10 lipca 1941 roku doszło do masakry Żydów z Jedwabnego oraz okolic. Zostali oni zapędzeni do stodoły i spaleni. Mord ten budzi nadal ogromne emocje w związku z twierdzeniem Jana Tomasza Grossa, iż to polscy mieszkańcy spalili swoich 1600 żydowskich sąsiadów, powodowani antysemityzmem i żądzą przejęcia ich domów i mienia. Trwa akcja zbierania podpisów z petycja do władz Polski o dokończenie ekshumacji masowego grobu, przerwanej na żądanie ówczesnego ministra sprawiedliwości/prokuratora generalnego śp. Lecha Kaczyńskiego. Poniżej reportaż Adama Sochy z Jedwabnego.
„U Pana w reportażu z Jedwabnego sprawa Żydów prawie w ogóle się nie pojawia, bardzo mnie interesuje dlaczego?” Czułem, że kiedyś ktoś mi zada to pytanie. Tym „kimś”, by dr Mirosław Tryczyk, filozof, autor książki „Miasta śmierci. Sąsiedzkie pogromy Żydów” wydanej w 2015 roku. 9 grudnia 2017 roku trafił na moją skrzynkę jego email:
Dlaczego?
„Jestem po lekturze Pana znakomitego reportażu "Jedwabne życie"*, w którym świetnie sportretował Pan życie w Jedwabnem przed 1989 rokiem. Uderza mnie wierność przedstawionych w nim realiów, bo osoby z Jedwabnego z jakimi rozmawiałem o miasteczku kilka razy mówiły mi wprost "chcesz zrozumieć jak było w Jedwabnem po wojnie? Przeczytaj reportaż Sochy". Chciałem z Panem o tym Jedwabnem powojennym porozmawiać bo przygotowuję dla wydawnictwa Znak książkę reporterską o "pamięci" po pogromie-po zbrodni, jej wynaturzeniach, niedopowiedzeniach, białych plamach tak w wymiarze zbiorowym jak i rodzinnym. U Pana w reportażu z Jedwabnego sprawa Żydów prawie w ogóle się nie pojawia, bardzo mnie interesuje dlaczego?”
Zgodziłem się odpowiedzieć na to pytanie. Mieliśmy spotkać się w Warszawie, ale nagła choroba położyła mnie do szpitala. Na szpitalnym łóżku, pod kroplówką odpowiedziałem na szereg pytań. Przytaczam najistotniejszy fragment rozmowy.
M.Tryczyk: Kiedy i dlaczego trafił pan do Jedwabnego?
- Do Jedwabnego trafiłem przypadkowo, w lipcu 1981 roku, w środku karnawału Solidarności. Jadąc przez tę miejscowość złapałem „gumę”, więc żeby nie tracić czasu zacząłem chodzić po urzędach, komitetach, knajpach w poszukiwaniu „odnowy socjalistycznej”. To było wówczas takie modne słowo używane przez propagandę PRL. Powstał z tego śmieszny reportażyk.
Na poważnie trafiłem tam w 1983 roku, gdy do redakcji tygodnika „Kontakty” w Łomży, w której byłem reporterem przyszedł anonimowy list od grona rodziców, że były zbierane składki na budowę sali gimnastycznej, że wylano fundament i potem wszystko ucichło, nie rozliczono się z tych pieniędzy. To się potwierdziło. No i na miejscu dowiedziałem się, że to liceum w Jedwabnem to jest jakieś potworne bagno! Nauczyciele sterroryzowani przez dyrektorkę. Na stołek pomógł jej się wspiąć romansujący z nią polonista Henryk Z., który skorumpował to liceum. Wymuszał od uczniów pieniądze za dobre oceny i za matury. Nauczyciel od historii Jerzy R., to pijak molestujący nieletnie uczennice. Tylko jak ja mam to udowodnić, pomyślałem? Ten polonista był jednocześnie lektorem komitetu wojewódzkiego PZPR. Weź rusz takiego. Całe lato jeździłem po województwie do świeżych i byłych maturzystach, żeby zdobyć oświadczenie, iż musieli płacić. W trakcie krążenia po Jedwabnem trafiłem do domu nauczyciela historii Jerzego R. Mówi do mnie: „tobie się wydaje redaktorku, że my tutaj coś strasznego robimy w tej szkole… są gorsze rzeczy! Tu mieszkańcy Żydów spalili, swoich sąsiadów. No…a ty o jakieś duperele się czepiasz. I co z tego, że zdarzyło mi się przyjść po kielichu na lekcje, chcesz z tego robić aferę?!”
- Zaproponował handel. On mi udostępni materiały z procesu mieszkańców, którzy brali udział w spaleniu Żydów w zamian za odstąpienie od pisania o liceum. Nie poszedłem na to, opublikowałem reportaż o szkole. Zrobiło się poruszenie, ale nikomu włos z głowy nie spadł.
- O tej strasznej zbrodni chciałem napisać książkę, ale dopiero po napisaniu książki o Jedwabnem w epoce komunizmu, bo byłem już bardzo zaawansowany w zbieraniu materiałów. Wpadłem na pomysł, że na przykładzie tak małej społeczności, dwa tysiące mieszkańców, mogę pokazać, jak działa system komunistyczny. W sumie 2 lata mi to zajęło (1983-85).
- Gdy mi ten nauczyciel historii powiedział o pogromie, to później zagadywałem o to mieszkańców Jedwabnego. Nikt nie zaprzeczał. Było pewne rodzeństwo, mieszkało razem, szlachetni ludzie, wykształceni. Kobieta opowiedziała mi o swojej traumie. W czasie pogromu była dzieckiem. Jak się pogrom zaczął, to ci porządni mieszkańcy pozamykali się w domach, nie poszli na rynek. Ją też mama zamknęła w domu, ale przez okno zobaczyła, jak kilku młodych mężczyzn kopie po ulicy głowę dziewczyny, jak piłkę... (przerywam opowiadanie, zakrywam kołdrą twarz, nie jestem w stanie przez chwilę mówić).
- Skoro to we mnie tak głęboko tkwi, to co mówić o tej kobiecie, która to widziała jako dziewczynka? Może to była głowa jej koleżanki z klasy? Moi przyjaciele, gdy im o tym opowiedziałem, nie chcieli uwierzyć. Twierdzili, że może to była głowa lalki?
M. Tryczyk: W aktach prokuratora IPN Ignatiewa jest zeznanie Rywki Fogiel, która powiedziała: „Goje złapali córkę Judke Nadolny, Gitele, odcięli jej głowę, i bawili się nią niczym piłką”. (1)
- Potworne… Drugi obraz jaki mi utkwił w pamięci, to o dwóch Żydówkach, które uciekały przed oprawcami z niemowlętami, wskoczyły do stawu, żeby się utopić. Jedna utonęła z dzieckiem od razu, druga była w dużej sukni, która rozpostarła się na wodzie i ona ją bardzo długo utrzymywała na powierzchni, i tak powoli tonęła na oczach gapiów.
M.Tryczyk: Tonęła kilka godzin. „To była Kubrzańska Chaja, 28 lat. Druga kobieta Binsztejn Basia, 26 lat utonęła z niemowlęciem od razu. Wieczorem 23 czerwca weszli do Jedwabnego Niemcy, a od rana 25 czerwca zaczęły się pogromy Żydów, zabijali bandyci z polskiej ludności. Następnego dnia powstrzymał ich ksiądz” – tak zeznał 5 kwietnia 1945 Szmul Wasersztejn, który przeżył rzeż w Jedwabnem 10 lipca, ukrywał się z 6 innymi Żydami do końca wojny u Antoniny i Aleksandra Wyrzykowskich (2).
- Tę scenę słyszałem z wielu ust.
M.Tryczyk: Jak mieszkańcy opisywali relacje polsko-żydowskie przed wybuchem wojny?
- Mówiono mi, że przed wojną relacje z Żydami były normalne, sąsiedzkie, życzliwe. Żydzi zamieszkiwali rynek. Trudnili się rzemiosłem i handlem. Ich dzieci chodziły do jednej szkoły z dziećmi polskimi, dzieci bawiły się razem, przyjaźniły.
M.Tryczyk: Czym tłumaczyli udział mieszkańców w tej zbrodni?
- Postawą Żydów podczas okupacji Sowieckiej, po 1939 roku. Żydzi mieli witać bolszewików kwiatami. Następnie zajęli najniższy i średni szczebel i odgrywali się na swoich sąsiadach. Jak były wcześniej między nimi jakieś anse, to donosili na sąsiadów czerwonym komisarzom, co równało się wywózce na Sybir. Mieli obrażać uczucia religijne chrześcijan, ponoć załatwiali się na schodach kościoła. To co miało bezpośrednio uruchomić tą falę przemocy wydarzyło się 20 czerwca 1941 roku, tuż przed atakiem Hitlera na Stalina, nastąpiła kolejna, czwarta, największa wywózka wielu mieszkańców na Sybir. Listy osób do wywózki sporządzać mieli żydowscy urzędnicy i żydowscy milicjanci mieli konwojować wozy z rodzinami do wagonów. I wtedy ta nienawiść strasznie w ludziach wezbrała.
- Moi rozmówcy twierdzili, że pogromu dokonały głównie szumowiny z okolicznych wsi, przy nielicznym udziale miejscowych. Że to z wiosek zbiegli się do Jedwabnego z siekierami, widłami, żeby po prostu się nachapać. Zgonili żydowskich mieszkańców Jedwabnego na rynek, kazali wyrywać trawę z bruku, potem urządzili pogrzeb pomnika Lenina, który stał w rynku. Kazali wykopać dół i wrzucić tam Lenina. Mieli przyzwolenie Niemców, którzy zapewniali im bezkarność. Mówiono mi, że Niemcy dali benzynę do podpalenia. Po spaleniu zaczęła się grabież. Te szumowiny splądrowały domy żydowskie i oni mieli je potem zająć. Skierowano mnie do jednego mężczyzny, który miał ponoć najwięcej wiedzieć na temat pogromu. Proszę pamiętać, że ja głównie miałem świadectwa od mieszkańców, którzy w czasie pogromu albo byli dziećmi, albo wyrostkami. Ten mężczyzna był starszy. Powiedział mi, że nikt z uczestników pogromu nie żyje i każdego z tych ludzi dosięgło jakieś nieszczęście, że nikt naturalną śmiercią nie zmarł. W Jedwabnem było wtedy potępienie dla tych zabójców. Podkreślam, że potępiali ci moi rozmówcy, którzy byli przeciwnikami ustroju komunistycznego i widzieli zło PRLu. Inni raczej starali się znaleźć usprawiedliwienie dla tej zbrodni we wcześniejszej postawie żydowskich mieszkańców miasteczka.
rys. wikimedia
- W pewnym momencie dowiedziałem się, że żyje w miasteczku Żyd, kierownik tartaku polonijnego Kwiatkowski. Już o mnie słyszał, bo to małe miasteczko i każdy mój ruch był śledzony. On mi powiedział: „- Proszę pana tu nie ma czerni i bieli. Najpierw Żydzi się zachowywali tutaj okropnie…” Prosił, żeby o pogromie nie pisać, żeby nie rozdrapywać już ran, bo z tego niczego dobrego nie będzie. Że sprawcy zostali po wojnie skazani na więzienie, odsiedzieli swoje". To mnie zdumiało, bo nikt wcześniej mnie o to nie prosił, by o tej zbrodni nie pisać.
M.Tryczyk: Czy żałuje pan dzisiaj, że nie napisał wówczas książki o tej zbrodni?
- Bardzo żałuję. Wówczas, w latach 80. miałem szansę uzyskać szczere świadectwa. Tym bardziej, że świadkowie byli stosunkowo młodzi, dużo pamiętali i było ich dużo. Myślę, że powstałaby uczciwa, rzetelna książka. Po „bombie atomowej”, jaką okazała się książka Grossa „Sąsiedzi”, było to już niemożliwe, bo on postawił tezę, że wszyscy polscy mieszkańcy Jedwabnego, ogarnięci nienawiścią, chęcią zemsty i chciwością rzucili się na żydowskich mieszkańców, zagnali ich do stodoły i spalili. Za zbrodnie odpowiada albo konkretny Kowalski, albo państwo i jego funkcjonariusze. W tym przypadku państwo polskie nie istniało a jego elita gniła w łagrach lub została rozstrzelana w Katyniu. Tymczasem Gross zastosował odpowiedzialność zbiorową. Dlatego mieszkańcy tak a nie inaczej zareagowali. Stali się zakładnikami rodzin morderców i polityków, którzy negują udział Polaków w tej zbrodni. Ktoś z zewnątrz powinien im pomóc stanąć w prawdzie, odciąć się od zwyrodnialców i od „fałszywych przyjaciół”.
Po tej rozmowie, dr Mirosław Tryczyk chciał, żebyśmy pojechali razem do Jedwabnego, żebym spróbował odnaleźć moich rozmówców. Jednak choroba, potem długa rekonwalescencja pokrzyżowała te plany. Ponownie odezwał się przed 77. rocznicą zbrodni, pytając, czy przyjadę 10 lipca 2018 roku do Jedwabnego? Wziąłem dzień urlopu i pojechałem. Na miejscu zrozumiałem, że muszę dopisać do mojej książki brakujący rozdział.
Jedwabne 10 lipca 2018 roku
Będzie upał jak wtedy 10 lipca 1941 roku – pomyślałem wysiadając z auta pod pomnikiem. Przyjechałem pół godziny przed rozpoczęciem uroczystości, jako jeden z pierwszych. Zaparkowałem obok auta na olsztyńskiej rejestracji! To działacze olsztyńskiego KOD-u Halina Bumbul i Zbigniew Baca a z Elbląga był Tadeusz Kawa. Witam się, przedstawiam. „Debata”? A to my po przeciwnej stronie stoimy” – komentuje Halina Bumbul, ale podaje mi rękę. Naokoło łąki i pola, w oddali domy jednorodzinne skryte w drzewach i dwie wieże kościoła pw. św. Jakuba. Dyskretnie za drzewami zaparkował wóz policyjny. Po murze z kamiennych, grubych bloków, wyznaczającym granicę stodoły, biega dziewczynka. Jest sielsko.
Poprzednie rocznice
Oglądam pomnik, betonowy prostopadłościan. Z przodu dębowa macewa stylizowana na osmaloną bramę stodoły. Z boku napis: „PAMIĘCI ŻYDÓW Z JEDWABNEGO I OKOLIC. MĘŻCZYZN, KOBIET, DZIECI. WSPÓŁGOSPODARZY TEJ ZIEMI. ZAMORDOWANYCH. ŻYWCEM SPALONYCH W TYM MIEJSCU 10 LIPCA 1941 ROKU. JEDWABNE 10 LIPCA 2001 ROKU”. Poniżej ten sam napis w języku hebrajskim. Moją uwagę zwraca to, że inaczej niż poprzedni napis, ten nic nie mówi o sprawcach. Poprzedni brzmiał: „Miejsce kaźni ludności żydowskiej. Gestapo i żandarmeria hitlerowska spaliła żywcem 1600 osób 10.VII.1941”.
Po drugiej stronie MODLITWA ZA ZMARŁYCH w języku hebrajskim.
Pomnik został odsłonięty 10 lipca 2001 roku. Przybyli na uroczystość szli ulicami pustego, martwego miasta. Mieszkańcy ją zbojkotowali. Był tylko burmistrz Krzysztof Godlewski, który zorganizował obchody 60. rocznicy i jako pierwszy przemawiał. Zapłacił za to. Atakowany przez część mieszkańców złożył rezygnację z funkcji i wyemigrował do USA. Był prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, którego powiedział: "Jako człowiek i obywatel i jako prezydent Polski przepraszam w imieniu swoim i tych wszystkich Polaków, którzy uważają, że nie można być dumnym z wielkości polskiej historii nie odczuwając jednocześnie bólu i wstydu z powodu zła, które Polacy wyrządzili innym". Te słowa wywołały burzę. Wówczas wg CBOS 48 procent badanych uważało, że Polacy nie powinni przepraszać narodu żydowskiego za zbrodnię w Jedwabnem. Na uroczystości z księży byli tylko Adam Boniecki i Wojciech Lemański. Natomiast w tym czasie, w kościele Wszystkich Świętych w Warszawie Episkopat Polski odbył "przebłagalną modlitwę" za zbrodnie w Jedwabnem „o wybaczenie wszelkiego zła, jakie ze strony Polaków spotkało Żydów”.
W 2011 roku w 70. rocznicę list prezydenta Bronisław Komorowskiego odczytał były premier Tadeusz Mazowiecki: „Naród musi zrozumieć, że był także sprawcą - napisał prezydent RP. - Dziś Rzeczpospolita słyszy niesłabnący krzyk swoich obywateli (...) Jeszcze raz proszę o przebaczenie” - podkreślił. Po raz pierwszy był obecny hierarcha kościoła katolickiego, bp Mieczysław Cisło: „- Niech nas nie dzielą mogiły z Jedwabnego, a niech nas jednoczy modlitwa o budowę braterstwa, więzi polsko-żydowskich” - apelował hierarcha.
W uroczystościach nadal nie uczestniczyli mieszkańcy Jedwabnego. Dwa miesiące później, pod koniec sierpnia pomnik został zbezczeszczony. Na murze pojawił się ogromny napis: "Nie przepraszam za Jedwabne" oraz „BYLI ŁATWOPALNI”, obok swastyka i znaki SS, swastyka także na tyle pomnika.
W 2017 roku po raz pierwszy hierarcha Kościoła katolickiego wypowiedział pod pomnikiem słowo „przepraszam”. „- Kościół opłakuje wszelkie akty nienawiści i wszelkie akty prześladowań oraz antysemityzmu, które kiedykolwiek i przez kogokolwiek były wyrządzone narodowi żydowskiemu” - powiedział bp Rafał Markowski, przewodniczący Rady Komisji Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego i Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem.
77. rocznica zagłady Żydów jedwabieńskich odbyła się tuż po błyskawicznie znowelizowanej ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej (27 czerwca 2018 roku). Usunięto z niej zapisy, które wprowadzały karę więzienia za przypisywanie Polakom winy za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką (chodziło o zwrot „polskie obozy zagłady”). Ustawa wywołała długotrwały konflikt dyplomatyczny z Izraelem, który odczytał ją, jako próbę zakazu mówienia o Holocauście. Izrael poparły Stany Zjednoczone. Wszystkie światowe media mówiły o tej ustawie, przypominając m.in. zbrodnię w Jedwabnem.
ONR kontra KOD
Jak na komendę, w jednym momencie kilku działaczy KOD-u z Olsztyna i Elbląga oraz 11 z ONR-u w czarnych koszulkach z emblematem organizacji - rozwijają transparenty. KOD-owcy stają ze swoimi przy wejściu na teren pomnika. Treść banerów: "Przepraszamy Europę i przyjaciół Żydów za antysemityzm i faszyzm ONR-owców i sekty pisowskiej" i drugi: „Przepraszamy za mordy i pogromy dokonane przez Polaków”. (Komentarz do treści banerów czytaj pod reportażem).
ONR-owcy stanęli z boku, w pewnej odległości od kamiennego ogrodzenia z napisami: „O tej zbrodni Niemców – nie Polaków – pamiętamy. I wznowienia ekshumacji żądamy!”, "Polski naród nie przeprasza za niemieckie zbrodnie" oraz "Żądamy wznowienia ekshumacji w Jedwabnem; mamy dość żydowskich kłamstw".
Kamery licznych stacji telewizyjnych i mikrofony radiowców kierują się na Roberta Bąkiewicza z Mediów Narodowych, który jest tutaj rzecznikiem grupy z ONR (9 mężczyzn w różnym wieku i młoda dziewczyna. Przyjechali z Olecka, Łomży, Elbląga oraz Pasłęka). „– Powoływano się, że ekshumacja jest niezgodna z prawem żydowskim. Dzisiaj już wiemy, że była to nieprawda, że religia nie zabrania ekshumacji, zresztą to postępowanie było niezgodne z polskim prawodawstwem” - tłumaczy mediom Bąkiewicz. „- Nie rozumiem dlaczego polski minister miałby takiej ekshumacji zabronić. Domagamy się ponownej ekshumacji, zbadania i wtedy ustalenia faktycznych sprawców tej zbrodni”.
- Na transparentach macie napisane, że to zbrodnia Niemców nie Polaków a IPN stwierdził, że to zbrodnia popełniona przez Polaków z inspiracji Niemców – pada pytanie.
R. Bąkiewicz: Dokładnie. IPN bazował na rozprawach w sądach komunistycznych Trudno im przypisywać wiarygodność. Ekshumacja trwała zaledwie 2 i pół dnia, to parodia, ośmieszanie państwa polskiego, praworządności, prawdy, do której w cywilizacji łacińskiej powinniśmy za wszelką cenę dążyć.
- Na tym terenie doszło do wielu tego typu pogromów, w Szczuczynie, Kolnie, Śniadowie, Radziłowie. Czy tam również nie uczestniczyli Polacy?
R. Bąkiewicz: IPN do końca nie wydał wszystkich ujawnionych informacji. Świadkowie zdarzeń podają sprzeczne wersje, jest antypolska wersja Grossa. My żądamy wyjaśnień, ile osób tutaj się znajdowało, kto dokonał tej zbrodni. Domagamy się odtajnienia raportu prof. Koli, który prowadził paraekshumację, odtajnienia przyczyny wstrzymania ekshumacji przez ówczesnego ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego. Tych wątpliwości jest bardzo wiele. Przypomnę, że w raporcie z ekshumacji jest mowa o łusce od karabiny Mauser, znaleziono przy ciałach kosztowności czyli ta ewentualna intencja grabieży ludności żydowskiej w jakiś sposób powinna być wykluczana, ale jeśli by się okazało inaczej, to jesteśmy ludźmi cywilizacji łacińskiej, prawda dla nas jest najważniejsza. Ale wydaje się, na bazie tych poszlak, które są, tej zbrodni nie sposób przypisywać Polakom. A polskie dzieci są uczone w szkołach o tym, że tej zbrodni dokonali Polacy. Moja córka również takie nauki odbiera.
- A co jeśli ekshumacja potwierdzi, że tego mordu dokonali Polacy?
Włącza się Tomasz Chojnicki, kierownik oddziału ONR ziemi łomżyńskiej: „- Należy badać nie tylko skutki, ale też przyczyny. Musimy pamiętać, że pomnik znajdujący się naprzeciwko kościoła w parku jest poświęcony Polakom wywiezionym na Sybir. Jak wiemy Jedwabne było pod okupacja sowiecką. Żydzi chlebem i solą witali Armię Czerwoną i często współpracowali z nimi, jako komuniści, zsyłając wielu Polaków na śmierć głodową w łagrach”.
Chojnicki prezentuje dwustronicową ulotkę z wersją ONR, tego co tutaj się wydarzyło.
W gwałtowną dyskusję z ONR-owcami wdaje się brodaty mężczyzna z kipą na głowie, około 40-letni: „- Hitler-endek dwa bratanki, to jest hasło organizacji, której spadkobiercami chciałbym wierzyć, że nieświadomie się staliście” – mówi wzburzony. - „Proszę odnieść się do ideologii przedwojennego ONR-u!”
Tomasz Chojnicki: „Wyślę panu dowody, jak ZG ONR wzywał do walki z wojskami niemieckimi”.
- Ale ja pytam o ideologię ONR-u, która w 1934 roku była już wykrystalizowana.
Tomasz Chojnicki: „Nie wchodzimy teraz na pole agresji wobec mniejszości żydowskiej. Jeden z przywódców ONR-u Jan Mosdorf zginął w Auschwitz. My nie mamy nic wspólnego z kulturowym faszyzmem”.
Wymianę zdań przerywa przybycie ambasador Izraela Anny Azari.
Ambasador otaczają dziennikarze.
- Tu są narodowcy, żądają ekshumacji, co pani na to?
Ambasador: To co tu się wydarzyło jest chyba jasne. W żydowskiej tradycji jest niemożliwe robić ekshumację. Nie ma przyczyny, by to robić.
- Jak pani odbiera pojawienie się tu narodowców?
Ambasador: Była duża fala rasizmu po tej ustawie, trzeba z tym walczyć.
Teraz uwaga mediów skupia się na KOD-owcach z Olsztyna.
- Dopiero teraz otworzyłem oczy na to skąd pochodzę, a pochodzę z Grajewa - opowiada Zbigniew Baca. - Moi dziadkowie nie byli Żydami, ale byli antysemitami, tyle że nie mordowali. Ja znam wszystkie nazwiska, kto mordował, przecież były procesy po wojnie, w Rajgrodzie, gdzie zamordowali 30 Żydów, do dzisiaj w tym miejscu jest wysypisko śmieci. Polacy twierdzą, że tylko byli Sprawiedliwi. Tutaj z Podlasia, to chyba żadnego Sprawiedliwego nie ma w Yad Vashem. Tych, którzy się uratowali, w 1945 roku Polacy zamordowali siekierami. Pisze o tym w książce „Miasto śmierci” Tryczyk, to książka naukowa.
- Tydzień temu zadzwoniłem do wujny do Grajewa, ma 88 lat i jak usłyszała, że będę 10 lipca w Jedwabnem mówi: „Tych Żydów to i tak za dużo przeżyło”. „Co też wujna?!” „Zbychu, przecież oni i tak by nie żyli”. Podlasie to jest pisowskie w 70-80 procentach. Jak PiS im mówi w TVP, że gówno, to złoto, to oni tak powtarzają.
- Moje córki są menadżerkami w Zurychu, od razu zostały wyłuskane i już nie wrócą do Polski. Córka 3 miesiące temu urodziła, mówi mi: „nie dam obywatelstwa polskiego”, ja mówię: „słusznie, po co brudzić papiery, po co przyznawać się do takiej nacji zawistnej”. My i za 500 lat nie dogonimy Zachodu. Najlepsza uczelnia w Polsce to jest żłobek w porównaniu z Harvardem – tłumaczy Baca.
Uroczystość bez mieszkańców Jedwabnego
W sumie uroczystość zgromadziła ponad 100 osób, razem z dziennikarzami, są m.in. naczelny rabin Polski Michael Schudrich, przewodniczący Zarządu Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce i przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie Lesław Piszewski, prezydenta RP reprezentuje Wojciech Kolarski, jest też wiceprezes IPN dr Mateusz Szpytma, przedstawiciele samorządu wojewódzkiego z Białegostoku, duchowni różnych wyznań, w tym reprezentujący Episkopat Polski ds. Dialogu z Judaizmem o. Wiesław Dawidowski. Nie ma tylko reprezentanta premiera.
Jest też, obecny tutaj od początku, ks. Wojciech Lemański z kipą. Wita się serdecznie z rabinem Schudrichem i o. Dawidowskim. Przez cały czas uroczystości trzyma przed sobą napis ze słowami Jana Pawła II: „Ten naród żył z nami przez pokolenia, ramię w ramię, na tej samej ziemi, która stała się jakby nową ojczyzną jego rozproszenia. Temu narodowi zadano straszliwą śmierć w milionach synów i córek. Naprzód napiętnowano ich szczególnym piętnem. Potem zepchnięto ich do getta w osobnych dzielnicach. Potem wywożono do komór gazowych zadając śmierć – tylko za to, że byli dziećmi tego narodu. Mordercy czynili to na naszej ziemi – może po to, aby ją zhańbić. Nie można zhańbić ziemi śmiercią niewinnych ofiar. Przez taką śmierć ziemia staje się relikwią”.
