W „Rzeczpospolitej” ukazał się (3.10) bardzo ważny głos w sprawie reformy sądownictwa Czesława Bieleckiego pt. „Pod rozwagę sędziom i politykom”. Bielecki rzadko zabiera głos, a jak już zabierze, to mówi rzeczy mądre. Tak też jest i tym razem.
Autor stwierdza, że obecnej konfrontacji nikt nie wygra. Ani sędziowie, ani rządząca większość, ani opozycja. Stracimy wszyscy, jako obywatele i jako państwo.
Twierdzenie opozycji, że nasz wymiar sprawiedliwości działał prawidłowo, a teraz zjednoczona prawica go demoluje, jest tyleż straszne, co śmieszne – pisze Bielecki. - Ale wysyłanie na emeryturę kogoś klasy Stanisława Zabłockiego jest zaprzeczeniem celów reformy. (…).
Nie potrzebujemy opinii europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, żeby wiedzieć, czy polskie sądy działają dobrze czy źle. Działały i działają fatalnie, skoro przodujemy w skargach naszych obywateli do tegoż Trybunału. (...)
Sędziowie mylą niezawisłość z prawem do nieomylności i bezkarności. Każdą próbę oceny swojego środowiska traktują jako zamach pierwszej i drugiej władzy na trzecią. Zapominają o równoważeniu władz w ramach trójpodziału – check and balance. Dzisiejszy konflikt polityczny wokół reformy sądów jest kontynuacją sporu o kształt odrodzonego państwa i trwałość jego instytucji. Jakkolwiek byśmy zmieniali ustawy, struktury organizacyjne i kadry, pozostanie kwestia obyczajów, sposobów działania i procedur urzędowych”. (...)
„Słusznie doświadczony prawnik, premier Jan Olszewski, wskazał na fundamentalną kwestię dzisiejszej reformy: losowanie składów sędziowskich. Jeśli tego technicznego problemu Ziobro nie zdoła rozwiązać, to tak, jakby zamierzał otworzyć drzwi, w których nie osadził przedtem zawiasów. Podobnie z kwestią kryteriów doboru sędziów. Znacząca część sędziowskiej korporacji sabotuje próbę reformy i nie chce dostrzec, że przegranymi jesteśmy już od dawna my, obywatele. (...)
To fakt, że nie da się zreformować sądów bez tych, którzy je tworzą – samych sędziów. Dlatego zacząć trzeba nie – jak forsuje to minister Ziobro – od zmian kadrowych, lecz od twardych kryteriów, którym mają odpowiadać kandydaci do sprawowania funkcji sędziów, i równie precyzyjnych kryteriów ich odwoływania. Niezawisłość powinna oznaczać nieodwoływalność, ale z określonymi wyjątkami, które muszą być zamkniętą listą przypadków. (…).
Powtórzmy: mamy niewydolny i drogi wymiar sprawiedliwości. Tego nie zmieni żadna decyzja Unii Europejskiej. Ale diagnoza nie wystarczy. Instytucje tworzą ludzie i nie do wszystkiego można ich zmusić. W dodatku ci, których łatwo zmusić do posłuszeństwa, odtworzą system, który Ziobro tak zawzięcie krytykuje. Zatem nie wystarczy zmienić kadr i struktur. Trzeba wdrożyć sposoby działania, które stworzą nową tradycję instytucji, jaką jest sąd. Trzecia władza to przecież nie budynek, w którym osoba w todze wydaje wyrok na rozprawie. (…).
Stając przed sądami III RP, nigdy nie wiemy, jaki zapadnie wyrok. Statystyka jest żenująca: ponad 60 proc. wyroków nie utrzymuje się w wyższych instancjach, w sprawach karnych nawet dwie trzecie. Przypadek Tomasza Komendy, który spędził niewinnie 18 lat w więzieniu, jest skandalem. (…) Znamy dziś nazwisko Tomasza Komendy, teraz pora zainteresować się pracą prokuratora i sędziów kolejnych instancji, odpowiedzialnych za skazanie niewinnego człowieka. (…).
Przedstawiam pod rozwagę siedem kryteriów odwoływania sędziów, którymi oni sami powinni się kierować, jeśli chcą uchronić swój zawód przed degradacją.
