Nie zgadzam się z logiką prezesa Sądu Najwyższego Stanisława Zabłockiego wyrażonej w odpowiedzi na wystąpienie senator Lidii Staroń, podczas debaty nad ustawą sądową w czwartek 16 stycznia. Według tej logiki sprawa krzywdy wyrządzonej przez sędziego Pawła Juszczyszyna rolnikowi Zbigniewowi Parowiczowi jest „zupełnie niezależna” od sprawy zakwestionowania przez sędziego Pawła Juszczyszyna prawa do wykonywania zawodu przez sędziego z Lidzbarka Warmińskiego. Otóż ma, bo podmiot jest ten sam, jest nim Paweł Juszczyszyn.
Postrzeganie świata i jego spraw przez prezesa Zabłockiego przypomina mi wiersz Tuwima „Mieszkańcy” z frazą
„A patrząc - widzą wszystko oddzielnie
Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo...”
Opozycja dyskredytuje reformę wymiaru sprawiedliwości m.in. z tego powodu, że twarzą tej reformy stał się poseł Stanisław Piotrowicz. Bez przerwy, jak mantrę przywołuje to, że Piotrowicz, był prokuratorem w stanie wojennym, członkiem egzekutywy PZPR w Prokuraturze Wojewódzkiej i Rejonowej w Krośnie oraz jego kompromitację obroną podwładnego, który umorzył w 2001 roku śledztwo w sprawie molestowania małoletnich przez proboszcza parafii w Tylawie. Następnie wybranie Piotrowicza do Trybunału ośmieszenie powagi tego Trybunału.
Ja się z tą argumentacją opozycji całkowicie zgadzam. Też uważam, że wybór Stanisława Piotrowicza na twarz tej trudnej i koniecznej dla bytu Rzeczpospolitej reformy kompromituje jej twórców. Tak jak uważam, że wystąpienie akurat sędziego Pawła Juszczyszyna w roli strażnik prawa i konstytucji, kompromituje sędziowski bunt.
- Każdy popełnia błędy – mówi senator Lidia Staroń, - ale nie można wybaczyć błędów, jeśli ktoś, komu to dowiedziono nie stara się go naprawić. Rolnik Zbigniew Parowicz chodził do sądu, do sędziego Juszczyszyna i mówił mu „panie sędzio, oddał pan moje gospodarstwo za 29 tys. złotych!” Sędzia nic z tym nie zrobił. Parowicz przez 3 lata chodził po różnych kancelariach prawnych, ale wszyscy prawnicy rozkładali bezradnie ręce. „Nic się nie da zrobić, akt własności został wydany nabywcy pana nieruchomości i to jest nie do wzruszenia” – tłumaczyli.
Parowicz trafił po 3 latach takiego dobijania się o sprawiedliwość do ówczesnej poseł PO Lidii Staroń. Na jej wystąpienia i interpelacje, po kolei prezes sądu, zwierzchnik sędziego Juszczyszyna, minister sprawiedliwości i wizytatorka wysłana z ministerstwa, odpowiadali, że pani poseł jest w błędzie, wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Dopiero gdy poseł zażądała, by w takim razie wizytatorka okazała jej dokument świadczący o tym, że gospodarstwo przysądzono za 217 tys. złotych a nie za 29 tys. złotych, funkcjonariusze systemu sprawiedliwości przyznali się do błędu. Ale dla Parowicza było już za późno, utonął w długach, stracił rodzinę, umarł w nędzy.
W wywiadzie dla „Newsweeka”, który przyznał sędziemu Juszczyszynowi nagrodę im. Teresy Torańskiej za działalność publiczną, dziennikarz nie zadał swojemu bohaterowi pytania o sprawę Parowicza, nie zapytał, dlaczego pan nie zareagował, nie starał się naprawić błędu, gdy rolnik przyszedł do pana, tylko pokazał mu drzwi?
Dopiero postawa sędziego Juszczyszyna w tym momencie, postawa „pójścia w zaparte”, go kompromituje, jest jego „smugą cienia”. Za to dziennikarz (pierwotnie miał ten wywiad przeprowadzić Tomasz Lis, ale po przyjeździe do Olsztyna poważnie zachorował) większość wywiadu poświęcił wyczynom alpinistycznym sędziego.
