Mamy w Polsce wybrać 52 europarlamentarzystów. Chętnych jest oczywiście kilkadziesiąt razy więcej, o czym świadczy fakt, że do Komisji Wyborczej zgłosiło się 30 komitetów wyborczych, z czego zarejestrowanych zostało 26. Tylko 6. komitetom udało się to zrobić we wszystkich 13 okręgach wyborczych i faktycznie kandydaci tych komitetów mają szansę wejścia do europarlamentu. W naszym okręgu wyborczym obejmującym Warmie, Mazury i Podlasie będziemy mogli wybierać kandydatów z następujących komitetów: Prawa i Sprawiedliwości, Koalicji Europejskiej, Kukiz'15, Wiosny, Konfederacji KORWIN Braun Liroy Narodowcy oraz Lewicy Razem.
ztery komitety zarejestrowały się tylko w jednym okręgu wyborczym, więc faktycznie ich kandydaci nie mają żadnych szans dostania się do parlamentu europejskiego. Nie ma też żadnych szans Komitet Wyborczy Prawdziwa Europa – Europa Christi stworzony przez Ruch Prawdziwa Europa, Prawicę Rzeczypospolitej i Zjednoczenie Chrześcijańskich Rodzin. Twórcą tego komitetu był prof. Mirosław Piotrowski, który przez dwie kadencje był europarlamentarzystą wybieranym z listu PiS-u oraz Bogusław Rogalski, był europoseł z Ligi Polskich Rodzin. M. Piotrowski był znany przede wszystkim z aktywności w mediach o. Tadeusza Rydzyka. Gdy po raz pierwszy został wybrany do europarlamentu, po wyborach wystąpił z klubu PiS. Mimo to, dzięki naciskom o. Rydzyka, po raz drugi znalazł się na listach PiS-u, a po wyborach zrobił to samo. Odciął się od partii, która go protegowała. Dlaczego? Niektórzy twierdzą, że powodem był wyłącznie materializm. Europoseł nie chciał płacić klubowych składek. Czy jednak taka jest prawda? Media od razu ogłosiły, gdy stworzył własną partię, że stoi za nim o. Rydzyk, który jednak temu zaprzeczył. Ks. Ireneusz Skubiś, były redaktor naczelny „Niedzieli”, twórca w Polsce ruchu Europa Christi zaprotestował przeciwko przejęciu nazwy przez polityczne ugrupowanie. Mirosław Piotrowski jest pierwszym przegranym w tych wyborach. Przegrał na własne życzenie, licząc że media o. Rydzyka zrobią mu kampanię wyborczą. Chciał być bardziej na prawo niż PiS, a przegrał na starcie okazując się marnym politykiem.
Bardziej na prawo od PiS-u definiuje się Konfederacja. Czy ma szanse na przekroczenie progu wyborczego? Badania tego nie potwierdzają, choć jest blisko tej granicy. To koalicja tak odmiennie politycznie zaprogramowanych osób, że może zaprzepaścić swoją szansę wyborczą jedną nieroztropną wypowiedzią jednego z liderów. Wystarczy, gdy Grzegorz Braun będzie opowiadał się za karaniem czynów homoseksualnych, a Janusz Korwin-Mikke pochwali Władimira Putina. Z tendencjami prorosyjskimi Konfederacja nie może sobie poradzić po udzieleniu wywiadów przez ich liderów dla proputinowskiego „Sputnika” czy na umieszczeniu na liście wyborczej w naszym okręgu na trzecim miejscu Liliji Moshechkovej, która w wypowiedziach i działaniach wspiera politykę Putina i onegdaj startowała do rady osiedla Ochoty w Warszawie z listy partii Zmiana Mateusza Piskorskiego, który do dziś przebywa w areszcie posadzony o szpiegostwo na rzecz Rosji. Według wpisu Krzysztofa Bosaka, szybko usuniętego, to nazwisko zostało narzucone z góry. Pytanie z jakiej góry? Na pierwszym miejscu na liście w naszym okręgu Konfederacji jest Robert Winnicki, który wszedł do sejmu z ramienia Kukiz'15, ale szybko ten klub opuścił. Według badań w naszym regionie Konfederacja jest lekko poniżej progu wyborczego, ale wszystko może się zdarzyć. Wszak Białystok jest ostoją narodowców. Czy jednak Janusz Korwin-Mikke może być wiarygodny? Wszak był już europosłem i sam zrezygnował z mandatu, bo uwierzył (wbrew wszelkim sondażom), że może zostać prezydentem Warszawy. Kto rezygnuje z mandatu dla mrzonek, a potem znów się o niego stara, z roztropnością polityczną ma mało wspólnego.
Na liście Wiosny w naszym regionie wyborczym na pierwszym miejscu jest Monika Falej, która nieoczekiwanie otrzymała sporo głosów startując na prezydenta Olsztyna. W badaniach Wiosna w naszym regionie jest poniżej progu wyborczego, w ogólnopolskich ponoć go przekracza, ale mam nadzieję, że 26 maja jednak Wiosna się zakończy. Jeszcze więcej antykatolickich wystąpień Roberta Biedronia, jeszcze częstsze zapowiedzi wprowadzenia eutanazji w Polsce i karania za brak akceptacji homoseksualizmu, aby nawet młodzież przejrzała, że jest to partia totalitarna. Ponadto Biedroń zapowiadał (ale ostatnio o tym milczy), że nawet gdy zdobędzie mandat europarlamentarzysty, z niego zrezygnuje. Więc po co startuje? Osobiście sądzę, że jego celem jest jak najszybsze wyfrunięcie do Brukseli razem z tzw. partnerem, którego umieścił też na liście na miejscu pierwszym, bo mocodawcy chyba już nie wierzą w sukces Wiosny w wyborach do polskiego sejmu. A przeglądając listę kandydatów z naszego regionu tej partii zauważyłem emerytowaną nauczycielkę, studentkę interesującą się lotnictwem (oj, te marzenia o lotach do Brukseli), czy osobę zaangażowaną w strajk nauczycieli. Oj, te autoprezentacje. Ktoś kiedyś stwierdził, że najlepiej dać tylko czas na wypowiedzi kandydatom, aby sami się kompromitowali. Trzeba przecież wspomnieć o kandydatce z byłej partii Nowoczesnej, teraz w partii Teraz (choć nawet sam Ryszard Petru zapomina tę nazwę), a startującej z Wiosny czyli Joanny Scheuring-Wielgus, która na manifie kobiet krzyczała: „Dość dyktatury kobiet”, a podczas posiedzenia sejmu szukała marszałka Ryszarda Terleckiego, który właśnie prowadził obrady. W spocie reklamowym mówi, że ma własne recepty na Unię Europejską, a najważniejsze, to będzie walczyć z pedofilią w Kościele. To jest program przyszłej europosłanki, która nie wie czasami w jakim świecie żyje, gdzie się aktualnie znajduje, ale potrafi głośno krzyczeć. I ma własne receptę na europejski parlament. A kiedyś ponoć sprzedawała pączki w Toruniu i nawet dobrze jej to szło. Szkoda, że przy tym kramie nie pozostała.
Niektórzy twierdzą, że eurowybory to taki sprawdzian przed prawdziwymi wyborami jesiennymi. Tylko w części jest to prawdziwe. Wszak do europarlamentu dostał się KORWIN, który potem nie przekroczył progu wyborczego do polskiego sejmu. Tak samo SLD. Wprowadził do europarlamentu 5 posłów, a potem przegrał wybory do polskiego parlamentu wchodząc w koalicję z Januszem Palikotem. Sojusz z antyklerykałem pogrążył SDL. Więc wybory europarlamentarne są tylko wskazówką, ale nigdy nie wyrocznią, kto w Polsce przejmie władzę.
Według badań Kukuz'15 lekko przekroczy próg wyborczy, ale czy tak będzie rzeczywiście? Mieli poważne problemy z ustaleniem jedynki na liście w naszym regionie, ostatecznie wystawili posła Andrzeja Maciejewskiego. Ale Kukiż'15 na własne życzenie nie ma dotacji państwowych jako partia, więc faktycznie nie prowadzi żadnej kampanii wyborczej. Mimo pozytywnych badań dla partii Kukiz'15 przegrał wybory samorządowe, nie ma żadnego radnego w całej Polsce. Widać niczego się nie nauczyli jak działa system partyjny, więc znów mogą przegrać na własne życzenie.
Partia Razem nie weszła do sejmu, ale przekroczyła próg trzech procent i stąd ma dotacje państwowe. Widać to w kampanii wyborczej. Bilbordy Bartosza Gruceli, który onegdaj otwierał listę tej partii do sejmiku wojewódzkiego, a dziś z jedynki startuje do europarlamentu są widoczne. Ten pracownik urzędu marszałkowskiego jak pamiętam w kampanii samorządowej w Radiu Olsztyn przekonywał, że należy darować sobie remonty dróg na Warmii i Mazurach, a należy rozwijać komunikację autobusową i kolejową. Według niego, autobusom dobre drogi nie są potrzebne. Na bilbordzie nie ma nawet własnego hasła, a tylko partyjny slogan: „Wyższe pensje, niższe czynsze, bezpłatne leki”. Tylko co to ma wspólnego z Unia Europejską? Nic. Pusty slogan. W jakim kraju rozdaje się bezpłatnie leki, chciałoby się zapytać urzędnika, który chce być europosłem. Ale Razem na pewno progu wyborczego nie przekroczy mimo że na listy swoje wciągnęło Piotra Ikonowicza.
Pozostały dwa komitety, które pewnie podzielą się mandatami, a tych mandatów będzie pewnie dwa. Do tej pory mandat z PiS-u z naszego okręgu dzierżył Karol Karski, a z PO Barbara Kudrycka, która już nie startuje w wyborach, jak jedna czwarta dotychczasowych europarlamentarzystów z PO. Na listach wyborczych nie znalazł się popularny we Wrocławiu europoseł Bogdan Zdrojewski, ale to osobista zemsta Grzegorza Schetyny za jego związki z Donaldem Tuskiem. Na listach w naszym regionie KE czyli Schetyny nazwiska są trochę dziwne. Listę otwiera celebryta, były piłkarz nic nie mający wspólnego z polityką Tomasz Frankowski, na drugim miejscu jest Urszula Pasławska z PSL, a na trzecim Władysław Mańkut z SLD. Okazuje się, że w regionie PO nie ma żadnego własnego kandydata, który mógłby być lokomotywą tej listy. Obecnie PSL ma 4 europosłów. Od Schetyny partia ludowa otrzymała trzy jedynki na listach, a w naszym regionie dwójkę. Czy nie będzie to jednak dotkliwa porażka Władysława Kosiniaka-Kamysza, który zdecydował się na wstąpienie do Koalicji Europejskiej? Pasławską poparł prof. Stanisław Achremczyk (chce z listy PSL-u startować do sejmu?) i prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz, który właśnie objął patronat nad pierwszym marszem równości w mieście. Czy tęczowo-genderowska i antykatolicka koalicja opłaci się PSL? W to wątpię. Przegrają i stracą to co mieli. PSL zapowiada już wspólną listę wyborczą z PO do senatu oraz wystawienie wspólnego kandydata na prezydenta RP, co najbardziej świadczy o utraceniu samodzielności. Czy ta partia nie zostanie pożarta przez PO, jak Schetyna zrobił to z Nowoczesną i faktycznie z SLD? Kosiniak-Kamysz który współuczestniczył w manifestacjach KOD-u, teraz uwierzył, że Donald Tusk podaruje mu tekę premiera o czym świadczyło jego usadowienie się przy Tusku 3 maja i bicie braw Leszkowi Jażdżewskiemu, który wygłosił jedno z najbardziej wulgarnych, antykatolickich przemówień. A Kosiniak-Kamysz był zadowolony, wszak siedział obok Jażdżewskiego, tylko fotel dzielący od Tuska. A Schetyna gdzieś bardzo daleko od króla Europy. Głosujący dawniej na PSL już chyba przejrzeli na oczy, że partia ta stała się podnóżkiem PO i ciekawie czy jeszcze się podniesie do samodzielnego bytu. Na pewno za wchodzenie w tęczowo – genderowską i antyreligijną koalicję sporo zapłaci wśród wiejskiego elektoratu. Ale przecież prezes PSL to i miejski i światły człowiek i chce propagować postępowe idee wśród ciemnego, wiejskiego ludu.
