Tekst dedykuję tym, którzy biją lub biernie podtrzymują reżim „dla dobra dzieci i rodzin” Imię otrzymałem po dziadku, na jego cześć. Mój dziadek, Władimir Jakowlew był mordercą, krwawym katem, czekistą. Wśród wielu jego ofiar byli też i jego rodzice. Mój dziadek zastrzelił swojego ojca za spekulacje. Jego matka, moja prababcia, kiedy dowiedziała się o tym, powiesiła się.
Moje najszczęśliwsze wspomnienia z dzieciństwa związane są ze starym, przestronnym mieszkaniem, z którego nasza rodzina była bardzo dumna. Mieszkanie to, jak się później dowiedziałem, nie zostało przez nas kupione ani zbudowane, lecz zarekwirowane - to znaczy zabrane siłą zamożnej rodzinie kupieckiej.
Pamiętam stary, rzeźbiony kredens, na który wspinałem się po dżem. I dużą przytulną sofę, na której moja babcia i ja, wieczorami, zawinięci kocem, czytaliśmy bajki. I dwa ogromne skórzane fotele, które zgodnie z rodzinną tradycją służyły tylko do najważniejszych rozmów.
Jak się później dowiedziałem, moja babcia, którą bardzo kochałem, przez większość swojego życia z sukcesami przepracowała jako zawodowy agent-prowokator.
Urodzona dama dworu, wykorzystała swoje pochodzenie do łatwego nawiązywania przyjaźni i prowokowania tak poznanych przyjaciół do szczerości. Efektem tych znajomości były pisane przez nią służbowe donosy.
Dziadkowie nie kupili sofy, na której słuchałem bajek, foteli i kredensu, i wszystkich pozostałych mebli w naszym mieszkaniu. Oni zwyczajnie wybrali je dla siebie w specjalnym magazynie, do którego dostarczano dobytek rozstrzeliwanych mieszkańców Moskwy. Rzeczami z tego magazynu czekiści bezpłatnie urządzali swoje mieszkania.
Moje szczęśliwe wspomnienia z dzieciństwa, pod cienka warstwą niewiedzy, nasycone są duchem grabieży, morderstw, przemocy i zdrady. Przesycone są krwią.
Jesteśmy wszyscy wnukami ofiar i wnukami katów. Absolutnie wszyscy, wszyscy bez wyjątku. W Twojej rodzinie nie było ofiar ? To znaczy, że byli kaci. Nie było ani ofiar, ani katów ? To znaczy, że jest tajemnica. Nawet się nie wahaj !
Szacując skalę tragedii, zwykle liczymy poległych. Aby jednak wreszcie oszacować skalę i wpływ skutków tych tragedii na psychikę następnych pokoleń należy poznać liczbę nie pomordowanych, a ocalonych. Pomordowani – poginęli. Ocaleni – zostali. Zostali naszymi rodzicami i rodzicami naszych rodziców.
Ocaleni to owdowiali, osieroceni, pozbawieni bliskich, bezdomni, rozkułaczeni, wygnani z kraju, mordujący, aby ocalić siebie, mordujący dla idei lub dla sukcesów, zdrajcy i zdradzeni, ogołoceni, ci, którzy sprzedali swoje sumienia, ci obróceni w katów, torturowani i torturujący, gwałceni, okaleczeni, ograbieni, zmuszani do donoszenia, pijani z beznadziejnego smutku, albo poczucia winy lub utraconej wiary, poniżeni, ci, co przeszli śmiertelny głód, niewolę, okupację, łagry.
Pomordowani - dziesiątki milionów. Ci co przeżyli – setki milionów. Setki milionów tych, którzy swój strach, swój ból, poczucie nieustannego zagrożenia emanującego ze świata zewnętrznego – przekazali dzieciom, które z kolei dodali do tego bólu własne cierpienia i przekazali te lęki nam.
Dzisiaj nie ma ani jednej rodziny, która w taki, czy inny sposób nie ponosiłaby konsekwencji okrucieństw. Okrucieństw na bezprecedensową skalę. Okrucieństw, które trwały całe stulecie.
