Zdaniem Jerzego Dziewulskiego SB zwerbowało co najmniej 30% księży. W wyniku układu Okrągłego Stołu, który legitymizował Kościół, min. Kiszczak miał przekazać hierarchii kościelnej całą dokumentację o agenturze w Kościele katolickim. Były milicjant, poseł i twórca sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych mówi o tym w książce „Jerzy Dziewulski o kulisach III RP” w rozmowie z dziennikarzem Krzysztofem Pyzią
Poniżej fragment książki.
– Szacuje się, że blisko dziesięć tysięcy duchownych i osób świeckich związanymi z Kościołem, czyli na przykład osoby z katolickich klubów inteligenckich czy rad parafialnych, było TW. Moim zdaniem są to wyniki zaniżone, „ucholi” było kilka razy więcej. Może nawet 30 procent duchownych niskiego szczebla zostało zwerbowanych… I to w większości przypadków z powodu materiałów obciążających.
– W trakcie pracy w sejmowej komisji zajmującej się lustracją dowiedziałem się, że bezpieka werbowała duchownych w większości na podstawie materiałów obciążających. (...) Nie wnikając w szczegóły, bezpieka miała specjalne departamenty i wydziały, których jedynym zadaniem była inwigilacja Kościoła i zwalczanie jego wpływów za granicą i w kraju. W pewnym momencie wprowadzono nawet obowiązek prowadzenia na każdą osobę duchowną tak zwanej TEOK, czyli Teczki Ewidencji Operacyjnej na Księdza. Co więcej, do tego dochodziły TEOP-y, czyli Teczki Ewidencji Operacyjnej na Parafię, dokumentujące co ważniejsze wydarzenia.
- Co się stało z tymi teczkami?
- (...) I nagle w trakcie Okrągłego Stołu dochodzi do kuluarowych bardzo bliskich rozmów hierarchów kościelnych z Kiszczakiem. W ich trakcie Kościół walczy przede wszystkim o to, by zasoby archiwalne Kościoła nigdy nie znalazły się w publicznej dyspozycji. Kurtyna milczenia. Nawet Kiszczak nigdy publicznie nic nie oświadczył na ten temat.
– Podobno zachowała się tylko jedna teczka TEOK.
– W archiwum zachowała się jedynie kartoteka, która nic nie oznacza. To, że z niej wynika, że ktoś był agentem, to żaden dowód. Nawet nie możemy osądzić, na podstawie jakich dokumentów został zwerbowany, co na niego mieli. Pozostałe TEOK-i zostały przekazane episkopatowi, a ten zapewne je spalił.
– Jeżeli dobrze rozumiem, to za decyzją o przekazaniu tych dokumentów stał Czesław Kiszczak?
– Niekoniecznie. To również musiała być poniekąd decyzja ludzi Solidarności, którzy w tamtym czasie przejmowali władzę. Powiedzmy sobie wprost, w tej sprawie Kościół zawdzięcza bardzo wiele nie tylko Solidarności, ale też Kiszczakowi i Jaruzelskiemu. Ja stawiam proste pytanie – jak to możliwe, że Kościół, który rzekomo wyznaje tak szczytne ideały, zadbał tylko o siebie? Dlaczego nie zadbał o innych? Dlaczego teczki ludzi niezwiązanych z Kościołem są ujawniane? (...) Dla mnie to nie do pomyślenia, że ci duchowni, którzy byli agentami, dalej siedzą na ambonach i mówią, jak ma się żyć… (…) wszyscy zostali zwerbowani na podstawie materiałów obciążających. A jakie były materiały obciążające? To były kochanki, potomstwo, pedofilia, homoseksualizm i alkohol.
Kościół, niszcząc swoje akta, popełnił ogromny błąd. Wówczas wyszli na czysto, ale tylko z pozoru, bo dzisiaj wychodzi to Kościołowi bokiem.
Gdyby w tamtym czasie otworzyli te akta i zrobili czystkę na podstawie tych teczek, usuwając przestępców, na których bezpieka miała twarde dowody, to dzisiaj Kościół byłby w zupełnie innej sytuacji. Zwróć uwagę, że większość spraw pedofilskich i homoseksualnych, które dzisiaj wypływają w stosunku do duchownych, dotyczy czasów przeszłych. Doszło do tego, że ludzie przypominają sobie stare, bynajmniej nie dobre czasy, ofiary są już dorosłe i postanawiają przerwać zmowę milczenia.
- (…) Gdyby te brudy ujawniono, ludzie dowiedzieliby się, co który ksiądz ma na sumieniu i jak bardzo niezgodne z nauczaniem jest szeregowe życie owych księży. Wyszłoby szydło z worka, kto był homoseksualistą, kto pedofilem. Oddzielono by ziarno od plew. Oczywiście pod warunkiem, że bylibyśmy w stanie ocenić wiarygodność tych oskarżeń. Kiedy byłyby twarde dowody, jak na przykład zdjęcia, wina byłaby oczywista. W ogóle inwigilacja polskiego Kościoła była szczególna. Materiały były ułożone według określonych haseł, zagadnień i tematów. Segregowano je między innymi według poszczególnych zakonów, diecezji, uczelni katolickich czy ważniejszych rocznicowych wydarzeń kościelnych. To była cała góra dokumentów, istna watykańska biblioteka!
– Gdzie się podziały TEOK-i?
– Według informacji, które do mnie dotarły, przejęcie tych teczek pojawiło się w trakcie nieoficjalnych rozmów wokół Okrągłego Stołu. Dalej te teczki zostały przekazane prawdopodobnie do Episkopatu, a następnie zniszczone. Zachowała się podobno tylko jedna taka teczka, i ani grama więcej.
– Słyszałeś o tym, by księża donosili na tych, którzy się spowiada?
– Nie mam danych. Przypuszczam, że w przypadku spowiedzi księża starali się zachować pewien umiar.
– Kościół zdawał sobie sprawę z tego, że ujawnienie tych materiałów jest gorsze niż bieżąca współpraca ze służbami PRL-u. Wybrał mniejsze zło – dla siebie. Ja ich nie obarczam winą, ale widzę w tym przyrodzoną słabość: biskupów, kardynałów, czyli elity Kościoła. Część z nich ma takie same słabości jak my wszyscy, a grają świętoszków…
Trzeba powiedzieć sobie jasno, że wiele dokumentów na temat Kościoła uległo celowemu zniszczeniu. 24 sierpnia 1989 roku Czesław Kiszczak wydał tajne zarządzenie nr 075/89, co w efekcie doprowadziło do likwidacji pionu IV, zajmującego się Kościołem. Kilka dni później zaczęto systematycznie niszczyć dokumentację na ten temat. (...)
Jerzy Dziewulski to były milicjant, wywiadowca, inspektor generalny, a od 1975 do 1991 szef jednostki specjalnej na lotnisku Okęcie, poseł na Sejm I, II, III i IV kadencji. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1995-97 był sekretarzem prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego ds. bezpieczeństwa. Odpowiadał m.in. za jego ochronę. Twórca sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych.
Książka 'Jerzy Dziewulski o kulisach III RP', autorzy: Jerzy Dziewulski i Krzysztof Pyzia, Fot. Prószyński i S-ka
Skomentuj
Komentuj jako gość