FAKTY TVN, w czwartek 11.02., dzień po „czarnym proteście” prywatnych mediów przeciwko projektowi nowego podatku od reklam, zaprezentowały się jako obrońca i ostoja wolności słowa. Widzowie usłyszeli, że to dzięki tej stacji, wiedzą o sprawach, które władza chciała przed społeczeństwem ukryć. Jako przykład pokazano m.in. materiał z pijanym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, zataczającym się na uroczystościach 59. rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Fakty są takie, że w 1999 roku emisję tego materiału osobiście zablokował szef i założyciel tej stacji Mariusz Walter.
Jak wyglądała historia zmowy milczenia największych mediów wobec tego zdarzenia przypomniał Jacek Łęski na portalu wpolityce.pl. Nim oddam głos Łęskiemu opowiem, jak do mnie ta historia trafiła. Byłem wówczas zastępcą redaktora naczelnego „Super Expressu i w niedzielę odpowiadałem za poniedziałkowe wydanie. Przeglądając w redakcji depesze natknąłem się na krótką, lakoniczną notatkę Marii Przełomiec z BBC, z której zrozumiałem, że prezydent Aleksander Kwaśniewski w podcharkowskich Piatichatkach, gdzie obok ukraińskich ofiar czystek lat 30. leżą zamordowani przez NKWD polscy oficerowie z tzw. listy katyńskiej, zachowywał się dziwnie. Idąc do pomnika, chwiał się, i musiał go podtrzymywać jedne z dyplomatów.
Otworzyłem relację naszego korespondenta, kierownika działu zagranicznego Kazika Sikorskiego, który był na tej uroczystości (poleciał wraz z grupą dziennikarzy innych redakcji na pokładzie prezydenckiego samolotu), ale ku memu zaskoczeniu, w jego relacji o dziwnym zachowaniu prezydenta nie było ani słowa. Wezwałem do siebie Kazika i pokazałem notkę Przełomiec. Kazik powiedział, jak było. W trakcie lotu prezydenta zaprosił do siebie ówczesny biskup polowy Leszek Sławoj Głodź. Panowie prawdopodobnie coś wypili, bo prezydent z trudem wyszedł z samolotu i chwiał się na nogach. Gdyby nie przytomna reakcja jednego z polskich dyplomatów, by upadł. Dla wszystkich tam obecnych było jasne, prezydent Kwaśniewski jest pijany. Bp Leszek Sławoj Głodź, albo mniej wypił, albo miał mocniejszą głowę, bo na charkowskich grobach wygłosił wzruszające przemówienie i nie było nic po nim widać, podczas gdy prezydent nie był w stanie wydusić z siebie jednego sensownego słowa.
Kazałem Kazikowi to opisać. Kategorycznie odmówił. Tłumaczył, że nie chce stracić miejsca w prezydenckim samolocie. Postanowiłem na własną rękę spróbować uzyskać potwierdzenie słów Kazika. Ten dał mi telefon do 2 osób z delegacji, w tym do przewodniczącej Rodzin Katyńskich Bożeny Mamontowicz-Łojek. Tylko przewodnicząca odebrała. Potwierdziła słowa Kazika, ale stanowczo zastrzegła, że nie wolno mi się na nią powołać. Byłem w kropce. Zdecydowałem się dać duże zdjęcie prezydenta Kwaśniewskiego, na którym wyraźnie widać jak jest daleko wychylony od pionu i napisałem tyle, co Maria Przełomiec, bo na jej notkę mogłem się powołać. Byłem przekonany, że w poniedziałkowych gazetach ogólnopolskich ukażą się pełne relacje ich korespondentów z Charkowa. Ku memu zaskoczeniu, jedynie „Rzeczpospolita” zamieściła gdzieś w głębi gazety ukryta krótką, oględną notkę.
Przekazałem redaktor naczelnej i prezes zarazem Izie Jabłońskiej o odmowie Sikorskiego, sugerując, że powinniśmy się z nim rozstać. Jednak włos mu z głowy nie spadł, a ja pierwotnie przygotowywany na redaktora naczelnego, jakiś czas od tego zdarzenia zostałem zdegradowany i odesłany do oddziału w Olsztynie, z którego też wkrótce zostałem zwolniony.
Tak wówczas anno domini wyglądała „wolność słowa” w prasie, w III RP. Jak to wyglądało w stacjach telewizyjnych opowiada Jacek Łęski.
- Kiedy zdarzyła się ta historia w Charkowie, tam była kamera TVN. To było w weekend. Jedyną osobą z będących tam dziennikarzy, która zrelacjonowała tę sprawę, była Maria Przełomiec, która wtedy pracowała dla BBC. Nikt by może tego nie zauważył, bo nadmiernie nie słuchano stacji o Polsce wtedy, sekcji polskiej Radia BBC, gdyby nie malutka notka na drugiej stronie „Rzeczpospolitej”, która jakimś Boskim cudem zrelacjonowała materiał z BBC. Notka miała 5 cm2 i mówiła o tym, że według relacji BBC prezydent był niedysponowany i chwiał się na nogach. I tyle. Zaległo milczenie
— relacjonuje.
- Pracowałem wtedy w Radiu Plus. W międzyczasie przyszedł do nas człowiek, który powiedział, że ci ludzie, którzy byli w Charkowie widzieli, że Kwaśniewski był po prostu pijany w sztok, że wszystkie trzy kamery, które tam były czyli Polsatu, TVN-u i TVP zarejestrowały te fakty, przy czym najmniejszym „zrozumieniem dla sprawy” wykazał się operator Polsatu, który filmował wszystko, jak było. Operator TVN-u widząc, że Kwaśniewski jest pijany, starał się tego nie filmować. Filmował tam, gdzie musiał, ale generalnie było widać, że wie, że jest chryja i że lepiej, żeby tego nie widział. Filmował więc oszczędnie, żeby tego nie było widać. Ten z TVP – nie wiemy, bo tam relacja jest tylko taka, że kaseta, która trafiła zaraz potem z tym nagraniem, natychmiast została zamknięta w sejfie przez prezesa TVP Kwiatkowskiego
— zwraca uwagę na autocenzurę, jaką cechowali się wówczas dziennikarze TVN.
„Partyzantka”
Krótko mówiąc, wiedzieliśmy, że jest taka historia. Rzecz rozeszła się w dziennikarskim kręgu i staraliśmy się wydobyć którąś z tych taśm. Okazało się, że jeden z pracowników Polsatu, nie pamiętam kto, skopiował tę taśmę. Ewidentnie było na niej widać pijanego Kwaśniewskiego. Nie było tego jednak gdzie puścić. Polsat tego nie puścił, TVN to zadekował, Walter zablokował i TVP też to zablokowała i nie było metody na to, żeby to odblokować. A nie mogliśmy tej taśmy użyć legalnie, ponieważ to była własność Polsatu - ona została w pewnym sensie wyniesiona z tej stacji. Jedynym miejscem, gdzie można było to wyemitować, pokazać, że coś tu jest nie w porządku, to była stacja RTL 7
— mówi Łęski.
Zrobiliśmy taki numer: przepisaliśmy tę taśmę na VHS i oni zrobili w RTL-u materiał mówiący o tym, że coś się stało w Charkowie, nie bardzo wiemy co – oni się zresztą chyba zwrócili z oficjalną prośbą o sprzedanie tych nagrań, bo przecież nie mieli tam kamery, i wszystkie trzy telewizje im odmówiły. Napisali, że odmawiają, bo nie mają materiałów, a tu proszę bardzo: na Bazarze Różyckiego można kupić VHS - tam wszystko widać. Wtedy żeśmy tego VHS-a z trochę szmacianą jakością puścili, gdzie było widać pijanego w sztok Kwaśniewskiego. Ten materiał poszedł w RTL 7 we wtorek, po czym następnego dnia, w środę w „Gazecie Polskiej” ukazały się stopklatki z tego materiału pokazujące pijanego Kwaśniewskiego. I wtedy dopiero my, jako Radio Plus, mogliśmy swoim reporterom dać do ręki tę gazetę. Oni chodzili z tą gazetą po Sejmie pokazując to posłom i pytając, co oni na to. W tym momencie mleko się rozlało. Ta blokada informacyjna, ta cenzura, którą sobie nałożyły wszystkie media z TVN na czele, została przez nas przełamana taką partyzancką metodą
— wyznaje.
„Chłopie, tego nie filmuj”
Wieloletni dziennikarz śledczy tak relacjonuje całą historię z blokowaniem przez TVN materiału o wyczynach pijanego prezydenta Kwaśniewskiego w Charkowie:
Kiedy w środę to było w „Gazecie Polskiej” na pierwszej stronie, kiedy dziennikarze Radia Plus już chodzili i przepytywali, kiedy we wtorek było to w RTL-u, to w czwartek TVN uznał, że jakoś trzeba zareagować. W czwartek zrobili materiał ze swoich taśm, na których znacznie mniej było widać, co Kwaśniewski tam wyprawiał, bo operator TVN już miał wmontowanego cenzora do mózgu, który mówił mu: „Chłopie, to będzie kłopot, ty tego nie filmuj, ty patrz w drugą stronę”.
Ale mieli jakiś materiał, więc pokazali tego Kwaśniewskiego – było widać, że coś tam się dzieje, ale trzeba się było trochę domyślać, trochę dopatrywać i jak się okazało, że ten materiał ma być emitowany w TVN, to interweniował prezes - to jest ta opowieść Lisa, że Walter nie chciał tego puścić, że była chryja, że nie wiedzieli, jak to zrobić, bo co będzie, „że nas zamkną”. W kraju mlekiem i miodem płynącym, gdzie rządzą fantastyczni młodzi komuniści z Aleksandrem Kwaśniewskim na czele okazało się, że za puszczenie takiego materiału mogą być tak poważne konsekwencje, że wielka stacja komercyjna boi się tego puścić. Taki jest klimat — wspomina Łęski.
Poparłem środowy „czarny protest” prywatnych mediów, czemu dałem wyraz napisanym kilka dni wcześniej dla portalu sdp.pl tekstem pt. „Osłabić wrogie media, wzmocnić własne”, nie dlatego że uważam TVN, Gazetę Wyborczą, czy onet.pl za obrońców wolności słowa. Nie. Dla mnie TVN i Wyborcza, to partie polityczne, to IV władza, która chce być pierwszą. Ich założyciele i właściciele byli beneficjentami i obrońcami układu okrągłostołowego, w myśl którego komunistom nie spadnie włos z głowy i wspólnie z byłymi opozycjonistami, których symbolizowali Wałęsa, Kuroń, Michnik i Geremek, staną się właścicielami III RP.
Ten układ przez dziesiątki lat III RP był chroniony i broniony przez prawie wszystkie media, które wściekle reagowały na ideę dekomunizacji i lustracji. Tytuły, które domagały się tego, były na marginesie. Takim symbolem „zblatowania” mediów III RP jest dla mnie scena z przesłuchania prezydenta Bronisława Komorowskiego przez prokuratura. W Pałacu były kamery wszystkich stacji telewizyjnych. I jak na komendę, wszyscy kamerzyści i z TVN, i z Polsatu, i z TVP wyłączyli kamery. Jedynie widzowie niszowej TV Republika mogli obejrzeć transmisję dzięki Michałowi Rachoniowi, który włączył komórkę.
Obecnie sfera wolności słowa jest dużo większa, bo w jednym chórze z TVN (cała propaganda, całą dobę) i Polsatem już nie śpiewa TVP. Obecnie mamy chory, ale jednak pluralizm mediów, gdy wcześniej mieliśmy praktycznie jednolity przekaz. Dzięki temu z TVN dowiemy się o aferze z respiratorami, a z TVP o nadludziach, aktorach i szefach TVN, którzy poza kolejnością, jako pierwsi zostali zaszczepieni w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.
Wolę więc taki chory pluralizm od „wolności słowa” a la TVN. Totalna opozycja otwarcie ogłosiła, ustami Borysa Budki i Rafała Trzaskowskiego, na niedawnej wspólnym występie, że jak dojdą do władzy, zlikwidują programy informacyjne w TVP. Tak rozumieją "wolność słowa" i "pluralizm". Oczywiście, że tego nie zrobią. Po prostu do Wiadomości wróci Piotr Kraśko z Beatą Tadlą i będą śpiewać znów w jednym, zgodnym chórze z TVN i Polsatem, którym dyrygował będzie Tomasz Lis.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość