Włodzimierz Czarzasty, przywódca SLD: eks-PZPR lewicy nie owijał w bawełnę zwracając się do Grzegorza Schetyny: - Czekaliśmy do końca. Ze zdziwieniem zobaczyliśmy, jak ten projekt został rozwalony. „Projekt” to Koalicja Europejska (KE), która jako porozumienie 5 partii uzyskała 38,4 procent w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Ale ich nie wygrała mimo zapowiedzi wiktorii. Ważniejsze jest pierwsze, wiernopoddańcze zdanie: czekaliśmy do końca. KE jest sztucznym tworem, powiązanym dla wspólnego pobicia prawicowej koalicji, a głównie PiS, z pogwałceniem własnych poglądów, czy idei, po prostu sztucznym zlepkiem.
Szef SLD pokazał, że w „dzikiej, politycznej walce” gdzieś ma jakikolwiek program swój, czy innych fałszywych koalicjantów. Istotne jest tylko by związać się politycznie, oszukać wyborców i… może polski Sejm i Senat.
Ale Czarzasty został zastopowany. I to w momencie, gdy wydawało mu się, że „nic jak tylko lać pisiaków”. Koalicjanci z KE jakby opamiętali się. Przede wszystkim Polskie Stronnictwo Ludowe, które nie chciało by nie łączyć ich ludowości, chadeckości, zdrowego spojrzenia na rodzinę (i tu możemy puścić oko za udział w KE), że małżeństwo to tylko związek kobiety i mężczyzny. To ostatnie jest zgodne z Konstytucją RP z 1997 r. Czego środowiska LGBTiQ (cokolwiek to znaczy?) nie chcą zauważyć. A jednocześnie przyjąć do wiadomości, że przede wszystkim działają z rażącym naruszeniem prawa. Najważniejszego prawa w III Rzeczypospolitej Polskiej.
Gdy Czarzasty mocno tęsknił za utrzymaniem dziwacznego „europejskiego” sojuszu, Eugeniusz Kłopotek z PSL wypowiedział „złotą” myśl: Wreszcie po stronie opozycji nastała jasność. Owa „jasność”, to pójście po rozum do głowy, że fałsz w polityce nie popłaca, odejście z KE konieczne i chłopska partia - odwołując się do swoich ideałów i programu - pójdzie do wyborów sama, czyli musi uzyskać minimum 5 procent głosów. Inaczej, pierwszy raz po 1989 r. pod przywództwem Władysława Kosiniaka-Kamysza wypadnie z gry, czyli nie wejdzie do Sejmu i Senatu. Tym samym znajdzie się w politycznym niebycie. I bardzo ciężko będzie musiała pracować by za następne 4 lata odzyskać choć część politycznej pozycji. Takie ryzyko spotkało i stoi obecnie przed PSL, który Paweł Kukiz nazywa „starym ZSL”, czyli partią, która działając w systemie eks-PZPR, ściśle podlegała komunistom. Ale teraz już mu to nie przeszkadza, aby wejść z PSL w alians.
Chłopski polityk Kłopotek przyznał ponadto: - Część wyborców, których straciliśmy przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego pewnie nie odzyskamy, ale jednak większość odzyskamy. Również pójdą ci, którzy nie poszli w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a teraz pójdą i zagłosują na Polskie Stronnictwo Ludowe. Jeśli wystartuje cała pierwsza liga PSL- owska, to jestem spokojny o próg wyborczy
Dlaczego mieli stracić część wyborców, na co tak narzeka polityk PSL? Właśnie przez program, a dokładnie jego brak w KE. I lansowaną przez lewicę ideologię LGBTiQ, fałszywe zrównanie małżeństw kobiet i mężczyzn z tymi homo-, dalej posiadanie, poprzez adoptowanie przez pary homo, dzieci. To z takimi ideami nie chciał się w końcu utożsamiać PSL, a nie żadnym poważnym programem politycznym. Ale czy nie za późno zorientowali się, że na politycznej scenie fałsz niewiele daje, bo można wyjść „za zero”, czyli kompletnie zniknąć ze sceny politycznej?
Przewodniczący PSL z dużą dozą hipokryzji tłumaczył, dlaczego powstała Koalicja Polska (wyborczy pomysł PSL) - Podjęliśmy tę decyzję, bo wysłuchaliśmy się w głos ludu. Mówili jasno i wyraźnie, idźcie swoją drogą, bądźcie odważni. Macie swoją tradycję, historię i wartości. Koalicję zawrzemy z ludźmi ciężkiej pracy, którzy potrzebują dzisiaj wsparcia. Nawet „guru duchowy lewicy” Aleksander Kwaśniewski nieopatrzenie wyznał, że: - Twardo musimy stać przy swoich przekonaniach, trzymać się swoich wyborców” A w KE tego nie wiedzieli?
Grzegorz Schetyna wyrzucił SLD z KE, co W. Czarzasty skomentował w taki sposób: - Miałeś Grzegorzu wielką szansę na to, żeby być przywódcą polskiej demokracji - demokratów i demokratek. Dzisiaj abdykowałeś z pozycji lidera opozycji. Smutny koniec bezideowych harców?!
Prof. Marcin Matczak, prawnik komentował to w ten sposób: - Powiem szczerze, że jakaś zbiorowa histeria antypisowska pcha wszystkich do jednego kociołka. Moim zdaniem ten kociołek nie wygra z PiS.
Andrzej Maciejewski, obecnie poseł Kukiz’15 (ma startować z list PiS) w jednym z wywiadów mówił, że w każdej partii są różne skrzydła, poglądy członków, również kandydatów odmienne od tego, co oficjalnie się głosi. Tak naprawdę to nie wiemy kim oni są, jakie są ich prawdziwe zapatrywania polityczne. I tak naprawdę na kogo głosujemy. Czy to nie jest „polityczne oszustwo”?
Z tego wynika jeden wniosek. Obywatele de facto są sprowadzeni przez partie polityczne do roli maszynki do głosowania. Jest jeszcze inny aspekt tej sprawy. A mianowicie, czy posłowie mają szansę na prezentowanie własnych, indywidualnych poglądów w Sejmie? Czy zgrupowani w klubach sejmowych podlegają przewodniczącemu tego klubu i jego zaleceniom? Co oznacza dyscyplina partyjna w głosowaniu? Czy nie zabieraniu wolności posłom-politykom? No bo jaki mamy na to wpływ? Bo tak naprawdę to mamy nie tylko partiokrację, a nawet sejmowo-klubowąkrację?
Co ciekawe niektórzy przedstawiciele lewicowo-liberalnych elit już przygotowują narrację na wypadek wyborczej porażki totalnej opozycji. Zdaniem prof. Wojciecha Sadurskiego PiS powinien obawiać się swojego zwycięstwa. Gdyż wtedy dojdzie do buntu środowisk opozycyjnych. Czyżby nie szanował ewentualnego demokratycznego wyboru Polaków? Prof. Sadurski zapowiada: – Jeśli PiS wygra – co nie daj Bóg! – i zechce zrealizować swe anty-konstytucyjne pogróżki kontroli nad mediami prywatnymi, podporządkowania ostatnich sędziów itp.-będzie to zwycięstwo pyrrusowe. Zobaczą, co znaczy nieposłuszeństwo obywatelskie i pożałują dnia, w którym wygrali.
Bardziej chyba powinniśmy obawiać się czystek zapowiadanych w mediach publicznych przez niektórych polityków KE. Bo to może oznaczać powrót do represji dziennikarzy, doskonale znanych z grudnia 1981 r. gdy niepokornych lub tych, którzy chcieli trzymać się swoich poglądów i zapatrywań po prostu brutalnie wywalano na ulicę.
Jeszcze sprawa: Konstytucji RP i jej zmiany. Jarosław Kaczyński w wypowiedzi z początku sierpnia stwierdził, że może to jeszcze nie teraz uda się uzyskać większość 2/3 by doprowadzić do zmiany tego najważniejszego aktu normatywnego. Natomiast niewątpliwie prędzej, czy później musi do tego dojść, by nastała prawdziwa demokracja, prawdziwa równość oraz prawdziwa wolność.
Andrzej Dramiński
Skomentuj
Komentuj jako gość