Minęła kolejna rocznica stanu wojennego. Dzień dla mnie szczególny choćby z tego względu, że wracają wspomnienia, które w ciągu całego roku nie są tak wyraziste, jak by były w uśpieniu. Ten grudniowy czas wyostrza takie wspomnienia i przeżycia jak kajdany, przesłuchania, więzienia, rozstanie z bliskimi, strach przed nieznanym i wiele innych. Widzę twarze kolegów, którzy już nie żyją i ogarnia mnie strach, że stają się coraz mniej wyraźne, a przecież tak dużo nas łączyło.
Piszę o tym, gdyż zauważam zjawisko, które jest dla mnie bolesne i nie bardzo mogę sobie z tym poradzić. Chodzi o tworzenie się i wyrastanie kolejnego pokolenia „bohaterów”, którzy budują swoją legendę działaczy, licząc, że umarli już nie przemówią i opowiedzą prawdę. Słucham opowieści ludzi, którzy tworzą dla siebie życiorysy i ani myślą o tych, którzy przyczynili się do przemian, jakie dokonały się w latach osiemdziesiątych. Byli to nasi koledzy i koleżanki, o których nie można powiedzieć, że byli idealni, bo takich ludzi po prostu nie ma. Mieli swoje wady i zalety, ale byli przekonani o słuszności swoich celów i działań. Niektórzy drogo za to zapłacili i ponieśli największą ofiarę – śmierć a także życie w nędzy, utratę pracy, konieczność emigracji, gdyż było to jedyne wyjście aby zapewnić godne życie sobie a przede wszystkim swojej rodzinie. Znam takie osoby, które chciały skorzystać z możliwości wyjazdu i tak też zrobiły – ich wybór.
Zauważyłam takie zjawisko jak rozrastający się ruch kombatancki – im dalej od wydarzeń okresu stanu wojennego tym więcej przybywa „bohaterów” Zaczyna rozwijać się „przemysł” poświadczania sobie nawzajem, że było się aktywnym uczestnikiem opozycji antykomunistycznej. Czyżby liczyli na to, że ludzie, którzy nie żyją już nie przemówią. A ja ciągle widzę ich twarze i ogarnia złość, rozpacz i chce mi się krzyczeć i jestem bezradna. Tak czułam się gdy zakładano mi kajdanki a „ubek” jak dobry wujek pytał czy nie za ciasno. Daremna byłą jego troska, gdyż byłam tak wychudzona, że same zsunęły się z rąk.
Słyszałam, że takie lawinowe tworzenie się ruchów kombatanckich jest zjawiskiem znanym. Tworzy się ono po takich wydarzeniach jak wojny, powstania itd. Są ludzie, którzy na ofiarach chcą się dowartościować i zbudować swoje „ego”, gdyż przespali czas gdy mogli czegoś dokonać. Nie jestem w tej dziedzinie specjalistką. Może na ten temat powinni wypowiedzieć się socjologowie a w niektórych przypadkach psychiatrzy. Ja mogę tylko uronić łezkę i uśpić swoje wspomnienia, które z całą mocą powrócą przy okazji następnej rocznicy stanu wojennego. Znowu wysłucham opowieści nowych „bohaterów”, którzy pojawią się jak grzyby po deszczu, a umarli dalej będą milczeć. A ja pewnie się rozryczę i być może do kogoś zadzwonię.
Anna Niszczak
działaczka „Solidarności”
więźniarka stanu wojennego.
Skomentuj
Komentuj jako gość