Polska 2 czerwca została wybrana na jednego z dziesięciu niestałych członków Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych. W pięćdziesięcioletniej historii odnieśliśmy ten sukces szósty raz. Dwadzieścia lat temu członkostwo utorowało nam drogę akcesji do NATO i UE, teraz zaś liczymy, że nasz głos wpisze się efektywnie w kształtowanie bezpieczeństwa regionalnego i międzynarodowego. Polsce przez dwa lata przyjdzie decydować w gronie pięciu najważniejszych światowych graczy, gdzie Chiny, Francja, Rosja, USA i Wielka Brytania rozdają karty przy stole.
ONZ często jest krytykowane jako relikt poprzedniej epoki i skamielina dawnego porządku, który wraz z końcem zimnej wojny przeszedł do historii. Stali członkowie Rady Bezpieczeństwa bronią swoich pozycji i szachują resztę prawem wetowania rezolucji. Mówi się, że działania ONZ są głównie wypadkową grup wpływów i interesów, którym nie kalkulują się poszczególne interwencje. Nie wiadomo, czy w najbliższym czasie uda się to zmienić, natomiast stanowisko Polski dołącza do chóru głosów domagających się reformy organizacji i dostosowania jej działań do nowych warunków geopolitycznych. Polska chciałaby, żeby nadchodząca kadencja charakteryzowała się poważną debatą na temat przestrzegania i większego egzekwowania prawa międzynarodowego oraz kwestią bezpieczeństwa regionalnego i międzynarodowego, gdzie zakończenie konfliktów w Syrii i na Ukrainie traktuje się jako priorytetowe. Nikt nie ma wątpliwości, że stanowisko w Radzie Bezpieczeństwa jest bardziej prestiżem niż rzeczywistym odzwierciedleniem konkretnej siły przekazu, ale nie należy też przekreślać osiągniętych dzięki temu korzyści. Efektem długoletnich starań polskiej dyplomacji przystępowaliśmy do głosowania jako jedyny kandydat z Europy Wschodniej, ale przez dłuższy czas nasza wygrana nie była tak oczywista. W listopadzie 2016 r. w wyniku zabiegów polskiego rządu wycofała się z gry Bułgaria, której obiecaliśmy poparcie w staraniach jej kandydata na sekretarza generalnego ONZ. Bułgaria ostatecznie nie uzyskała tego, co chciała, natomiast nikt tak naprawdę nie wie, jak mogłaby się zakończyć polsko –bułgarska rywalizacja, gdybyśmy nie skłonili drugiego kraju do rezygnacji. Nie można wykluczać, że to właśnie Bułgaria mogłaby się dzisiaj chwalić oszałamiającym poparciem świata. Słynne wynik 190 do 0 przyniósł Polsce niespodziewanie jeszcze jedną korzyść. Na krajowej scenie politycznej sukces rządu zamknął usta opozycji, która do tej pory gromkim głosem krzyczała o hańbie, łamaniu demokracji i kompletnej izolacji na scenie międzynarodowej. Zamiast potwierdzić swoimi decyzjami wypchnięcie nas na margines, Zgromadzenie Ogólne ONZ usankcjonowało miejsce Polski w politycznym świecie i niejako zaakceptowało jej działania. Europejskim elitom w Brukseli również będzie bardzo trudno uzasadnić krytykę polskiego rządu i wywoływanie go raz po raz do tablicy, skoro wcześniej zadeklarowało się jego pełne poparcie. Można oczekiwać, że przez dłuższy czas temat rzekomego braku praworządności w Polsce nie będzie podnoszony i Unia Europejska przestanie nas straszyć ewentualnymi sankcjami. Nie można nie docenić także ważnego gestu ze strony rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Sergieja Ławrowa, który natychmiast złożył Polsce gratulacje i wyraził gotowość do konstruktywnego działania w Radzie i liczył, że wspólna działalność będzie miała korzystny wpływ na rozwój polsko–rosyjskich stosunków. Po cichu można się domyślać, że to właśnie Federacja Rosyjska była jednym z tych dwóch państw, które wstrzymały się od głosowania, ale byłoby niemądre odrzucać jej ofertę, skoro i tak wiadomo, że przez najbliższe dwa lata przyjdzie nam razem współpracować. Nikomu nie trzeba przypominać, że obopólne relacje od dawna nie były tak złe, iż nie możemy sobie pozwolić na dalsze ich pogorszenie. Dwuletnia kadencja może być tym impulsem, który polsko –rosyjskie stosunki nieco ociepli, tym bardziej, że polska dyplomacja jako pierwsza sięgnęła po argument chęci współpracy i „stworzenia dla Polski nowej płaszczyzny relacji”. W styczniu 2018 r. zastąpimy Ukrainę, która ze stanowiska niestałego członka Rady Bezpieczeństwa uczyniła stanowisko ogniowe w swoim sporze z Rosją i niejednokrotnie spierała się z nią na forum organizacji o działania wojenne w Donbasie. Walczącej o byt Ukrainie nie należy się dziwić, ale błędem byłoby, gdyby polska strona bez szemrania weszła w buty swojej poprzedniczki i uczyniła z forum ONZ polityczny ring, na którym biłaby się z Rosją w nie swoim imieniu. Byłoby szkoda zmarnować najbliższe dwa lata na odgrywaniu roli straszaka na Rosję, zamiast budować rzeczywiste koalicje ze wszystkimi pięcioma mocarstwami. Otrzymaliśmy szansę dyskusji z partnerami, dzięki którym możemy rozszerzyć mapę naszych interesów politycznych i gospodarczych. Stanęliśmy ramię w ramię ze strażnikami świata. Od nas zależy, jak będzie wyglądała nasza warta.
Magdalena Piórek
Absolwentka Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego
Polska
Na straży świata
- Szczegóły
- Magdalena Piórek
Komentarze (3)
-
Gość - Gość
Odnośnik bezpośredniNa straży świata jako halabardzista… zapewne. Sancta simplicitas czy megalomania?
0 Lubię -
Gość - Gość
Odnośnik bezpośredniCzy Francja zasługiwała i zasługuje, na znajdowanie się w wielkiej piątce stałych członków Rady Bezpieczeństwa? Jest co prawda największym obszarowo krajem Europy, ale od czasów Napoleona, jakoś karleje pod wieloma względami. Miano strażnika świata nie bardzo mi pasuje do tego kraju i narodu...
0 Lubię -
Gość - Rasista , ksenon i inne takie
Odnośnik bezpośredniKomentarz ostatnio edytowany około 6 lat(a) temu przez Adam Kowalczyk Adam KowalczykCham usunięty i komentaże też.
Admin0 Lubię
Skomentuj
Komentuj jako gość