Koalicja Europejska nie potrafiła przedstawić żadnego programu wyborczego. Jedyne jej paliwo to antypisowskość. Jak się to kończy świadczy wygrany proces w trypie wyborczym przez Ryszarda Czarneckiego. W całej Polsce KE zawiesiła bilbordy ze zdjęciami kandydatów PiS-u, oczywiście w odpychającym, czasem karykaturalnym ujęciu i oskarżającym komentarzu. Ta brudna kampania wyborcza świadczy tylko o bezprogramowości i bezradności politycznej PO i jej koalicjantów. Można podziwiać spokój polityków PiS-u i brak jakiejkolwiek odpowiedzi na te prowokacje.
Ciekawie będzie z wyborem europosła z listy PiS-u. Prof. Karol Karski przypomniał sobie, że jest eurodeputowanym z naszego regionu dwa miesiące przed wyborami. Przez cztery lata był tu nieobecny, a jego biuro poselskie jakby nie istniało. Czy wystarczy do wygrania wyborów wspólne zdjęcie z Jarosławem Kaczyńskim, co przecież przypomina wspólne fotki członków Komitetów Obywatelskich z Lechem Wałęsa startujących 30 lat temu w wyborach. Krzysztof Jurgiel na pewno będzie miał poparcie w Białymstoku, gdzie był prezydentem miasta, a potem ministrem rolnictwa. Białystok jest dużo większy od Olsztyna, stąd wróżę, że to Jurgiel zostanie wybrany do europarlamentu. Trzecia na liście jest posłanka Iwona Arent, ale chyba ona sama nie wierzy że może zostać wybrana, skoro nie prowadzi żadnej kampanii wyborczej. Grzegorz Kierozalski nie ma żadnych szans z czwartego miejsca, bo bywając w Ostródzie, pytałem znajomych, kto będzie na niego głosował i nikt się nie zgłosił. Ostatni na liście miał być Tadeusz Cymański, ale został umieszczony na miejscu 8. Sadzę, że przyniesie tej liście sporo głosów szczególnie w Elblągu, Malborku i okolicach.
PiS postawił na kandydatów do europarlamentów sprawdzonych we własnej partii polityków. Nie szukał celebrytów czy osób ze świata nauki, sportu czy rozrywki. Przeszłość nauczyła partię, że często takie osoby potem okazują się zdrajcami i działają przeciwko partii. Najlepszym przykładem był europoseł politolog dr Marek Migalski, który dostał się do europarlamentu z listy PiS-u, choć członkiem tej partii nie był, aby potem być jej głównym krytykantem. Niestety, konkurenci polityczni nie wyciągnęli do niego ręki. Przegrał jako polityk, a jako komentator polityczny stał się mało wiarygodny.
Na kogo więc głosować? A może zapytajmy na kogo nie głosować? Skoro KE (czyli PO) umieściła na liście na pierwszych pozycjach towarzyszy Włodzimierza Cimoszewicza, Marka Belkę, Dariusza Rosatiego czy Leszka Millera, to faktycznie głosując na KE oddajemy głosy na komunistów. Głosując na Wiosnę opowiadamy się za antykatolicką partią, która chce obyczajowej rewolucji, wprowadzenia małżeństw jednopłciowych i adopcji przez nie dzieci, zniszczenia Kościoła i wprowadzenia eutanazji i aborcji na życzenia. Faktycznie ten sam program, może nie tak jaskrawo demonstrowany reprezentuje KE. Więc pozostaje na kogo głosować? Może na PiS, może na Konfederację, a może na Kukiz'15? Tylko trzeba się dobrze zastanowić, przedstawiciele którego z tych ugrupowań mogą wejść do europarlamentu. A może zaryzykować i zagłosować zgodnie z własnym sumieniem? I to polecam najbardziej. Że trzeba pójść na głosowanie, to rozumie się samo przez się, bo po prostu nas przegłosują i sprzedadzą.
Marek Resh
Skomentuj
Komentuj jako gość