"Sekcja zwłok Tobiasza N. na tę chwilę nie dała podstaw aby przypuszczać, że doszło do popełnienia przestępstwa, lub do udziału osób trzecich w tym zdarzeniu" - powiedział prokurator Arkadiusz Szulc z PR Olsztyn Północ, w piątek 26 lipca. Dlatego dopiero teraz, po ogłoszeniu wyniku sekcji zwłok, mogę ujawnić ostatnie zdanie z emaila, który Tobiasz Niemiro wysłał do mnie o 02.57 rano w czwartek 25 lipca. Tego dnia o godz. 14.00 został znaleziony martwy w lesie nad jeziorem Żbik w olsztyńskich Redykajnach. Zginął od strzału w głowę z własnej broni, na którą miał pozwolenie.
"Powodem mojego zachowania nie jest bitmarket, od lat się zmagam z depresją i ją ukrywam. Po prostu nie mam siły" – tak brzmiało ostatnie zdanie listu skierowanego do mnie. Przeczytałem go o 08.26 rano. Na zawsze pozostanie we mnie niepewność, czy gdybym od razu zareagował i zatelefonował, może bym Go powstrzymał? Ale pochłonięty obowiązkami miałem zadzwonić po południu, po pracy. Po południu dotarła do mnie wiadomość, że nie żyje.
Mieszkał nieopodal miejsca gdzie zginął, w jednym z domów przy willowej ulicy Żbiczej, o czym dowiedziałem się dopiero teraz. Kilka domów dalej leży posiadłość jego teścia Adama Czmudy, który też popełnił samobójstwo strzelając do siebie z broni myśliwskiej, 5 lat wcześniej (miał 57 lat). Jego firma była największym w Polsce producenta znaków i systemów drogowych. Ponoć budując pałac w Snopkach na Warmii popadł w ogromne długi.
Tobiasz Niemiro miał 44 lata, osierocił 17-letniego syna. Jego małżeństwo z Karoliną Czmudą już dawno się rozpadło.
Pierwszy i ostatni raz w życiu rozmawiałem z Tobiaszem Niemiro w poniedziałek 15 lipca. Wcześniej przed weekendem dzwoniłem, gdyż chciałem prosić go o wywiad w związku z informacją o upadku giełdy kryptowalut BitMarket, z którą był powiązany. Śledztwo w tej sprawie zostało przeniesione z Olsztyna do prokuratury w Suwałkach. Zgłosiło się dotąd 400 poszkodowanych. Sprawa jest porównywana do Amber Gold z uwagi na kwotę, którą mieli stracić klienci. Jak podała prokuratura w grę wchodzi 100 mln złotych. Od razu pojawiły się podejrzenia, że upadek giełdy został zaplanowany z premedytacją.
Zależało mi też na tej rozmowie z tego powodu, iż był członkiem Zarządu Oddziału SDP w Olsztynie, w którym jestem przewodniczącym Komisji Rewizyjnej. Teraz ludzie pytają mnie, jak mógł być członkiem SDP, skoro nie był dziennikarzem? Został członkiem przed kilkunastoma latami, gdy mnie tu nie było i oddział został powołany na nowo przez grupę urzędników, byłych dziennikarzy oraz ludzi zajmujących się wydawaniem darmowych pisemek reklamowych, utrzymywanych przez władze lokalne. Wcześniej oddział umarł śmiercią naturalną. Tobiasz Niemiro użyczył im swój lokal Corner Cafe przy ul. Dąbrowszczaków i chyba z tego tytułu otrzymał legitymację.
Gdy zadzwoniłem do Tobiasza Niemiro w piątek 12 lipca, wiedziałem tylko tyle o nim, co wszyscy w Olsztynie, że był pasierbem znanego w mieście restauratora i biznesmena Jacka Kicermana. Jego ojczym wystartował w latach 90. w biznesie od prowadzenia dzierżawionych restauracji i stołówek. Zrobiło się o nim głośno, gdy oskarżył dyrektora Centrum Polsko-Niemieckiego w Olsztynie i ówczesnego senatora AWS Pawła A, o niepłacenie rachunków za obiady. Kicerman prowadził w Centrum restaurację. Dyrektor stołował się w niej, ale miał nie płacić. W momencie, gdy chciał zerwać umowę z restauratorem, ten upublicznił nie opłacone rachunki. Kicerman skierował pozew do sądu, żądając w sumie 59 tys. złotych, ale ostatecznie zawarł ugodę z Pawłem A. i wycofał pozew. Paweł A. twierdzi, że darmowe obiady zaproponował mu sam Kicerman.
Później furorę zrobiła już jego własna restauracja Przystań na wodach jeziora Krzywego. Media wykryły, że restauracja powstała z naruszeniem prawa, ale sprawa się przedawniła. Obok Przystani Jacek Kicerman pobudował luksusowy kompleks, który poza restauracją, składa się też z hotelu i spa. Mówiło się na mieście, że pomógł pasierbowi w starcie przekazując mu do prowadzenia lokal Corner Cafe, ale relacje między nimi miały nie układać się najlepiej.
Z czasem Tobiasz Niemiro rozkręcił własny biznes w branży gastronomicznej, handlowej i nieruchomości. Jego portfolio było bogate: Centrum Handlowe Jakub (sprzedał a pieniądze miał zainwestować w BitMarket), Newclass, K&R, Ifood, Food Corner, Global1, BMS Building Maintanance. Był też udziałowcem w sieci poradni dietetycznych Medfood. Wspólnikiem w tej działalności był Marcin Aszkiełowicz – były dyrektor giełdy Bitmarket, jego kolega z liceum.
O Tobiaszu Niemiro było wcześniej głośno dwukrotnie. Pierwszy raz, gdy 15 lat temu został prezesem Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia Na Rzecz Bezpieczeństwa. Drugi raz w 2006 roku, gdy „przypadkowo” znalazł teczkę z dokumentami esbeckimi mającymi świadczyć, iż ówczesna minister finansów i wicepremier Zyta Gilowska, w rządzie Jarosława Kaczyńskiego była TW „Beata”.
Stowarzyszenia Na Rzecz Bezpieczeństwa powołali olsztyńscy biznesmeni przerażeni serią porwań osób ze swego grona oraz członków rodzin, dla okupu. W latach 90. Olsztyn stał się areną wojny gangów. Po jednej stronie stali wówczas "Troll" i jego kolega Jarosław R. "Orzełek", po drugiej zaś m.in Grzegorz M. ps. "Marchewa". Jeden z bandytów wyleciał w powietrze w aucie, drugiego zabito serią z automatu, inni zostali ranni. Z czasem bandyci od odzyskiwania długów i wymuszania haraczy przeszli do handlu narkotykami a następnie uznali, że większe pieniądze dostaną za porwanych biznesmenów.
W grudniu 1999 r. porwany został właściciel hurtowni obuwia z Olsztyna. W październiku 2000 r. idącego do szkoły syna olsztyńskiego przedsiębiorcy z branży kosmetycznej porwali samochodem dwaj mężczyźni. Żądali 600 tys. dolarów okupu. Chłopcu udało się uciec. W tym samym czasie właściciel jednego z salonów samochodowych był przetrzymywany w lesie pod Olsztynem. Za uwolnienie rodzina zapłaciła okup. W styczniu 2001 r. kolejny przedsiębiorca przez 17 dni był więziony w ziemiance pod Olsztynem. Bandyci za jego uwolnienie żądali 2 mln zł.
W ręce biznesmenów wpadła lista z nazwiskami osób do porwania, znalazło się na niej też nazwisko wówczas 17-letniego syna Jacka Kicermana, który natychmiast wysłał go do Australii. Wówczas biznesmeni zrzucili się, wynajęli emerytowanych policjantów i powołali stowarzyszenie. Na prezesa wybrali właśnie Tobiasza Niemiro. Miał dobrą prezencję, był elokwentny, dobrze wypadał na konferencjach prasowych. Stowarzyszenie doprowadziło do ujęcia Pawła M. „Trolla”, który miał na sumieniu nie tylko porwania, ale też zlecenie zabójstwa i handel narkotykami na dużą skalę. Oprócz niego, aresztowanych i skazanych zostało 30 innych gangsterów. On sam w 2002 roku dostał 25 lat więzienia. Koniec kary upływa mu w 2026 roku, ale niedawno chciał wyjść w związku z leczeniem. Stowarzyszenie zaprotestowało i Sąd Apelacyjny w Białymstoku nie zgodził się na udzielenie mu przerwy w karze na poddanie się operacji.
Latem 2006 roku Tobiasz Niemiro ponownie trafił na czołówki gazet za sprawą wicepremier Zyty Gilowskiej. Otóż ogłosił, że ktoś mu „podrzucił” kserokopie dokumentów SB z Lublina z pieczątkami IPN dotyczącymi osoby o pseudonimie „Beata”. Okazało się, że kserówki zawierają opisy spotkań Zyty Gilowskiej z amerykańskimi wykładowcami Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w drugiej połowie lat 80. Nikt wówczas nie dał wiary w „przypadkowość”. Przypisywano to intrydze polityków PO wymierzonej w Zytę Gilowską, wicepremier i minister finansów w rządzie PiS. 6 września 2006 r. sąd lustracyjny stwierdził, że oświadczenie lustracyjne Zyty Gilowskiej o tym, że nie była agentem SB, jest zgodne z prawdą.
Od tamtego czasu Tobiasza Niemiro był podejrzewano o współpracę ze służbami specjalnymi. Jednak moim zdaniem służby użyły go jako narzędzia.
Zaskoczeniem było pojawienie się jego nazwiska po upadku giełdy kryptowalut BitMarket.
Z tych to powodów zadzwoniłem do Tobiasza Niemiro w piątek 12 lipca po wywiad. Nie odebrał telefonu, wysłałem więc SMS. Odpisał, że spotka się ze mną w sobotę lub poniedziałek. W sobotę się nie odezwał, więc zadzwoniłem w poniedziałek 15 lipca, odebrał od razu i natychmiast przyjechał do mnie.
Mówił długo, spontaniczne i sprawiał wrażenie szczerego. Twierdził, że sam jest ofiarą BitMarket i że nikt mu w to nie uwierzy i będzie z tym musiał żyć. Współczuł ludziom, którzy stracili swoje pieniądze na tej giełdzie. Rozmowa trwała prawie godzinę. Po spisaniu i autoryzacji (wniósł tylko drobne poprawki) wywiad ukazał się w środę 17 lipca (TUTAJ CZYTAJ TEN WYWIAD). W emailu podziękował mi za niego, napisał, że to jedyny rzetelny i prawdziwy opis sytuacji. „Miałem świadomość, że ten wywiad mi zaszkodzi, ale musiałem powiedzieć jak było” - napisał. Od Newsweeka miał żądać sprostowania. Później jeszcze kilka razy do mnie napisał, ostatni email wysłał o 02.57 rano w czwartek 25 lipca.
Email był długi. Napisał, że biznesmeni związani w różny sposób z BitMarket są po prostu oszustami. Podał nazwiska. Email przekazałem prokuraturze. Napisał też, że ma dla mnie materiały. Nie zdążyłem odebrać, ale w piątek 26 lipca dotarła do mnie pewna osoba. Tobiasz Niemiro prosił tę osobę o przekazanie mi nagrania jego rozmowy z biznesmenami związanymi z BitMarketem. Nagranie to też oddałem natychmiast prokuraturze, nie ukrywam, że również z obawy o własne bezpieczeństwo.
Tobiasz Niemiro list zakończył słowami: "Powodem mojego zachowania nie jest bitmarket, od lat się zmagam z depresją i ją ukrywam. Po prostu nie mam siły".
Adam Socha
Zdjęcie (zrzut z youtube): Konferencja prasowa prezesa Tobiasza Niemiro i dyrektora Jerzego Samociuka z Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia na Rzecz Bezpieczeństwa ws. powrotu przestępczości zorganizowanej do Olsztyna | Restauracja Przystań w Olsztynie | 16.09.2013
Skomentuj
Komentuj jako gość