Czy zastanawiałeś się, kiedyś, do jakiego stopnia te doświadczenia życiowe trzech kolejnych pokoleń Twoich bezpośrednich przodków wpływa na Twoje osobiste postrzeganie świata ?
Twojej żony ?
Twoich dzieci ?
Jeśli nie zastanawiałeś się, to zastanów się właśnie teraz.
Ja potrzebowałem lat na to, żeby zrozumieć historię mojej rodziny. Ale, za to teraz wiem lepiej, skąd bierze się mój wieczny, bez żadnej przyczyny strach. Moja ciągła skrytość. Moja absolutna niezdolność do zaufania komukolwiek i nawiązania bliskich więzi. Albo, skąd to nieustanne poczucie winy, które prześladuje mnie od dzieciństwa, odkąd tylko sięgam pamięcią.
W szkole mówiono nam o okrucieństwach niemieckich faszystów. I tylko zapomnieli powiedzieć, że miejscem najstraszniejszego ludobójstwa w historii ludzkości, ludobójstwa bezprecedensowego pod względem skali i czasu trwania, nie byli Niemcy, ani Chiny czy Kambodża, a nasz własny kraj. I ten horror najstraszniejszego ludobójstwa w historii ludzkości przeżyli nie Chińczycy, czy Koreańczycy, ale trzy kolejne pokolenia TWOJEJ WŁASNEJ rodziny.
Często nam wmawia się, że najlepszym sposobem, aby uchronić się przed przeszłością jest nie naruszać jej spokoju, nie zagłębiać się w historię rodziny, nie zagłębiać się w okropności, które przytrafiły się naszym bliskim. Nam wmawia się, że lepiej jest nie wiedzieć.
W rzeczywistości – to gorzej. Dużo gorzej.
To czego nie znamy nie przestaje wpływać na nas, wpływa poprzez wspomnienia z dzieciństwa, relacje z rodzicami. Po prostu, nie znając prawdy, nie jesteśmy świadomi tego wpływu i dlatego nie potrafimy mu się oprzeć.
Najstraszniejsza konsekwencją tak odziedziczonej traumy – jest niemożność jej rozpoznania. A w konsekwencji niemożność uświadomienia sobie, do jakiego stopnia ta trauma zakłóca nasze obecne postrzeganie rzeczywistości.
To ważne – czy zdajemy sobie sprawę z tego do jakiego stopnia nasze obecne lęki, licznych zagrożeń zewnętrznych – w rzeczywistości okazują się skutkami naszej przeszłości ?
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W roku 1919, w czasach ruiny i głodu, mój dziadek- morderca był śmiertelnie chory na suchoty. Przed śmiercią uratował go Feliks Dzierżyński, który wyciągnął skądś, najprawdopodobniej ze „specjalnego magazynu konfiskat” skrzynkę francuskich sardynek w oleju. Dziadek zajadał się nimi przez miesiąc i tylko dzięki temu przeżył. Czy to oznacza, że zawdzięczam życie Dzierżyńskiemu ?
A jeśli tak, jak mam z tym żyć ?
Władimir Jakowlew, założyciel, dyrektor generalny i właściciel Wydawnictwa Kommiersant,
Tekst zamieszczony na Facebooku przez Witalija Prisziwałko z grupy Solidarność z Kartą-97 Виталий Пришивалко Солидарность с Хартия-97
30.IX.2020 https://www.facebook.com/groups/173003650139895/user/100013768807921/
Dziękujemy Jackowi Pachuckiemu za odnalezienie i przetłumaczenie tekstu.
Tytuł pochodzi od redakcji portalu debata.olsztyn.pl
Taka moja refleksja z lektury, ile jeszcze lat musi minąć u nas, żeby wnukowie, prawnukowie rodzimych "czekistów" zdobyli się na zmierzenia się z prawdą o swoich przodkach?
(sa)
Skomentuj
Komentuj jako gość