Antyrządowi publicyści zarzucają Prawu i Sprawiedliwości, że jest partią populistyczną. To znaczy swój program i działania nakierowane są ku zaspokojeniu potrzeb najszerszych rzesz społecznych. Głos ludu jest najważniejszy i należy wsłuchiwać się w jego ton. Ja jednak uważam, że PiS coraz mniej słucha ludzi, podejmuje decyzje, które rodzą sprzeciw i zdenerwowanie coraz liczniejszych grup zawodowych i społecznych.
Przyjęcie nowego prawa łowieckiego spotkało się z dużym protestem myśliwych. Znacznie ograniczono ich prawa. Jednocześnie i rolnicy nie są zbytnio zadowoleni z tej zmiany, bo znów skomplikowano wycenę szkód, jakie na polach czynią dzikie zwierzęta. Okazuje się, że ekologiczne lobby jakby pokonywało ludzi o zdrowym rozsądku. PiS zapowiada, że przygotowuje ustawę o całkowitym zakazie hodowli zwierząt futerkowych. Szczególnie gorliwym jej zwolennikiem jest Krzysztof Czabański, który już kilka lat przygotowuje ustawę o abonamencie radiowo-telewizyjnym i niestety ciągle efektu jego prac nie widać. Tym razem zajął się zakazem hodowli zwierząt na futra, ogłaszając że jest wegetarianinem i stąd jego zapalczywość skierowana przeciwko hodowcom zwierząt. A ja pamiętam Krzysztofa Czabańskiego jako dziennikarza tygodnika „Literatura” kierowanego przez Jerzego Putramenta. Był oczywiście członkiem PZPR i reformował czyli budował socjalizm. Dziś zmienił przekonania, ale dawna gorliwość mu pozostała. Chce decydować, jak uszczęśliwiać innych ludzi.
Wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt futerkowych w Polsce będzie poważną stratą dla gospodarki. Straci zatrudnienie około 30 tys. osób. Cała produkcja ferm futrzarskich jest eksportowana. Straci więc budżet państwa z powodu spadku eksportu oraz braku podatków z tej działalności. Ponadto podwyższeniu ulegnie cena kurczaków i ryb. Dlaczego? Fermy zwierząt futerkowych skarmiały odpady poprodukcyjne drobiowe i rybne. Przy zakazie hodowli odpady te trzeba będzie utylizować. Prawie wszystkie firmy utylizacyjne w Polsce są w rękach niemieckich. Zarobią więc znów Niemcy, a stracą Polacy. I to na własne życzenie.
Wystarczy jeden nawiedzony ekolog – wegetarianin, który przekona do swojej wizji prezesa Jarosława Kaczyńskiego, a tracą wszyscy: polska gospodarka, rolnicy, hodowcy zwierząt i konsumenci ryb i drobiu. Nic dziwnego, że protesty przeciwko hodowli zwierząt futerkowych w Polsce były finansowane przez firmy utylizacyjne. Walczą po prostu o swoje wpływy i zyski. Byłem na takim proteście przed olsztyńskim ratuszem. Żadnego zainteresowania, ale sześć czy siedem dziewczynek trzymało starannie przygotowane zdjęcia. Pomyślałem, kto je wykonał i ile kosztowały, bo na pewno nie były to dzieła dziewczynek. Po prostu stały się narzędziem w wielkiej polityce. Plakatowe zdjęcia odwoływały się do emocji, a trudno od młodych ludzi wymagać szczegółowej analizy efektów swoich działań.
Kiedyś ekolodzy prowadzili akcje otwierania klatek ze zwierzętami na fermach hodowlanych. Doprowadziło to do rozpowszechniania się w Polsce norki amerykańskiej, która na wolności szybko się zaadaptowała i w przyrodzie dziś wyrządza wiele szkód. Widziałem wyspę na jeziorze Kalwa, która przez lata była zasiedlana przez wiele gatunków ptaków. Dziś jest martwa, bo którejś wiosny norka amerykańska zniszczyła wylęgi wszystkich ptaków. Zwierzę to widziałem na brzegu jeziora, pływa, wchodzi na drzewa, jest wielkim szkodnikiem drobnej zwierzyny. A wszystko zaczęło się od niby szlachetnej, lecz faktycznie kryminalnej akcji ekologów. Bo jak można się włamywać do cudzej posiadłości i niszczyć jego pracę.
Zapowiedź zakazu hodowli zwierząt futerkowych to także indywidualne dramaty dla tych przedsiębiorców, którzy wzięli kredyty i zainwestowali w fermy. Jaka czeka ich przyszłość? Skąd mają wziąć pieniądze na spłatę kredytów, skoro zlikwiduje się ich miejsce prac? Rolnicy pamiętają głupią ustawę, która onegdaj przyjął rząd PO – PSL o zakazie uboju rytualnego zwierząt. Cieszyli się nasi sąsiedzi, Polska została wyeliminowana z rynków arabskich, a oni zwiększali zyski. Protestowali przeciwko tej ustawie wyznawcy judaizmu i być może tylko ich protest spowodował, że ustawę zmieniono. A ile strat ponieśli rolnicy i polska gospodarka, tego nikt nie obliczył. Ponad 70 procent polskiej wołowiny jest eksportowana, więc samowolne wprowadzanie ograniczeń eksportowych na wszystkie kraje arabskie to cios we własną gospodarkę rolną. Kto był inicjatorem tej ustawy bijącej w polską gospodarkę? Czy tylko ideologicznie zacietrzewieni ekolodzy czy stojący za nimi macherzy gospodarczy dbający o interesy zagranicznych firm?
Przyjęte nowe prawo aptekarskie miało niby ograniczyć wpływ obcych koncernów farmaceutycznych i miało wzmocnić polskich aptekarzy. A jaki mamy efekt? Oto widać jak dwie wielkie zagraniczne firmy faktycznie monopolizują ten rynek. Wprowadzają konkurencyjne ceny, a małe, rodzinne apteki nie maja szans z takimi gigantami. Wprowadzono nowe prawo wodne i znów zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Oto większość plaż nad rzekami czy jeziorami może być czynną tylko przez miesiąc. I kto to wymyślił? Ponadto wprowadzono nowe podatki i stad mariny zwiększają opłaty. Zapłacą za to turyści, a faktycznie to nie zapłacą, bo zrezygnują z wypoczynku na Mazurach. Już teraz wielu właścicieli domków skarży się, że klienci odeszli, gdyż taniej jest wylecieć na urlop do Chorwacji czy Bułgarii niż spędzić go na Mazurach.
Ostatnio rząd, przy rekordowych cenach benzyny, tuż przed wakacjami podjął decyzję o podwyżce cen paliwa o 10 groszy. Początkowo premier zapowiadał, że pieniądze z tego podatku zostaną przeznaczone na produkcję samochodów akumulatorowych. Wywołało to trochę śmiechu. Teraz oznajmiono, że zyski z wprowadzenia ustawy o biokokompotentach i biopaliwach, zostaną przeznaczone w 85 procentach do narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a 15 procent na Fundusz Niskoemisyjnego Transportu. Jednocześnie pozwolono miastom na wprowadzenie nowego podatku, czyli wprowadzenia opłaty nie większej jak 2,50 zł za godzinę za wjazd w tzw. strefę czystego transportu. To kolejny podatek nakładany na ludzi przez samorządy. Wcześniej przyzwolono dużym miastom na podwyższenie cen za miejsca parkingowe.
Rząd zapowiada też, co nie jest żadnym wymogiem unijnym, kierowanie kierowców amatorów, którzy ukończyli 60 lat na badania lekarskie. Kto za te badania zapłaci? Oczywiście kierowcy. Po co je wprowadzać, skoro wiadomo, że ludzie starsi powodują najmniejszą ilość kolizji i wypadków. Można pracować do 65 roku życia, ale żeby dojeżdżać do pracy własnym autem, trzeba będzie przechodzić dodatkowe badania. Czyżby PiS chciał do siebie zniechęcić kolejną grupę społeczną, tym razem kierowców po sześćdziesiątce?
Rząd zdenerwował już myśliwych, hodowców zwierząt futerkowych, rolników, wszystkich kierowców i tych starszych, w szczególności właścicieli ośrodków wypoczynkowych nad wodami, a tak naprawdę to chyba wszystkich obywateli Polski. Czy to naprawdę rząd populistyczny, jak niektórzy go oceniają, bo ja sadzę coś przeciwnego. PiS strzela do swoich wyborców i wcale tego nie zauważa. Czy tam naprawdę nie ma ludzi dbających o wizerunek partii i rządu ostrzegających przed niemądrymi decyzjami?
Marek Resh
Skomentuj
Komentuj jako gość