Uroczystość otwiera Lesław Piszewski:
„- Spotykamy się głównie po to, by wspominać co stało się w tym miejscu 77 lat temu. Żydowscy mieszkańcy Jedwabnego zginęli z rąk polskich sąsiadów, przybyliśmy dziś do Jedwabnego, bo winniśmy im pamięć. Pamiętajmy. Dlatego w tym miejscu, w imieniu społeczności żydowskiej, bardzo dziękuję wszystkim przybyłym. W tym miejscu od wielu lat spotykają się te same osoby, które razem ze społecznością żydowską stały się strażnikami pamięci. Z drugiej strony dostrzegam coś co mógłbym nazwać swoistą nieobecnością mieszkańców Jedwabnego, duchownych z Jedwabnego, władz lokalnych. Ta nieobecność czy obojętność bardzo mnie zasmuca, bo nie należy, nie wolno wręcz być obojętnym wobec takiej tragedii. To co się wydarzyło się tutaj 77 lat temu powinno być przestroga dla nas wszystkich. Edukujmy i upamiętniajmy to tragiczne wydarzenie, tak aby przyszłe pokolenia miały świadomość tego, co tu się wydarzyło, do czego doprowadził totalitaryzm, niemiecki nazizm. To też się dzieje gdy braknie ludzkich uczuć i odruchów współczucia, empatii, litości. Dlatego tak ważne jest mierzenie się z tymi wydarzeniami zarówno potomków sprawców i ofiar, bez względu na to jak byłoby to trudne, raniące i bolesne. Dla nich również ważne jest wyciągnięcie wniosków i niedopuszczenie do tego, by historia mogła się powtórzyć. Dlatego jako społeczność żydowska żyjąca w Polsce stanowczo sprzeciwiamy się antysemickim wystąpieniom, publikacjom. Pamiętamy też, że nienawiść, która zabrała życie tym, których wspominamy też zaczęła się tylko od słów”.
od lewej: ambasador Anna Azari, o. Wiesław Dawidowski i rabin Michael Schudrich, fot. A.Socha
Głos zabiera ambasador Izraela Anna Azari:
„- Wczoraj izraelski dziennikarz o polskich korzeniach napisał w GW „wspólna deklaracja premierów Polski i Izraela nt. Stosunków polsko-żydowskich w latach okupacji zakończyła kryzys dyplomatyczny pomiędzy dwoma krajami, ale nie zakończyła sporu o historię.
- 77 lat temu, w taki ciepły lipcowy dzień jak dziś, w uroczym miasteczku zamieszkałym przez Polaków i Żydów wydarzył się straszny mord. Jedwabne, które wcześniej było przykładem tolerancji i dobrych sąsiedzkich relacji stało się symbolem zła, nienawiści i antysemityzmu.
- W 2001 roku odbyła się tu ważna i podniosła uroczystość, po niej rozpoczęła się w Polsce wielka debaty nt. stosunków polsko-izraelskich, która była jak katharsis. Państwo Izrael z rosnącą fascynacją, podziwem i przyjaźnią spoglądało, jak Polska z wielką odwagą daje sobie radę z trudnym problemem swojej przeszłości.
- Pomimo sporu pewnym jest, że zamordowano tutaj setki osób. Spotykamy się tutaj na nieistniejącym żydowskim cmentarzu, by uczcić pamięć ofiar tamtego mordu. Każdego roku nie widzimy tutaj, co jest szczególnie przykre, przedstawicieli miasta Jedwabne. Niech dusze tych ofiar z Jedwabnego będą wplecione w więzy życia.
Przedstawiciel Konferencji Episkopatu Polski o. Dawidowski w swoim wystąpieniu przypomniał, że stanowisko Episkopatu jest niezmienne - to wezwanie do rachunku sumienia za zbrodnie i krzywdy wyrządzone w czasie wojny, w tym za grzech antysemityzmu - zgodnie z nauczaniem i stanowiskiem papieża Jana Pawła II: „– Jesteśmy tutaj, aby się modlić. Modlitwa jest podstawowym warunkiem pamiętania i pojednania. Pamięć uzdrawia się na wiele sposobów, ale jedynym sposobem, który przyjęliśmy tutaj, jest ten: nie polityka a modlitwa, myślenie o przebaczeniu i proszenie o przebaczenie”.
- Jesteśmy tutaj, żeby pamiętać, modlić się i żałować razem – mówi rabin Schudrich i dodaje, że to trudny dzień, ale wszyscy zebrali się na tej uroczystości, by pamiętać o "morderstwie niewinnych ludzi". Schudrich odśpiewał psalm 24 i odmówił modlitwę za zmarłych, najpierw w języku hebrajskim, a następnie wraz z pozostałymi duchownymi różnych wyznań, po polsku.
Po modlitwie ks. Lemański rozdaje obecnym karteczki z nazwiskami zamordowanych oraz krótką historią ich życia. Prosi, by tak jak co roku, każdy na głos odczytał treść kartki. To był dla mnie jeden z najbardziej poruszających momentów, gdy pod niebo wzbił się chór pomieszanych głosów odczytujących nazwiska pomordowanych, ich zawód i miejsce zamieszkania.
Następuje złożenie kwiatów pod pomnikiem, następnie duchowni udają się vis a vis na kirkut, by tam też się pomodlić. Drogę rabinowi Schudrichowi zachodzi Bąkiewicz z Mediów Narodowych z mikrofonem, chce uzyskać potwierdzenie, że powinna się odbyć ekshumacja. „- Gmina żydowska wypowiedziała się, że to jest zgodne z prawem żydowskim” - przekonuje rabina. „- Nie prawda, pan jest źle poinformowany. To jest kłamstwo. Dlaczego pan kłamie? - pyta poruszony Schudrich. - To jest bolesne, na takiej tragicznej ziemi, dlaczego pan to robi? To jest dzień żałoby, dzień modlitwy, nie uprawiania polityki. Ja mówiłem, 17 lat temu to była decyzja ministra sprawiedliwości śp. Lecha Kaczyńskiego".
Rafał Bąkiewicz nie ustępuje: - A czy państwo polskie powinno to respektować, jeśli to nie jest sprzeczne z religia żydowską?
Rabin: Powinno respektować decyzję ministra sprawiedliwości, który później był prezydentem państwa.
Wiceprezes IPN dr Mateusz Szpytma powiedział dziennikarzom, że ewentualne wznowienie śledztwa ws. mordu w Jedwabnem jest w gestii Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Dodał, że "nic się w tej sprawie nie zmienia, było prowadzone śledztwo, ono jest w tej chwili zamknięte i gdyby była potrzeba jego wszczynania, to musiałby decydować o tym Prokurator Generalny, bo decyzja w tej prawie pozostaje poza IPN".
Reprezentujący prezydenta Andrzeja Dudę Wojciech Kolarski zapytany przez dziennikarzy, dlaczego ograniczył się do złożenia kwiatów, odparł: „– Trzeci raz biorę udział w tych obchodach i nigdy nie zabierałem głosu. Milczenie jest cenniejsze od słów”.
Pytam przewodniczący sejmiku podlaskiego Jacka Piorunka, czy to miejsce, może stać się miejscem pojednania polsko-żydowskiego? (Przewodniczący pochodzi z Łomży, jest prawnikiem, rocznik 1965, członek PO): „- To zależy jakie będą losy demokracja w Polsce – odparł Piorunek. - Jeśli będziemy wychodzić z UE, jeżeli będziemy chylić się ku PRL, a wszystko na to wskazuje, to miejsce to nigdy nie będzie miejscem zgody. Ale jeśli będziemy Polską silną w silnej UE z normalnymi standardami, z mądrymi ludźmi, to z pewnością nastąpią takie czasy, że będzie to miejsce przyjaźni narodu polskiego i żydowskiego i będą również uczestniczyć w tych uroczystościach mieszkańcy Jedwabnego.
- Co należałoby zrobić, by mieszkańcy Jedwabnego otworzyli się na prawdę i zaczęli tu przychodzić?
Jacek Piorunek: - Był czas, że mieszkańcy przychodzili, co prawda nie masowo, przychodzili ludzie którzy rozumieją, że trzeba tutaj być, ale im bardziej wzmacniają się nastroje nacjonalistyczne w kraju, tym bardziej ci ludzie się boją i nie chcą się angażować, bo jak widzą bojówkę ONR-u w czarnych koszulach z plakatami, to myślą „po co ja mam się angażować, by w głowę dostać?!”. Ale był czas, gdy Polska była normalnym krajem i mieszkańcy wtedy pojawiali się. Mieszkańcy Jedwabnego są wyborcami PiS. Jeśli polski rząd podkreśla, że IPN stwierdził, że mordu dokonali Polacy, to rząd powinien wpływać na swój elektorat w Jedwabnem i przekonywać, że były to trudne chwile w dziejach historii Polski, trzeba się z tym zmierzyć, to szanować i żyć dalej.
- Czy IPN ma program edukacyjny adresowany do uczniów w Jedwabnem, związany z tą tragedią? - pytam przedstawicieli IPN-u.
Ewa Rogalewska (IPN Białystok): „- IPN po raz pierwszy organizował warsztaty dla nauczycieli i uczniów w roku 2002, potem kilkakrotnie odbywały się zajęcia edukacyjne. Dla nauczycieli, 1,5 roku temu była zorganizowana dyskusja panelowa na temat stosunków polsko-żydowskich. Przyszło dość dużo osób.
Były dwie stodoły
Od samego początku moją uwagę przykuł Icchak Levin, który przyleciał z Izraela z częścią swojej licznej rodziny, w tym z dwiema pięknymi wnuczkami-studentkami (w sumie ma 10 wnuczek i wnuków). Dwie wnuczki stały przez cały czas uroczystości trzymając kartki z napisami: „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” oraz „Dzięki rodzinie Dobkowskich, żyją następne pokolenia rodziny Levin”, natomiast jego siostra z napisem: „6.266 rodzin polskich, którzy w czasie II wojny światowej ratowali rodziny żydowskie są uznani przez państwo Izrael jako „Sprawiedliwi wśród narodów świata”. Dzięki rodzinie Dobkowskich rodzice moi, siostra i ja zostaliśmy przy życiu. Dziękujemy im wszystkim za ich szlachetne czyny w tym tragicznym okresie. Chwała polskim bohaterom!” Jej starszy brat jest tu każdego roku, zawsze kładzie pod pomnikiem powiększone zdjęcie uczniów z Jedwabnego, wśród nich są szkolni koledzy Icchaka, którzy spłonęli w stodole.
Proszę Icchaka, by opowiedział mi swoją historię. Urodził się w 1930 roku w Wiźnie. Miał dwóch starszych braci, którzy zginęli w Giełczynie i dwie młodsze siostry. Gdy Wizna została zbombardowana rodzina Levinów chciała uciec do Jedwabnego, ale po drodze ktoś ich ostrzegł, że tam Żydów spalono. Udali się do Łomży. Po roku, kiedy Niemcy podjęli decyzję o likwidacji getta, 11 listopada uciekli. Najpierw 4-osobowa rodzina ukrywała się w lasach, ale przyszła zima, mróz. Poszli do Zanklewa niedaleko Wizny, do rodziny Dobkowskich. „- Tato służył w wojsku z Bolesławem Dobkowskim, w 1918 roku razem walczyli z bolszewikami. Byli dobrymi znajomymi - opowiada Levin. - Później szył garnitury rodzinie Dobkowskich na śluby. Długo chodziliśmy wokół domu Dobkowskiego, w końcu w nocy tata zapukał i to była najpiękniejsza chwila w moim życiu. Weszliśmy, taka pyta: „panie Dobkowski, przyjmie nas pan?” A Dobkowski: „wchodźcie!” W domu pachniało choinką i rybami, bo to było przed Bożym Narodzeniem”. Ukrywali się w ich domu przez ponad dwa lata. Po wojnie rodzina Levinów wyjechała do Łodzi. Stamtąd Icchak wyemigrował do Palestyny. Do dzisiaj odwiedza potomków Bolesława Dobkowskiego, którzy żyją w okolicy Ełku. Za każdym razem przyjeżdża też pod pomnik do Jedwabnego, żeby dać świadectwo.
„ Były dwie stodoły – mówi. - Były stodoły, gdzie palili ludzi a były stodoły gdzie ratowali ludzi. Ja trafiłem do tej drugiej”.
Przybyłych na uroczystość zaczepiają dwaj dziennikarze ONR z Mediów Narodowych. Nie tyle pytają, co podważają, iż to Polacy mordowali w Jedwabnem, natarczywie domagają się przyznania, że Żydzi współpracowali z Sowietami oraz dokończenia ekshumacji. Nie pomagały prośby zaczepianych, by uszanowali to miejsce. Rafał Bąkiewicz szczególnie napastliwy był wobec Icchaka Levina. Ten po serii jego pytań zniecierpliwiony powiedział: „Żydzi są winni, bo zostali zamordowani i mają tłumaczyć się dlaczego”.
Spokojniejszy był Tomasz Chojnicki, który zatrzymał mężczyznę z Białegostoku: - Dlaczego Żydzi nie mają roszczeń wobec Francji, która wysyłała Żydów do obozów koncentracyjnych a do Polski mają?
Mężczyzna: - A co mnie obchodzi Francja, niech każdy odpowiada za siebie, ja tu przyjechałem przeprosić za Polaków, bo taką czułem potrzebę. Jestem tu pierwszy raz – odpowiadał spokojnie mężczyzna.
T.Chojnicki: - Czy nie powinno się dokończyć ekshumacji? Gross napisał, że tu spalono 1600 Żydów. Jak do stodoły 11 na 7 metrów mogło wejść tyle ludzi?
- Proszę pana, dla mnie to jest obojętne, czy zginęło 16 osób czy 1600, co to zmienia? To że jedni ludzie spędzają drugich ludzi do spalenia w stodole, to jest absolutnie potworne. Zabili Polacy i trzeba to przyznać. Wypieranie się tego jest groteskowe. Jestem przekonany, że byli Polacy, którzy ratowali Żydów i tacy, którzy mordowali przy obojętności znakomitej większości.
T.Chojnicki: A na jakiej podstawie pan tak twierdzi, że to zrobili Polacy?
- Było przeprowadzone śledztwo przez prokuratora IPN i on to stwierdził.
