiste, że ma ona charakter oskarżenia, że jest skondensowaną dezaprobatą. No, więc co ? Trzeba zlikwidować kredyty ? Zabrać ludziom możliwość zadłużania się?
Niech nie studiują, skoro akurat w tej chwili nie mają pieniędzy. Może na starość będą je mieć, uzbierają odpowiednią kwotę przez dziesiątki lat pracy, wtedy sobie postudiują. Ale raczej tych pieniędzy mieć nie będą i na starość, bo bez studiów nie zdobędą lepszej pracy, będą więc pracować jako ciecie, pomywacze, bagażowi. Nasze słodkie, wszechwiedzące dzieci mówią: studiowanie jest wyłącznie dla zamożnych.
Mówią więcej: niech ludzie, skoro ich na to nie stać, nie mają domów. Świat się też obejdzie bez AGD, samochodów, kredytu kupieckiego, kredytu obrotowego, wróćmy wszyscy do uczciwej, starej, wypróbowanej metody wymiany barterowej. To jest właśnie mądrość przekazana nam przez dzieci dzięki wielkim hollywoodzkim artystom (scenariusz i reżyseria pan Mike Mills).
A może chodzi o to, żeby studia, mieszkania, AGD, samochody i w ogóle wszystko, co się kupuje na kredyt, było za darmo ? Żeby nie trzeba było spłacać owych wrednych kredytów ? Ale jak to za darmo ? Nie ma na świecie rzeczy darmowej, czasami tylko nie bardzo wiadomo, kto płaci. W Polsce studia są za darmo, ale oznacza to tylko tyle, że ich koszty ponoszą nie ci, którzy z nich korzystają, ale jacyś zupełnie inni ludzie, którzy zresztą nie mają wpływu na to, że płacą za to, że ktoś tam sobie postudiuje.
Może naszym słodkim milusińskim chodzi o coś innego ? Niekoniecznie o te płatne studia, niekoniecznie o te paskudne kredyty. Może owa dezaprobująca wypowiedź nastolatka jest tylko hiperbolą, plastycznie zaprezentowanym poglądem na miernotę świata dorosłych ? Zwróceniem uwagi na jego drętwotę, płaską powagę, utratę radości życia. No i ? Co w takim razie ? Czy odpowiedzią ma być życie spędzone na skakaniu na łóżku w piżamie, na bezcelowym włóczeniu się po ulicach, objadaniu lodami, robieniu fochów przy każdym posiłku, dzikich afer przy każdym myciu zębów, stawaniu na głowie, byle tylko pozostawać pępkiem świata ? A to właśnie robią dzieci. I to ma być, proszę ja Was, recepta na świat, na jego ulepszenie. Ba, na jego uratowanie. I to jest właśnie głębia "C'mon, c'mon". W sumie, zaskoczenie, bo wydawałoby się, że to raczej porażający infantylizm świata jest jednym z jego większych problemów.
Obejrzałem, ale nawrócony nie zostałem: niedorastanie niczego nie załatwia. Dzieci nie mają żadnych sensownych recept, a wsłuchiwanie się w ich brednie w nadziei odkrycia kamienia filozoficznego jest aktem rozpaczy. I daleko posuniętego skretynienia.
Kolega Melchiora
C'mon C'mon - Dziennikarz radiowy wyrusza wraz ze swoim bratankiem w podróż przez kraj.
reżyseria
Mike Mills
scenariusz
Mike Mills
gatunek
Dramat
produkcja
USA
premiera
21 stycznia 2022 (Polska)
Film zdobył nagrodę Złotej Żaby, dwie inne nagrody i 12 nominacji
Skomentuj
Komentuj jako gość