Zdaniem prof. Ryszarda Pęczkowskiego, dziekana wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Rzeszowskiego w oświacie konieczne są gruntowne zmiany zarówno w organizacji pracy szkoły, sposobie wynagradzania nauczycieli i finansowania placówek oświatowych, jak i zmiany w programach i metodach nauczania.
Profesor udzielił wywiadu dla portalsamorzadowy.pl
Profesor przypomina o gąszczu przepisów dotyczących szkoły, których nawet prawnicy nie są w stanie ogarnąć.
Prawo oświatowe podpisane przez Prezydenta w 2017 r. było już nowelizowane osiem razy i wydano do niego ponad 200 rozporządzeń. W 2019 r. resort opublikował już ponad 20 rozporządzeń, które regulują funkcjonowanie systemu, a kolejce czeka kolejnych kilkadziesiąt. Jeżeli dodamy do tego, że obok Prawa oświatowego oraz Karty Nauczyciela mamy jeszcze siedem innych ustaw, które regulują działalność systemu, to otrzymujemy obraz, w którym nawet prawnicy nie są w stanie się poruszać w sposób efektywny.
Zmieniając prawo oświatowe trzeba sobie odpowiedzieć na dwa podstawowe pytania: jakiego człowieka chcemy wykształcić, czyli kim to dziecko po przejściu przez cały cykl nauki obowiązkowej ma być - nie, co ma wiedzieć, ale kim ma być jako człowiek – oraz jakie ma mieć kompetencje. Dzisiaj mamy taki system, w którym nikt już nie pyta, czy uczeń coś potrafi zrobić, tylko czy zrealizował program. To jest absurd obecnego systemu.
Problemem jest również bardzo rozbudowana podstawa programowa.
Dzisiaj podstawa programowa do nauczania wczesnoszkolnego ma ponad 60 stron i punkt po punkcie wylicza, co ma być zrobione. Powstaje kolejne pytanie – po co nam programy nauczania, skoro podstawa nie pozostawia czasu na nic więcej? Z podstawy programowej wynika jasny przekaz – nauczyciel ma zrealizować ten podręcznik, a dzieci mają się przygotować do egzaminów.
Nasze programy są fatalnie skonstruowane, są ustawione na rozliczanie ucznia z wiadomości, a nie z umiejętności i kompetencji. Te wszystkie treści, które się w tych programach pojawiają to jedna wielka bzdura, bo nauczyciel, który ma do zrealizowania mnóstwo tematów lekcji określonych programem nie ma czasu na inne sprawy.
Prawdą jest, że są nauczyciele, którzy zarabiają dużo, ale trzeba zauważyć, że pracują oni w gminach, które mają ogromne budżety i mogą sobie pozwolić na odpowiednie wynagradzanie nauczycieli.
Jakiego ucznia dzisiaj kształcimy?
Obecnie uczeń jest przedmiotem obróbki ze strony nauczyciela. Można mieć pretensje do nauczycieli, że tak traktują uczniów, ale oni realizują to, co zostało im nakazane. Większość z nich robi to, co przepisy nakazują – przygotowują ucznia do kolejnego egzaminu, zapominając o tym, że w szkole nie o to chodzi. Egzamin może być efektem pracy ucznia w szkole, ale nie celem działania szkoły.
Zgadzam się też z opinią, że w tym zawodzie jest pewien margines osób, które nigdy nie powinny znaleźć się w zawodzie nauczyciela. Ale nie mamy systemu, który pozwalałby na dokonywanie rzetelnej weryfikacji osób przyjmowanych do tego zawodu. Kryteria, które pani Zalewska wymyśliła, są żenujące. Prawdopodobnie żadnych nowych kryteriów oceny pracy nie będzie, bo ich wycofanie stanowi element porozumienia podpisanego przez rząd z Solidarnością
Wtórny analfabetyzm
Od przeszło 20 lat prowadzę badania osiągnięć szkolnych uczniów po trzeciej klasie szkoły podstawowej i muszę powiedzieć, że jest on żenująco niski i co 3 lata – bo w takich cyklach dzieci są badane – poziom ich umiejętności spada. Niepokojące jest zwłaszcza to, że maleje poziom umiejętności językowych, które są podstawą wszelkiego rozwoju. Obecnie dzieci mają problemy z podstawowymi umiejętnościami, co objawia się w kolejnych badaniach u dorosłych, które wskazują, że jako kraj mamy jeden z największych wskaźników zjawiska określanego mianem wtórnego analfabetyzmu.
Pensum
Pensum zostało wprowadzone jako narzędzie dyscyplinowania nauczyciela. Uważam, że pensum powinno być. Nauczyciel powinien być urzędnikiem państwowym z 40-godzinnym czasem pracy. Pensum powinno być określone granicami – nie mniej niż np. 12 godzin i nie więcej niż np. 24 godzin tzw. tablicowych. 50 proc. pozostałego czasu pracy nauczyciel powinien mieć prawo przepracować w domu, bo w szkole nie można zrobić wszystkiego. Natomiast pozostały czas – to praca w szkole. Wprowadzając takie rozwiązanie załatwiamy dwie rzeczy – dyrektor może regulować strukturę zatrudnienia w zależności od potrzeb – jak jest więcej dzieci, to może to pensum nauczycielowi podnieść o dwie, trzy godziny, a poza tym pozyskujemy osobę nauczyciela do działania na rzecz szkoły, ucznia i jego rozwoju w czasie pozalekcyjnym. Jednak od wielu lat ani związki zawodowe, ani władze administracji oświatowej nie są zainteresowane takimi rozwiązaniami. Rząd, bo w ten sposób traci możliwość dyscyplinowania pracowników.
Obecnie nikt o tym głośno nie mówi, ale dzieci jest coraz mniej. Wchodzimy w okres bardzo głębokiego niżu demograficznego. Dla nauczycieli to zła wiadomość, ale dla systemu jest to idealny czas na gruntowne zmiany systemu.
Szkoła sama już się nie obroni. Tej reformy nie da się zrobić w dwa miesiące, potrzebne są lata. Przede wszystkim jednak umowa społeczna między siłami politycznymi, że przestaną one ingerować w funkcjonowanie szkoły. Nie wierzę, że na Stadionie Narodowym dojdzie do takiej umowy. Dlatego czarno to widzę.
Jako pedagog zajmujący się systemami i funkcjonowaniem szkoły muszę stwierdzić, że system znalazł się na samym dnie. I to nie jest problem wynagradzania nauczycieli. To problem systemu edukacji w ogóle. Dlatego okrągły stół jest potrzebny – ale nie taki. Bo ten sprowadza się do tego, że znowu rząd mówi, ile dobrego chce zrobić dla nauczycieli i dziwi się, dlaczego oni tego nie chcą.
Dlatego nie chcę już słuchać ani władzy, ani związków zawodowych, bo one cały problem sprowadziły do tego, że z jednej strony są nauczyciele, którzy chcą pieniędzy, a z drugiej jest rząd, który nie chce dać pieniędzy, ale chce poprawić system edukacji.
Skomentuj
Komentuj jako gość