Od kilku dni usiłowałem skontaktować się z Panią Urszulą Pasławską, posłanką PSL, wiceprezesem Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL. Chcę zadać Pani poseł i jej mężowi pytania w związku z grubą kopertą dokumentów dotyczących prowadzonych przez nich interesów, którą redakcja otrzymała pocztą. Niestety, pani poseł nie odbiera ode mnie telefonów, nie zareagowała na smsa z prośbą o kontakt.
Wysłałem więc we wtorek 10.09. moją prośbę o spotkanie na adres emailowy biura poselskiego podany na stronie www. Wówczas oddzwonił do mnie pracownik Biura pan Konrad Kazanecki. Przekazałem mu moją prośbę. Po kilku minutach oddzwonił, że uzyskał kontakt z szefową sztabu wyborczego Pani poseł. Szefowa poleciła przekazać, że Pani poseł prowadzi intensywną kampanię wyborczą a w środę jedzie na kilkudniowe posiedzenie sejmu i nie znajdzie czasu na spotkanie ze mną, w związku z tym prosi o przesłanie pytań emailem, zastrzegając przy tym prawo do autoryzacji (jak można autoryzować, to co się samemu napisało?)
Wobec tego poprosiłem o grafik PUBLICZNYCH SPOTKAŃ WYBORCZYCH pani poseł. Pan Kazanecki odmówił jego udostępnienia. Stwierdził, że Pani poseł będzie spotykała się w kampanii w wąskim gronie, z rodzinami.
Pan Kazanecki dodał, że taka forma wywiadu, poprzez wysyłanie pytań i odpowiedzi emailem, jest powszechnie przyjęta. Wytłumaczyłem panu Kazaneckiemu, że to nie będzie wywiad z polityczką, tylko wypracowanie przygotowane przez sztab polityka.
Tego samego dnia, po godzinie 15.00 otrzymałem od Pani poseł smsa. Przytaczam go w całości.
"Szanowny Panie!
Sprawowanie mandatu poselskiego to przede wszystkim służba publiczna, której poświęcam się bez reszty. Mój kalendarz jest wyjątkowo napięty, ponieważ priorytetem jest dla mnie rozwiązywanie problemów i wsłuchiwanie się w głos mieszkańców nie tylko mojego regionu. Dlatego proponuję przyjąć równoprawną, a nawet bardziej praktyczną, aniżeli spotkanie i przyjętą na całym świecie drogę mailową w celu wymiany informacji.
Ponowię więc uprzejmą prośbę moich współpracowników z biura poselskiego, by przesłał Pan na adres mailowy biura pytania, na które miałabym odpowiedzieć oraz wszelkie kwestie, do których miałabym się odnieść. Jestem tą drogą do Pana pełnej dyspozycji.
Podobnie jak Panu, zależy mi na rzetelnym i obiektywnym informowaniu opinii publicznej o mnie jako o osobie, która pełni misję publiczną. Zgodnie z prawem prasowym, standardami dziennikarskimi i pozostającą w kwestii dżentelmeńskich imponderabiliów etyką – uprzejmie proszę o przedstawienie mi drogą mailową tematu, któremu chce Pan poświęcić artykuł i umożliwienie mi zajęcia stanowiska wobec poruszanych w nim zagadnień. Pozostaję w przekonaniu, że taka formuła pozwoli Panu podejść do sprawy z godnym profesjonalisty obiektywizmem".
Szanowna Pani Poseł,
Ja oczywiście wyślę mailem pytania, bo nie mam wyjścia. Pragnę jednak poinformować Panią, że polityk, która unika spotkania z dziennikarzem "twarzą w twarz" i udzielenia bezpoŚrednio odpowiedzi, kompromituje się. Wyborcy odbiorą to jednoznacznie, iż boi się Pani konfrontacji z dziennikarzem, gdyż ma Pani coś do ukrycia.
Np. chciałbym się dowiedzieć, co kryje się pod Pani oświadczeniem majątkowym posła, z którego wynika, że po 13 latach sprawowania wysokich i dobrze płatnych funkcji (wicemarszałek, wiceminister, poseł), oficjalnie posiada Pani tylko 48 metrowe mieszkanie, 162 tys. zł kredytu hipotecznego i 30 tys. oszczędności. Wynika z tego, że albo jest Pani osobą bardzo rozrzutną (o co Panią nie posądzam), albo pozowanie na najbiedniejszego parlamentarzystę w dziejach III RP ma na celu ukrycie rzeczywistego majątku i źródeł jego pochodzenia. Tak jak np. premier Mateusz Morawiecki chcąc ukryć, iż nabył działkę od kurii po atrakcyjnej cenie, zrobił rozdzielność majątkową. Ale i tak sprawa wypłynęła. Mam nadzieję, że mnie również uda się dociec, z małą pomocą wyborców, w jakim celu dokonała Pani rozdzielności majątkowej?
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość