Wkrótce w Wydawnictwie Agora ukaże się książka F „Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie”. Autor jest homoseksualistą. Wyborcza promuje ją wywiadem z autorem. Przytaczam kilka kluczowych fragmentów.
Kiedy miałeś 17, 18 lat, mieszkałeś w małej wiosce na południu Włoch i stopniowo odkrywałeś swój homoseksualizm, twoje życie stawało się koszmarem. Prześladowali cię koledzy, bo jesteś inny, nie interesujesz się dziewczynami, własny ojciec cię odrzucał, matka się zamartwiała. Stawałeś się pariasem. Ale wystarczyła jedna decyzja i zmieniało się wszystko. Koledzy, którzy się z ciebie śmiali, zaczynali cię szanować, własny ojciec przed tobą klękał. Żyłeś w męskim świecie, ale nosiłeś „kobiece” ciuszki – a przynajmniej mogłeś je tak traktować, jeśli cię to kręciło. Twoja matka była w końcu szczęśliwa, bo oczywiście zdawała sobie sprawę, na czym polegał twój problem, ale teraz była pewna, że właśnie został rozwiązany. Z marginesu przenosiłeś się do świata społecznej elity. Bardzo długo była to dość naturalna droga dla gejów, Kościół właściwie ratował im życie.
Moim zdaniem za dzisiejszym kryzysem powołań kapłańskich stoją w dużej mierze przemiany obyczajowe. Dziś geje nie muszą już ukrywać się pod sutannami.
Istnieje gejowskie lobby w Watykanie?
– Nie. Za to jestem doktorem socjologii i mogę mówić o pewnym socjologicznym mechanizmie, wręcz systemie. Punktem wyjścia jest to, co już powiedziałem: homoseksualiści lgną do Kościoła, ukrywają się pod jego skrzydłami, pewnie od stuleci. Jest ich mnóstwo w seminariach, w instytucjach wokół biskupów, arcybiskupów, kardynałów – im wyższy stopień hierarchii, tym większy procent gejów. W kurii rzymskiej jest on bardzo wysoki. Ale homoseksualiści w Kościele nie tworzą wspólnoty. Są bardzo samotni, każdy tworzy własną „szafę”, zamknięty, sekretny świat, w którym on sam i jego protegowani czują się bezpieczni. Dlatego Watykan nie jest właściwie wielką szafą, to raczej wiele pozamykanych szczelnie szaf. Właśnie dlatego to świat sekretów i kłamstw, wytworzyła się tu wręcz swoista kultura sekretu. Jej elementem jest też nepotyzm – są protektorzy i protegowani, co stanowi często główny mechanizm awansu w hierarchii kościelnej. Ale nie ma żadnego „mistrza systemu”, kogoś, kto panuje nad nim i jest w stanie sterować życiem wewnątrz szaf.
Czy szafy łączy jakiś szczególny styl życia?
– Przeciwnie, piszę raczej o 50 twarzach geja. Bo geje w Watykanie są rozmaici. Mamy aktywnych homoseksualistów z obsesją seksu – co ciekawe, było ich wielu zwłaszcza w otoczeniu krytykującego homoseksualizm Jana Pawła II – którzy korzystają z męskich prostytutek. Wielu „nie praktykuje” swojego homoseksualizmu, pozostają lojalni wobec swojej wiary, ślubów czystości i przekonań. Być może są i tacy, którzy nie uświadamiają sobie lub nie chcą uświadomić własnej orientacji.
Co wynika z tej „szerokiej reprezentacji” homoseksualistów w Watykanie? Na czym polega problem, bo przecież nie na samej orientacji.
– Jeśli chodzi o podejście do homoseksualizmu, to Kościół, zwłaszcza tutaj, wciąż tkwi w latach 40. czy 50. ubiegłego wieku. To świat homoseksualizmu sprzed obyczajowej rewolucji. Zwłaszcza starzy kardynałowie, ci, którzy swoją młodość przeżywali w połowie XX stulecia, zatrzymali się na tym etapie. Problem w tym, że kiedy ta zmiana obyczajowa dokonywała się w społeczeństwie, Kościół – a były to czasy Pawła VI i Jana Pawła II – zaczął prowadzić coraz ostrzejszą politykę antygejowską. Tymczasem homoseksualizm nie tylko stał się legalny, ale nastąpił diametralny zwrot – karze podlegają dziś nie akty homoseksualne, ale akty homofobii. Co na to Kościół? Postanowił przeciwstawić się przemianom obyczajowym i Jan Paweł II sprawił, że jeśli chodzi o stosunek do homoseksualizmu Kościół de facto niemal w całej Europie stoi poza prawem.
Był to strategiczny błąd. To samo dotyczy stosunku do AIDS, etyki seksualnej, in vitro – w tym sensie Jan Paweł II jest odpowiedzialny za upadek Kościoła, który dziś obserwujemy.
Pisze pan w dodatku, że to homoseksualiści stoją za konserwatywnym zwrotem w Kościele i za ukrywaniem skandali seksualnych.
– Jestem wielkim fanem Jana Pawła II, który odpowiada w dużej mierze za klęskę komunizmu. Z drugiej strony pozostaje on dla mnie wielką zagadką. Nie rozumiem, jak człowiek tak obsesyjnie nieznoszący gejów, tak ostro występujący przeciwko homoseksualizmowi, mógł otaczać się gejami. Ogromna większość kardynałów z jego otoczenia to przecież aktywni homoseksualiści. Wiedział o nich? Okłamywał siebie? Oni okłamywali jego? Nie znam odpowiedzi. Faktem jest, że JP II pracował z gejami. To schizofrenia i jednocześnie jedna z największych zagadek w historii Kościoła: dlaczego ci geje byli jednocześnie tak bardzo homofobiczni?
Znalazł pan odpowiedź?
– Tak mi się wydaje. Oni nie po to uciekali, ukrywali się w Kościele, budowali swój bezpieczny świat, żeby teraz ujawniać własną orientację. Kłamali więc, podkreślali szkodliwość homoseksualizmu, żeby go jak najgłębiej ukryć.
Warto podkreślić: homoseksualni hierarchowie, chroniąc pedofilów, w rzeczywistości chronili samych siebie bojąc się ujawnienia własnej orientacji, a często i podwójnego życia. Nie chcieli dopuścić do skandali pedofilskich, skoro mogły one uderzyć w nich samych.
Ale czy wiedział?
– Nie wolno nam zapominać, że Jan Paweł II przez znaczną część pontyfikatu był tak chory, że nie był w stanie pełnić swoich obowiązków i do końca świadomie podejmować decyzji. Więc co wiedział, czego nie wiedział? Czy jego otoczenie, kardynał Sodano, sekretarz, dziś kardynał Dziwisz, informowali go o aferach w Meksyku, Chile, USA? Wiemy, że afera arcybiskupa Pae-tza została ujawniona, bo udało się dojść do Jana Pawła II na skróty. Więc nie mamy dowodów, by oskarżać Jana Pawła II o ukrywanie przestępstw seksualnych przez ludzi Kościoła. Ale mamy dowody – opisuję je w książce – ukrywania dowodów i świadectw przez jego otoczenie.
Franciszek natychmiast odesłał ludzi, którzy tworzyli najbliższe otoczenie poprzednich papieży. Ale duchownych prowadzących sekretne życie jest zbyt wielu, by mógł ich wszystkich odsunąć – twierdzi nasz rozmówca.
– Dlaczego Franciszek wciąż krytykuje podwójne życie kleru? – pyta Martel. I sam odpowiada: – Skoro tyle o tym mówi, to znaczy, że jest w Kościele ogromny problem.
Autor książki stwierdza:
– Tu trzeba jasno powiedzieć: homoseksualizm to norma, pedofilia jest patologią.
(sa)
KOMENTARZ
Papież Franciszek na zakończonym w niedzielę 24 lutego szczycie w Watykanie na temat walki z pedofilią w Kościele, zapowiedział zero tolerancji dla pedofilii wśród księży. Natomiast, jakby w zgodzie z intencją autora książki, ani słowem nie wspomniano o homoseksualizmie księży. Autor książki w wywiadzie stwierdza: „homoseksualizm to norma, pedofilia jest patologią”. A walka z pedofilią bez wyrugowania z Kościoła homoseksualistów, to jak gaszenie ognia za pomocą benzyny.
Trzeba tez zapytać, jak długo jeszcze pedofilia będzie patologią? Pamiętacie wyznanie „Czerwonego Danego” Daniela Cohn--Bendita, jednego z przywódców rewolty 1968 roku i pedofila? "Miałem ochotę zajmować się dziećmi - pisał. - W 1972 r. złożyłem podanie o pracę w alternatywnym przedszkolu we Frankfurcie nad Menem. Pracowałem tam ponad dwa lata. Mój ciągły flirt z dziećmi szybko przyjął charakter erotyczny. Te małe pięcioletnie dziewczynki już wiedziały, jak mnie podrywać. Kilka razy zdarzyło się, że dzieci rozpięły mi rozporek i zaczęły mnie głaskać. Ich życzenie było dla mnie problematyczne. Jednak często mimo wszystko i ja je głaskałem". Jego partia Zielonych do połowy lat 80. zajadle zwalczała ustawy przeciwko wykorzystywaniu seksualnemu nieletnich jako ograniczające prawa dzieci. Ale to tylko kwestia czasu, nie będzie już żadnego tabu związanego z seksem, wiekiem, pokrewieństwem. Wolność i równość w demokracji liberalnej ma polegać na wyzwoleniu seksu z wszelkich ograniczeń prawnych i kulturowych. Wtedy nastanie „raj”.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość