Opadł kurz po wyborczej batalii. Zebrały się sztaby, aby ocenić przeprowadzoną kampanię i prawie wszystkie ogłosiły swoje zwycięstwo i sromotną porażkę konkurentów. Ale to tylko propaganda skierowana do maluczkich, bo faktycznie to żadna partia nie mogła ogłosić, że odniosła triumfalne zwycięstwo.
Poświęćmy kilka zdań tym którzy sami ogłosili, że te wybory przegrali.
To partia Razem. W skali kraju zdobyli tylko 1,5% głosów, a przypomnijmy, że w wyborach parlamentarnych przekroczyli 3% i uzyskali jako partia dotacje z budżetu państwa. Stąd teraz wykupione reklamy w prasie i internecie oraz wydrukowane plakaty wyborcze, na co nie stać było większość komitetów ubiegających się o głosy do sejmiku wojewódzkiego (przykładowo narodowcy). Jak słuchałem wypowiedzi Bartosza Gruceli w olsztyńskim radiu, to wcale nie zdziwiło mnie to, że ich program nie przyciągnął nawet młodych wyborców, do których był adresowany. Kandydat do sejmiku z Razem, postulował, aby nie remontować dróg wojewódzkim, a wszystkie pieniądze przekazać na rozwój kolei. W pełni też popierał Piotra Grzymowicza w rozbudowie linii tramwajowej w Olsztynie. O postulatach mających charakter światopoglądowy już nie wspominam.
Niewątpliwie przegranym jest ruch Kukiz 15, choć jego założyciel przekonywał, że osiągnęli zwycięstwo, bo otrzymali 5,6% głosów, ale nie wprowadzili w kraju żadnego radnego do organów samorządowych. To porażka, a nie sukces, ale łatwo ją było przewidzieć. Gdy wszyscy grają w szachy, to Paweł Kukiz na szachowych polach ogłasza, że gra w warcaby. W polityce udział biorą partie polityczne, bo taki mamy system. Kukiz 15 partią nie chce być, nie bierze państwowych dotacji na działalność, bo sam nie chce, to skąd ma wziąć pieniądze na prowadzenie kampanii wyborczej? Może liczyć tylko na ludzi bogatych, a ci raczej do polityki się nie garną, bo wolą zarabiać pieniądze. Tak faktycznie Paweł Kukiz zamknął się na wielu ludzi szlachetnych, inteligentnych, którzy by się do niego przyłączyli i wzięli udział w wyborach i kampanii, ale po prostu ich na to nie stać pod względem finansowym. Dziwne, że nikt do tej pory nie zwrócił uwagi na formę wykluczenia, jaką ten muzyk zastosował w stosunku do ludzi mniej majętnych.
Patrząc na klub parlamentarny Kukiz 15 można dostrzec jedno: wszystkie indywidualności zostały przez lidera usunięte lub same wystąpiły z klubu. Pierwszym był Kornel Morawiecki, który zgromadził tyle głosów wyborców, że znacznie powiększył grono parlamentarzystów tego ruchu, odeszli narodowcy a potem Piotr Liroy-Marzec, a ostatnio Marek Jakubiak, najrozsądniejszy wśród posłów z tego ugrupowania, wyznaczony przez Kukiza na kandydata na prezydenta Warszawy, aby potem się od niego odciąć i ogłosić że będzie głosował na kogoś innego. Coraz bardziej widać jak rockowy muzyk nie nadaje się na polityka, bo sam burzy, co zostało może i zainicjowane przez niego, ale stworzone przez dużą grupę zapaleńców. Ten zapał już gaśnie z powodu niezrozumiałych zachowani przewódcy. A co do brania dotacji przez partie polityczne. Mało kto pamięta, że startująca po raz pierwszy w wyborach sejmowych Platforma Obywatelska zapewniała, że po wejściu do parlamentu nie będzie brała państwowych dotacji. A po wyborach błyskawicznie ustawiła się w kolejce do kasy. Ale to przecież nie pierwsze i nie ostatnie publiczne kłamstwo tej partii.
Niewątpliwie przegrał PSL, gdyż stracił połowę głosów, z blisko 25% jakie uzyskał w roku 2014 teraz otrzymał 12%. I niech nie zaklina rzeczywistości Władysław Kosiniak-Kamysz, że to sukces. Zieloni najbardziej utracili wpływy w organach samorządowych. W ostatnich dwóch miesiącach kampania PiS faktycznie była wymierzona w PSL. Ale nokautu nie osiągnięto. Przeciwnik przeżył i żyć chce dalej czyli uczestniczyć we władzy na różnych szczeblach, choć szef partii kategorycznie zabrania zawierania koalicji z PiS, szczególnie na szczeblu wojewódzkim, choć terenowi działacze są skłoni do negocjacji. Czy to nie zakończy się buntem działaczy terenowych i odwołaniem szefa partii? Urszula Pasławska podziela zdanie szefa i kategorycznie przeciwstawiała się próbom porozumienia PSL z PiS w sejmiku województwa warmińsko-mazurskiego. Dziś reprezentuje polityczną, warszawska górę coraz bardziej oddalając się od poglądów szeregowych członków PSL. Choć trzeba przyznać jej jedno: kampania wyborcza prowadzona pod jej przewodnictwem w naszym regionie była niezmiernie dynamiczna. Ilość spotkań i konferencji prasowych imponująca. Być może to zapobiegło większej porażce tej partii.
Niewątpliwie przegranym w tych wyborach jest SLD, bo w całym kraju wprowadził do sejmików wojewódzkich tylko 11 radnych. Wybory nawet przegrał lider tej partii Włodzimierz Czarzasty i jej wiceprzewodniczący Krzysztof Gawłowski, który po porażce zrezygnował z funkcji. Skoro w Warszawie tylko Monika Jaruzelska uzyskała mandat radnej z listy SLD, to jest sromotna porażka tej partii. W naszym województwie nie pomógł nawet wielokadencyjny poseł Tadeusz Iwiński, który otwierał listę SLD do sejmiku wojewódzkiego ani Władysław Mańkut, były senator, przewodzący tej formacji w regionie. Osobista przegrana Czarzastego być może zadecydowała o kategorycznym zakazie wchodzenia nawet na najniższym czyli gminnym szczeblu w kolację z PiS, co jak wiemy nie wszędzie zostało wykonane. Terenowi działacze rozumieją, że lepiej przez pięć lat uczestniczyć we władzy samorządowej i o czymś decydować, niż być skazanym na rolę obserwatorów. A za 5 lat, a może i dużo wcześniej Czarzasty przestanie dyktatorsko rządzić partią i wtedy zrewoltowani działacze wrócą do łask.
Porozumienie Obywatelskie czyli PO i Nowoczesna razem wzięte straciły, bo osiągnęły taki wynik, jak samo PO. Sukcesem tej koalicji są wybory w dużych miastach. Tu Grzegorz Schetyna triumfował, udając, że wygrał wybory w całym kraju. A statystycznie biorąc wybory wygrał PiS osiągając 34 % głosów. Tu też nie było pełnej satysfakcji, bo przegrana w dużych miastach bolała, a wyniki sondażowe zapowiadały większe zwycięstwo. PiS wygrał wybory aż w 9 województwach (na 16 istniejących), z czego samodzielnie będzie rządził w 6, co jest wielkim sukcesem w stosunku do roku 2014, gdzie rządził tylko w jednym sejmiku wojewódzkim. W sejmikach było do wzięcia 552 mandaty, z czego PiS zdobył 254, Koalicja Obywatelska 194, PSL 70, Bezpartyjny Samorządowcy 70 i SLD 11.
W miastach czasami PiS stracił nawet to co dotychczas miał. W tzw. miastach prezydenckich zachował tylko cztery przywództwa (Chełm, Otwock, Stalowa Wola i Zamość). W naszym województwie w Ostródzie przegrał wybory dotychczasowy burmistrz z PiS Czesław Najmowicz. Władzę PiS stracił też w Jezioranach. Spektakularnej porażki doznał PiS w Przemyślu, gdzie prezydentem został Wojciech Bakun z Kukiz 15 wygrywając z Januszem Hameryszczkiem. Tu nie pomógł nawet przyjazd przed drugą turą Jarosława Kaczyńskiego agitującego za kandydatem PiS. Niewybredny atak Agnieszki Romaszewskiej na Bakuna bardziej mu pomógł, niż zaszkodził. Mieszkańcy Przemyśla przez ten wybór faktycznie przeciwstawili się proukraińskiej polityce rządu i wybrali kandydata, która otwarcie mówi, jakie są prawdziwe problemy z naszym ukraińskim sąsiadem.
PiS wygrał w 147 powiatach ziemskich (na 314), co jest wzrostem o 80%, a PSL straciło aż 107 powiatów (73%), a zwyciężyło tylko w 40. PiS ma 236 wójtów, burmistrzów i prezydentów ( w 2014 miał 124), ma 8294 radnych ( w 2014 5358). Mając 34% głosów w sejmikach wojewódzkich ma 254 mandaty (w 2014 171). Prawo i Sprawiedliwość osiągnęło największy sukces wyborczy. Od roku 1989 żadna parta, nawet AWS i PO nie zbliżyło się do wyników wyborów samorządowych, jakie obecnie osiągnął PiS. Jednak to tylko sukces, a nie triumf.
Spójrzmy na nasze lokalne podwórko.
Radnymi nie zostały dość znane osoby, jak Irena Petryna, dyrektorka szpitala płucnego, która startowała do Rady Miasta w komitecie obecnego prezydenta, ukrywając partyjny szyld PSL czy prof. Marek Sokołowski, który był już radnym miejskim i dał się poznać ze zmiennych przynależności partyjnych. Odpadł Marcin Wakar, syn znanego historyka, Irena Burczyk, znana aktorka, i tak znani politycy, czasami byli posłowie, jak Stanisław Żelichowski, Adam Krzyśków czy Stanisław Szatkowski. Trzeba jednak odnotować, że radnymi zostały dwie aktywistki KOD-u, które startowały z list KO, to Marta Kamińska która będzie zasiadać w Radzie Miasta i Teresa Astramowicz-Leyk, która będzie w sejmiku. W tym miejscu gratulujemy też naszym autorom, których prezentowaliśmy w poprzedniej „Debacie” Radnym miejskim został Radosław Nojman, a w sejmiku wojewódzkim ponownie zasiądzie Bożenna Ulewicz.
Na pewno niespodzianką jest przegranie wyborów w Iławie przez Adama Żylińskiego z PO, który długo rządził w tym mieście. W Kętrzynie mieszkańcy nareszcie odsunęli od władzy Krzysztofa Hećmana z PSL, który był tu burmistrzem w latach 1994–98 i od 2002 r. do dzisiaj. Nie pomogła przedwyborcza wizyta Kosiniaka-Kamysza i otwarcie nowego przedszkola. Mieszkańcy mieli dość arogancji i skupienia władzy w jednym ręku. Hećman był skonfliktowany ze starostą Ryszardem Niedziółką. Ludzie burmistrza próbowali odwołać starostę, co udało się dopiero za czwartym razem w luty tego roku. Teraz były starosta został burmistrzem Kętrzyna. Pokonał zdawać by się mogło niepokonywalnego.
A w Olsztynie po raz trzeci to samo.
Ci sami kandydaci w dogrywce starają się o prezydenturę i wynik jest zawsze taki sam. Zwycięża Piotr Grzymowicz, choć w porównaniu z rokiem 2014 już znaczącą ilością głosów. Michał Wypij startujący z szyldem PiS nie wykorzystał swej szansy, aby wejść do drugiej rundy, a wtedy wynik byłby nieprzewidywalny. Młody człowiek, a trochę uwierzył w swoją wielkość. Podkreślanie, że jest się doradcą premiera (awansował, bo wcześniej był doradcą wicepremiera) nikomu w Olsztynie nie zaimponuje. Obietnice, że on załatwi fundusze na to czy inne, to tylko obietnice. Niczego nie powinno się sferze publicznej załatwiać po znajomości i tym się chwalić. Oglądając TV Info odnosiło się wrażenie, że Wypij jest ciągle w warszawskim studiu i tam tłumaczy politykę rządu, a nie prowadzi kampanii wyborczej w Olsztynie.
W całym mieście zawisły chyba tylko dwa bilbordy Wypija, plakatów też było niewiele. Jest to sprawa nie tylko jego sztabu, ale także polityki olsztyńskiego PiS, które nie wspomogło tej kampanii i tak faktycznie się od niej dystansowało. Sama wizyta premiera Mateusza Morawieckiego z poparciem Michała Wypija mało dała, tym bardziej, że kandydat w kampanii popełniał kardynalne błędy. Nie wprowadził żadnego kluczowego tematu do dyskusji o przyszłości Olsztyna. Zapowiedź wspierania budowy szpitala uniwersyteckiego nie stała się motywem kampanii. Gdy „Gazeta Warmińska”, bezpłatny dwutygodnik, prezentowała wszystkich kandydatów na prezydenta Olsztyna publikując ich zdjęcia i wypowiedź na temat: czego w Olsztynie jest za dużo, a czego za mało, w gazecie nie było tylko fotki i wypowiedzi M. Wypija. Dlaczego? Jak podała redakcja, kandydat nie odpowiedział na propozycję zaprezentowania się czyli nie skorzystał z bezpłatnej reklamy. A jest to gazeta drukowana w nakładzie 20 tys. nakładu czyli dociera do około 50 tysięcy czytelników.
Redakcja „Debaty” także zwracała się do Wypija, aby zaprezentował się bezpłatnie na naszych łamach, jako były autor. Także nie otrzymaliśmy na tę propozycje żadnej odpowiedzi. Skoro ignoruje się dziennikarzy, to faktycznie ignoruje się ich odbiorców. Nie można też ignorować emerytów wychodząc w trakcie spotkania, mówiąc, że się nie ma czasu. Marnym pocieszeniem jest to, że Wypij otrzymał więcej głosów niż onegdaj Jerzy Szmit czy Iwona Arent startujący na prezydenta Olsztyna. Wtedy była znacznie mniejsza frekwencja wyborcza. Przegranej nie można uważać za wygraną, tylko dlatego, że można wskazać, że są gorsi ode mnie.
Gdy startowała na prezydenta Olsztyna Iwona Arent, niezadowolony był Jerzy Szmit, szef wojewódzki PiS i dało się to zauważyć. Gdy wystartował Michał Wypij został uznany za spadochroniarza narzuconego przez Warszawę, a wypowiedź Dariusza Rudnika o kandydacie (o okręcie i roślinie) najbardziej ucieszyła PO. To to samo, co zrobił Paweł Kukiz w stosunku do Marka Jakubiaka jako kandydata na prezydenta Warszawy. Skoro olsztyńskie królestwo PiS jest skłócone, jak może coś zbudować?
W pewnym sensie za wygraną może uważać się Monika Falej. Zajęła czwarte miejsce nie mając przecież żadnych środków na prowadzenie kampanii wyborczej. Porażką jest miejsce Beaty Bublewicz wystawionej przez PO. Sami działacze tej partii nie wierzyli w jej sukces, a kandydaturę wystawiono tylko pro forma, aby od razu nie poprzeć Piotra Grzymowicza, co ochoczo zrobiono przed drugą turą.
W Olsztynie od dekady nie można znaleźć osoby, która na poważnie zagroziłaby duetowi expezetpeerowców: P. Grzymowiczowi i Cz.J.Małkowskiemu. I obojętnie z jakiego obozu byłaby to osoba. Świadczy to tylko o miałkości kadrowej zarówno olsztyńskiego PiS jak i PO. Smutne to miasto. Po wyborach otrzymałem wiadomość: zwyciężył korek. Na początku nie zrozumiałem, ale był to skrót myślowy, że w Olsztynie wygrał twórca największych korków komunikacyjnych. Dziwię się wszystkim kierowcom, że na sprawcę tych korków oddali swój głos. Choć tak naprawdę, na kogo tu można było głosować?
Odetchnęli tylko pracownicy ratusza i miejskich spółek. Nic się nie zmieni. Kontynuujemy betonowanie miasta.
Marek Resh
Na zdjęciu: Michał Wypij na I sesji Rady Miasta Olsztyna odbiera mandat radnego.
Skomentuj
Komentuj jako gość