Powrót do Jedwabnego
Koniec uroczystości, delegacje jadą do kolejnych miejscowości, do Radziłowa, Szczuczyna, by i tam oddać hołd pomordowanym Żydom. Mirosław Tryczyk pyta, czy pojadę z nimi? „Nie – odpowiadam. - Muszę iść do Jedwabnego, napisać brakujący rozdział mojej książki”.
Adam Socha
(Cz. II ukaże się w sierpniowym numerze miesięcznika Debata)
(1) W Prokurator IPN J. Ignatiew podaje w tekście umorzenia śledztwa w sprawie zbrodni w Jedwabne, że nie był w stanie zweryfikować prawdziwości słów Rywki Fogiel o ucięciu głowy Gitele.
(2) Paweł Machcewicz „Wokół Jedwabnego” Studia tom. I IPN, str. 44: Karol Bardoń zeznał, że 25 czerwca grupa mieszkańców Jedwabnego dokonała samosądu na 6 miejscowych komunistach: trzech Żydach i trzech Polakach. Kobiety, które utopiły się w stawie były żonami dwóch innych żydowskich komunistów, którzy zdołali uciec wraz z wycofującymi się Sowietam
* Książka "Jedwabne życie" ukazała się w 1990 roku, wydana przez wydawnictwo "Stopka" w Łomży.
Zdjęcie pierwsze: Pomnik w Jedwabnem Fotonews wikimedia.org/
Pomnik w Jedwabnem spalonych 10 lipca 1941 roku Żydów FOT. Jacques Lahitte/wikimedia
fot. Wikimedia, żydowscy mieszkańcy Jedwabnego
- Uczniowie szkoły w Jedwabnem, zdjęcie w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, fot. A.Socha Uczniowie szkoły w Jedwabnem, zdjęcie w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, fot. A.Socha
- klucze do domów Żydów, mieszkańców Jedwabnego, zdjęcie w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, fot. A.Socha klucze do domów Żydów, mieszkańców Jedwabnego, zdjęcie w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, fot. A.Socha
- opis zdjęcia uczniów, zdjęcie w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, fot. A.Socha opis zdjęcia uczniów, zdjęcie w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, fot. A.Socha
- od prawej Adam Socha i Mirosław Tryczyk, Jedwabne 77. rocznica zbrodni w Jedwabnem od prawej Adam Socha i Mirosław Tryczyk, Jedwabne 77. rocznica zbrodni w Jedwabnem
- kirkut w Jedwabnem, od prawej rabin M. Schudrich, od lewej Lesław Piszewski, fot. A.Socha kirkut w Jedwabnem, od prawej rabin M. Schudrich, od lewej Lesław Piszewski, fot. A.Socha
- 77. rocznica zbrodni w Jedwabnem 77. rocznica zbrodni w Jedwabnem
https://www.debata.olsztyn.pl/wiadomoci/polska/6765-jedwabne-zycie-brakujacy-rozdzial-cz-i-najnowsze-slajd-kafelek.html#sigProIdc4729d9f9a
WYNIK ŚLEDZTWA IPN
W 2000 roku IPN przeprowadził postępowanie w sprawie tego pogromu. W toku postępowania przesłuchano 111 żyjących świadków. Postanowieniem z 30 czerwca 2003 śledztwo umorzono z powodu niewykrycia innych żyjących sprawców zbrodni niż ci, którzy wcześniej zostali osądzeni przez polski wymiar sprawiedliwości.
Prawdopodobny przebieg zdarzeń w dniu 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem ustalony w wyniku śledztwa przez prokuratora J. Ignatiewa. Tego dnia, w czwartek nad ranem, do Jedwabnego zaczęli przybywać mieszkańcy okolicznych wsi z zamiarem brania udziału w zaplanowanej wcześniej zbrodni zabójstwa żydowskich mieszkańców tej miejscowości. W wieczór poprzedzający zdarzenia niektórzy żydowscy mieszkańcy uprzedzeni zostali przez znajomych Polaków, że przygotowywane jest zbiorowe działanie przeciwko Żydom. Od godzin rannych 10 lipca 1941 r. rozpoczęto wypędzanie z domów ludności żydowskiej i gromadzenie jej na rynku miasteczka. Zgromadzonym kazano wyrywać trawę spomiędzy kamieni brukowych, którymi wyłożony był rynek. Dopuszczano się przy tym aktów gwałtu i przemocy wobec zgromadzonych. Dokonywali tego mieszkańcy Jedwabnego i okolic, narodowości polskiej.
Liczni przesłuchani świadkowie wskazują na przybyłych w tym dniu do Jedwabnego umundurowanych Niemców. Niemcy ci prawdopodobnie w małej grupie asystowali w akcji wyprowadzania pokrzywdzonych na rynek i do tego ograniczyła się ich czynna rola. Nie jest w świetle zgromadzonych dowodów jasne, czy uczestniczyli w konwojowaniu ofiar na miejsce kaźni i czy byli obecni przy stodole. Zeznania świadków w tym zakresie różnią się zasadniczo.
Grupa zgromadzonych na rynku żydowskich mężczyzn zmuszona została do rozbicia pomnika Lenina, który stał poza rynkiem na skwerku, znajdującym przy drodze wiodącej w kierunku Wizny. Następnie, około południa, grupie tej kazano dźwigać fragmenty rozbitego popiersia na rynek, a stamtąd zanieść do stodoły, na drewnianych noszach (tragach). Grupa ta mogła liczyć około 40 - 50
osób. Był w niej również miejscowy rabin. Ofiary z tej grupy zgładzono w nieustalony sposób, a ciała wrzucono do grobu wykopanego wewnątrz stodoły. Na zwłoki w grobie wrzucono części rozbitego popiersia Lenina.
Druga większa grupa ludności żydowskiej została wyprowadzona z rynku po upływie pewnego okresu czasu, być może 1-1,5 godziny, jak określił to jeden ze świadków. Inni świadkowie wskazywali, że było to późne południe. W grupie tej było kilkaset osób, prawdopodobnie około 300, na co wskazuje liczba ofiar w obu grobach. W drugiej grupie znajdowały się ofiary obu płci w różnym wieku, także dzieci i niemowlęta. Ludzie ci zostali wprowadzeni do drewnianej, krytej strzechą stodoły należącej do Bronisława Śleszyńskiego. Po zamknięciu budynek został oblany prawdopodobnie naftą pochodzącą z poradzieckiego magazynu. Należy zwrócić uwagę, iż przed wyprowadzeniem ludzi z rynku popełniane były pojedyncze zabójstwa.
POLACY CZY NIEMCY?
Co do udziału polskich cywili w dokonaniu zbrodni, należy przyjąć, iż była to rola decydująca o zrealizowaniu zbrodniczego planu. Przyjąć można, że zbrodnia w Jedwabnem została dokonana z niemieckiej inspiracji. Obecność choćby biernie zachowujących się niemieckich żandarmów z posterunku w Jedwabnem, a także innych umundurowanych Niemców (jeśli założyć, że byli oni obecni na miejscu zdarzeń) była równoznaczna z przyzwoleniem i tolerowaniem dokonania zbrodni na żydowskich mieszkańcach tej miejscowości. Wykonawcami zbrodni, jako sprawcy sensu stricto, byli polscy mieszkańcy Jedwabnego i okolic – mężczyźni, w liczbie co najmniej około 40. należy przyjąć, iż aktywnie uczestniczyli oni w dokonaniu zbrodni, uzbrojeni w kije, orczyki i inne narzędzia. Po dokonaniu zbrodni miało miejsce rabowanie mienia pozostałego po ofiarach. Rozmiaru tego procederu, jak i liczby osób w nim zaangażowanych nie udało się jednoznacznie określić.
EKSHUMACJA
W dniu 30 maja 2001 r. zakomunikowano polecenie Ministra Sprawiedliwości - Prokuratora Generalnego RP (Lecha Kaczyńskiego). Eksploracja grobu i terenu stodoły miała być prowadzona do momentu ujawnienia zwartych zespołów kości ludzkich w układzie anatomicznym. Po dotarciu do takich szczątków można je było jedynie ocenić wizualnie, po uprzednim oczyszczeniu szpachlami i pędzlami. Zabroniono podnoszenia kości. Treść polecenia wywołała stanowczy protest członków ekipy archeologiczno-antropologicznej i medyków sądowych. Eksperci wskazali, że nakazany sposób postępowania wyklucza możliwość udzielenia odpowiedzi na szereg istotnych pytań, np. co do ilości zwłok oraz przyczyn śmierci poszczególnych ofiar.
W dniu 4 czerwca 2001 r., o godzinie 16, w obecności Ministra Sprawiedliwości - Prokuratora Generalnego RP, który przybył na miejsce prac, zakończono czynności ekshumacyjne z powodu wyczerpania możliwości badawczych. Ofiar nie ograbiono, na co wskazuje ilość znalezionych w obu grobach wartościowych przedmiotów, w tym złotych monet, obrączek, łańcuszków.
ŁUSKI
W obrębie stodoły znaleziono trzydzieści trzy łuski karabinowe, dwadzieścia sześć spośród nich typu Mauser zostało odstrzelonych z karabinu maszynowego produkcji niemieckiej MG 42, trzy łuski karabinowe pochodzą od amunicji typu Mosin, kal. 7,62 mm. Z dwudziestu czterech łusek karabinowych, ujawnionych na całej długości w wykopie pod ogrodzenie cmentarza, zidentyfikowano w sumie dwadzieścia dwie łuski pochodzące z odstrzelonej amunicji karabinowej typu Mauser, kal. 7,92 mm (w tym dwadzieścia jeden sztuk produkcji z lat 1907 - 1915, kolejna odstrzelona z karabinu maszynowego MG 42). Identyfikacja dużej ilości łusek odstrzelonych z karabinu maszynowego MG 42 wyklucza ich związek ze sprawą zbrodni z 1941 roku. Broń ta została przyjęta na uzbrojenie w 1942 roku. W roku 1945 w okolicach miejsca zbrodni prowadzone były działania wojenne, znajdowały się tam okopy.
Cały tekst umorzenia śledztwa liczy 200 stron i jest dostępny na stronie IPN.
(skrót A.Socha)
"Antysemityzm i faszyzm sekty pisowskiej" na obchodach w Jedwabnem
„Przepraszamy Europę i przyjaciół Żydów za antysemityzm i faszyzm ONR-owców i sekty PiS-owskiej” - taki transparent trzymali działacze KOD-u z Olsztyna podczas obchodów 77. i 78. rocznicy mordu w Jedwabnem.
Po pierwsze, nie należy robić z tego wielkiej afery, bo wolność słowa polega między innymi na tym, że każdy może publicznie występować z każdym hasłem, które nie narusza prawa.
Po drugie, trzeba pamiętać, że każdy, kto z jakimś hasłem na transparencie publicznie występuje, wystawia je (i siebie) na ocenę: jedni hasło miną obojętnie, inni mu przyklasną, jeszcze inni - uznają je za, delikatnie mówiąc, niemądre.
Członkowie Komitetu Obrony Demokracji są politycznymi przeciwnikami rządzącej partii, której przedstawiciele zostali w sposób demokratyczny wybrani do Sejmu w roku 2015. Jest więc naturalne, że ich celem jest krytykowanie rządzącej partii.
Tak też jest na tym transparencie. PiS jest nazwane "sektą" i zrównane z ONR-em pod względem antysemityzmu i faszyzmu.
Przez ludzi fanatycznie nienawidzących PiS-u, to absurdalne („Znaj proporcjum, mocium panie”!) zrównanie tej partii z ONR-em i przypisanie jej antysemityzmu i faszyzmu będzie przyjęte z entuzjazmem. Będą zachwyceni, ponieważ w swoim fanatyzmie wierzą, że PiS jest antysemicki i faszystowski nie mniej niż był przedwojenny ONR, a może nawet bardziej.
Z kolei ludzie niepodlegającym takiemu fanatyzmowi zauważą od razu, że hasło na transparencie jest wyzywająco przesadne, że zawiera oskarżenia bezpodstawne i że słowo "sekta" jest tu świadomą inwektywą. I będzie dla nich w konkluzji oczywiste, że rocznica zbrodni w Jedwabnem została wykorzystana przez działaczy KOD-u do realizacji ich własnego celu: dokopania politycznemu przeciwnikowi. Za wszelką cenę. Będą więc dostrzegali, że postawa autorów transparentu jest w gruncie rzeczy cyniczna, choć schowana za maską "obrony demokracji" i retorycznego "przepraszania" w cudzym imieniu.
Jestem pewien, że ludzie dostrzegający ten cynizm stanowią większość.
Pozostaje jeszcze jeden detal: brak jakiejkolwiek zdecydowanej reakcji na hasło na transparencie przedstawicieli organizacji polskich i żydowskich uczestniczących w uroczystościach rocznicowych.
Ta bierność może wywoływać błędne wrażenie, że zgadzali się oni z tym hasłem, skoro nie zaprotestowali.
I że nie przeszkadza im takie oczywiste i doraźne upolitycznianie uroczystości poświęconej pamięci ludzi zamordowanych.
Opublikowano: 12 lipca 2019,
Paweł Jędrzejewski
Publicysta
Od ponad 10 lat redaguję dział "judaizm" i współredaguję dział "opinie" na portalu Forum Żydów Polskich. Ukazały się dwa wydania mojej książki "Judaizm bez tajemnic". Od 2005 roku prowadzę edukację na temat judaizmu i religijnej kultury żydowskiej w 'Stowarzyszeniu 614. Przykazania' (The 614th Commandment Society) działającym z Kalifornii. W latach 2009-2014 współpracowałem z żydowskim wydawnictwem 'Stowarzyszenie Pardes', uczestnicząc w redagowaniu tłumaczeń na język polski klasycznych dzieł judaizmu. W roku 2011 opublikowałem w formie książkowej rozmowę z autorem monumentalnego, żydowskiego tłumaczenia Tory na polski - ortodoksyjnym rabinem Sachą Pecaricem ("Czy Torę można czytać po polsku?").
Skomentuj
Komentuj jako gość