Pierwszy: uleganie wpływom i naciskom zewnętrznym. Zarówno ministra sprawiedliwości i jego urzędników, jak i mediów czy opinii publicznej.
Drugi: konflikt interesów. Sędzia musi być w tej kwestii poza podejrzeniem, jeśli podejmuje się sądzić daną sprawę. Sam to musi ocenić i wycofać się, gdy istnieje cień podejrzenia, że nie będzie obiektywny.
Trzeci: celowa lub wyuczona nieporadność w procedowaniu, granie na zwłokę czy niezauważanie oczywistości. Media wszystkich opcji dostarczają dziesiątki takich przykładów. Krzywda ludzka napotyka obojętność sędziego i skutkuje bezkarnością sprawców.
Czwarty: nieuzasadniona dysproporcja wyroku.
Piąty: absurdalna konsekwencja, czyli stosowanie przepisów bez zrozumienia istoty prawa.
Szósty: ignorowanie sedna sporu.
Siódmy: sprzeniewierzenie się standardom etycznym.
Rządząca większość na ogół przywołuje grzech ostatni. To trochę niepoważne. W gronie kilkunastu tysięcy sędziów kleptoman czy niepanujący nad sobą alkoholik są przypadkami łatwymi do wykluczenia. Ale jak ocenić sędziów, którzy pozwolili uniknąć kary więzienia burmistrzowi, który co miesiąc pobierał haracz 10 proc. od każdego, komu załatwił pracę w swoim urzędzie? To grzechy czwarty i szósty. Jak ocenić sędziów, którzy skazali na trzy miesiące więzienia niepełnosprawnego umysłowo, który ukradł batonik za 99 groszy?
Czesław Bielecki, architekt i publicysta
KOMENTARZ
Ja bym dodał do tej listy grzech ósmy, o którym mówiłem w rozmowie z sędzią Sądu Najwyższego Rafałem Malarskim, która ukazała się w miesięczniku „Debata” (TUTAJ). Ten grzech to lenistwo i ignorancja sędziów.
Sędzia może przyjść na rozprawę nieprzygotowany, może popełniać piramidalne pomyłki, może gubić akta, nie zważać na ekonomikę procesu, miesiącami odwlekać napisanie uzasadnienia, za co każdy inny pracownik szybko by stracił pracę, natomiast sędzia źle pracujący jest nie do ruszenia. Póki sędzia, tak jak każdy inny pracownik nie będzie podlegał kontroli i nie będzie ponosił odpowiedzialności za złą pracę, to żadna reforma nic nie da.
Znajomy sędzia powiedział mi, że środowisko sędziowskie dzieli się na tych, którzy chcą i mogą oraz na tych, którzy nie chce i nie mogą. Mogą, bo są odpowiednio wykształceni i przygotowani do wykonywania zawodu sędziego oraz chce im się ten zawód wykonywać profesjonalnie. Druga grupa, to ci sędziowie, którzy są przygotowani merytorycznie do zawodu ale nie etycznie, im się po prostu nie chce pracować, to patentowane lenie, którym korporacja sędziowska gwarantuje , że im włos z głowy z tego powodu nie spadnie. I ostatnia grupa, to ci, którzy może by i chcieli być dobrymi sędziami, ale nie mogą, bo są ignorantami, których ktoś dopuścił do zawodu sędziowskiego.
Sędzia Rafał Malarski nie zaprzeczył, że tacy sędziowie też są. Powiedział mi: „Nie ma gwarancji, że nie trafi się na leniwego sędziego. U podstaw błędnych wyroków bardzo często leży lenistwo. Sędzia jest niezawisły i pracuje w niezależnym sądzie, ale gdy mu się nie chce przeczytać dokładnie akt i przemyśleć występujących w sprawie problemów, to istnieje duże ryzyko wydania niesprawiedliwego rozstrzygnięcia. Takiego, które oznacza krzywdę dla któregoś z uczestników postępowania”.
Jego koleżanki i kolegów z Sądu Najwyższego najbardziej oburzyły w tym wywiadzie właśnie te słowa o lenistwie sędziów, co tylko potwierdza, że dotknęliśmy największej patologi polskiego sądownictwa.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość