Wywieszenie przez Wojciecha Kozioła bannera na „szubienicach” (Pomniku Wdzięczności Armii Czerwonej w Olsztynie) z czerwonoarmiejcem gwałcącym kobietę w bieli i czerwieni - symbolem Polski oraz wcześniejsze pomalowanie na tym pomniku na czerwono sierpa i młota, miało swój zaskakujący ciąg dalszy. Na banner zareagował rosyjski konsul w Gdańsku a Wojciechem Koziołem zainteresowała się niemiecka reporterka telewizyjna z ARD. Podczas kręcenie wywiadu pod „szubienicami” śledził ich rosyjski dron...
Elisabeth Lehmann skontaktowała się z Wojciechem Koziołem telefonicznie. Przedstawiła się, że prowadzi program w ARD “Heute im Osten” (Dziś na Wschodzie) i w kolejnym reportażu z okazji wyborów prezydenckich w Rosji bada kwestię, jak Niemcy i ich wschodni sąsiedzi patrzą na Rosję. Co nas odróżnia od Rosjan, co nas łączy? Energia, handel, współczucie?
Nagranie odbyło się 14 lutego*. Elisabeth Lehmann zapytała Wojciecha Kozioła “dlaczego zamieścił pan banner z twarzą Putina?”
- Odpowiedziałem dziennikarce z ręką na sercu, że ani ja, ani grafik, który zaprojektował banner, ani wykonawca nie mieli świadomości, że twarz czerwonoarmiejca może komuś kojarzyć się z Putinem – tłumaczy Wojciech Kozioł. - Zapytałem pani, czy zauważyła, że jest tam też gwałcona Polka, ale redaktor tego nie zauważyła.
Grafikę na banner znaleźli w internecie. Była to okładka miesięcznika „Historia bez cenzury” z tytułem „Historia gwałcicieli. 100 tysięcy Polek zgwałcili radzieccy żołnierze”. Okładka w internecie była wielkości znaczka pocztowego, więc Wojciech Kozioł skontaktował się z redaktorem naczelnym miesięcznika Janem Pińskim. Powiedział w jakim celu chce wykorzystać grafikę z okładki i uzyskał zgodę na wykorzystanie, pod warunkiem, że na bannerze będzie napis, kto jest autorem grafiki.
- Pierwotnie chciałem 22 stycznia 2018 roku, w rocznicę wejścia Armii Czerwonej do Olsztyna, ustawić przed “szubienicami” słynną rzeźbę czerwonoarmiejca gwałcącego ciężarną kobietę. Rzeźbę tę trójmiejski artysta Jerzy Bohdan Szumczyk postawił pod czołgiem przy Al. Zwycięstwa w Gdańsku. Wywołał tym szok i skandal. Policja rzeźbę usunęła.
- Zadzwoniłem do tego rzeźbiarza, chcąc ją wypożyczyć, ale artysta był moim telefonem wyraźnie przestraszony – opowiada W. Kozioł. - Powiedział, że rzeźba została zniszczona.
Dopiero wówczas pojawił się pomysł na banner. Do grafiki z okładki miesięcznika dodali napis: „Pomnik wdzięczności za zniewolenie”.
- Po wykonaniu, banner przed wywieszeniem w sumie oglądało 8 osób i ani mnie, ani grafikowi, ani pozostałym osobom twarz czerwonoarmiejca nie skojarzyła się z twarzą Putina. Dopiero po wywieszeniu bannera między pylonami szubienic, gdy przyjechali dziennikarze, jeden z nich, z Radia Olsztyn Marek Lewiński, zapytał mnie: „Panie Wojciechu, skąd pan wziął tego Putina?”, zdałem sobie sprawę, że niektórzy ludzie widzą tam twarz prezydenta Rosji.
- Niemiecka dziennikarka zapytała mnie, czy wiem, że była interwencja dyplomatyczna konsula rosyjskiego z Gdańska u wojewody w sprawie bannera przedstawiającego radzieckiego żołnierza z wizerunkiem rosyjskiego prezydenta, przyciskającego do siebie przestraszoną kobietę, owiniętą w biało-czerwoną flagę? - relacjonuje Wojciech Kozioł. - Konsul miał zarzucić, iż był to kolejny przykład złośliwego odniesienia się do pamięci poległych żołnierzy radzieckich na ziemi olsztyńskiej, którzy wyzwolili Olsztyn od dżumy faszystowskiej. Konsul miał wyrazić nadzieję, że sprawcy tego czynu zostaną ukarani a władze miasta nie dopuszczą w przyszłości do takich czynów z użyciem twarzy prezydenta Putina. Konsul domagał się ścigania sprawcy.
- Nie wiedziałem o tej interwencji konsula – mówi Kozioł. - Powiedziałem dziennikarce, że wszystko wskazuje na to, że od 30 marca 2018 roku „szubienice” będą jedynym sowieckim pomnikiem w Polsce. Stanie się tak w roku 100-lecia odzyskania niepodległości i 29 lat od upadku komunizmu.
Nagle, w trakcie filmowania rozmowy, nad ich głowami rozległ się hałas. Gdy zadarli głowy zobaczyli pokaźnych rozmiarów dron.
- Operator powiedział, żebyśmy podeszli do drugiego pylonu “szubienic”, bo dron zagłuszał moją rozmowę z dziennikarką – opowiada Wojciech Kozioł. - Ale dron podążył za nami. Gdzie my, tam on. Wtedy operator kamery stwierdził, że to dron rosyjski. Zauważył bowiem, że steruje nim facet siedzący w citroenie xsara grand picassa a auto ma rosyjską tablicę rejestracyjną. Na aucie miał zamontowaną specjalną platformę na drona.
Dziennikarka słysząc to zbladła. “To z pana powodu on tu jest” - powiedziała. Odparłem: “moim zdaniem to pani przyciągnęła ten dron”.
Podeszli do kierowcy. Potwierdziło się, że to Rosjanin. Twierdził, że tu walczył jego “dieduszka” i przyjechał zrobić pamiątkowe zdjęcia.
- Byłem trochę zdziwiony, ogromny rosyjski dron w centrum miasta, obok urząd wojewódzki i marszałkowski, pod urzędem wozy policyjne, kamery miejskiego monitoringu i żadne służby nie reagują?! - opowiada Wojciech Kozioł.
*
Reportaż “Wir und Russland” - My i Rosja) został wyemitowany w ARD 17 marca 2018 roku, w przeddzień ponownego wyboru Putina na prezydenta. Zaczyna się od Moskwy, scenami z Putinem, zajętym Krymem, następnie sceny z Litwy, z zimowych ćwiczeń Związku Strzeleckiego na granicy z Rosją, w Polsce sceny pod Pałacem Kultury i Nauki – “darem narodu radzieckiego dla polskiego”, rozmowa z Wojciechem Koziołem pod “szubienicami” oraz w siedzibie IPN w Olsztynie z naczelnikiem dr. Karolem Sacewiczem, powrót do Warszawy, rozmowa z ambasadorem Rosji w Polsce Siergiejem Andrejewem, który potępia likwidację pomników poświęconych Armii Czerwonej. Na koniec wizyta w Serbii we wsi Putinowo, nazwanej tak na cześć Putina. Serbowie są w braterskich relacjach z Rosjanami.
*
Banner zawieszony przez Wojciecha Kozioła 22 stycznia 2018 roku wisiał tylko kilka godzin. Został zdjęty na polecenie dyżurnego miasta (teren podlega pod Zarząd Dróg Zieleni i Transportu). Wojciech Kozioł wystąpił więc do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Olsztynie o zgodę na przywrócenie bannera jako instalacji edukacyjnej.
Napisał w podaniu:
“Panika jaką wywołał banner wśród rządzących naszym miastem dowodzi, że komunizm w naszym mieście jeszcze nie upadł. Praktycznie od 1989 roku w Olsztynie i województwie sprawują władzę funkcjonariusze i członkowie dawnej partii komunistycznej i wasalnych stronnictw. Pomnik budował członek PZPR Mieczysław Moczar a konserwuje i strzeże go członek PZPR, prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz.
To w naszym mieście kilka lat temu pochowany został w asyście honorowej policji państwowej ostatni komendant UB i SB z Olsztyna.
To u nas w Olsztynie ten relikt komunistycznego poddaństwa jako jedyny w Polsce został wpisany do rejestru zabytków. Pragniemy podkreślić, że zamontowany banner, jak i uwidoczniony czerwoną farbą sierp i młot w żadnym wypadku nie uszkodził komunistycznego zabytku, natomiast unaocznił wielu naszym mieszkańcom fakt istnienia zakazanego prawem symbolu państwa totalitarnego w centrum naszego miasta”.
Konserwator Dariusz Barton nie wyraził zgody na instalację bannera. Konserwator napisał m.in.:
„Ze względu na lokalizację i rozmiar bannera oraz jego formę i kolorystykę mogącą negatywnie wpływać na ekspozycję pomnika, w tym spowodować dewaluację wartości zabytkowych (…) oraz ze względu na swoją treść mogącą negatywnie oddziaływać na odbiór społeczny tejże przestrzeni”.
Nieoficjalnie Konserwator odmówił z powodu interwencji konsula, który dopatrzył się w czerwonoarmiejcu twarzy Putina.