W tym wywiadzie sędzia Juszczyszyn powołuje się na słowa innej ikony buntu sędziów Igora Tulei, że „wierzy, iż dobro zawsze zwycięża zło”. Gdy słyszę to z ust takich sędziów jak Tuleja i Juszczyszyn, to mój świat wartości, w którym mnie wychowano, staje dęba na głowie.
Jeśli w tej sprawie zwycięża dobro, to nie dzięki sędziemu Juszczyszynowi i jego kolegom sędziom, a dzięki takim ludziom jak senator Staroń, która podczas debaty sądowej w senacie powiedziała, że niezawisłości sędziów i niezależności sądów nie można mylić z ich bezkarnością i brakiem odpowiedzialności za swoje czyny.
Jest jeszcze jeden aspekt, który w moich oczach kompromituje zarówno sędziego Juszczyszyna, jak i liderów buntu sędziów przeciw reformom. Otóż po zawieszeniu w czynnościach na miesiąc, sędzia Juszczyszyn zwołał w sali rozpraw sądu, z godłem Rzeczpospolitej, w której w imieniu Rzeczpospolitej sędziowie ferują wyroki, konferencję prasową, na której wystąpił z plakietką-symbolem „totalnej opozycji” i oświadczył: „Sędzia nie może bać się polityków, nawet jeśli mają wpływ na jego karierę. Apeluję do koleżanek i kolegów sędziów aby zawsze pamiętali o rocie ślubowania sędziowskiego, orzekali niezawiśle i odważnie”.
W tym momencie przestał być dla mnie sędzią a stał się politykiem opozycji. Wybierając sąd na miejsce demonstracji politycznej, w moich oczach podeptał rotę ślubowania sędziowskiego.
Jako obywatel idąc do sądu chcę mieć przekonanie, że sędzia, który będzie mnie oceniał, nie będzie tego czynił przez pryzmat swoich sympatii czy przekonań politycznych. W przypadku sędziego Juszczyszyna tę pewność straciłem, tak jak wcześniej straciłem w przypadku prof. Rzeplińskiego i innych działających w ścisłym porozumieniu z politykami opozycji po to, jak oświadczył prof. Rzepliński na wiecu przed Sądem Najwyższym, by „tak dużo zmienić, żeby wszystko zostało, tak jak było”.
Sędzia Juszczyszyn zakwestionował prawo sędziego z Lidzbarka Warmińskiego do wykonywania zawodu, gdyż ten został powołany z rekomendacji nowej KRS. Następnie w jego ślady poszli inni sędziowie z IX Wydziału Cywilnego Odwoławczego Sądu Okręgowego w Olsztynie. Kropkę na i postawiła senacka większość tworząc projekt ustawy, z którego wynika, że gdy opozycja przejmie władzę usunie wszystkich sędziów z zawodu, których rekomendował nowy KRS i powołał prezydent RP.
Ich jedyną winą jest to, że skończyli studia prawnicze, odbyli aplikacje sędziowskie i zdali egzaminy akurat w czasie rządów PiS-u. Ale oni są „nieprzyzwoici”. „Przyzwoity” jest sędzia Paweł Juszczyszyn.
Też uważam, że pilnie potrzebne dla naprawy Rzeczpospolitej, dla usunięcia „trądu z Pałacu Sprawiedliwości”, reformy sądownictwa minister Zbigniew Ziobro sprowadził do wymiany kadr na swoich. Jednak to, kto i jak chce te reformy unieważnić i co proponuje w zamian, też jest dla mnie, jako obywatela, nie do przyjęcia.
Do przyjęcia dla mnie, jako obywatela, jest system, dzięki któremu najlepsi pod względem moralnym, wykształcenia i doświadczenia będą trafiać do zawodu sędziowskiego a skompromitowani, upolitycznieni sędziowie, przestępcy w togach zamiast stawać się strażnikami prawa, Konstytucji oraz ikonami „przyzwoitości” będą szybko i skutecznie usuwani z zawodu.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość