Reporter Onetu Kamil Dziubka ustalił, że to prof. filozofii Paweł Skrzydlewski złożył - jak to ujął reporter - "donos" na prof. Wojciecha Maksymowicza. Reporter napisał, że "Chodzi o rzekome eksperymenty na abortowanych płodach, jakie miał przeprowadzać prof. Wojciech Maksymowicz".
Tymczasem w zawiadomieniach do prokuratury i ministrów nie ma mowy o "abortowanych płodach", a o "żywych płodach".
Prof. Maksymowicz stanowczo zaprzecza, żeby eksperymenty dotyczyły żywych czy abortowanych płodów. Złożone zawiadomienia odbiera jako polityczny odwet, szukanie "haków", za to, że krytykuje rząd PiS-u, głosuje przeciw niektórym ustawom rządu, oskarża ministra zdrowia Adama Niedzielskiego o niekompetencję, co skutkuje ogromną liczbą zgonów na Covid-19. Wojciech Maksymowicz to poseł Porozumienia Jarosława Gowina i były wiceminister w resorcie nauki, za ministra Gowina. Złożył rezygnację, gdy Gowina zastąpił Przemysław Czarnek.
Prof Maksymowicz dostał pozolenie Komisji Bioetycznej UWM na pobieranie komórek z mózgowia i rdzenia kręgowego poronionych samoistnie martwych płodów i przeszczepianiu ich do mózgu osób w komie z ciężkim uszkodzeniem mózgu oraz podanie osobom chorym na stwardnienie zanikowe boczne (SLA). Eksperyment nadzorował prof. Wojciech Maksymowicz.
Problem w tym, jak powiedzieli mi profesorowie medycyny (rozmawiałem m.in. z neurochirurgiem i ginekologiem), że pobieranie komórek z martwych płodów nie ma sensu z punktu widzenia medycznego, bo martwych komórek nie można "wskrzesić" i namnożyć do przeszczepu. Nie sposób byłoby też je pobrać z powodu zakrzepów.
Onet twierdzi, że to prof. filozofii Paweł Skrzydlewski wysłał do Ministerstwa Zdrowia "donos" w sprawie prof. Wojciecha Maksymowicza. 16 marca z prywatnego adresu mailowego na skrzynkę wiceministra zdrowia Macieja Miłkowskiego.
"Notatka" zawiera drastyczne opisy czynów, jakich miał się dopuszczać poseł Porozumienia razem z innym lekarzem. Wiadomość e-mail zawiera też dane osobowe kobiet, których dzieci miały zostać poddane eksperymentom" - czytamy w tekście Dziubka.
Prof. Paweł Skrzydlewski jest doradcą ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. To filozof, były adiunkt w Katedrze Metafizyki Wydziału Filozofii KUL. Obecnie jest wykładowcą w Katedrze Pedagogiki Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie. Jest także felietonistą i stałym gościem "Radia Maryja", zdecydowanym przeciwnikiem aborcji.
Onet zadzwonił do prof. Pawła Skrzydlewskiego i zapytał, czy wysyłał "donos" do resortu zdrowia? - Nie, to nieprawda - zaprzeczył profesor. Kiedy jednak usłyszał, że Onet zna szczegóły wiadomości wysłanej do wiceministra Miłkowskiego, odpowiedział: - Coś na ten temat wiem, ale nie jestem uprawniony, by na ten temat się wypowiadać. Jestem zwykłym filozofem.
Dopytywany, czy angażował się w sprawę: - Nie jestem upoważniony do wypowiadania się - uciął profesor.
Jednak w innych źródłach w ministerstwie Onet potwierdził, że prof. Skrzydlewski działał w sprawie prof. Maksymowicza.
Założycielem chełmskiej uczelni, w której pracuje prof. Skrzydlewski jest profesor Józef Zając, senator z Porozumienia Jarosława Gowina. Wcześniej Skrzydlewski pracował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w Katedrze Metafizyki. To tutaj w 1994 roku ukończył też studia – filozofię. Pięć lat później na tej samej uczelni obronił doktorat. Karierę zawodową zaczął w szkole – jako katecheta i nauczyciel filozofii. Wykładał też m.in. filozofię polityki i kultury na Studium Edukacji Narodowej. Później został asystentem, a następnie adiunktem w Katedrze Metafizyki KUL.
Onetowi udało się porozmawiać z ministrem Przemysławem Czarnkiem.
– Żadnego dokumentu nie widziałem. Jednak o pracach prof. Maksymowicza krążyły od dawna jakieś niesprawdzone informacje w ministerstwie. Dlatego zapowiedziałem współpracownikom, że jeśli cokolwiek się pojawi, to niech natychmiast skierują to do Ministerstwa Zdrowia, bo my nie mamy kompetencji do badania spraw medycznych. W związku z tą sprawą występuję także zgodnie z kompetencjami do rektora Uniwersytetu Warminsko-Mazurskiego o jej zbadanie – mówi w rozmowie z Onetem szef resortu edukacji i nauki.
Strzeżek: "Złe duchy wokół ministra zdrowia"
- Będziemy domagać się wyjaśnień od ministra Czarnka i jego środowiska, ale nie zakładamy tutaj złej woli ministra Czarnka. Chodzi raczej o złe duchy, które się zebrały wokół ministra zdrowia, które takie rzeczy zaczęły publikować - powiedział dziennikarzom w Sejmie 26 kwietnia Jan Strzeżek, wicerzecznik Porozumienia.
Pytany, o jakie "złe duchy" chodzi, odpowiedział: - Chciałbym, żeby pan rzecznik Andrusiewicz (rzecznik Ministerstwa Zdrowia - red.) był równie chętny w odpowiedziach, kiedy będziemy odmrażać gospodarkę i zdejmować obostrzenia, jak w przypadku krytyki profesora Maksymowicza.
Dodajmy, że oprócz prof. Pawła Skrzydlewskiego zawiadomienie do prokuratury złożył prezes Fundacji Pro life Mariusz Dzierżawski. Na zebraniu online Rady Dyscypliny nauk medycznych Collegium Medicum UWM dr hab. Tomasz Waśniewski, kierownik katedry ginekologii UWM i ordynator oddziału kllinicznego ginekologiczno-położniczego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie, poinformował, iż te doniesienia do ministrów i prokuratora potwierdził pracownik katedry. Na to prof. Ireneusz Kowalski dodał, iż ten pracownik rok temu, jako członek Komisji Bioetycznej UWM kwestionował jeden ze zgłoszonych projektów badawczych.
Z tych informacji można wnosić, iż chodzi o prof. dr hab. Marcina Jóźwika, gdyż to profesor Jóźwik zaprotestował przeciwko projektowi podawania komórek mezenchymalnych noworodkom i dzieciom z porażeniem mózgu i rozszczepieniem kręgosłupa oraz na autyzm dziecięcy. Prof. Jóźwik nie odpowiedział na email "Deb@ty" i telefon.
Sprawa zawiadomienia przez Mariusza Dzierżawskiego prokuratury została upubliczniona przez posła Kamila Bortniczuka z rozłamowej grupy w partii Gowina Porozumienie, na czele której stoi Adam Bielan. Prawdopodobnie tylko dzięki walce politycznej w tej partii zawdzięczamy upublicznienie tej sprawy.
Prawdopodobnie też los śledztwa zależy od tego, czy Jarosław Gowin "dogada się" z Jarosławem Kaczyńskim (spotkanie prezesa PiS z Gowinem i Zbigniewem Ziobro miało odbyć się w niedzielę 25 kwietnia). Jeśli Gowin ustąpi prezesowi, to prawda o eksperymentach może zostać złożona na ołtarzu polityki (czytaj: utrzymania władzy przez ZP). "Zamieść pod dywan" będzie jednak ciężko, gdyż zawiadomienie Mariusza Dzierżawskiego potwierdził prof. ginekolog. Skoro lekarz zdecydował się na taki krok, to nie był samobójcą, musiał dysponować dowodami. Ponadto zawiadomiający przekazali adresy kobiet, które poroniły i przekazały, jak to się odbywało. Zamiast więc "zamiatania" prokuratura może przeciągąć postępowanie w nieskończoność, tak jak w przypadku "Helpera", gdzie mimo postawienia zarzutów nadal nie posyła aktu oskarżenia do sądu, aż w końcu sprawa się przedawni...
Moim "papierkiem lakmusowym" tego, czy elementem dealu Gowin-Kaczyński jest sprawa eksperymentów prof. Maksymowicza jest materiał reportera TVP Wiadomości. Pierwotnie jego emisja miała mieć miejsce w środę 21 kwietnia. Jednak materiału nie wyemitowano. Reporter powiedział mi, że zdobył kilka nowych faktów i chciał uzupełnić o nie swój materiał. Zapewnił, że materiał pójdzie za kilka dni. Kilka dni minęło...
W sprawie eksperymentów na płodach postępowanie prowadzi Prokuratura Regionalna w Łodzi, trwa też kontrola na UWM ministerstwa zdrowia.
onet.pl/ Adam Socha
na zdjęciu, od lewej: Mariusz Dzierżawski, prof. Wojciech Maksymowicz i prof. Paweł Skrzydlewski
Kim jest Kamil Dziubka?
Kamil Dziubka to reporter Onetu, który zasłynął ze zdemaskowania prezydenta Andrzeja Dudy, iż rozmawiał telefonicznie z królem Jordanii, z telefonu, który nie był podłączony do sieci, a prezydent nie powinien siedzieć w maseczce, skoro jest sam w gabinecie. Media związane z opozycją i politycy opozycji puszczali w sieci zdjęcie, zbliżenie telefonu. Nie przyjrzeli się jednak, że wejście, które pokazali, jako wejście na kabel jest regulatorem głośności dzwonka telefonu. Dziubka nie tylko oskarżał kancelarię prezydenta o manipulacje, ale próby wyjaśnienia sprawy nazywał „brnięciem w głupie tłumaczenia”.
W końcu, gdy dowody, iż był to fake news były ewidentne, redaktor zdecydował się opublikować przeprosiny. „Przepraszam pana prezydenta Andrzeja Dudę za mój wczorajszy tłit, który opierał się na niesprawdzonej informacji. To błąd, który nie powinien się zdarzyć” – przyznał.
Obecnie w swoich tekstach bierze w obronę prof. Maksymowicza i atakuje osoby, który złożyły zawiadomienie nt. "eksperymentów na żywych płodach".
Skomentuj
Komentuj jako gość