Rząd PiSu mówi o historycznej obniżce podatków. Zapowiada w projekcie ustawy podatkowej ogłoszonej 26 lipca podwyżkę kwoty wolnej do 30 tys. zł równo dla wszystkich, niezależnie od zarobków i wyższy próg podatkowy – z 85 tys. zł na 120 tys. zł. Jednak każdy zapłaci 9% składkę zdrowotną bez możliwości jej odliczenia, bowiem udział nakładów na zdrowie ma wzrosnąć do 7% PKB.
- Zyska niemal 18 milionów osób płacących podatki. – twierdzi minister finansów, funduszy i polityki regionalnej Tadeusz Kościński. - Prawie 9 mln osób przestanie płacić PIT. Nie będą go płacić osoby najuboższe i 2/3 emerytów i rencistów. Kolejna grupa to osoby, dla których zmiana będzie neutralna. Czyli dla aż 90 procent osób płacących podatki nowe rozwiązania są korzystne lub neutralne. To ponad 23 mln osób. W portfelach Polaków zostanie ok. 14 mld zł rocznie. To nie jest obciążanie Polaków nowymi podatkami, a historyczna obniżka podatków dla nich
- Działania zbudowane są na fundamencie solidarności społecznej. Proponujemy sprawiedliwy system podatkowy, który uwzględnia różnice w dochodach obywateli. Chcemy, aby wreszcie osoby o niższych dochodach płaciły relatywnie mniejsze podatki – dodaje wiceminister finansów Jan Sarnowski.
Tej radości nie podzielają przedsiębiorcy, zwłaszcza liniowcy, których jest ok. 800 tys. Podkreślają, że dla nich podatek wzrośnie o prawie 50% , z 19% +9% składki zdrowotnej = 28%.
Eksperci zwracają też uwagę, że liniowcy nie skorzystają na:
- wzroście kwoty wolnej od podatku (z 8 tys. zł do 30 tys. zł), bo ich ona nie dotyczy, oraz
- podwyżce progu podatkowego (wzrost z 85 528 zł do 120 tys. zł), bo płacą podatek liniowy.
Wśród liniowców są osoby samozatrudnione, prowadzące jednoosobowo działalność gospodarczą. – Często są to poszukiwani specjaliści: menedżerowie, inżynierowie, informatycy, programiści – wskazuje Konfederacja Lewiatan.
Prowadzący biznes nie skorzystają na uldze dla klasy średniej, bo została ona przygotowana jedynie z myślą o pracownikach (oraz osobach objętych stosunkiem służbowym). Jej celem – przypomnijmy – jest, aby zarabiający na etatach do 11 141 zł miesięcznie nie stracili na Polskim Ładzie.
Przedstawiciele MF wskazywali na konferencjach prasowych, że kompensatą dla prowadzących działalność gospodarczą będzie m.in. rozszerzenie ulgi na badania i rozwój, ulgi IP Box oraz estońskiego CIT. Nie wszyscy prowadzący biznes mogą jednak korzystać z tych rozwiązań.
Ponadto w Polskim Ładzie przewidziano pakiet zmian uszczelniających, które w dużej mierze będą dotyczyć osób prowadzących działalność gospodarczą. Będzie to kosztowało 20 mld złotych (trzeba będzie zatrudnić kolejną armię kontrolerów).
Na zmianach w składce zdrowotnej stracą też osoby rozliczające się z fiskusem w formie ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych.
Więcej zapłacą nie tylko podatnicy, u których stawki ryczałtu pozostaną na obecnym poziomie, ale też ci, dla których zostaną one obniżone.
Co istotne, od 2022 r. nowi podatnicy nie będą już mogli wybrać karty podatkowej. Będzie ona dostępna jedynie dla tych przedsiębiorców, którzy już dziś rozliczają się w ten sposób. Dla nich podstawą wymiaru składki zdrowotnej będzie kwota przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw w IV kw. poprzedniego roku, włącznie z wypłatami z zysku, ogłaszana przez prezesa GUS.
Teraz trwają konsultacje społeczne nad projektem stawy. Miały trwać tylko 2 tygodnie, ale po protestach organizacji, zostały wydłużone. Przepisy ustawy mają wejść w życie od 1 stycznia 2022 r.
Wicepremier Jarosław Gowin już powiedział, że posłowie Porozumienia poprą ustawę pod warunkiem, że osoby zatrudnione na umowę o pracę, zarabiające do 13 tys. zł brutto, nie będą płaciły wyższych podatków. Według Gowina w świetle propozycji PiS wyższe obciążenie fiskalne zaczynałoby się już od 6 tys. zł. PiS więc liczy na Lewicę, ale ta już zapowiada, że ustawy nie poprze, gdyż uderza ona w dochody samorządów.
Jeśli rzeczywiście, jak zapowiada rząd, zyska niemal 18 milionów osób płacących podatki, i jeśli większość z tych 18 milionów wyborców będzie zadowolona, a to zadowolenie przełoży się na głosy w urnach w wyborach 2023 roku, to PiS ma zwycięstwo w kieszeni. Bowiem - jak napisał Robert Gwiadowski: "Biedni nie kojarzą, że głosując za wyższymi podatkami dla bogatych, żądają w istocie opodatkowania samych siebie". Przypomnę, że PiS w wyborach 2019 roku do zwycięstwa potrzebował ponad 8 mln głosów. Toteż PiS może przejść do porządku dziennego nad protestami przedsiębiorców, bo to „tylko” (wraz z rodzinami) około 3-4 mln głosów. Politycznie, krótkoterminowo opłaci się PiS-owi realizacja programu "polska rodzina na garnuszku państwa".
Tylko, czy uderzenie w najbardziej kreatywną i przedsiębiorczą część społeczeństwa spowoduje skok gospodarki Polski i dogonienie za 20 lat w poziomie życia zachodnich państw UE?
Adam Socha
Tabela Gazeta Prawna
Skomentuj
Komentuj jako gość