Żaden człowiek nie jest samotną wyspą; każdy stanowi ułamek kontynentu, część lądu (...) śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Dlatego nigdy nie pytaj, komu bije dzwon; bije on tobie.
(John Donne, Medytacja XVII)
Dzisiejsze Jedwabne stworzył Jan Tomasz Gross po opublikowaniu swoich Sąsiadów. Ten sam, który 1979 r. w Princeton napisał Polacy cieszyli się większą wolnością w okresie 1939-1944 niż w ciągu całego stulecia*. Może dlatego w 1996 r. prezydent RP Aleksander Kwaśniewski odznaczył go Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Bo mikrokosmos Jedwabnego został „naukowo” przykrojony do formatu kreowanego polskiego antysemityzmu. Jan Tomasz Gross stwierdził 17 maja 2001 r. w internetowej dyskusji w portalu GW: ‘Sąsiedzi’ są publikacją naukową, napisaną w oparciu o dostępną dokumentację przedmiotu i skrupulatne badania. Jak Pan, Pani weźmie książkę do ręki, to łatwo stwierdzić, że jest ona opatrzona przypisami i odnośnikami, http://www.gazeta.pl/alfa/home. jesp?dzial=050406. Co potem, to już problem maluczkich.
Warunki brzegowe
Inaczej myśli profesor Bogdan Musiał w podsumowaniu obszernego krytycznego opracowania: Tezy dotyczące pogromu w Jedwabnem. Uwagi krytyczne do książki ‘Sąsiedzi’ autorstwa Jana Tomasza Grossa, 2001. Aspiracje autora Sąsiadów skonkludował następująco: (...) publikacja Jana Tomasza Grossa pt. ‘Sąsiedzi’ zawiera wiele sprzeczności, błędnych interpretacji, ahistorycznych spekulacji oraz fałszywych twierdzeń. Ponadto praca stawia poważne zarzuty konkretnym osobom. Jednak ich podstawą są niesprawdzone źródła, fałszywe oskarżenia i przez samego autora skonstruowane ‘dowody’, które później okazują się ‘przeoczeniem’.
W pracy zbiorowej Holocaust Denial. The Politics of Perfidy Joanna Michlic zamieszcza swój tekst: The Jedwabne Debate: Reshaping Polish national Mythology. Jej zdaniem nie bezpodstawnym, bo czytała pracę amerykańskiego kolegi profesora: Gross podważa tradycyjny obraz społeczeństwa polskiego jako męczenników i bohaterów ukazując tych ludzi jako okrutni/krwawi (‘vicious’) mordercy. Więc ‘Sąsiedzi’ ustanawiają czyste przeciwstawienie ustalonego dotąd kanonu. Pojawia się termin antypamięć (counter-memory), który wszedł w użycie za sprawą francuskiego historyka Pierre Nora i cóż – w przypadku tematu tzw. polskiego antysemityzmu z jego skrajnościami w Jedwabnem – stał się narzędziem intelektualnej opresji. A przecież profesor Michlic nie jest małą uczoną. Autorka At the Crossroads: Jedwabne and Polish Historiography of the Holocaust uzyskała grant z Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie DHI (The German Historical Institute). Ona korzysta ze źródeł.
Trwa karnawał autorytetów moralnych potępiających polski antysemityzm. Ukrywanie zbrodni przeciw Żydom trwa bezustannie, perorują. Do tego jeszcze dochodzi zarzut wzbogacania się na mieniu po zamordowanych. Pojawiają się się szczegółowe studia naukowe. Definiuje się pojęcia dawno zdefiniowane. Na to są pieniądze i w kraju i zza granicy. Filmy. Książki. Dramaty. Z punktu widzenia humanistycznego niczego nie można zarzucić. Ludzie w Jedwabnem też kochają bliźnich. Nawet Zofia Kossak-Szczucka kochała ludzi i to nawet nie inaczej. Adam Michnik napisał w ‘New York Times’: Kiedy słyszę nawoływanie do przyznania mojej polskiej winy, jestem dotknięty w ten sam sposób jak obywatele dzisiejszego miasteczka Jedwabne nagabywani przez reporterów z całego świata. Kiedy jednak słyszę, że książka Grossa – która przecież ujawniła prawdę o zbrodni – jest kłamstwem, które spreparowała międzynarodówka żydowskiej konspiracji przeciw Polsce, wtedy rzeczywiście czuję się winny. Ponieważ te wymówki są niczym innym jak zwykłą racjonalizacją tej zbrodni. (...) Jestem jakby w stanie szczególnej schizofrenii: Jestem Polakiem i wstydzę się za zbrodnię w Jedwabnem, wstydzę się jako Polak. Jednocześnie wiem, że gdybym wtedy był tam w Jedwabnem, mógłbym być zabity jako Żyd. (...) ktokolwiek próbuje traktować tę zbrodnię bez uwzględnienia ówczesnej sytuacji, ktokolwiek próbuje generalizować zachowanie Polaków tam w Jedwabnem i przenosić to na wszystkich Polaków, ten kłamie. (...) Ofiary Jedwabnego powinny służyć pojednaniu Polaków i Żydów w prawdzie. Nie chcę niczego więcej. Jeżeli to się nie stanie, będzie to również moja wina. (Adam Michnik: Poles and the Jews: How Deep the Guilt? ‘New York Times’, 17 March 2001).