- Pragnę wyraźnie podkreślić, iż mimo tego, że niektórym twarz na bannerze kojarzy się z twarzą Putina, to i tak, gdybym mógł, ponownie bym go zawiesił – oświadczył Wojciech Kozioł. - Tym bardziej, że dla mnie on ma maniery gitowca.
*
Wobec bezczynności władz miasta, które od lat twierdzą, że zamieszczą przy „szubienicach” tablice informacyjne, jednak ich nie instalują, Wojciech Kozioł w piśmie do Konserwatora zapowiedział, że środowiska patriotyczne za własne pieniądze zrobią wystawę opisującą istotę kłamstwa historycznego jakim są „szubienice”. Wystawa będzie w formie tablic lub słupów informacyjnych ukazujących jakie były skutki tzw. „wyzwolenia” Olsztyna 22 stycznia 1945 roku. Wojciech Kozioł wyraził nadzieję, że wystawa będzie chroniona przez Straż Miejską przed aktami wandalizmu.
Adam Socha
*Zapis rozmowy dziennikarki Elisabeth Lehmann z Wojciechem Koziołem
Dziennikarka: Panie Wojciechu, co to jest za znak, to pana dzieło, ten sierp i młot?
WK: Nie, to dzieło mistrza Dunikowskiego. Ja tylko pomalowałem na czerwono, bo 90% mieszkańców Olsztyna nie wiedziało o istnieniu tego symbolu komunizmu a pomnik istnieje 64 lata.
Dziennikarka: A co pan chciał tym zamanifestować?
WK: W Polsce obowiązuje zakaz umieszczania symboli komunistycznych i hitlerowskich w przestrzeni publicznej i chciałem uwidocznić mieszkańcom, że mamy taki symbol w centrum miasta.
Dziennikarka: Nowa ustawa każe burzyć pomniki, ale ten jest pod ochroną konserwatora i co pan na to?
WK: Nie wiem, może jest tak piękny, że zasługuje, ale wydaje mi się, że jest problem z tym pomnikiem. Po 30 marca będzie to jedyny taki pomnik chroniony w Polsce.
Dziennikarka: Przeszkadza panu ten pomnik?
WK: On mi przeszkadza w tym sensie, że nie jest opisany, na czym polegała istota systemu totalitarnego. To jest symbol kłamstwa. Nie było żadnej wdzięczności społeczeństwa i żadnego wyzwolenia a taka była pierwotna nazwa Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej, to było tylko zdobycie przez Armię Czerwoną kolejnego niemieckiego miasta
Dziennikarka: Co tu powinno być napisane?
WK: Jak wyglądało tzw. wyzwolenie, co przyniosło mieszkańcom, jaką tragedię za sobą pociągnęło, ile było ofiar w ludziach, zniszczonych miast, domów, zakładów przemysłowych, ogrom tragedii ludzkiej.
Dziennikarka: Dla pana to nie było wyzwolenie?
WK: Ja tu nie mieszkałem, ale nie sądzę, żeby dla mieszkańców, było to wyzwolenie.
Dziennikarka: Tu niedawno wisiał tu banner z wizerunkiem, do złudzenia przypominał Władimira Putina, to nie przypadek?
WK: Właśnie przypadek, bo jak z przyjacielem grafikiem przygotowywaliśmy ten banner, znaleźliśmy w internecie tę grafikę, ale nie kojarzyliśmy jej z żadną konkretną twarzą. Ponad tydzień nad nim pracowaliśmy i ani razu nie myśleliśmy, że to Putin.
Dziennikarka: Gdy rozmawiamy, cały czas krąży nad nami dron i jest coraz niżej, przeszkadza nam, kto to może być?
WK: To nie jest mój dron.
Dziennikarka: A to z naszego powodu?
WK: Nie wiem, naprawdę dopiero go zauważyłem, mam nadzieję, że to chyba amatorski, nie związany z tym pomnikiem i otoczeniem, a pani jak uważa?
Dziennikarka: Myślę, że to przypadek.
WK: Może związany z Centrum Kryzysowego Zarządzania Miastem, bo władze miasta przeżyły, że powiesiłem tu banner i kazały szybko go zdjąć, po 4 godzinach.
Dziennikarka: Co pan chciał nim wyrazić?
WK: Na nim był napis „Pomnik wdzięczności za zniewolenie”. Rosjanie przychodząc do Polski, do całej Europy Wschodniej wprowadzili nowy system totalitarny, wcale nie lepszy od poprzedniego. System, który zniewalał umysły i zabijał ludzi, to był okropny system.
UWAGA! W sobotę i niedzielę 21 i 22 kwietnia finisz akcji zbierania podpisów pod Petycją do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w sprawie wykreśleni – Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej – z rejestru zabytków. Zbieramy podpisy przed „szubienicami” i na Starym Mieście w Olsztynie.
Skomentuj
Komentuj jako gość