- Przepraszam swoich rodaków, że jako premier państwa polskiego część rodaków stygmatyzowałem, nazywając pogardliwie „moherami” i przyczyniłem się tą i innymi wypowiedziami, jak ostatnią o „współczesnych bolszewikach” do rozbicia wspólnoty narodowej - powiedział szef Rady Europejskiej Donald Tusk na marszu milczenia w Gdańsku 14 stycznia poświęconym uczczeniu pamięci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. - Wiem, że jedyny sposób, by powstrzymać wybuch wojny domowej w Polsce, to nie szukanie źdźbła w oku bliźniego, lecz zobaczenia belki we własnym. Chciałem więc swoimi przeprosinami dać przykład przywódcom partii politycznych w Polsce.
- Rezygnuję z prowadzenia Orkiestry – powiedział na konferencji 14 stycznia Jerzy Owsiak. - Rezygnuję, gdyż część winy za śmierć Pawła Adamowicza spada również na mnie. Spada, gdyż zamiast trzymać się jak najdalej od polityki, jako twórca i szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, uczyniłem z tej pięknej idei jeden z z istotnych symboli „totalnej opozycji” w walce z rządem PiS.
- Rezygnuję z funkcji prezesa TVP, gdyż czuję się odpowiedzialny za agresję i nienawiść w społeczeństwie – oświadczył w Wiadomościach 14 stycznia Jacek Kurski. - Szczególnie pragnę przeprosić za wyemitowanie videoklipu pani Barbary Pieli, który zohydzał pana Jerzego Owsiaka, przepraszam za wydanie Wiadomości 14 stycznia, w którym zacytowaliśmy tylko wypowiedzi polityków będących w opozycji do rządu PiS o „dożynaniu watahy”, „załatwieniu pisowców dechami”, „strząsaniu pisowców z drzew jak szarańczy” a przemilczeniu wypowiedzi prezesa Jarosława Kaczyńskiego o „gorszym sorcie” i „zdradzieckich mordach”.
Tak, oczywiście, takie słowa nie padły wczoraj i nie padną ani jutro, ani pojutrze. Za to padły inne słowa. Donald Tusk, z zaciętą twarzą, ze łzami w oczach powiedział na Długim Targu w Gdańsku: „Chcę ci kochany Pawle obiecać, że obronimy nasz Gdańsk, naszą Polskę i naszą Europę przed nienawiścią i pogardą. Przyrzekamy Ci. Żegnaj". A ja poczułem po tych słowach, jakby to Schleswig Holstein wpłynął do portu w Gdańsku i za chwile miał się zacząć ostrzał Westerplatte.
Jeszcze Paweł Adamowicz walczył ze śmiercią a już 14 stycznia rano opozycja otrzymała „przekaz dnia” od I zastępcy redaktora naczelnego Wyborczej Jarosława Kurskiego: "Nazwijmy więc rzeczy po imieniu. Wczoraj w Gdańsku doszło do politycznej zbrodni, do wyrachowanej i zaplanowanej próby zabójstwa polityka wybranego w powszechnych wyborach, polityka o niedawno odnowionym wielkim demokratycznym i politycznym mandacie”.
Ten „przekaz dnia” natychmiast podchwycili politycy. „W Polsce popełniono mord polityczny. Urzędujący prezydent - Paweł Adamowicz - w trakcie wykonywania czynności służbowych został zamordowany z przyczyn politycznych” - przekonywał Bartłomiej Sienkiewicz na antenie TOK FM 14 stycznia.
„Dla mnie to jest jasne, że to był mord polityczny – nie zabójstwo - dokonany z premedytacją, nakierowany tylko na prezydenta Adamowicza. Wybrał moment największej oglądalności telewizyjnej - „Światełko do nieba” - powiedział senator Bogdan Borusewicz w „Kropce nad i”
„Jarosławie Kaczyński - WYP…J” - napisał dosadnie Andrzej Celiński i wskazał, komu będzie wolno iść w marszu pamięci: Bogdanowi Borusewiczowi, Henryce Krzywonos, Lechowi Wałęsie i Jurkowi Owsiakowi.
- To dziki kraj - rzucił w ostatnim zdaniu do dziennikarzy Jerzy Owsiak, wychodząc z konferencji, na której ogłosił, że rezygnuje ze stanowiska prezesa fundacji WOŚP. Uzasadnia to groźbami i mową nienawiści. Nie wiem, czy Jerzy Owsiak był świadom tego, że zacytował byłego posła Marcina Drzewieckiego, który skomentował swoje odwołanie ze stanowiska ministra sportu w związku z tzw. aferą hazardową, w wywiadzie dla TVN24 podczas urlopu na Florydzie: "jestem dowodem na to, że Polska jest w dalszym ciągu dzikim krajem".
Również prezesowi TVP Jackowi Kurskiemu w głowie nie powstała myśl, by się podać do dymisji. Jak dotąd „głową” zapłacił tylko Michał Rachoń, zawieszony w czwartek (a więc przed morderstwem) w prowadzeniu programów "Minęła 20" i "Woronicza 17", za wyemitowanie animacji Barbary Pieli, Jerzy Owsiak z plasteliny jest nakręcanym ludzikiem przez szkaradną Hannę Gronkiewicz-Waltz, która niczym księża z filmu „Kler” nabija worek forsą zwożoną przez Owsiaka. Na 200 złotowym banknocie jest wizerunek Lecha Kaczyńskiego i gwiazda Dawida. Jarosław Olechowski, szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, oświadczył. „- Szanowni Państwo, dyrekcja Telewizyjnej Agencji Informacyjnej stanowczo potępia powielanie antysemickich stereotypów. Nie ma na to zgody. Dlatego wobec osób odpowiedzialnych za incydent w ostatnim programie „Minęła 20” zostaną wyciągnięte surowe konsekwencje”.
Czy, gdyby nie ten banknot, to Rachoń nie zostałby zawieszony? Czy i bez tego banknotu animacja nie jest wyjątkowo odrażająca?
Krwi, chcemy krwi!
Od kilku lat „totalna opozycja”, jak kania dżdżu wypatrywała krwi. Politycy opozycji zapowiadali, że lada moment rząd PiS wprowadzi stan wojenny, zaczną się internowania (prof. Magdalena Środa), a gdy nic takiego nie następowało, liczono że podczas którejś z licznych demonstracji jakiemuś policjantowi puszczą nerwy, a gdy nie puszczały, prowokowano, by puściły, rzucając jajkami w limuzynę prezydenta RP (Klementyna Suchanow, która żałowała, że nie miała granatów). Gdy nie było prawdziwych ofiar, to inscenizowano śmierć podczas demonstracji pod Sejmem (mąż pani Diduszko, odpowiedzialnej za bezpieczeństwo miasta w warszawskim ratuszu, położył się na jezdni udając martwego a film natychmiast wrzucono na youtube).
Krew miała stać się ostatecznym, dowodem dla świata, że Polską rządzą „faszyści” i usprawiedliwić obalenie rządu „faszystów” siłą. Teraz nareszcie jest prawdziwa krew i to jaka krew, jaka symboliczna śmierć! Nie, takiej okazji politycy opozycji nie mogą przegapić. Poprowadzą ulicami polskich miast „marsze przeciwko nienawiści i przemocy (PiS-u)” i będą je prowadzić aż do wyborów parlamentarnych (przedsmak tego, jak będzie to wyglądało pokazał marsz milczenia pod Pałacem Kultury w Warszawie 14 stycznia - zdjęcie u góry. Obecny tam syn Zbigniewa Hołdysa, Tytus skomentował: Spotkanie pod Pałacem zaczęło się od minuty ciszy i wystąpienia członka KODu wypominającego drugi sort i ostatnie trzy lata rządów. Zamiast prawdziwej zadumy, kolejna piaskownica. Odczytano również wiersz Juliana Tuwima „Pogrzeb prezydenta Narutowicza”).
Owszem, są nieliczne głosy ostrzegające wszystkich a nie tylko PiS. Takim głosem jest wywiad Władysława Frasyniuka udzielony Wyborczej, po którym takich słów nigdy bym się nie spodziewał, zwłaszcza po tym, jak kładł się na Krakowskim Przedmieściu, by stać się ofiarą „kaczystowskiego reżimu”, dlatego jeszcze tli się we mnie nadzieja, że nie rzucimy się na siebie z nożami. Oto jego fragmenty:
„- Paweł Adamowicz nie chciałby, żeby ten zamach został wykorzystany do wojny narodowej, ale oczekiwałby, że usiądziemy do debaty. Czas na otrzeźwienie, żadne dzwony już głośniej nie zadzwonią - ostrzega Władysław Frasyniuk, legenda Solidarności, współtwórca Sierpnia '80.
– Nakręcanie tej spirali nienawiści trwa od dawna, więc nie oczekujmy, że nagle nastąpi zmiana. To nie jest kwestia tygodnia czy dwóch, to będzie długi i bolesny proces. Ale jeśli nie zaczniemy normalnie rozmawiać, to w końcu dojdzie do wojny domowej. Powtarzam: potrzebny jest reset polityków. My, obywatele, mamy prawo do emocji, a oni nie.
I bardzo często nie ma w nich tych emocji. Okładają się w mediach społecznościowych, strzelają do siebie w studiach telewizyjnych, a gdy gasną światła jupiterów i suweren ich nie ogląda, idą razem na piwo. Ale suweren z tymi emocjami zostaje i coś z nimi musi zrobić.
– Wierzę, że ta tragedia przeora w końcu naszą świadomość. Nie możemy dzielić się wciąż na lepszy i gorszy sort, esbeków i prawdziwych Polaków. Musimy być razem. To jest ten moment, w którym musimy wrócić do wartości Sierpnia ’80. Politycy muszą to zrobić!
- W tamte dni nikt nikogo nie pytał, skąd przychodzi. Byliśmy razem. I rozmawialiśmy. Poczuliśmy, że możemy się porozumieć. Zaczęliśmy prostować karki, decydować o sobie. Ciągle gadaliśmy, w fabrykach, kościołach, na uczelniach. Stawialiśmy pytania, uczyliśmy się od siebie nawzajem, a nie atakowaliśmy.
- Słowa mają moc zmieniania rzeczywistości. Mogą zmniejszyć strach, wzmocnić więź między ludźmi, zbudować lub umacniać porządek demokratyczny. Ale mogą też spotęgować lęk, zniszczyć wspólnotę, rozwalić demokrację, doprowadzić do przelewu krwi. Zastanówmy się bez emocji, czy tego chcemy”.
Kiedy i czy wszyscy politycy usłyszą ten dzwon?
Adam Socha
PS. Mój tekst napisałem 15 stycznia, następnego dnia 16 stycznia przeczytałem, na fb prof. Wojciecha Sadurskiego taki wpis:
" Ta Śmierć nie może „pójść na marne”, choć wiem jak strasznie to brzmi. A może miesięcznice im. Pawła Adamowicza przeciw przemocy, nienawiści i łamaniu Konstytucji, 13 dnia każdego miesiąca (lub w najbliższą niedzielę tego dnia)? Czegoś nauczmy się od naszych sióstr i braci z PiS".
Na ten wpis zareagował Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar:
"Drogi Wojtku, szukajmy tego co łączy, a nie tego co dzieli. Niezależnie od tego jak to jest trudne. Ale możliwe".
Która opcja zwycięży: walka z nienawiścią (czytaj z PiS-em), czy powstrzymanie się przez polityków i dyżurne autorytety z obydwu stron od napuszczania ludzi na siebie?
Skomentuj
Komentuj jako gość