To może jako odtrutka (?) albo przykład myślenia ulegliwego – komentarz napisany, przez polityka, który dzisiaj zdaje się, że zapomniał o nim: O solidarności pokoleń słyszymy, gdy mowa jest – jak ostatnio, przy okazji odkrycia wstrząsającej zbrodni w Jedwabnem – o polskim antysemityzmie. Dlaczego jednak mamy poczuwać się do winy za antysemityzm naszych dziadków, a nie powinniśmy oddawać czci bohaterom tamtego pokolenia i czerpać zbiorowej dumy z ich heroizmu? Dlaczego w przypadku antysemityzmu wolno mówić o zbiorowej odpowiedzialności Polaków, podczas gdy wspominanie o odpowiedzialności za komunizm, jaka spada na członków aparatu PZPR-owskiego, sprowadza zarzuty o polityczne oszołomstwo i ‘antykomunizm z bolszewicką twarzą’? Stosując podwójne miary w ocenie przeszłości, nie uporamy się z jej ciemnymi kartami, a zagubimy to, co cenne. Prawda o tym, co uczyniono w Jedwabnem powinna ujrzeć światło dzienne przede wszystkim dlatego, że winni to jesteśmy ofiarom i narodowi żydowskiemu; ale powinna też stać się częścią narodowej samoświadomości Polaków z tych samych powodów, dla których pamiętać mamy o legionistach Piłsudskiego czy żołnierzach AK. W jednym i w drugim przypadku domaga się tego nasz patriotyzm. Mamy też obowiązek przekazać dziedzictwo przeszłości następnym pokoleniom: pamięć o bohaterach jako zobowiązania, pamięć o polskich zbrodniach jako przestrogę. (Jarosław Gowin – Rzeczpospolita, 2005-08-24).
Definicje i wyjaśnienia
Profesor Norman Davies w No Simple Victory (Europa walczy) wyodrębnił szczególną kategorię ludzi, którzy zostali wygenerowani również przez II wojnę światową: ‘OCALENI’. Profesor zauważa: Ocaleni z Holocaustu należą do specjalnej kategorii, którym należy się szacunek i respekt. (...) Niemniej niektóre działania podejmowane w ich imieniu graniczą z nadużyciami. Profesor Norman Finkelstein w szczególności – jego rodzice należeli do rzeczywistych ‘ocalonych’ – z goryczą ujawnia organizacje, które pod pozorem pomocy ‘ocalonym’, w rzeczywistości działają we własnym interesie finansowym lub politycznym. Tak więc odróżnienie faktów od prób oszustwa nie jest łatwe. Jedno jest pewne: każde fałszywe i nieprawdziwe roszczenie odwleka sprawę negowania Shoah.
Jedna z ofiar Holocaustu, dr Samuel Gringauz, pisał o tym w 1950 r.: Istnieje wiele trudności w badaniu żydowskiej katastrofy. Miała ona miejsce na ogromnym obszarze geograficznym. Katastrofa ta spowodowała niesamowitych rozmiarów cierpienia osobiste oraz konwulsje społeczne i emocjonalne. (…) W końcu istnieje coś, co można nazwać ‘hiper historycznym kompleksem’ tych, którzy przeżyli (hyperhistorical complex of the survivors). Nigdy przedtem w dziejach uczestnicy wydarzeń nie odczuwali, że wydarzenie, w którym biorą udział, jest częścią powstającej historii, która kształtuje epokę. Nigdy przedtem nie czuło się, że doświadczenia osobiste są istotne w wymiarze historycznym. Rezultatem tego ‘hiper historycznego kompleksu’ jest to, że w krótkim okresie powojennym doświadczyliśmy powodzi ‘materiałów historycznych’ bardziej ‘wymyślonych’ niż ‘zebranych’. W ten sposób dzisiaj najbardziej delikatnym aspektem badań jest weryfikacja tak zwanego ‘materiału badawczego’. Trochę dalej Profesor Bogdan Musiał – bo to z jego opracowania pt. Tezy dotyczące pogromu w Jedwabnem. Uwagi krytyczne do książki ‘Sąsiedzi’ autorstwa Jana Tomasza Grossa – zauważa: Dzisiaj, pół wieku po napisaniu powyższych słów, uwagi dr. Gringauza są jeszcze bardziej aktualne, niż były wówczas. Jednak Jan Tomasz Gross lekceważy podobne przestrogi i wymaga od historyków postępowania wręcz przeciwnego (...): ‘Jeśli chodzi o warsztat historyka epoki pieców oznacza to, w moim mniemaniu, konieczność radykalnej zmiany podejścia do źródeł. Nasza postawa wyjściowa do każdego przekazu pochodzącego od niedoszłych ofiar Holocaustu powinna się zmienić z wątpiącej na afirmującą’.
Jakbyśmy byli w domu. Mali uczeni i ich protégés w misji znajdują się prawie wszędzie. Pomyślcie o Polskiej Akademii Nauk jako takim jurajskim skansenie, pomyślcie o fundacjach i organizacjach pozarządowych finansowanych przez dobroczyńców nienawidzących Polski i Polaków, albo tylko myślących o kraju nad Wisła jako terytorium do zagospodarowania. Innym fenomenem na terenie kraju jest istnienie placówek wpływu i terroru intelektualnego, instytucji o charakterze para- exterytorialnym w Polsce, finansowanych z budżetu, na który składają się obywatele polscy.
Przeciw prawdzie
Pod adresem Polaków kilkunastu lat trwa festiwal oskarżeń pod, zwłaszcza pod adresem mieszkańców Jedwabnego za rzekome zbrodnie wojenne. A tak naprawdę, hucpa z Jedwabnem nie miała na celu ustalenie prawdy historycznej, lecz zaszczepienie Polakom poczucia winy wobec Żydów, które prowadzić miało do wybicia z Polaków dumy i honoru. Żałosne, że w sprawę fałszerstwa dały się wciągnąć najwyższe władze Polski, które co najmniej w dwóch momentach nie dopełniły ciążącego na nich obowiązku działań zgodnych z polskim prawem. Napisała Ewa Kurek w Polacy i Żydzi: problemy z historią. Spotkał ją za to ostracyzm tych przy władzy i otarła się o śmierć cywilną.
Profesor Jan Moor-Jankowski – światowej rangi ekspert medycyny sądowej, między innymi członek Francuskiej Akademii Medycyny – opowiedział w Radiu Maryja (29 lipca 2004), że ani Leon Kieres ani Witold Kulesza nie odpowiadali na jego telefony, kiedy proponował swoją pomoc w ewentualnej ekshumacji w Jedwabnem. Nie odpowiedzieli również na listy słane do IPN. W końcu poinformowano go, że do ekshumacji nie dojdzie albowiem rabini amerykańscy nie wyrazili na nią zgody z tzw. powodów religijnych. Profesor Moor-Jankowski, który pracował dla Goldy Meir w Izraelu stwierdził, że był to pretekst aby zatrzymać prace archeologiczne w Jedwabnem. Podał przykład ekshumacji zwłok chasydzkich dzieci w Nowym Jorku. Profesor nie miał wątpliwości, że sprawa Jedwabnego była zmową przeciw Polsce, w którym brali udział ludzie mieszkający i pracujący w Polsce.
(...) W czasie śledztwa postawiono tezę, że Niemcy byli sprawcami mordu sensu largo, jako jego inspiratorzy i uczestnicy pierwszej fazy, polegającej na wyciąganiu Żydów z ich domów. Natomiast Polacy byli sprawcami bezpośrednimi samego mordu. W wypowiedziach prokuratora Ignatiewa nie znalazłem dokumentacji do udowodnienia tej tezy. Przytoczył on bowiem różne relacje, nie stwierdzając wyraźnie, którym z nich wierzy, a które uważa za nieprawdziwe. W moim rozumieniu nierozstrzygnięta pozostaje kwestia udziału Niemców w konwojowaniu Żydów i podpaleniu stodoły. (...) Wyniki śledztwa zaprzeczają w sposób dobitny tezie prof. Grossa, że polscy mieszkańcy Jedwabnego wymordowali swych żydowskich sąsiadów. Zdarzenia z 10 lipca nie miały charakteru pogromu, lecz zaplanowanej i systematycznie realizowanej egzekucji. (...) W końcowym komunikacie ogłoszono, iż ludność Jedwabnego przyglądała się zbrodni biernie. Jak określił prokurator Ignatiew, nie wiadomo, czy ze strachu, czy z aprobatą. Analogicznie można powiedzieć, że ludność Warszawy w czasie okupacji, aż do Powstania Warszawskiego, przyglądała się biernie masowym publicznym egzekucjom Polaków na ulicach. Miały one miejsce zwłaszcza od października 1943 r. do końca wiosny 1944 r. Można by zapytać z równą zasadnością: z aprobatą czy ze strachu? (...) Propozycja Yad Vashem (‘Żydowski Instytut Yad Vashem chce, aby na pomniku w Jedwabnem dopisać, że zbrodni dokonali Polacy – wyj. red.’), złożona natychmiast po ogłoszeniu wyników nie zakończonego jeszcze śledztwa, jest wysoce nieprzyzwoita. Złożyła ją instytucja, która - zdawałoby się - głównie zajmuje się honorowaniem Polaków ratujących Żydów, tworzy ‘las sprawiedliwych’. (Jedwabne – zaplanowana egzekucja. O wynikach śledztwa w sprawie mordu dokonanego na Żydach w Jedwabnem z prof. Tomaszem Strzemboszem, historykiem, rozmawia Irena Świerdzewska – ‘Niedziela Ogólnopolska’, 30/2002)
Ewa Kurek w książce Jedwabne. Anatomia kłamstwa napisała to tłustym drukiem: Ogłoszone przez prokuratora Radosława Ignatiewa w roku 2002 twierdzenie, że Polacy w Jedwabnem zabili 350 Żydów, to dokładnie taka sama radosna twórczość, jak informacja o 1600 zamordowanych podana przez Szmula Wasersztajna, ZBOWiD i Jana T. Grossa oraz liczba 900 prok. Waldemara Monkiewicza. Bzdurą jest, że jakieś dokumenty z Izraela mogą pomóc w ustaleniu personaliów ofiar. Wszyscy doskonale wiemy, że liczba ofiar i ewentualne ich personalia będą możliwe do ustalenia jedynie na podstawie kodów DNA, które można uzyskać wyłącznie po przeprowadzeniu ekshumacji. Ekshumację w wypadku zbrodni, poza metodyką badań historycznych, nakazują także artykuły 209 i 210 Kodeksu Postępowania Karnego RP. Wniosek z powyższego jest taki, że prokurator Radosław Ignatiew oraz nadzorujący badania IPN minister sprawiedliwości prokurator generalny RP, nie znają Kodeksu Postępowania Karnego Rzeczypospolitej Polski oraz osiągnięć medycyny w zakresie genetyki.
Oto zdjęcie z palenia przez Brytyjczyków ostatniego baraku obozu Bergen-Belsen, w którym przed wyzwoleniem przebywali więźniowie chorzy na tyfus. Portal "The Jewish Voice" opisał je następująco: "Polacy przypatrują się płonącej stodole w jedwabnem, 10 lipca 1941 roku, do której zagnali setki swoich żydowskich sąsiadów. Fotografia od Żydowskiego Kongresu Europejskiego"
Źródła są ‘mało precyzyjne’, ale należy przypuszczać
Z czym mamy do czynienia? Studium przypadku uczonego Krzysztofa Persaka. Na liście płac w Polskiej Akademii Nauk (East European Politics and Societies) i jednocześnie IPN. Na przykład autor: Poland’s Justice and the Jedwabne Massacre—Investigations and Court Proceedings, 1947–1974 (2011). Uczony chyba należy do żołnierzy nauki i wykonuje rozkazy kogoś dominującego nad jego ręką i intelektem. Musi też nienawidzieć kraju, ludzi, którzy płacą mu pensję. W roku 2011 wiele informacji zawartych w grossowych Sąsiadach metodologicznie obalono, a pan Persak szerzy dezinformację na cały świat. Pisze wprost: On 10 July 1941, Jewish inhabitants of the little town of Jedwabne were burnt alive in a barn by their Polish neighbors. (...) the Jedwabne massacre of 10 July 1941 is the most famous and was probably the largest—in terms of the number of victims—po- grom against Jews by the Poles during World War II. The first scholar to reveal and describe the tragedy was Jan T. Gross. (...) Sources are vague, but it seems... (10 lipca 1941 żydowscy mieszkańcy małego miasteczka Jedwabne zostali spaleni żywcem w stodole przez swoich polskich sąsiadów. (...) Masakra w Jedwabnem należy prawdopodobnie do największych i najbardziej znanych pogromów – jeśli weźmie się pod uwagę liczbę ofiar – zorganizowanych przez Polaków przeciw Żydom w czasie II WŚ. Pierwszym ‘scholar’ (niech lepiej tak zostanie - WJD), który ujawnił i opisał tę tragedię był Jan T. Gross. (...) Źródła są ‘mało precyzyjne’, ale należy przypuszczać...). Tekst ten jest cytowany przez następnych uczonych (tu Agnieszka Wierzcholska: Helping, denouncing, and profiteering: a process-oriented approach to Jewish–Gentile relations in occupied Poland from a micro-historical perspective; oraz Natalia Aleksiun: Intimate violence: Jewish testimonies on victims and perpetrators in Eastern Galicia.) To z takich uczonych bierze się polskiej nauki miałkość, nijakość. Trudno cokolwiek sensownego napisać o takiej nauce, takich badaczach, o takich politykach, którzy utrzymują instytucje pełne takich badaczy uwikłanych w takiej nauce. A zaczęło się od: źródła są ‘mało precyzyjne’, ale należy przypuszczać...
Rozpacz obywatelska
Prezydenci RP – Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski – nie wypełnili roty prezydenckiej. (Art. 130. – Dz.U.1997.78.483 - Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r.: Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem.) Wcześniej prawo polskie złamał wtedy minister, potem prezydent RP – Lech Kaczyński. Jego śladem poszedł kolejny prezydent. Powiedzmy sobie jasno powstał taki ahistoryczny block chain – zbudowany na wątpliwych prawdach postmodernizmu. Prezydenci RP w osobistych ludzkich kalkulacjach zapomnieli, że obiecali strzec niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli miały pozostawać zawsze najwyższym nakazem. Po tylu latach hańby wszystkich mieszkańców Jedwabnego, tym ludziom należy się całkowita prawda o owym lipcu w 1941 r. I zadośćuczynienie temu miasteczku się należy od władzy schowanej w warszawskich biurach. Tego samego należy wymagać od polskiego episkopatu, bowiem uprawiając swoją nieprzejrzystą politykę osobistą, hierarchowie Kościoła Polskiego gubią po drodze Kościół i wiernych. Jeśli sprawiedliwość jest ostoją Rzeczypospolitej wątpliwości winny być wyjaśnione. Jeśli nie można tego dokonać, taki byt, taka kategoria, takie oskarżenie winno być oddalone.
Równolegle z bezprawiem w Jedwabnem niewidzialne ręce okradały polskie archiwa z dokumentów świadczących o martyrologii Polaków – w latach 1939-1945 – z rąk Niemców. Wtedy też dokumentacja zbierana przez ponad trzydzieści pięć lat przez sędzię Marię Trzcińską – dotyczyła zagłady 200 000 Polaków w KL Warschau – okazała się niedostateczna by uczcić pomordowanych. Pamiętamy oczywiście, że Niemiecka Republika Federalna potwierdziła istnienie obozu zagłady w Warszawie. W tym samym czasie, co sabotowanie prac badawczych w Jedwabnem swoją karierę w IPN rozpoczął Jan Żaryn (w grudniu 2000 został zatrudniony w Biurze Edukacji Publicznej IPN). Dzisiaj podpisuje się pod inicjatywą ponownego podjęcia prac ekshumacyjnych w Jedwabnem. Ale też dzisiaj pan Żaryn jest senatorem przed kolejnymi wyborami do senatu. Nie zapominajmy, że właśnie jego postawa i działalność w IPN doprowadziła do skierowania tematu KL Warschau na boczny tor. Powstanie pomnika ofiar KL Warschau uchwalił sejm RP. Obiecał ówczesny prezydent stolicy Lech Kaczyński. Jednak protégé Jana Żaryna – Jan Kopka – w krótkim czasie uzyskał habilitację z zakresu właśnie KL Warschau i Hanna Gronkiewicz-Waltz (prezydent Warszawy miała wystarczający argument naukowy (ta polska nauka!) aby sprawę budowy pomnika 200 000 zamordowanych przez Niemców Polaków odłożyć ad acta. A pan Kopka jest już dzisiaj profesorem. Sędzia Maria Trzcińska zmarła potem w niewyjaśnionych okolicznościach. Niemniej przed śmiercią zarzuciła panu Kopce plagiat naukowy (wykorzystanie jej dorobku i zgromadzonego przez nią archiwum), a panu Żarynowi wszystko cokolwiek było możliwe, aby Polacy zapomnieli o ofiarach Vernichtungslager Warschau. Tak się składa, że dzisiaj już wiemy, że Holocaust Industry nie może sobie pozwolić na ekspozycję martyrologii aryjskich Polaków. Tak samo jak wiemy, że tragedia w Jedwabnem i książka Jana Tomasza Grossa Sąsiedzi stały się kamieniem węgielnym, na którym zbudowano oskarżenia przeciw Polsce i Polakom. Wszystko by zszargać image Rzeczypospolitej i jej obywateli. Zbrodniarzy nikt nie będzie bronił przed ‘należną im karą’ – rabunkiem i zaborem. W ten sposób należy myśleć o przyszłości i Jedwabnem w kontekście amerykańskiej ustawy 447.
Tylko o Szmulu Wasersztejnie
Relacja Szmula Wasersztejna z mordu w Jedwabnem stanowi fundament historii Sąsiadów opowiedzianej przez Grossa – a za nim przez innych – została poddana szczególnej weryfikacji. Okazuje się, że dokument spisany w jidisz zaginął. Za to w obiegu funkcjonują dwie wersje owych zeznań w języku polskim (’dowolnie’ przetłumaczone przez M. Kwatera) plus wyciąg spisany na użytek sądu. Wersja cytowana przez autora ‘Sąsiadów’ zawiera liczne wstrząsające sceny i jest w zasadzie jednym wielkim dramatycznym oskarżeniem polskich mieszkańców Jedwabnego, którzy mieliby ze szczególnym okrucieństwem wymordować swoich żydowskich sąsiadów. Jest tam mowa o wydłubanych oczach, obciętych językach, mordowaniu niemowląt przy piersi matki, dzieciach wiązanych w pęczki za nogi i rzucanych widłami w rozżarzone szczątki dopalającej się stodoły. Po dokonaniu zbrodni Polacy mieli wyrąbywać ofiarom złote zęby. (Profesor Bogdan Musiał). Czytając fragment tego opisu od razu nasuwają się obrazy z Wołynia. Chciałoby się zapytać o o wspólne inspiracje z Boscha i Ukraińców i Polaków…
Jednak profesor Musiał analizując różne wersje znajduje wiele rozbieżności i to nie tylko między tekstami, ale również w samych dokumentach oddzielnie. Do podobnych wniosków doszedł także profesor Jerzy Robert Nowak, który tragedią w Jedwabnem zajmował się od początku organizowania hucpy z Sąsiadami w roli głównej (Sto kłamstw J.T. Grossa o żydowskich sąsiadach i Jedwabnem, 2001). Podobnie prof. Iwo Cyprian Pogonowski (W czasie okupacji polskich żandarmów nie było. Przez usunięcie cudzysłowu Gross fałszuje tekst (...). Jest to wymowny komentarz do wiarygodności jego książki; ‘Arkany’ nr 5 z 1998). Doktor Piotr Gontarczyk podobnie, podważa wiarygodność świadka Szmula Wasersztejna. Profesor Marek Chodakiewicz pozwolił mi na opublikowanie zgromadzonej przez niego bibliografii, kilkadziesiąt stron tytułów książek, artykułów, dokumentów będących w związku z tematem: Jedwabnego. Odpowiedzialności polskich mieszkańców tragicznej miejscowości została przyjęta z góry, zaczęto też generalizować oskarżenia w stosunku do całego Narodu Polskiego. Profesor Marek Chodakiewicz zajmował się tematem relacji między Polakami a Żydami wcześniej, ale sprawa hucpy wokół Jedwabnego stała się motywatorem do studiów dogłębnych. Powstała seria książek, które próbowały wyjaśnić racjonalnie konflikt, w niektórych przypadkach (mikrostudia) umożliwiały odpowiednią interpretację zdarzeń. Profesor Chodakiewicz powtarzał motto: Nie gada się zanim się zbada. Jego zdaniem postmodernistyczna gorączka doprowadziła do nagromadzenia się w bibliotekach wszelkiego rodzaju chłamu. Przywaleni stosem informacyjnego szumu stajemy się podatni na manipulację. Trwa wojna psychologiczna. Wojna informacyjna.
Dlatego więc rozumiemy, że profesor Musiał wyważył swoje opinie: Jest pewne, że polscy mieszkańcy Jedwabnego brali aktywny udział w mordzie 10 lipca 1941 r. Ich liczba mogła wynosić od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Można też założyć, że niektórzy brali udział w opisywanych wydarzeniach ochotniczo, przy czym prawdopodobnie dochodziło do antyżydowskich ekscesów. Ale jednocześnie istnieje też wystarczająco wiele wskazówek przemawiających za tym, że Niemcy zastosowali przymus, a nawet przemoc, by wymusić uczestnictwo polskich mieszkańców w zbrodni. Ponadto była też polska pomoc dla prześladowanych.
Profesor Bogdan Musiał twierdzi, że: Tylko częściowo przeprowadzona ekshumacja potwierdza tezę, iż Niemcy brali bezpośredni udział w mordzie w Jedwabnem. W masowym grobie ofiar zbrodni z 10 lipca odnaleziono 89 łusek, łódkę od amunicji karabinowej oraz dwa pociski znajdujące się pośród szczątków ofiar. Jest to wskazówka, że do żydowskich ofiar strzelano — Polacy uczestniczący w tych wydarzeniach nie byli uzbrojeni. Prawdopodobnie więc strzelali uczestniczący w akcji Niemcy. Liczba odnalezionych łusek — powtórzmy: tylko przy częściowej ekshumacji — wskazuje, że strzelanie do żydowskich ofiar nie miało charakteru incydentalnego.
Czemu mieszkańcy Jedwabnego nie bywają?
W styczniu 2010 r. film przygotowany przez telewizję polonijną z Chicago Jedwabne czyli pogrzeb Polski (Jedwabne jaja.) pokazał krajobraz w Jedwabnem 10 lipca 2001 r. Wtedy to pan Aleksander Kwaśniewski przed kamerami telewizji z całego świata przeprosił za zło, które Polacy wyrządzili innym. Właśnie w tym filmie zarejestrowany obraz daje odpowiedź na pytanie o bierność i nieuczestniczenie mieszkańców Jedwabnego w oficjalnych uroczystościach żałobnych: Co należałoby zrobić, by mieszkańcy Jedwabnego otworzyli się na prawdę i zaczęli tu przychodzić? W lipcu 2001 miasteczko zostało spacyfikowane przez policje i służby specjalne. Niektórych ludzi zatrzymano. W miasteczku wprowadzono specjalne przepustki na uroczystości. Nikt mieszkańców nie pytał o cokolwiek. Potraktowano ich przedmiotowo. Byli przedmiotem drugiej kategorii z piętnem morderców swoich sąsiadów. Właśnie tak, jak napisał mały uczony z dalekiej Ameryki.
Więc nie jest nic tak jasne, jak stwierdziła w 2018 r. ambasador Izraela Anna Azari: To co tu się wydarzyło jest chyba jasne. W żydowskiej tradycji jest niemożliwe robić ekshumację. Nie ma przyczyny, by to robić. Lesław Piszewski, oficjał, ale jego język nie jest dyplomatyczny i pozwala sobie na więcej: Żydowscy mieszkańcy Jedwabnego zginęli z rąk polskich sąsiadów. I tak w kółko. To jest krzyk, coś na kształt niemieckiego HALT! Oni wiedzą, my wiemy, że bez przyjęcia przez Polaków narzucanych ról całe równanie jedwabieńskie wali się z kretesem. Więc wciska się już nawet siłą w gardła polskie słowa przeprosin, żalu, winy... Nad polską ziemią unosi się cień antysemityzmu – to taki cień lamparta , którego nikt nie widzi, lecz wie o jego istnieniu. Strach po prostu.
Coraz więcej dowodów wskazuje, że prowadzone w tej sprawie śledztwo celowo działało w kierunku zbagatelizowania przesłanek wskazujących na niemieckie sprawstwo w tej zbrodni. Choćby narracja tycząca historii łusek, które znaleziono na miejscu zbrodni podczas przerwanej przez Lecha Kaczyńskiego prac ekshumacyjnych: Andrzej Kaczyński – dziennikarz Rzeczpospolitej – w rozmowie z profesorem Andrzejem Kolą (miał prowadzić rzeczywiste prace ekshumacyjne w Jedwabnem) starał się udowodnić, że znalezione na miejscu zbrodni łuski… przyniosły dzieci. Dla zabawy. Coraz więcej odnajduje się w pracach oskarżających polską ludność o sprawstwo w mordzie jedwabieńskim pomyłek, przeoczeń, zamilczeń i czasami ewidentnych fałszerstw właśnie tych dokumentów, niby źródłowych. Nie jest tu miejsce na szczegółowe przytaczanie wyników mozolnej pracy porównawczej, lecz by nie być gołosłownym, na przykład: Yedwabne: History and Memorial Book (Jerusalem and New York: Yedwabner Societies in Israel and the United States of America, 1980) zredagowali: Julius L. Baker and Jacob L. Baker. Panowie redaktorzy z Ameryki sfałszowali zeznania [Deliverance: The Diary of Michael Maik. A True Story (Kedumim, Israel: Keterpress Enterprises, 2004)] przez „wygumkowanie” z tych zeznań rzeczownika Niemcy. Ich polscy(?) koledzy z Instytutu Pamięci Narodowej w opracowaniu: Wokół Jedwabnego, które aktualnie jest wykładnią prawdy o lipcowym dniu w 1941 r., w ogóle to zeznanie pominęli (wspomnienia zapisane w jidysz znajdują się w archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, record group 302, number 92). Pomyśleć, że wszystko w zasięgu spaceru ulicami Varshe. Warto przeczytać, to co napisał Mark Paul – Neighbours on the Eve of the Holocaust: Polish-Jewish Relations in Soviet-Occupied Eastern Poland, 1939-1941 – jego dociekania wskażą nowe ścieżki, nowe tytuły, próby złych ludzi nienawidzących zapewne Polski i Polaków z jakąś tam agendą. To nie są teorie spiskowe, to jest praktyka dzisiejszego świata akademickiego.
Za to ciekawe są dane statystyczne zawarte w liście miejscowości i osób popierających ponowną ekshumację na terenie zbrodni w Jedwabnem, którą to listę przekazano ministrowi sprawiedliwości RP. W sumie do czwartego kwietnia 2017 r. petycję poparło ponad dwanaście tysięcy obywateli: w gminie Jedwabne poparło akcję 150 osób, w Łomży – 224, w Radziejowie – 6, w Wiźnie i Mączkach – 11, w Białymstoku – 252, w Trójmieście – 288, w Warszawie – 1923, w Kanadzie – 660, w USA – 149, w Wielkiej Brytanii – 90. Liczba osób popierających w dniu 8 czerwca 2018 r. wynosiła już: 52.511. (za: Ewa Kurek – Jedwabne. Anatomia kłamstwa.)
I strzeżmy się ludzi, którzy chcą pisać książki, jak to było po wojnie, na przykład w Jedwabnem. Tym bardziej kiedy ich warsztat pisarski, metodologia dochodzenia do prawdy i nastawienie ideologiczne ukształtowała – nawet jeśli proces odbywał się nieświadomie – filozofia postmodernizmu.
Hagada I o odcietej głowie Gitele Nadolny
Nie wiem, co czyni dr. Mirosława Tryczyka tak atrakcyjnym rozmówcą. Może jego grossopodobieństwo? Poetyka i metodologia tegoż uczonego przypomina wszak wcześniej zastosowaną przez mistrza Jana Grossa. Nie odniósł jednak takiego sukcesu jak poprzednicy, bo na rynku już wielki tłok.
Gitele Nadolny była najpiękniejszą dziewczyną w polskim miasteczku Jedwabne. Wielu młodych mężczyzn, żydów i gojów adorowało jej, lecz Gitele odprawiała wszystkich zalotników. Czekała aż ojciec przygotuje jej ślub zgodnie z żydowską tradycją. Dziesiątego lipca 1941, osiemnaście dni po wejściu Niemców do Jedwabnego, jacyś polscy mężczyźni, w środku dnia, odcięli Gitele Nadolny głowę i użyli jej w środku miasta na placu tak jak piłkę futbolową. Tego dnia i przez kolejne dwa dni, polscy mieszkańcy Jedwabnego zamordowali wszystkich swoich sąsiadów -1600 dusz. (Rachel Patron Commentary – South Florida Sun-Sentinel –www.sun-sentinel.com/news/fl-xpm-2009-05-02-0905010142-story.html)
Dr Mirosław Tryczyk: W aktach prokuratora IPN Ignatiewa jest zeznanie Rywki Fogiel, która powiedziała: ‘Goje złapali córkę Judke Nadolny, Gitele, odcięli jej głowę, i bawili się nią niczym piłką’.” Pojawia się jednak przytomny przypis, lecz nie pana doktora: W Prokurator IPN J. Ignatiew podaje w tekście umorzenia śledztwa w sprawie zbrodni w Jedwabne, że nie był w stanie zweryfikować prawdziwości słów Rywki Fogiel o ucięciu głowy Gitele.
W innym miejscu informacyjnego kosmosu: O obcięciu głowy żydowskiej dziewczynce (podobno Gitele Nadolny lub Nadolnik) mowa jest zaledwie w jednym jedynym zdaniu z bardzo późnej relacji Ryfki Fogel opublikowanej w amerykańskiej ‘Księdze pamiątkowej Jedwabnego’ w 1980 roku (‘Goje porwali córkę Judke Nadolnego, Gitele, obcięli jej głowę i grali nią jakby to była piłka.’). O podobnym zdarzeniu wspomina również niejasno Menachem Finkelsztajn: ‘Stało się wtedy też wiadomem, że polscy zbrodniarze zabili żydowską dziewczynę, odpiłowując jej głowę od ciała, a ciało nogami wrzucili w trzęsawisko.’ Ale według niego miało to dziać się w Radziłowie i w dodatku jeszcze przed 24 czerwca 1941!
Nic natomiast o odciętej głowie nie wie nie stroniący od okropności [‘dzieci (…) kładli na widły i rzucali na żarzące się węgle’] główny świadek Grossa, Szmul Wasersztajn. A przecież gdyby nawet jednym uchem usłyszał o czymś takim, z pewnością odnotowałby i ten sposób, w jaki goje ‘zbezczeszczali ciała świętych męczenników’. Dziś oczywiście odcięta głowa należy już do pogromowego porządku narracji i kolejni świadkowie nierzadko coś tam sobie na ten temat ‘przypominają’, by nie wyjść na idiotów, którzy dnia 10 lipca roku pamiętnego gapili się w niebo. (Lech Stępniewski – https://www.fronda.pl/forum/teraz-sam-sie-przekona-czy,25113.html).
Hagada II: smutna śmierć w stawie
Drugi obraz jaki mi utkwił w pamięci, to o dwóch Żydówkach, które uciekały przed oprawcami z niemowlętami, wskoczyły do stawu, żeby się utopić. Jedna utonęła z dzieckiem od razu, druga była w dużej sukni, która rozpostarła się na wodzie i ona ją bardzo długo utrzymywała na powierzchni, i tak powoli tonęła na oczach gapiów.
Paweł Machcewicz, Wokół Jedwabnego Studia tom. I IPN, str. 44: Karol Bardoń zeznał, że 25 czerwca grupa mieszkańców Jedwabnego dokonała samosądu na 6 miejscowych komunistach: trzech Żydach i trzech Polakach. Kobiety, które utopiły się w stawie były żonami dwóch żydowskich komunistów, którzy zdołali uciec wraz z wycofującymi się Sowietami.]
Dr Mirosław Tryczyk: Tonęła kilka godzin. To była Kubrzańska Chaja, 28 lat. Druga kobieta Binsztejn Basia, 26 lat utonęła z niemowlęciem od razu.
Bogdan Musiał: Tezy dotyczące pogromu w Jedwabnem. Uwagi krytyczne do książki Sąsiedzi autorstwa Jana Tomasza Grossa. Tam przebijamy się przez las informacji: Rivka Fogel, Żydówka, która przeżyła masakrę w Jedwabnem, opisuje tę samą sytuację następująco: ‘Siostry, żona Abrahama Kubrzańskiego oraz żona Saula Binsztajna, którzy opuścili Jedwabne z Rosjanami, wycierpiały bardzo dużo z rąk niemieckich. Postanowiły one popełnić samobójstwo wraz ze swymi dziećmi. Wymieniły się dziećmi i razem skoczyły do głębokiej wody. Nieżydzi (Gentiles), którzy znajdowali się w pobliżu, wyciągnęli je stamtąd. One jednak skoczyły do wody jeszcze raz i utopiły się’ (Yedwabne: History and Memorial Book, wyd. Julius L. Baker and Jacob L. Baker, ‘New Yorker’, The Jedwabne Societies in Israel and The United States of America, Jerusalem 1980, s. 102.). Według tego opisu polscy świadkowie tej sceny zachowują się zupełnie inaczej, niż widzą to Wasersztejn i Gross — oni (Polacy, wg R. Fogel gentiles) próbują te kobiety ratować. Przyczyną ich samobójstwa nie są polscy bandyci, jak chcą Wasersztejn i Gross, lecz niemieckie prześladowania. Autor Sąsiadów zna oświadczenia Rivki Fogel, cytuje je bowiem w swojej pracy (s. 66). Nie zwraca jednak uwagi na rozbieżności pomiędzy nią a relacją Wasersztejna.
Niech martwi powiedzą o swym losie
Pora chyba na prawdę, co rzeczywiście zdarzyło się 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem. Prawda Jana T. Grossa od samego początku była zepsuta i coraz bardziej od niej czuć. Kluczem jest owe pojęcie ‘PRAWDY’**. Dotychczas świat poznał prawdę Jerzego Kosińskiego. Takoż Binjamina Wilkomirskiego. Są pytania o Elie Wiesela? Rownież Marie Sophie Hingst. Innych mniej znanych medialnie, ale niemniej skutecznych co „naukowa praca” Jana Tomasza. Grossa i jego zespołu marketingowego. Prawie siedemdziesiąt lat temu japoński reżyser Akiro Kurosava nakręcił film pt. Rashomon. Dialog odbywa się w zrujnowanej świątyni i prowadzą go chłopi mieszkający w okolicy:
– On nie żyje. Jak opowie nam swoją historię?
– Opowiedział przez medium.
– Kłamstwo. Jego opowieść jest również kłamstwem.
– Lecz martwi nie kłamią.
Jedwabne jest takim Rashomonem À la Polacca.
Waldemar J. Dąbrowski
Redaktor naczelny olsztyńskiego „Rezonansu” w roku 1981. Od 1984 r. w Kanadzie. Wydawca i publicysta
* Jan T. Gross, Polish Society under German Occupation, Princeton 1979, s. 240
** Może należy ponownie wczytać się w Krytykę kultury Kevina McDonalda (ur. 1944, profesor psychologii ewolucyjnej na Uniwersytecie Kalifornijskim, należy do najbardziej kontrowersyjnych intelektualistów w USA. Hmm.)? Może wrócić do Historii kontrkultury Krzysztofa Karonia? Kevin McDonald pisze explicite o przejęciu od 1944 r. kontroli nad Polską przez kadry przysłane przez Józefa Stalina. No, dobrze wiemy o tym, lecz o dalszych implikacjach tego procesu należy wiedzieć więcej. Stąd odsyłam do źródeł.
PS. Nie uwierzycie? Przed wyborami w RP monopoliści medialni, na których platformach znajdowały się studia i boutiques informacyjne (np. telewizja internetowa jako inicjatywa obywateli) zaczęli blokować i zamykać za tzw. mowę nienawiści. Formalnie Kodeks Karny nie zna takiego słonia, ale tu chodzi o to, kto jest silniejszy. Urzędy państwowe ponoć nie mają wpływu na zachowanie się zagranicznych korporacji medialnych. Zlikwidowano konto wRealu24 na YouTube. Przeszukano i zabrano urządzenia elektroniczne Telewizji CE Powiśle. Dzieje się tyle, że papieru nie starczy by to opisywać. Nie pomożecie w obronie mediów represjonowanych, będziecie oglądali tych, którzy wiedzą, co dla was jest najważniejsze. Wniosek: dobrze mieć chody u szefowej YouTube, która mieszka w Ameryce. Prezydent Andrzej Duda ma.
Film „Powrót do Jedwabnego”. https//zrzuta.pl/4phcf9
Skomentuj
Komentuj jako gość